Odmowa wypłaty zadośćuczynienia z uwagi na brak trwałego uszczerbku na zdrowiu.

A_machine_monitors_a_man's_broken_leg_Wellcome_V0049896
[CC BY 4.0 (http://creativecommons.org/licenses/by/4.0)%5D, Wikimedia Commons

Co prawda jakbyśmy poszukali skojarzeń z słowami wypadek i poszkodowany, to raczej przed oczami stają nam osoby, które w wyniku tego zdarzenia ucierpiały w sposób szczególny. Czy to doświadczyły złamania nogi, pęknięcia czaszki czy utraty śledziony. W zasadzie w takiej sytuacji sprawa z punktu widzenia odpowiedzialności za skutki takiego wypadku z OC jest dość jasna.

Krzywda jest ewidentna i raczej trudno sobie wyobrazić aby uznając swoją odpowiedzialność zakład ubezpieczeń odmówił wypłaty zadośćuczynienia ( inną kwestią jest jego wysokość).

Gro jednak wypadków kończy się, na szczęście, dla osób poszkodowanych znacznie lżejszymi konsekwencjami zdrowotnymi. Poszkodowany może doznać wstrząśnienia mózgu, skręcenia mięśni szyi, czy po prostu być solidnie poobijanym.

W takiej sytuacji po pewnym czasie w zasadzie wraca do zdrowi i może funkcjonować w pełni jak przed wypadkiem.

W tej sytuacji kwestia wypłaty zadośćuczynienia nie jest, przynajmniej dla ubezpieczycieli, taka oczywista. Często wydając decyzję zakład ubezpieczeń odmawia wypłaty zadośćuczynienia, lub te proponuje w rażąco niskiej kwocie, takiej osobie wskazując, iż nie zaistniał w jej przypadku trwały uszczerbek na zdrowiu.

O ile faktycznie z tą konstatacją ubezpieczyciela należy się zgodzić, biegli którzy ewentualnie badaliby takiego poszkodowanego również orzekliby o zerowym uszczerbku na zdrowiu. To w żaden sposób fakt doznania szkody/krzywdy w mniejszym rozmiarze nie oznacza, iż szkody tej nie ma.

W takiej sytuacji pozostaje nam oczywiście droga sądowa. Wydaje się, iż dobrze szacując szkodę warto także zrezygnować z opinii biegłego, która raczej zagrałaby na niekorzyść poszkodowanego i zdać się na osąd sędziego rozpoznającego sprawę. W Kancelarii tego typu spraw, czyli klient poobijany z sińcami i ustępującymi bólami, prowadziliśmy co najmniej kilkanaście. Wychodząc z roszczeniem od dwóch do kilkunastu tysięcy złotych- w zależności od stanu faktycznego.

Co ciekawe większość tych spraw kończyła się ugodą. Dla zakładu ubezpieczeń sprawa o 2-3 tysiące złotych nie jest warta zaangażowania całego batalionu prawników i ponoszenia dalej idących kosztów.

Tak więc w zasadzie nie ma żadnych ograniczeń w intensywności uszczerbku na zdrowiu, które mogłyby stanowić przeszkodę dla dochodzonego roszczenia.

Mam nadzieję, iż moja praca w jakikolwiek sposób pomogła w twojej sprawie odszkodowawczej, czy w ocenie twoich szans na uzyskanie należytego zadośćuczynienia od zakładu ubezpieczeń. Jeżeli tak, to się cieszę. Możesz zostawić komentarz lub poszperać po blogu w poszukiwaniu innych tematów związanych z dochodzeniem odszkodowań. Jeżeli nie czujesz się na siłach by prowadzić samemu spor z ubezpieczalnią zapraszam do kontaktu z moją osobą.

Z wyrazami szacunku

Bartosz Kowalak

Kancelaria Prawna

795777519

ul. Mickiewicza 18a/3 Poznań

www.prawnikpoznanski.pl

Poselskie pomysły na powódź pozwów o najem pojazdu zastępczego

Car_crash_1 (1)
By Thue (Own work) [Public domain], via Wikimedia Commons

W zasadzie już od dobrych kilku lat odkąd Sąd Najwyższy poluzował swoje orzecznictwo dotyczące szkody w postaci ponoszonych kosztów najmu pojazdu zastępczego sądy, zwłaszcza te w dużych miastach, przeżywają istną inwazję pozwów wnoszonych przez warsztaty naprawcze w związku z naprawą pojazdu z OC sprawcy.

Piszę teraz z pamięci, ale jeżeli dobrze kojarzę to pojawiły się nawet statystyki, iż 20-40% wszystkich spraw rozpoznawanych przez wydziały gospodarcze sądów w Warszawie, to sprawy o najem pojazdu zastępczego.

Niewątpliwie jest to spory problem dla sądownictwa, przynajmniej w zakresie obciążenia tych jednostek sądowych, które znajdują się w większych miastach. Jednocześnie siłą rzeczy rozpatrywanie dziesiątków tysięcy spraw o zapłatę za wynajem pojazdu zastępczego rzutuje na terminowość rozpatrywania innych spraw, co tradycyjnie wpływa na statystykę.

