Zderzenie z dzikiem- czy mamy szansę na odszkodowanie

V0021303EL An elk (moose) standing on the grassy verge of a forest. Col Credit: Wellcome Library, London. Wellcome Images images@wellcome.ac.uk http://wellcomeimages.org An elk (moose) standing on the grassy verge of a forest. Colour halftone. 1926 Published: 1926 Copyrighted work available under Creative Commons Attribution only licence CC BY 4.0 http://creativecommons.org/licenses/by/4.0/
V0021303EL An elk (moose) standing on the grassy verge of a forest. Col
Credit: Wellcome Library, London. Wellcome Images
images@wellcome.ac.uk
http://wellcomeimages.org
An elk (moose) standing on the grassy verge of a forest. Colour halftone.
1926 Published: 1926
Copyrighted work available under Creative Commons Attribution only licence CC BY 4.0 http://creativecommons.org/licenses/by/4.0/

Jedną z najczęstszych przyczyn kolizji komunikacyjnych w Polsce, kolizji w których także giną ludzie, są zderzenia z dziko żyjącą zwierzyną. Dzik, łoś, sarna wbiega na drogę tuż przed maskę pojazdu- w zasadzie zdarzenie nie do uniknięcia.

Sytuacje te są dość częste, co mogę potwierdzić po dość sporej ilości zapytań jakie pojawiają się od poszkodowanych w ten sposób klientów. Pytanie jakie wówczas się nasuwa, to czy ktoś nam zapłaci za rozbity samochód, czy połamane kości.?

Niestety przyglądając się tego typu zdarzeniom prze lata mogę stwierdzić, iż szansę są na to wysoce iluzoryczne, i o ile nie mieliśmy autocasco, to rozsądniej sobie dochodzenia odszkodowania odpuścić niż narażać się na dość wysokie koszty prowadzenia procesu, Oczywiście zawsze decyzja co do takiego kroku winna być wydana po dokładnej analizie sprawy.

Taką też decyzję podejmowała większość moich klientów, która po poinformowaniu o ewentualnych kosztach jakie mogą ponieść i bardzo wysokim ryzyku procesowym sprawę sobie odpuszczała.

Dlaczego tak ta sprawa wygląda w praktyce. Po pierwsze dzika zwierzyna jako tak jest dzika i nie ma podmiotu, który miałby ponosić odpowiedzialność za jej zachowanie. Co wydaje się być truizmem.

Teoretycznie jednak mogą zdarzyć się sytuacje, w których można by się dopatrywać czyjejś winy za wybiegnięcie dzika, czy łosia na jezdnie pod koła auta.

Pierwszą taką dość oczywistą przesłanką, która mogłaby prowadzić do przypisania winy jest prowadzenie nagonki na polowaniu w wyniku, której spłoszone zwierze wybiega pod koła. Wówczas mielibyśmy odpowiedzialność koła łowieckiego lub organizatora polowania. Praktycznie jednak nigdy się z taką sytuacją nie spotkałem. Nie wiem, czy polowania nie są prowadzone w pobliżu dróg, czy też raczej poszkodowany przjeźdźając lasem po prostu nie miał wiedzy, iż dzik uciekał akurat przed sforą psów.

Drugim podmiotem, któremu teoretycznie można by przypisać winę jest właściwy zarządca drogi.

Wskazać przy tym należy, iż tej winy nie domniemujemy, a musimy wykazać konkretnie, który z swoich obowiązków naruszył, a w wyniku tego naruszenia doszło do kolizji. Podstawowym obowiązkiem zarządcy jest ostrzeganie o potencjalnym niebezpieczeństwie, a więc najczęściej zamieszczenie odpowiedniego znaku drogowego informującego o ryzyku spotkania na drodze dzikiej zwierzyny. Zgodnie bowiem z treścią art. 20 ustawy z dnia 21 marca 1985 r. o drogach publicznych (tekst jedn. Dz. U. z 2007 r., nr 19, poz. 115 z późn. zm.) do zarządcy drogi należy w szczególności utrzymanie nawierzchni drogi, chodników, drogowych obiektów inżynierskich, urządzeń zabezpieczających ruch i innych urządzeń związanych z drogą. Przez utrzymanie drogi natomiast należy rozumieć wykonywanie robót konserwatoryjnych, porządkowych i innych zmierzających do zwiększenia bezpieczeństwa i wygody ruchu. W tym także do stawiania znaków informacyjnych.

Co za tym idzie teoretycznie można by w sytuacji, w której znaku takiego by w miejscu zdarzenia nie było zastanawiać się nad winą zarządcy. Przy czym nie wątpliwie do zdarzenia może dojść także poza miejscem gdzie zwierzęta normalnie jezdnie przekraczają. Trudno oczekiwać ustawienia znaku uwaga zwierzęta w mieście,a do którego to miasta wtargnął dzik lub łoś.

Wreszcie nawet gdybyśmy doszli do sytuacji, w której znaku nie ma, a jest to miejsce zwykłego występowania zwierzyny, to pojawia się pewien problem orzecznicy.

Sądy przyjmowały bowiem także, iż nawet w takiej sytuacji wobec nagłego wtargnięcia zwierzyny znak by nic nie dał i nie pozwolił na uniknięcie wypadku.

Zresztą i tu pojawia się kolejny problem, zwykle w praktyce znak jest, albo poszkodowany nie ma żadnej wiedzy na temat tego czy on był.

Podsumowując, mimo iż niekiedy można by poszukiwać odpowiedzialności osoby trzeciej za zdarzenie z dzikim zwierzęciem, to na poszkodowanym spoczywa obowiązek wykazania winy, co w praktyce redukuje szanse na uzyskanie odszkodowania do minimum.

Tak więc przezornie lepiej wykupić autocasco a widząc znak ostrzegający o dzikiej zwierzynie zwolnić i wypatrywać rogów czy szabel wyłaniających się z lasu.

 

Kluczyki w płaszczu, dowód rejestracyjny w torebce – czyli odmowa wypłaty z AC wskazującej na rażące niedbalstwo.

By chen chin (ducktail964) from taipei, taiwan (Flickr) [CC BY 2.0 (http://creativecommons.org/licenses/by/2.0)], via Wikimedia Commons
By chen chin (ducktail964) from taipei, taiwan (Flickr) [CC BY 2.0 (http://creativecommons.org/licenses/by/2.0)%5D, via Wikimedia Commons

W ostatnim tygodniu na ramach prasy przewinęły się relacje z dwóch wyroków o dość przeciwstawnych wnioskach. Najpierw prasa doniosła o wyroku Sądu Apelacyjnego w Lublinie ( sygn. akt I ACa 718/12), w którym to wyroku Sąd ten uznał, iż nie można przypisać rażącego niedbalstwa w przechowaniu dokumentów pojazdu kierowcy, który dokumenty te trzymał w kieszeni płaszcza przewieszonego przez krzesło.

W drugim wyroku ( akt: I CSK 479/14 ), tym razem wydanym już przez Sąd Najwyższy, a więc o szczebel wyżej- Sąd ten rozpatrywał sytuację kierowcy, któremu auto skradziono w wyniku wcześniejszej kradzieży kluczyków. Kluczyki te miał natomiast umieszczone w płaszczu odwieszonym na wieszaku położonym obok zajmowanego stolika. W tym przypadku Sąd rażącego niedbalstwa w zabezpieczeniu kluczyków się dopatrzył.

No to w zasadzie jak jest z tymi kluczykami, czy dokumentami? W zasadzie najwłaściwszą odpowiedzią na tak postawione pytanie jest to zależy, ale od początku.

Całe zagadnienie jakie stanowi podstawę wydania obu wyżej wskazanych wyroków sprowadza się do treści tworzonych przez zakłady ubezpieczeń ogólnych warunków umowy ubezpieczenia (o.w.u.). Standardem w przypadku polis autocasco, od którego raczej nie ma odstępstwa, jest wprowadzenie w OWU warunku zabezpieczenia z należytą starannością poza pojazdem kompletu kluczy i dokumentów pojazdu.
Tytułem przykład z treści OWU PZU Auto ustalonych uchwałą Zarządu Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń Spółki Akcyjnej nr UZ/358/2014 z dnia 5 grudnia 2014 r.”

WYŁĄCZENIA ODPOWIEDZIALNOŚCI § 12 1. AC nie są objęte szkody:

11) kradzieżowe, jeżeli: a) kierowca wysiadł z pojazdu, pozostawiając wewnątrz kluczyk lub sterownik służący do otwarcia pojazdu lub uruchomienia pojazdu (lub oba te urządzenia) bez ich zabezpieczenia przed możliwością uruchomienia pojazdu przy ich pomocy przez osobę niepowołaną lub
b) po opuszczeniu pojazdu i pozostawieniu go bez nadzoru kierowcy lub pasażerów, pozostawiono w pojeździe lub nie dokonano zabezpieczenia poza pojazdem: dokumentów pojazdu, kluczyka lub sterownika służącego do otwarcia pojazdu lub uruchomienia pojazdu lub kluczyka lub sterownika służą- cego do uruchomienia zabezpieczeń przeciwkradzieżowych (lub łącznie wszystkich tych dokumentów i urządzeń)

Pamiętać przy tym należy, iż taki warunek w umowie nie upoważnia zakładu ubezpieczeń do wyłączenia jego odpowiedzialności w każdym przypadku stwierdzenia kradzieży pojazdu z dowodem rejestracyjnym lub kartą pojazdu czy też kluczykami. Zakład ubezpieczeń z sankcji tej może skorzystać, gdy ich niezabezpieczenie miało postać co najmniej rażącego niedbalstwa.

I tu pojawia się problem, gdyż ocena czy dana sytuacji kwalifikuje się na rażące niedbalstwo, czy tylko na lekkomyślność poszkodowanego w zasadzie jest kwestią wysoce indywidualną. W zasadzie kryterium oceny będzie tutaj po prostu zdrowy rozsądek i zasady doświadczenia życiowego. Nie muszą więc dziwić takie sytuacji, gdy dwa różne Sądy, w dwóch podobnych sprawach wydadzą całkowicie przeciwstawne wyroki.

Wnioski – pewnie po oszacowaniu ryzyk procesowych warto jednak wejść z zakładem ubezpieczeń na drogę sądową.

 

O legitymacji biernej zagranicznych zakładów ubezpieczeń i ich oddziałów- czyli kogo ma pozwać pokrzywdzony.

Wyobraźmy sobie taką sytuację. Do naszej Kancelarii przychodzi Klient, który został poszkodowany w wypadku samochodowym. Odpowiedzialnym z tytułu polisy OC jest zakład ubezpieczeń działający na terenie polski pod własną marką, mający tutaj swój oddział, sprzedający polisy i prowadzący likwidację szkód na terenie polski.

Jako adwokat, radca prawny podpisujemy pozew, sprawę wygrywamy – w zasadzie ubezpieczyciel jedyne co, to kwestionuje zasadność wymiany jednych części, a naprawę drugich. Już więc praktycznie klient „wita się z gąską” wygranego procesu, gdy zakład ubezpieczeń składa apelację, w zasadzie formalną, której praktycznie nie ma szans wygrać.