Problem ten zauważany jest przez parlamentarzystów, którzy zgłosili ostatnio projekt zmiany przepisów Kodeksu postępowania cywilnego. Moim zdaniem jest to jednak rozwiązanie chybione i od złej strony pomyślane.

Posłowie PSL zaproponowali zmianę, a właściwie dodanie przepisu do ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych, Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnym i Polskim Biurze Ubezpieczycieli Komunikacyjnych (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 392), który modyfikowałby, a właściwie tworzyłby właściwość wyłączną dla tej jednej kategorii spraw.

Proponowany przepis miałby brzmieć w ten sposób: „powództwo o odszkodowanie z ubezpieczenia OC posiadaczy pojazdów mechanicznych wytacza się wyłącznie przed sąd miejsca zamieszkania albo siedziby poszkodowanego zdarzeniem powodującym szkodę albo przed sąd miejsca zaistnienia tego zdarzenia. Przelew wierzytelności nie wpływa na właściwość sądu”.

Niewątpliwie wprowadzenie wyłącznej właściwości sądu dla tych spraw odciążyłoby wydziały sądów w Poznaniu, Warszawie, czy Wrocławiu, spychając trud orzekania w tych sprawach na jednostki mniejsze. Jednakże moim zdaniem jest to rozwiązanie nie do końca przemyślane. Za pomocą doraźnego przepisu doszłoby do wprowadzenia nieuzasadnionego wyjątku w procedurze, wyjątku uzasadnionego tak naprawdę tylko i wyłącznie wygodą sądów w metropoliach, a w zasadzie tego w Warszawie.

Moim zdaniem rozwiązaniem nad jakim można by tutaj pomyśleć, to nie grzebanie w przepisach kodeksu postępowania cywilnego, ale rozwiązanie o charakterze bardziej systemowym, które jednocześnie pozwoliłoby na wyeliminowanie większosci pozwów o zapłatę za najem pojazdu zastępczego. Nie ulega bowiem wątpliwości, iż o ile należy się zgodzić z linią orzeczniczą Sądu Najwyższego zaliczającą koszty najmu pojazdu zastępczego do szkody, to jednak liberalizacja orzecznictwa doprowadziła także do pewnego rodzaju patologii. Często bowiem pojazdy zastępcze są „wciskane” niejako na siłę poszkodowanym, którzy w wielu przypadkach pojazdu tego w ogóle by nie potrzebowali. Zwłaszcza w sytuacji, w której mieliby sami za niego płacić, lub chociaż musieli ponosić ryzyko dochodzenia roszczeń w własnym imieniu.

Rozwiązanie, o którym myślę to przyjęcie regulacji naszego zachodniego sąsiada. W Niemczech bowiem osobie poszkodowanej należy się ryczałtowy dodatek do odszkodowania. Jeśli poszkodowany nie najmuje pojazdu zastępczego, przysługuje mu roszczenie w granicach 30 – 40 proc. uśrednionych kosztów najmu. To szczególne roszczenie traktuje się standardowo jako odszkodowanie za „utratę używania pojazdu”. Co istotne poszkodowany nie musi wynajmować pojazdu zastępczego aby dodatek ten otrzymać. Jednocześnie nie ma przeszkód aby dochodził on odszkodowania za najem w kwocie wyższej, o ile wykaże jego konieczność.

Wydaje się zatem, iż wprowadzenie takiego rozwiązania do naszego systemu praktycznie zastopowałoby powódź pozwów o zwrot za najem. Racjonalnie myślący poszkodowany w sytuacji, w której mógłby funkcjonować jakiś czas bez auta, wolałby bowiem otrzymać dodatkową gotówkę do odszkodowania niż wynajmować na siłę pojazd zastępczy. Jednocześnie gdyby faktycznie pojazd ten był absolutnie niezbędny, wówczas zachowałby prawo do zwrotu kosztów jego wynajmu.

Nie wiem tylko czy takie rozwiązanie nie pozostawałoby w sprzeczności z interesami zakładów ubezpieczeń, które w zasadzie z mocy prawa – bez konieczności procesu musiałyby zwiększyć wysokość odszkodowań, i stąd może brak jego wprowadzenia do naszego systemu.

Odpowiedzialność zarządcy drogi za skutki zdarzeń drogowych- kiedy zasada ryzyka

HollygroveJan1106Streethole
Autor: Infrogmation (Praca własna) [GFDL (http://www.gnu.org/copyleft/fdl.html) lub CC BY 2.5 (http://creativecommons.org/licenses/by/2.5)%5D, Wikimedia Commons

W zasadzie jedną z najpowszechniejszych przyczyn powstania szkody w pojeździe jest szkoda związana z najechaniem na dziurę, wyrwę w drodze, pozostawiony na drodze kamień, czy inną przeszkodę.

W momencie zgłoszenia szkody do zarządcy drogi ten kieruje poszkodowanego do swojego ubezpieczyciela, który w zasadzie w 90 % przypadkach wydaje decyzję odmowną. Typowym uzasadnieniem tej decyzji jest wskazanie, iż ubezpieczyciel jako gwarant zarządcy drogi ponosi odpowiedzialność za skutki jego działań lub zaniechań jedynie na zasadzie winy ( art. 415 K.c.), a w żaden sposób poszkodowany nie wskazał, iż winę za istnienie danej wyrwy na drodze, czy innej przeszkody ponosi właśnie zarządca drogi.

Przyjmując tę koncepcję w zasadzie poszkodowany musiałby udowodnić, iż zarządca drogi np. zbyt rzadko patroluje ulice celem wykrycia dziur, czy innych obiektów leżących na drodze o dziurze tej już wiedział bo była zgłoszona, a nie zabezpieczył ani nie usunął. Nie jest to może postępowanie dowodowe bardzo trudne, ale niestety czasami poszkodowany może nie dysponować wystarczającymi środkami dowodowymi.

Jest jednak cała kategoria zdarzeń w obrębie drogi, które konieczność dowodzenia braku swojej winy przerzucają na zarządce drogi i reprezentujący ten podmiot zakład ubezpieczeń. W skrócie za niektóre szkody na drodze zarządca i ubezpieczyciel odpowiadają na zasadzie ryzyka.

Sam w mojej praktyce zasadę ryzyka udało mi się wywieść w apelacji od wyroku oddalające powództwo związane ze szkodą spowodowaną przez wpadniecie mojego klienta kołem pojazdu do źle zabezpieczonej studzienki drogowej.

W pierwszej kolejności warto może przytoczyć treść art. 434 Kodeksu cywilnego, który stanowi, iż

Za szkodę wyrządzoną przez zawalenie się budowli lub oderwanie się jej części odpowiedzialny jest samoistny posiadacz budowli, chyba że zawalenie się budowli lub oderwanie się jej części nie wynikło ani z braku utrzymania budowli w należytym stanie, ani z wady w budowie.

Wobec treści powyższego istotne stają się dwa zagadnienia: 1) czy w przedmiotowej sprawie doszło do oderwania się części budowli oraz 2) czy ubezpieczony u pozwanego odpowiadał w granicach samoistnego posiadacza budowli.

Odpowiadając na pierwsze pytanie przypomnijmy, że w sprawie ustalono, że gdy pojazd powoda najechał na studzienkę kanalizacyjną, zakrywający ją właz podskoczył i uszkodził pojazd powoda. Powstaje zatem zagadnienie czy przedmiotowy właz był częścią budowli. Na pytanie to należy odpowiedzieć twierdząco. Bez względu bowiem na to, czy właz należy uznać za część drogi czy też kanalizacji ogólnospławnej w obu przypadkach mamy do czynienia z budowlą. W związku z faktem, że Kodeks cywilny nie zawiera definicji terminu „budowla”, stosownie do reguł wykładni systemowej należy odwołać się do definicji legalnej tego pojęcia zawartej w ustawie Prawo budowlane. Stosownie do przepisu art. 3 pkt 3 powołanej wyżej ustawy przez budowlę należy rozumieć:

każdy obiekt budowlany niebędący budynkiem lub obiektem małej architektury, jak: obiekty liniowe, lotniska, mosty, wiadukty, estakady, tunele, przepusty, sieci techniczne, wolno stojące maszty antenowe, wolno stojące trwale związane z gruntem urządzenia reklamowe, budowle ziemne, obronne (fortyfikacje), ochronne, hydrotechniczne, zbiorniki, wolno stojące instalacje przemysłowe lub urządzenia techniczne, oczyszczalnie ścieków, składowiska odpadów, stacje uzdatniania wody, konstrukcje oporowe, nadziemne i podziemne przejścia dla pieszych, sieci uzbrojenia terenu, budowle sportowe, cmentarze, pomniki, a także części budowlane urządzeń technicznych (kotłów, pieców przemysłowych, elektrowni wiatrowych, elektrowni jądrowych i innych urządzeń) oraz fundamenty pod maszyny i urządzenia, jako odrębne pod względem technicznym części przedmiotów składających się na całość użytkową

Przepis art. 3 pkt 3a powołanej ustawy definiuje obiekt liniowy jako:

obiekt budowlany, którego charakterystycznym parametrem jest długość, w szczególności droga wraz ze zjazdami, linia kolejowa, wodociąg, kanał, gazociąg, ciepłociąg, rurociąg, linia i trakcja elektroenergetyczna, linia kablowa nadziemna i, umieszczona bezpośrednio w ziemi, podziemna, wał przeciwpowodziowy oraz kanalizacja kablowa, przy czym kable w niej zainstalowane nie stanowią obiektu budowlanego lub jego części ani urządzenia budowlanego

W świetle treści powołanych przepisów nie może ulegać wątpliwości, że w przedmiotowej sprawie nastąpiło oderwanie się części budowli, albowiem i drogę i kanalizację ogólnospławną należy uznać za budowlę a właz do studzienki za ich część.

Co za tym idzie do zarządca drogi winien udowodnić, iż szkoda (oderwanie się części instalacji) nie wynikła ani z braku utrzymania instalacji we właściwym stanie, ani z wady w budowie.

Przyjąć należy, iż także najbardziej powszechne sytuacje związane z najechaniem na wyrwę w jezdni można by potraktować jako „zawalenie się budowli” i w tym kontekście, to pozwany miałby obowiązek wykazania, iż nie ponosi on odpowiedzialności za istnienie wyrwy.