Tymczasem Sąd Okręgowy odrzuca nam pozew i wskazuje, że oddział zakładu ubezpieczeń mającego siedzibę na terenie UE nie ma zdolności procesowej biernej, a tę zdolność ma jedynie zakład główny w Pradze, Londynie, czy Paryżu. Lekki szok, bo do tej pory Pan mecenas pozywał te właśnie oddziały i w dziesiątkach spraw, ani Sąd ani przede wszystkim sam pozwany nie zająknął się o swojej legitymacji do udziału w sprawie.

Pół biedy jeżeli sprawa kończy się tylko koniecznością zapłaty kosztów procesu, w sumie te zawsze można dla swojego Klienta odzyskać z ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej radcy prawnego, czy adwokata.

Gorzej jak w międzyczasie między wytoczeniem pierwotnego powództwa, a jego odrzuceniem doszło do przedawnienia się sprawy. Tutaj nasz ubezpieczyciel może już robić problemy.

Taka właśnie przykrość spotkała pokrzywdzonego i jego adwokata przed Sądem Okręgowym w Łodzi. Co więcej echa przyjęcia tego poglądu dotknęły także autora niniejszego wpisu, który po przyjęciu tej koncepcji przez Sądy w Poznaniu, musiał prostować oznaczenie pozwanego w kilku prowadzonych sprawach 😦

Tak więc z czego wyniknął ten cały ambaras i kogo należy w końcu pozwać ?

Otóż jak to często bywa: z braku korelacji między niektórymi przepisami. Stosownie do treści ustawy o działalności ubezpieczeniowej (Dz.U. z 2013 r. poz. 950 ze zm.) Art. 105 Zagraniczny zakład ubezpieczeń może podejmować i wykonywać działalność ubezpieczeniową na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej jedynie przez główny oddział, z zastrzeżeniem przepisów rozdziału

Art. 106 ustawy o działalności ubezpieczeniowej (Dz.U. z 2013 r. poz. 950 ze zm.)

Główny oddział może nabywać prawa i zaciągać zobowiązania, pozywać i być pozywany.

Problem w tym, iż oddział główny ubezpieczyciela, może założyć jedynie zakład ubezpieczeń spoza Unii Europejskiej, natomiast ubezpieczyciele z UE tworzą zwykłe oddziały. Co za tym idzie żaden przepis nie przyznaje zdolności sądowej biernej takiemu podmiotowi.

W zasadzie nikt tego przeoczenia w momencie wejścia Polski do UE nie zauważył. Z czasem korzystając z swobody prowadzenia działalności gospodarczej z swoją ofertą ubezpieczeniową na teren Polski weszły ubezpieczalnie z innych krajów członkowskich.

W chwili obecnej według informacji opublikowanej przez Komisję Nadzoru Finansowego pod linkiem:

https://www.knf.gov.pl/dla_rynku/PODMIOTY_rynku/Podmioty_rynku_ubezpieczeniowego/Dzial_II_pozostale_ubezpieczenia/oddzial_zakladow_ubezpieczen_panstw_czlonkowskich_ue.html

tych podmiotów jest 21.

Przy czym największe znaczenie praktyczne mają ci ubezpieczyciela, którzy weszli szeroką ławą na rynek ubezpieczeń komunikacyjnych, jak: Avanssur Oddział w Polsce
Marka handlowa: AXA Direct, BTA Insurance Company SE Oddział w Polsce
Oddział zakładu ubezpieczeń BTA Insurance Company SE, Łotwa, Česká pojišťovna a.s. Oddział w Polsce, Marka handlowa: Proama, Liberty Seguros Compania de Seguros y Reaseguros S.A. Oddział w Polsce, Oddział zakładu ubezpieczeń Liberty Seguros Compania de Seguros y Reaseguros S.A., Hiszpania, Marka handlowa: LIBERTY DIRECT

I jak to wyglądało w praktyce. W praktyce wyglądało, to tak iż pozwy były kierowane gremialnie przeciwko oddziałowi w Polsce takiego zakładu ubezpieczeń. Ten w żaden sposób nie podnosił braku legitymacji biernej, bo i po co, z marketingowego punktu widzenia potencjalny spór z zagranicznym zakładem ubezpieczeń mógłby odstraszać klientów przed zawieraniem umów ubezpieczenia. Sądy wydawały wyroki i wszyscy byli zadowoleni.

W końcu jednak ktoś wpadł na usterkę ustawodawcy i wykorzystał ją w sposób opisany wyżej przez Sąd Okręgowy w Łodzi, który w wyroku z z 11 kwietnia 2014 r. sygn. akt XIII Ga 525/13 wskazał, iż: „Pojęcia oddziału i głównego oddziału na gruncie ustawy o działalności ubezpieczeniowej nie są tożsame, dotyczą bowiem innego kręgu podmiotów (zagranicznych zakładów ubezpieczeniowych) je tworzących. Oddział główny może utworzyć zakład ubezpieczeń mający siedzibę w państwie niebędącym państwem członkowskim Unii Europejskiej, natomiast oddział może utworzyć zakład ubezpieczeń mający siedzibę w państwie będącym państwem członkowskim UE… Zdolność sądowa i zdolność procesowa należą do bezwzględnych i pozytywnych przesłanek procesowych (art. 64 kodeksu postępowania cywilnego). Brak tych przesłanek sąd bierze pod uwagę z urzędu w każdym stanie sprawy (art. 202 zd. 3 k.p.c.), a postępowanie prowadzone w przypadku występowania takiego braku jest dotknięte nieważnością. …W ocenie sądu brak zdolności sądowej oddziału zagranicznego zakładu ubezpieczeń z państwa członkowskiego Unii Europejskiej ma charakter nieusuwalny, ponieważ nie istnieje możliwość uzyskania tej zdolności przez oddział. W miejsce pozwanego oddziału musiałby wstąpić posiadający zdolność sądową zakład ubezpieczeń, a w konsekwencji nie zostałaby zachowana tożsamości stron”

Tak więc czytając to uzasadnienie dojść by należało do wniosku, iż pozwanie np.: Česká pojišťovna a.s. Oddział w Polsce zamiast Česká pojišťovna a.s. z siedzibą w Pradze, działającą przez Oddział w Polsce powinno się kończyć automatycznym odrzuceniem pozwu.

Z praktyki, a przynajmniej tej właściwej dla macierzystej dla autora wpisu apelacji, czy okręgu poznańskiego, Sądy o ile to zagadnienie zauważą wzywają w pierwszej kolejności do sprecyzowania kogo konkretnie pozywamy, dając niejako szansę na bezbolesną zmianę oznaczenia strony pozwanej.

Tak więc na dzień dzisiejszy należy jako osobę pozwaną wskazać zakład główny zagranicznego ubezpieczyciela, w innym wypadku ryzykujemy odrzuceniem powództwa i kosztami, a nawet przedawnieniem roszczenia. Przy czym zaznaczyć należy, iż w zasadzie z punktu widzenia poszkodowanego praktycznie pozwanie zagranicznego ubezpieczyciela nic nie zmienia. Ale o tym może w kolejnym wpisie.

Poniżej lista zakładów ubezpieczeń, w przypadku których jako pozwanego należy oznaczyć zakład główny:

ACE European Group Limited Oddział w Polsce

Oddział zakładu ubezpieczeń ACE European Group Limited, Wielka Brytania,

AEGON Ubezpieczenia Majątkowe, Oddział Zakładu Hungary Composite Insurance Ltd. Oddział w Polsce

Oddział zakładu ubezpieczeń AEGON Magyarorszag Altalanos Biztosito Zrt., Węgry,

AGA International S.A. Oddział w Polsce

Oddział zakładu ubezpieczeń, Francja,

AIG Europe Limited Spółka z ograniczoną odpowiedzialnością Oddział w Polsce

Oddział zakładu ubezpieczeń AIG Europe Limited, Wielka Brytania,

Atradius Credit Insurance N.V. Oddział w Polsce

Oddział zakładu ubezpieczeń Nederlandsche Credietverzekering Maatschappij N.V., Holandia,

Avanssur Oddział w Polsce

Marka handlowa: AXA Direct

Oddział zakładu ubezpieczeń: Avanssur, Francja,

BTA Insurance Company SE Oddział w Polsce

Oddział zakładu ubezpieczeń BTA Insurance Company SE, Łotwa,

Cardif-Assurances Risques Divers S.A. Oddział w Polsce

Oddział zakładu ubezpieczeń Cardif-Assurances Risques Divers Societe Anonyme, Francja,

Česká pojišťovna a.s. Oddział w Polsce

Marka handlowa: Proama,

COFACE SA Oddział w Polsce

Oddział zakładu ubezpieczeń COFACE SA, Francja,

Europaische Reiseversicherung Aktiengesellschaft Oddział w Polsce

Oddział zakładu ubezpieczeń Europaische Reiseversicherung Aktiengesellschaft, Niemcy,

Inter Partner Assistance SA Oddział w Polsce

Oddział zakładu ubezpieczeń Inter Partner Assistance, Belgia,

KUPEG uverova poijst’ovna a.s. Oddział w Polsce (KUPEG Credit Insurance) oddział zakładu ubezpieczeń KUPEG uverova poijst’ovna a.s.,

Liberty Seguros Compania de Seguros y Reaseguros S.A. Oddział w Polsce

Oddział zakładu ubezpieczeń Liberty Seguros Compania de Seguros y Reaseguros S.A., Hiszpania

Marka handlowa: LIBERTY DIRECT,

LMG Försäkrings AB Spółka Akcyjna Oddział w Polsce

Oddział zakładu ubezpieczeń LMG Försäkrings AB, Szwecja,

London General Insurance Company Ltd. Oddział w Polsce

Oddział zakładu ubezpieczeń London General Insurance Company Ltd., Wielka Brytania,

Medicover Insurance AB Oddział w Polsce

Oddział zakładu ubezpieczeń Medicover Insurance AB, Szwecja,

Society of Lloyd’s Oddział w Polsce

Oddział zakładu ubezpieczeń Society of Lloyd’s, Wielka Brytania,

SOGECAP Risques Divers S.A. Oddział w Polsce

Oddział zakładu ubezpieczeń SOGECAP Risques Divers, Francja,

SOGECAP S.A. Oddział w Polsce

Oddział zakładu ubezpieczeń SOGECAP, Francja,

SOGESSUR Société Anonyme,

Mam nadzieję, iż moja praca w jakikolwiek sposób pomogła w twojej sprawie odszkodowawczej, czy w ocenie twoich szans na uzyskanie należytego zadośćuczynienia od zakładu ubezpieczeń. Jeżeli tak, to się cieszę. Możesz zostawić komentarz lub poszperać po blogu w poszukiwaniu innych tematów związanych z dochodzeniem odszkodowań. Jeżeli nie czujesz się na siłach by prowadzić samemu spor z ubezpieczalnią zapraszam do kontaktu z moją osobą.