Niestety nie uda się jednak zasady ryzyka przerzucić na te szkody, które powstały w wyniku najechania na porzucony na jezdni przedmiot- kamień, oponę itd. Trudno bowiem w tym przypadku mówić o zawaleniu się budowli czy oderwaniu jej części. W takiej sytuacji pozostaje jedynie wykazywanie winy zarządcy drogi.

Mam nadzieję, iż moja praca w jakikolwiek sposób pomogła w twojej sprawie odszkodowawczej, czy w ocenie twoich szans na uzyskanie należytego zadośćuczynienia od zakładu ubezpieczeń. Jeżeli tak, to się cieszę. Możesz zostawić komentarz lub poszperać po blogu w poszukiwaniu innych tematów związanych z dochodzeniem odszkodowań. Jeżeli nie czujesz się na siłach by prowadzić samemu spor z ubezpieczalnią zapraszam do kontaktu z moją osobą.

Z wyrazami szacunku

Bartosz Kowalak

Kancelaria Prawna

795777519

ul. Mickiewicza 18a/3 Poznań

www.prawnikpoznanski.pl

Rzecznik Ubezpieczonych o stawkach za robociznę blacharską i lakierniczą

Rzecznik Ubezpieczonych o stawkach za robociznę blacharską i lakierniczą

W najnowszym numerze wydawanego przez Biuro Rzecznika Ubezpieczonych Monitora Ubezpieczonych (61/2015) znalazł się raport dotyczący stawek za roboczogodzinę prac blacharskich, lakierniczych i mechanicznych1. W raporcie tym poczyniono kilka istotnych uwag, o których warto wspomnieć słów kilka.

Rzecznik Ubezpieczonych, przeanalizował skargi poszkodowanych na zakłady ubezpieczeń i dostrzegł nieprawidłowości w rozliczaniu szkód polegających na permanentnym obniżaniu stawek za robociznę, a co za tym idzie obniżaniu należnego odszkodowania. Ubezpieczyciele trzymają się stanowiska, że stawki warsztatów naprawiających dane samochody rzekomo są wyższe od przeciętnych lub średnich obowiązujących na rynku i „przycinają” je do uśrednionych wysokości. Innymi słowy, ubezpieczyciele weryfikują wartość rbg posiłkując się kryterium makroekonomicznym, czyli biorąc pod uwagę sytuację na rynku. Takie podejście ma jednak istotną wadę. Serwis serwisowi nie jest równy i nie można do jednego kotła wrzucać wszystkich warsztatów, wyliczając wspólną arytmetyczną stawkę. Faktem jest, że na rynku działają zarówno firmy jednoosobowe, jak i wieloosobowe, świadcząc usługi w warunkach garażowych, czy w dużych specjalistycznych halach; posiadając dodatkowe wyposażenie, jak flota pojazdów zastępczych, pomoc drogową, salon, czy parking strzeżony; mając autoryzację, działające w sieci, współpracujące z zakładami ubezpieczeń, czy indywidualnie. Wszystkie te różnorodne cechy (mikroekonomiczne) kreują inne koszty utrzymania, a to oznacza, że adekwatna stawka za robociznę nie będzie identyczna dla każdego zakładu naprawczego. Nie można więc uśredniać – co czynią zakłady ubezpieczeń – stawek rbg, bo dla wielu firm tak ustalony poziom nie pozwala na rentowne prowadzenie działalności gospodarczej.

Rzecznik Ubezpieczonych kwestionuje zresztą samą metodykę likwidacji szkód polegającą na weryfikowaniu stawek za rbg w oparciu o kryterium średnich czy przeciętnych stawek rynkowych. Słusznie w raporcie zacytowano uchwałę Sądu Najwyższego z dnia 13 czerwca 2003, w sprawie III CZP 32/03. W orzeczeniu tym SN jednoznacznie uznał, że zakłady ubezpieczeń mają obowiązek pokryć cały koszt robocizny, nawet jeżeli stawki przewyższają średnie wartości rynkowe. W orzecznictwie sądów powszechnych rozwinięto stanowisko SN w ten sposób, że uprawnienie do korekty stawek rynkowych może nastąpić dopiero wówczas, gdy wysokość stawki za robociznę danego serwisu przekroczy w sposób rażący średnie stawki rynkowe, czyli o około 20-30 złotych. Nie jest to rozwiązanie idealne, bo znowuż odwołuje się wyłącznie do kryterium makroekonomicznego oraz niejako sankcjonuje samo to kryterium jako wystarczające do rozstrzygnięcia sporu. Z drugiej strony ustalenie adekwatnej stawki dla konkretnego warsztatu w praktyce wymagałoby sporządzenia audytu, co jest bardzo kosztowne i istotnie wydłużyłoby i tak nie krótkie postępowanie. Powstała więc sytuacja patowa. Zakłady ubezpieczeń niezmiennie obniżają stawki za robociznę powołując się na średnie i przeciętne stawki rynkowe, a poszkodowany nie chcąc się na zgodzić z taką decyzją, musi odwołać się do sądu, gdzie na podstawie opinii biegłego ustalane będzie, czy dana stawka w sposób rażący odbiega od średnich rynkowych.