Z wyrazami szacunku

Bartosz Kowalak

Kancelaria Prawna

795777519

ul. Mickiewicza 18a/3 Poznań

www.prawnikpoznanski.pl

Odszkodowanie za koszty opieki nad osobą bliską

Paris_Duty_who_works_for_the_Pocahontas_Corporation_at_the_Amonate_Mine,_received_a_broken_leg_in_mine_coal_car..._-_NARA_-_541091
Zdjęcie: Russell Lee [Public domain], Wikimedia Commons

Do dzisiejszego wpisu zainspirowało mnie orzeczenie Sądu Rejonowego w Poznaniu, od którego zmuszeni byliśmy wnieść apelacje.

Trochę zaskoczony byłem rozstrzygnięciem Sądu, który odmówił przyznania odszkodowania za koszty opieki nad osobą poszkodowaną w wypadku, która to opieka sprawowana była przez osobę bliską. W zasadzie do tej pory nie mieliśmy problemu z uznawaniem tego typu roszczeń, zwłaszcza przez macierzysty dla Kancelarii Sąd w Poznaniu.

Tak więc jak to jest z zasadnością tego roszczenia.

Sąd I instancji w zakresie w jakim powództwo zostało oddalone ustalił, że w okresie po opuszczeniu przez powoda Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego „powód nadal był zależny od pomocy osób trzecich. W okresie tym, powód miał zabezpieczony kręgosłup w odcinku szyjnym kołnierzem ortopedyczny, nie był
w stanie samodzielnie się poruszać, wymagał pomocy przy załatwianiu potrzeb fizjologicznych (przebywał w pampersach), toalety ciała. Niezbędną opiekę w tym okresie zapewniała żona,
w mniejszym zakresie syn oraz szwagier. Praktycznie aż do 30.04.2011 r. powód wymagał opieki
w wymiarze 8 godzin na dobę. W kolejnym okresie, po powrocie ze szpitala w wyniku przebytej kolejnej operacji, stan powoda ulegał stopniowej poprawie. Powód rozpoczął siadanie, wstawanie oraz chodzenie przy pomocy chodzika. Przy czynnościach tych wymagał asysty. W tym czasie nadal wymagał opieki i ta była świadczona ze strony najbliższych w wymiarze ok. 4 godzin dziennie. Opieki w tym wymiarze powód wymagał aż do 30.06.2014 r. (…) Rynkowa wartość 1 godziny świadczonej opieki kształtuje się na poziomie ok. 10 zł.” (z uzasadnienia wyroku).

W tak przyjętym stanie faktycznym, Sąd oddalił żądanie powoda zasądzenia kwoty 42.000 zł tytułem zwrotu kosztów sprawowanej nad nim opieki w okresie od września 2010 r. do listopada 2013 r. uznając je za nieusprawiedliwione. W ocenie Sądu I instancji „powód nie wykazał bowiem, aby koszty te w zakresie dochodzonym pozwem poniósł lub był zobowiązany do ich poniesienia. Nie wykazał roszczenia co do wysokości. Sąd stoi na stanowisku, że przepis art. 444 § 1 k.c. obejmuje koszty rzeczywiście poniesione a nie jedynie takie, które mogłyby zostać potencjalnie poniesione przez powoda. (…) Powód w zakresie koniecznej pomocy osób trzecich korzystał z pomocy osób najbliższych (żony, syna i sporadycznie szwagra). Nie wynika z przytaczanych okoliczności, by osoby, które sprawowały opiekę utraciły w związku z tym jakikolwiek zarobek.”

Jednym z argumentów, którym posługuje się Sąd Rejonowy w Poznaniu jest taki, że „nie wynika
z przytaczanych okoliczności, by osoby, które sprawowały opiekę utraciły w związku z tym jakikolwiek zarobek.” i na poparcie swojego stanowiska przytacza dwa wyroki Sądu Najwyższego. Wskazać należy, że oba wyroki zapadły w odmiennym stanie faktycznym od występującego w niniejszej sprawie.

Teza wyroku Sądu Najwyższego z dnia 15.02.2007 r., sygn. akt II CSK 474/06 (opubl. Legalins nr 185375) jest następująca: „Jeżeli osoba, która uległa wypadkowi nie wymaga stałej, kilkugodzinnej lub wielogodzinnej, codziennej opieki sprawowanej przez jego żonę, a ze względu na stan jego zdrowia, celowe było zapewnienie mu opieki osoby trzeciej, to należy uznać, że nie zachodziła konieczność sprawowania tej opieki jedynie osobiście przez żonę. W takiej sytuacji sąd może zasądzić koszty leczenia obejmujące wynagrodzenie przysługujące osobie mającej stosowne kwalifikacje do opieki nad chorymi w okresie, w którym opieka taka nad powodem była niezbędna i w którym podjęła się jej żona poszkodowanego.”

Z uzasadnienia: „Naruszenie art. 444 § 1 KC skarżący dostrzegał w jego niewłaściwym zastosowaniu przez przyjęcie przez Sąd Apelacyjny tego, że jeżeli względy terapii wymagają osobistej opieki małżonka nad osobą poszkodowaną, to koszty tej opieki obejmują wynagrodzenie wykwalifikowanej pielęgniarki, a nie utratę rzeczywistego dochodu małżonka w razie rezygnacji z pracy lub z prowadzenia działalności gospodarczej. Dla uzasadnienia tego zarzutu kasacyjnego skarżący powołuje się na wyrok Sądu Najwyższego z dnia 4 października 1973 r., II CR 365/73 (OSNC 1974, z. 9, poz. 147).

We wspomnianym orzeczeniu przesądzono przynajmniej dwa zagadnienia prawne. Po pierwsze stwierdzono, że korzystanie z pomocy innej osoby i związane z tym koszty stanowią koszty leczenia w rozumieniu art. 444 § 1 KC. Legitymacja czynna w zakresie żądania zwrotu tych kosztów przysługuje poszkodowanemu niezależnie od tego, kto sprawuje opiekę nad nim (osoba bliska, np. żona lub osoba inna). Po drugie, wyjaśniono także to, od czego zależy ewentualny rozmiar roszczenia przysługującego poszkodowanemu, jeżeli konieczna jest mu pomoc innej osoby (wysokość dochodu utraconego przez żonę rezygnującą z pracy lub działalności gospodarczej, a gdy opieka może być wykonywana przez osobę trzecią – wysokość odszkodowania z tytułu utraty zarobków przez żonę nie może przekraczać wynagrodzenia osoby mającej odpowiednie kwalifikacje do wykonywania takiej opieki).”

Nie oznacza to wszakże jak wskazuje Sąd Rejonowy Poznań – Grunwald i Jeżyce
w Poznaniu, że powód był zobowiązany do udowodnienia, że jego żona utraciła zarobek w związku ze sprawowaną nad nim opieką, a jedynie tyle, że gdyby rzeczywiście zrezygnowała ona z pracy celem sprawowania opieki nad powodem, to wysokość należnego powodowi odszkodowania ograniczałaby się do kwoty wynagrodzenia osoby zawodowo trudniącej się opieką nad osobami, które takiej opieki wymagają.

Sąd I instancji oddalając powództwo w zaskarżonej części, de facto obciążył osoby sprawujące opiekę nad powodem, głównie jego żonę, a nie pozwanego ubezpieczającego sprawę wypadku z udziałem powoda, wymagając aby przedstawiła, że w związku ze sprawowaniem opieki nad powodem utraciła zarobki. Podkreślenia wymaga, że nie było i nie jest obowiązkiem żony powoda sprawowanie opieki nad powodem. Gdyby nie wypadek, za który odpowiedzialność ponosi pozwana spółka i jego konsekwencje w życiu powoda, żona powoda czas, który przeznaczyła i nadal przeznacza na opiekę nad powodem mogłaby przeznaczyć w inny sposób.

Dlatego też zdaniem niżej podpisanego stanowisko prezentowane przez Sąd Rejonowy Poznań – Grunwald i Jeżyce w Poznaniu jest całkowicie niezgodnie z ugruntowanym poglądem doktryny i judykatury.

Zgodnie z poglądami doktryny „jeżeli opieka nad poszkodowanym sprawowana jest przez jego bliskich, roszczenie o zwrot wynikających z niej kosztów zasadne jest nawet wtedy, gdy poszkodowany nie jest w stanie wykazać tychże kosztów” (por. D. Bentkowska „Roszczenia osobowe przysługujące poszkodowanym w wypadkach drogowych oraz osobom uprawnionym” Prawo Asekuracyjne 1/2003, str. 19.). „Jako najbardziej typowe składniki szkody majątkowej podlegające naprawieniu na podstawie art. 444§ 1 k.c. wymienia się wydatki i koszty opieki leczniczej, pielęgniarskiej i rehabilitacyjnej (…) We wszystkich opisanych przypadkach idzie bądź o koszty i wydatki rzeczywiście poniesione bądź też – gdy poszkodowany żąda wyłożenia z góry stosownej kwoty przez osobę zobowiązaną do naprawienia szkody – koszty, z jakimi należy się liczyć przy uwzględnieniu zasad funkcjonowania polskiego systemu opieki zdrowotnej oraz reguł doświadczenia życiowego.”  (por. A. Śmieja (w:) System prawa prywatnego, t. 6, s. 683).

Również w orzecznictwie sądów powszechnych, w tym Sądu Najwyższego, dominuje pogląd, że poszkodowany nie jest zobowiązany do udowodnienia poniesionych wydatków na koszty leczenia, w tym utraconych zarobków przez osoby sprawujące nad nim opiekę i może dochodzić roszczenia również wtedy gdy opiekę sprawują nad nim osoby najbliższe.