Nieprawidłowości zaobserwowane przez Rzecznika Ubezpieczonych dotyczą też danych o wysokościach stawek za rbg przytaczanych przez ubezpieczycieli. Zakłady ubezpieczeń szafują dowolnie „uśrednionymi” wysokościami stawek, w zależności czy pojazd naprawiono czy też nie oraz czy czy szkoda jest częściowa czy całkowita, czy odpowiedzialność wynika z polisy OC czy autocasco. Sama ta arbitralność twierdzeń zakładów ubezpieczeń potwierdza nieuczciwość towarzystw ubezpieczeniowych. Co najważniejsze Rzecznik dostrzega, że podawane przez ubezpieczycieli wysokości stawek wcale nie są średnie czy przeciętne, ale minimalne. Dowodzą temu istniejące opracowania dotyczące roboczogodzin. Wskazywane przez ubezpieczycieli średnie stawki za rbg w rzeczywistości odpowiadają wysokości tym, jakie obowiązywały w 2009, a więc są mocno nieaktualne.

Mam nadzieję, iż moja praca w jakikolwiek sposób pomogła w twojej sprawie odszkodowawczej, czy w ocenie twoich szans na uzyskanie należytego zadośćuczynienia od zakładu ubezpieczeń. Jeżeli tak, to się cieszę. Możesz zostawić komentarz lub poszperać po blogu w poszukiwaniu innych tematów związanych z dochodzeniem odszkodowań. Jeżeli nie czujesz się na siłach by prowadzić samemu spor z ubezpieczalnią zapraszam do kontaktu z moją osobą.

Z wyrazami szacunku

Bartosz Kowalak

Kancelaria Prawna

795777519

ul. Mickiewicza 18a/3 Poznań

www.prawnikpoznanski.pl

Kluczyki w płaszczu, dowód rejestracyjny w torebce – czyli odmowa wypłaty z AC wskazującej na rażące niedbalstwo.

By chen chin (ducktail964) from taipei, taiwan (Flickr) [CC BY 2.0 (http://creativecommons.org/licenses/by/2.0)], via Wikimedia Commons
By chen chin (ducktail964) from taipei, taiwan (Flickr) [CC BY 2.0 (http://creativecommons.org/licenses/by/2.0)%5D, via Wikimedia Commons

W ostatnim tygodniu na ramach prasy przewinęły się relacje z dwóch wyroków o dość przeciwstawnych wnioskach. Najpierw prasa doniosła o wyroku Sądu Apelacyjnego w Lublinie ( sygn. akt I ACa 718/12), w którym to wyroku Sąd ten uznał, iż nie można przypisać rażącego niedbalstwa w przechowaniu dokumentów pojazdu kierowcy, który dokumenty te trzymał w kieszeni płaszcza przewieszonego przez krzesło.

W drugim wyroku ( akt: I CSK 479/14 ), tym razem wydanym już przez Sąd Najwyższy, a więc o szczebel wyżej- Sąd ten rozpatrywał sytuację kierowcy, któremu auto skradziono w wyniku wcześniejszej kradzieży kluczyków. Kluczyki te miał natomiast umieszczone w płaszczu odwieszonym na wieszaku położonym obok zajmowanego stolika. W tym przypadku Sąd rażącego niedbalstwa w zabezpieczeniu kluczyków się dopatrzył.

No to w zasadzie jak jest z tymi kluczykami, czy dokumentami? W zasadzie najwłaściwszą odpowiedzią na tak postawione pytanie jest to zależy, ale od początku.

Całe zagadnienie jakie stanowi podstawę wydania obu wyżej wskazanych wyroków sprowadza się do treści tworzonych przez zakłady ubezpieczeń ogólnych warunków umowy ubezpieczenia (o.w.u.). Standardem w przypadku polis autocasco, od którego raczej nie ma odstępstwa, jest wprowadzenie w OWU warunku zabezpieczenia z należytą starannością poza pojazdem kompletu kluczy i dokumentów pojazdu.
Tytułem przykład z treści OWU PZU Auto ustalonych uchwałą Zarządu Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń Spółki Akcyjnej nr UZ/358/2014 z dnia 5 grudnia 2014 r.”

WYŁĄCZENIA ODPOWIEDZIALNOŚCI § 12 1. AC nie są objęte szkody:

11) kradzieżowe, jeżeli: a) kierowca wysiadł z pojazdu, pozostawiając wewnątrz kluczyk lub sterownik służący do otwarcia pojazdu lub uruchomienia pojazdu (lub oba te urządzenia) bez ich zabezpieczenia przed możliwością uruchomienia pojazdu przy ich pomocy przez osobę niepowołaną lub
b) po opuszczeniu pojazdu i pozostawieniu go bez nadzoru kierowcy lub pasażerów, pozostawiono w pojeździe lub nie dokonano zabezpieczenia poza pojazdem: dokumentów pojazdu, kluczyka lub sterownika służącego do otwarcia pojazdu lub uruchomienia pojazdu lub kluczyka lub sterownika służą- cego do uruchomienia zabezpieczeń przeciwkradzieżowych (lub łącznie wszystkich tych dokumentów i urządzeń)

Pamiętać przy tym należy, iż taki warunek w umowie nie upoważnia zakładu ubezpieczeń do wyłączenia jego odpowiedzialności w każdym przypadku stwierdzenia kradzieży pojazdu z dowodem rejestracyjnym lub kartą pojazdu czy też kluczykami. Zakład ubezpieczeń z sankcji tej może skorzystać, gdy ich niezabezpieczenie miało postać co najmniej rażącego niedbalstwa.