W wyroku z dnia 24.10.2012 r., sygn. akt I ACa 456/12 (opubl. Portal Orzeczeń Sądów Powszechnych) Sąd Apelacyjny w Lublinie : „Zasadny jest zarzut naruszenia art. 444 § 1 k.c. w zakresie w jakim sąd pierwszej instancji stosował go do rozpoznania odszkodowania obejmującego koszty opieki i pomocy osób trzecich. W myśl tego przepisu odszkodowanie obejmuje wszelkie koszty wynikłe z uszkodzenia ciała lub wywołania rozstroju zdrowia. W rachubę wchodzą koszty leczenia w szerokim tego słowa znaczeniu (pobyt w szpitalu, konsultacje lekarskie, dodatkowa pomoc pielęgniarska, wydatki na lekarstwa, koszty związane z transportem poszkodowanego po wypadku do domu, do szpitala, na zabieg, koszty odpowiedniego odżywiania się, wydatki związane z opieką i pielęgnacją po wyjściu ze szpitala itp.). W świetle dowodu z opinii biegłego ortopedy nie może budzić wątpliwości fakt, iż wypadek, któremu uległa powódka spowodował, iż w trakcie leczenia nie była ona w stanie samodzielnie funkcjonować i w ciągu pierwszych tygodni wymagała stałej opieki ze strony osób trzecich, zaś w trakcie kolejnych 6 miesięcy wymagała pomocy w wymiarze do 8 godzin dziennie. Wprawdzie opiekę nad powódką sprawowali członkowie rodziny, ale przyznanie odszkodowania z tego tytułu nie jest uzależnione od wykazania, że poszkodowany efektywnie wydał odpowiednie kwoty na koszty opieki. Fakt, iż opiekę nad poszkodowaną sprawowały bliskie jej osoby nie pozbawia powódki prawa do żądania odszkodowania w zakresie kosztów, które musiałaby ponieść z tego tytułu. Zgodnie z utrwalonym orzecznictwem, poszkodowany nie jest bowiem zobowiązany do udowodnienia poniesionych w tym zakresie wydatków i może dochodzić roszczenia także wówczas, jeżeli opiekę nad nim sprawują osoby najbliższe (por. wyroki Sądu Najwyższego z dnia 26 lipca 1977 r. I CR 143/77, LEX 7971; z dnia 04 marca 1969 r. I PR 28/69, LEX 12179; z dnia 11 marca 1976 r. IV CR 50/76, LEX 2015). Biorąc pod uwagę powyższe, uznać należy, iż Sąd Okręgowy błędnie uznał, że roszczenie powódki o zwrot kosztów opieki osób trzecich w okresie leczenia i rehabilitacji po wypadku nie zasługuje na uwzględnienie z tego względu, iż członkowie rodziny sprawowali opiekę nieodpłatnie, a powódka z tego tytułu nie poniosła żadnych kosztów.”

Zgodnie z wyrokiem Sądu Apelacyjnego w Łodzi z dnia 23.05.2014 r., sygn. akt I ACa 1508/13 (opubl. Legalis nr 1024039): „Prawo poszkodowanego (także w wypadku przy pracy) do uzyskania ekwiwalentu z tytułu zwiększonych potrzeb, polegających na konieczności korzystania z opieki osoby trzeciej nie jest uzależnione od wykazania, że opieka ta była świadczona za wynagrodzeniem.”

Konsekwencje jazdy po pijaku- czyli o regresie nietypowym.

Zdeněk Sviták
Autor: Ditri (Praca własna) [CC BY-SA 3.0

Święta się skończyły, a w podsumowaniu media podają ile osób tym razem straciło życie w wypadkach samochodowych, ilu zostało poszkodowanych, a wreszcie że liczba osób jadących na podwójnym gazie przekroczyła grubo tysiąc.

W zasadzie każdy użytkownik dróg w naszym kraju wie, iż prowadząc pojazd w stanie po spożyciu, czy też użyciu alkoholu ponosi on odpowiedzialność karną, czy też wykroczeniową za tego typu występek, czy też wybryk.

Jak widać sama sankcja karna i perspektywa utraty prawa jazdy, zawiasów, czy nie rzadko także konieczności spędzenia części swego życia na koszt wymiaru sprawiedliwości nie stanowi wystarczającego czynnika odstraszającego dla osób, które prowadzenie pojazdu łączą z promilami w krwi.

Tak sobie myślę, iż pewnie dużo w tym myślenia, iż i tak mnie nie złapią, a jak mnie złapią to co najwyżej dostanę zawiasy i wtedy dopiero będę grzeczny.

Natomiast mało kto wie o innej często daleko dalej idącej konsekwencji jazdy po pijaku, a które to skutki mogą być dla kierowcy z ułańską fantazją daleko bardziej niekorzystne niż konieczność zapłacenia grzywny, czy też dwa lata w zawiasach na pięć.

Mowa tutaj o tak zwanym regresie nietypowym, instrumencie który nakłada na sprawcę wypadku, kolizji drogowej obowiązek zwrotu wszystkich kwot odszkodowań, zadośćuczynień, które ubezpieczający go ubezpieczyciel zapłacił osobom poszkodowanym w wypadku spowodowanym przez pijanego kierowcę.

Jak nie trudno sobie wyobrazić skutki uszkodzenia drugiego auta mogą sięgać od kilku do kilkudziesięciu, rzadziej więcej tysięcy – co już może być ogromną kwotą do zapłaty. Tymczasem konsekwencje finansowe mogą iść jeszcze dalej. W przypadku, gdy osoba kierująca pojazd po pijaku doprowadzi do śmierci innej osoby, suma roszczeń z którymi z tytułu zadośćuczynienia za śmierć osoby bliskiej, czy jednorazowego odszkodowania z tytułu utraty osoby najbliższej może sięgać kilkuset i więcej tysięcy złotych.

Tak więc sprawca takiego wypadku nie dość, iż na czas pewien trafi za kratki, to jednocześnie konsekwencją dla jego osoby jest praktycznie całkowite bankructwo. Raczej niewielu z nas byłoby w stanie podołać roszczeniu na kwotę dajmy na to pół miliona złotych.

Tak wiec podsumowując ten wątek można się zastanowić, dlaczego stratedzy czy to w ministerstwie odpowiedzialnym za bezpieczeństwo na drodze, czy w ubezpieczalniach nie wykorzystują tej informacji w swoich kampaniach reklamowych zniechęcających do nie chwytania za kluczyki, gdy chwile wcześniej chwytało się za kieliszek. Wydaje mi się, iż perspektywa stracisz wszystko co masz i posiedzisz jest znacznie bardziej przekonywająca niż zapłacisz kilka tysięcy nawiązki i wyjdziesz po roku.

O ryzykach związanych z korzystaniem z firm odszkodowawczych.

O ryzykach związanych z korzystaniem z firm odszkodowawczych.