I tu pojawia się problem, gdyż ocena czy dana sytuacji kwalifikuje się na rażące niedbalstwo, czy tylko na lekkomyślność poszkodowanego w zasadzie jest kwestią wysoce indywidualną. W zasadzie kryterium oceny będzie tutaj po prostu zdrowy rozsądek i zasady doświadczenia życiowego. Nie muszą więc dziwić takie sytuacji, gdy dwa różne Sądy, w dwóch podobnych sprawach wydadzą całkowicie przeciwstawne wyroki.

Wnioski – pewnie po oszacowaniu ryzyk procesowych warto jednak wejść z zakładem ubezpieczeń na drogę sądową.

 

Nowy wspaniały Świat

TheMatrix
Dread83 from it [GFDL (http://www.gnu.org/copyleft/fdl.html) or CC-BY-SA-3.0 (http://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/)%5D, via Wikimedia Commons

W zasadzie w dniu wczorajszym zbiegły mi się dwie informacje, które skłoniły mnie do niniejszego wpisu.

Najpierw po ostatnim wypadzie wakacyjnym skorzystałem z możliwości utworzenia tzw. backupu zdjęć na serwerach firmy będącej wielkorządca światowego internetu. Mimo że mogłem się tego spodziewać, to i tak dość się zdziwiłem gdy dostałem powiadomienie o utworzeniu automatycznych, krótkich prezentacji moich zdjęć- zawierających informację o ich temacie. Przy czym nie mam i nie korzystam z geolokalizacji zdjęć w aparacie. System więc albo sam porównał treść zdjęć z bazą danych w internecie i określił – prawidłowo, co ja na tym zdjęciu widzę, albo też umiejętnie mnie śledził, pod kątem wyszukiwania w internecie, co chcę obejrzeć i gdzie bookuje nocleg. No cóż matrix ?!

Wieczorem natomiast dotarł do mnie news, o wprowadzeniu przez jednego z ubezpieczycieli ( Link 4) specjalnej aplikacji, której zadaniem będzie zliczanie pokonanego dystansu, analiza stylu jazdy, bezpiecznie i przepisowo pokonanych kilometrów. Słowem program będzie badał, czy kierowca swoim zaufaniem stwarza większe lub mniejsze ryzyko powstania szkody na drodze.
Aplikacja na razie nie będzie miała przełożenia, na to co najbardziej interesuje kierowców, czyli wysokość składki ubezpieczeniowej.

Słowem matrix wkracza także do ubezpieczeń. Co prawda tego typu działanie, na razie dobrowolne, budzi pewne kontrowersje, to jednak ja osobiście znalazłbym uzasadnienie, dla przyjęcia regulacji pozwalających na masowość tego typu badań i powiązanie ich wyników z kosztem produktu ubezpieczeniowego. Przynajmniej jeżeli chodzi o sposób korzystania z samochodu. Tak naprawdę tego typu wyniki byłyby bardziej miarodajne niż nabywanie na podstawie tabel bonus-malus procentowych zniżek składki za lata bezszkodowe – a w zasadzie są tym samym.
Oczywiście bardziej kontrowersyjna byłaby kwestia uzależniania dostępności i cen polis na rynku ubezpieczeń osobowych.

W każdym razie rynek ubezpieczeń czeka rewolucyjna zmiana, a już za rogiem czai się kolejne wyzwanie jakim będą samochody autonomiczne.

Mam nadzieję, iż moja praca w jakikolwiek sposób pomogła w twojej sprawie odszkodowawczej, czy w ocenie twoich szans na uzyskanie należytego zadośćuczynienia od zakładu ubezpieczeń. Jeżeli tak, to się cieszę. Możesz zostawić komentarz lub poszperać po blogu w poszukiwaniu innych tematów związanych z dochodzeniem odszkodowań. Jeżeli nie czujesz się na siłach by prowadzić samemu spor z ubezpieczalnią zapraszam do kontaktu z moją osobą.

Z wyrazami szacunku

Bartosz Kowalak

Kancelaria Prawna

795777519

ul. Mickiewicza 18a/3 Poznań

www.prawnikpoznanski.pl

Przyczynienie a odmowa poddania się zabiegowi operacyjnemu

Ivan_Vavpotič_-_Dr._Šlajmer_v_Leonišču (1)
Ivan Vavpotic Domena Publiczna

Instytucją Kodeksu cywilnego często wykorzystywaną w bojach dotyczących wysokości zadośćuczynienia jest przyczynienie- normowane w art 362 Kodeksu cywilnego.

Dla przypomnienia: Art. 362 Jeżeli poszkodowany przyczynił się do powstania lub zwiększenia szkody, obowiązek jej naprawienia ulega odpowiedniemu zmniejszeniu stosownie do okoliczności, a zwłaszcza do stopnia winy obu stron.

Przepis i wynikająca z niego norma wydaje się dość prosta, natomiast jego zastosowanie czasami się komplikuje.
W przypadku szkód osobowych, a więc wówczas gdy doszło do uszczerbku na zdrowiu czy rozstroju zdrowia problematycznym jest często podnoszony zarzut związany z niepodjęciem środków zaradczych w celu zapobiegania skutkom wypadku w postaci zaniechania podjęcia leczenia lub jego niekontynuowania- gdy jest to zalecane. Wydaje się raczej oczywistym, iż w takiej sytuacji tak podnoszony zarzut przyczynienia się może okazać się skuteczny. Oczywiście o ile ubezpieczyciel wykaże, iż gdyby poszkodowany do lekarza zgłosił się, czy przeszedł np. turnus rehabilitacyjny, to doznany przez niego uszczerbek na zdrowi, czy ogólnie pojęta krzywda byłaby mniejszy. Co z praktyki wcale nie jest takie oczywiste.

Z reguły pacjenci odpuszczają sobie leczenie w sytuacji, gdy raczej nie wiele ono wnosi, np. brak poprawy po rocznym leczeniu psychiatrycznym, czy wizytach u psychologa. Trudno zatem po pierwsze udowodnić pacjentowi zła wolę, a po drugie, iż w wyniku tych działań jego krzywda zwiększyła się. Niemniej jednak teoretycznie można sobie taką sytuację – skutkującą zmniejszeniem sumy orzekanej w wyroku wyobrazić.

Trochę bardziej skomplikowana sprawa jest w przypadku zabiegów, które z jednej strony mogą dać radykalną poprawę zdrowia i zmniejszenie uszczerbku na tymże zdrowiu, ale z drugiej wiążą się dla poszkodowanego pacjenta z istotnymi ryzykami medycznymi.

Mowa tu oczywiście o zabiegach operacyjnych.

Poglądów w tym zakresie jak i różnych orzeczeń jest mnóstwo. Niemniej jednak wydaje się, iż
najczęściej akceptowanym w orzecznictwie sądów jest pogląd, iż jeżeli operacja jest skomplikowana i wiąże się z pewnym ryzykiem, poszkodowany ma prawo mieć obawy o jej skutek. Jeśli jednak jest to prosty zabieg i daje zawsze rezultat pozytywny, ocena pasywnej postawy poszkodowanego może być inna (wyrok z dnia 11.01.1978 r III PR 183/77, OSPiKA 1979, nr 1, poz.17).

W skrócie nie można uznać aby odmawiając poddania się jakiejkolwiek operacji związanej z ryzykiem na zdrowiu poszkodowany do zwiększenia się szkody przyczyniłby się. Jeżeli natomiast byłaby to operacja o praktycznie zerowym ryzyku, bez znieczulenia ogólnego, to ewentualną odmowę można by poddać pod osąd pod kątem treści art. 362 K.c.

Z moich obserwacji mogę jedynie dodać, iż nigdy nie zdarzyło mi się aby Sąd zmniejszył zadośćuczynienie z uwagi na nie poddanie się zabiegowi operacyjnemu. Jednakże sytuacje, gdy zarzut taki był podnoszony były dość rzadkie i dotyczyły zabiegów, które już na pierwszy rzut oka niosły ryzyko- jak np. zabieg na kręgosłupie.

Dzień bez śmiertelnego wypadku

Wiem, może temat odbiega trochę od wątku głównego bloga jakim są odszkodowania, ale ileś już lat przerabiania spraw, których clue jest właśnie tragedia na drodze spowodowało u mnie pewne zboczenie zawodowe.

W zasadzie moje zainteresowanie przyciąga zawsze informacja o wypadkach, zderzeniach, kolizjach, karambolach i innych takich. Po części obok oczywistej tragedii ludzkiej lata rutyny w przeliczaniu śmierci osoby bliskiej, czy uszczerbku na zdrowiu na wyższe lub niższe odszkodowanie spowodowały także, iż zwykle każde takie zdarzenie jakoś bardziej do mnie trafia osobiście. Niby mówi się, iż prokurator po kilku latach pracy w zasadzie drugie śniadanie zjada nad świeżo wyłowionym topielcem – bez utraty apetytu, Niemniej jednak u mnie każde takie zdarzenie powoduje jednak odczucie niepokoju.

W tym kontekście bardzo ucieszył mnie nagłówek w jednym z dzisiejszych dzienników, donoszący o cudzie na polskich drogach. Cudem tym był dzień 8 czerwca 2015 r., w którym to dniu mimo kilkudziesięciu wypadków i prawie setki osób poszkodowanych nikt jednak nie zginął. Jak się można domyślić jest to zdarzenie bardzo rzadkie, sam pamiętam taką informację sprzed kilku lat dotyczącą 25 grudnia. Natomiast jak donosi dziennik średnio dzień taki przypada raz, dwa razy do roku. Można mieć tylko nadzieję, iż zaostrzone niedawno przepisy odwrócą tę tendencję i liczyć będzie się te dni, w których ktoś stracił życie.

 

Kiedy płacimy za skutki wypadku, mimo iż mamy wykupione OC? Czyli znów o regresie nietypowym.

Kiedy płacimy za skutki wypadku, mimo iż mamy wykupione OC? Czyli znów o regresie nietypowym.