W zasadzie truizmem jest stwierdzenie, iż w chwili obecnej praktycznie cały rynek związany z dochodzeniem odszkodowań został przejęty przez tzw. biura dochodzenia odszkodowań. Tam gdzie jeszcze kilka, kilkanaście lat temu było pole do popisu dla indywidualnych Kancelarii radców prawnych, czy adwokatów, teraz rządzą firmy zakładane przez byłych likwidatorów szkód, czy po prostu osoby związane z branżą ubezpieczeniową.

W zasadzie chciałem tu popełnić wpis na temat relacji klient- biuro dochodzenia odszkodowań, zwłaszcza w kontekście, o czym donosi prasa, nie do końca prawidłowych relacji na linii klient – zleceniobiorca.

Jednak myślę że będzie to tematem kolejnego wpisu, bo przeglądając wczorajszą prasówkę natknąłem się na relacje Rzeczpospolitej dotyczącą ciekawej sprawy prowadzonej przez łódzkie organy ścigania, a która to sprawa dotyczy właśnie takiej paraprawniczej firmy.

Łódzka prokuratura został odwiedzona bowiem przez grono klientów, którzy mieli to nieszczęście być poszkodowanymi w wypadku samochodowym, czy innym nieszczęściu powodującym odpowiedzialność najczęściej ubezpieczyciela. Pokrzywdzeni ci trafili na ofertę, choć pewnie bliżej prawdy jest stwierdzenie, iż oferta trafiła na nich, łódzkiej firmy zajmującej się dochodzeniem odszkodowań.

Biuro to nie pobierając wynagrodzenia z góry umawiało się na wynagrodzenie procentowe od uzyskanej sumy, często i 30%, które miało zostać potrącone z otrzymanego na konto firmy odszkodowania, czy zadośćuczynienia. Jak się okazało tak pokaźne wynagrodzenie właścicielowi firmy nie starczyło na zaspokojenie jego potrzeb.

Nagle bowiem, klienci dowiadywali się, iż odszkodowanie jeszcze z zakładu ubezpieczeń nie przyszło, że z wypłatą zadośćuczynienia są jakieś problemy techniczne. Po zasięgnięciu informacji u ubezpieczyciela okazywało się, iż problemy techniczne owszem były, ale raczej związane były z elementarną uczciwością właściciela firmy.

W wyniku poczynionych ustaleń okazało się, iż prowadzący biuro przywłaszczył pochodzące z zadośćuczynień i odszkodowań pieniądze od prawie tysiąca poszkodowanych na łączną kwotę przekraczającą 4 miliony zł. Niektórzy pokrzywdzeni stracili jedynie kilkaset złotych, ale nie brakło też osób, które uszczupliły swoje portfele o kilkadziesiąt tysięcy złotych. W jednym przypadku sięgnęła prawie jednej czwartej miliona złotych.

Oczywistym jest, iż niewątpliwie jest to wypadek odosobniony i z całą pewnością z jego zajścia nie można wywieść wniosku, że gdyby poszkodowani skorzystali z pomocy radcy prawnego lub adwokata to akurat nie trafiliby na czarną owcę występującą w stadzie tego zawodu. Jednakże w przypadku skorzystania z oferty profesjonalnych pełnomocników jak rzeczeni adwokat, radca prawny poszkodowany ma jeden wentyl bezpieczeństwa- są oni bowiem obowiązani do wykupienia obowiązkowego ubezpieczenia od odpowiedzialności cywilnej. Takie regulacje nie dotyczą firm paraprawniczych. Co za tym idzie przynajmniej mieliby szanse odzyskać odszkodowanie należne im od ubezpieczyciela z tytułu wypadku od ubezpieczyciela z tytułu szkody spowodowanej przez adwokata czy radcę prawnego. Pytanie tylko, z czyjej pomocy dochodząc takiego roszczenia warto skorzystać?

Dzień dobry,

Dzień dobry,

Jako że to mój pierwszy wpis na blogu, to chciałbym się przedstawić i popełnić słów kilka o filozofii jaka, wydaje mi się, będzie/ma przyświecać temu projektowi.

Ok. Tak wiec o mnie.

Nazywam się Bartosz Kowalak i jestem prawnikiem, radcą prawnym, do tego jeszcze wspólnikiem w Kancelarii Adwokacko Radcowskiej Kowalak Jędrzejewska spółka partnerska w Poznaniu. Kilka informacji więcej można znaleźć na naszej stronie http://www.prawnikpoznanski.pl.

W zasadzie od początku kariery zawodowej miałem i nadal mam do czynienia z sprawami związanymi z dochodzeniem odszkodowań, czy to za wypadki drogowe, czy inne zdarzenia powodujące, iż u jednej osoby z winy drugiej dochodzi do powstania szkody na osobie lub w majątku. W skrócie można by więc napisać, iż obracam się w dziedzinie, która można by dla potrzeb niniejszego bloga nazwać prawem odszkodowań. Prawem odszkodowań- a więc odpowiedzią na pytanie, kto, za co, komu i ile ma zapłacić, gdy zawinił.

Temat ten w zasadzie sprawia mi satysfakcję zawodową, tak więc jest to dziedzina prawa,z która lubię się mierzyć. Dlatego też  postanowiłem także poza polem działania jakim jest sądowa wokanda spróbować moich sił także poprzez to medium jakim jest niniejszy blog.

Chciałbym tutaj pisać o ciekawych rzeczach, często ciekawostkach, związanych z odszkodowaniami. Podzielić się moimi przemyśleniami czy też może udzielić jakieś rady.

Tak wiec zapraszam do czytania.

Pozdrawiam

Bartosz Kowalak