Kilka wpisów temu pisałem o jednej z mniej znanych, a jednocześnie jednej z bardziej dotkliwych, konsekwencji jazdy po pijaku. czyli o tzw. regresie nietypowym, instytucji prawa ubezpieczeń pozwalającej towarzystwu ubezpieczeniowemu na zwrócenie się do sprawcy wypadku- a jednocześnie swojemu klientowi, o zwrot wypłaconego z jego polisy OC odszkodowania, zadośćuczynienia.

W skrócie, jeżeli jedziesz po pijaku, nie musisz być w stanie nietrzeźwości, wystarczy stan po użyciu alkoholu, czyli jedno, półtora piwka, i jesteś sprawcą wypadku, to masz przechlapane. Twój ubezpieczyciel wypłaci odszkodowanie, zadośćuczynienie, rentę i co tam jeszcze od niego sąd zasądzi. Po czym podliczy, to co ofierze twojego wypadku  wypłacił i zażąda zapłaty od ciebie. Krucho.

No cóż tak srogie konsekwencje nie czekają tylko  kierowców jeżdżących na podwójnym gazie, ale jeszcze trzy inne kategorię kierujących, którym zdarzyło się spowodować wypadek.

Usta­wa z dnia 22 maja 2003 r. o ubez­pie­cze­niach obo­wiąz­ko­wych, Ubez­pie­cze­nio­wym Fun­du­szu Gwa­ran­cyj­nym i Pol­skim Biu­rze Ubez­pie­czy­cieli Komu­ni­ka­cyj­nych — w normie wyrażonej w art. 43, wskazuje iż:

Art. 43. Zakła­dowi ubez­pie­czeń przy­słu­guje prawo docho­dze­nia od kie­ru­ją­cego pojaz­dem mecha­nicz­nym zwrotu wypła­co­nego z tytułu ubez­pie­cze­nia OC posia­da­czy pojaz­dów mecha­nicz­nych odszko­do­wa­nia, jeżeli kierujący:

1. wyrzą­dził szkodę umyśl­nie lub w sta­nie po uży­ciu alko­holu albo pod wpły­wem środ­ków odu­rza­ją­cych, sub­stan­cji psy­cho­tro­po­wych lub­ środ­ków zastęp­czych w rozu­mie­niu prze­pi­sów o prze­ciw­dzia­ła­niu narkomanii;

2. wszedł w posia­da­nie pojazdu wsku­tek popeł­nie­nia prze­stęp­stwa;

3. nie posia­dał wyma­ga­nych upraw­nień do kie­ro­wa­nia pojaz­dem mecha­nicz­nym, z wyjąt­kiem przy­pad­ków, gdy cho­dziło o rato­wa­nie życia ludz­kiego lub mie­nia albo o pościg za osobą pod­jęty bez­po­śred­nio po popeł­nie­niu przez nią przestępstwa;

4. zbiegł z miej­sca zda­rze­nia.

O ile los złodzieja samochodu, bo o takiej kategorii kierowców mówi punkt 2. jest nam raczej obojętny,a niech płaci. To pod kolejne kategorie możesz drogi Czytelniku bloga już się załapać.

Wystarczy, iż spróbujesz swoich sił w jeździe pojazdem, co do którego prowadzenia nie posiadasz uprawnień. No cóż kolega dał się przejechać jego motorem, coś tam źle nacisnęło się, motocykl wyskoczył do przodu i walnął nowego jaguara sąsiada. Krucho.

No chyba, że na ten motor, ciężarówkę, czy autobus wsiedliśmy w szczytnym celu ratowania cudzego życia czy pościgu za przestępcą.

W zasadzie wspomnieć by należało, iż pod te kategorię zaliczyć by należało tych kierowców, którym prawo jazdy zostało odebrane. Czyli jeżeli kierowca przydzwoni w drugie auto w okresie, gdy obowiązuje go sądowe odebranie prawa jazdy, wówczas de iure takiego uprawnienia nie posiada i winien zakładowi ubezpieczeń zwrócić wypłacone odszkodowanie.

Ok, ale przyjmijmy, iż większość z nas raczej nie siada za kółkiem, gdy tego prawo jazdy nie ma. Niemniej jednak jest jeszcze jedna grupa nieszczęśników, do których ubezpieczyciel może kierować swoje roszczenia. Jest to grupa może nie tak liczna jak jeżdżący po pijaku, ale statystycznie dość istotna.

Chodzi o osoby, które zbiegły z miejsca zdarzenia. Tak więc jeżeli spowodowałeś wypadek i chcąc uniknąć konsekwencji z miejsca wypadku uciekasz, to również krucho. O ile Cię złapano.

Trzeba przy tym zwrócić uwagę, iż istnieje różnica między zbiegnięciem, a oddaleniem się z miejsca wypadku, które nie podlega tak surowej sankcji. Otóż z miejsca wypadku możemy udać się po pomoc, na Policję, czy wreszcie najpopularniejsze tłumaczenie złapanych zbiegów- „byłem w stresie pourazowym, w zasadzie nie wiedziałem co się ze mną dzieje” .

Puenta. Lepiej jeździć ostrożnie i nie powodować wypadków.

:

Mam nadzieję, iż moja praca w jakikolwiek sposób pomogła w twojej sprawie odszkodowawczej, czy w ocenie twoich szans na uzyskanie należytego zadośćuczynienia od zakładu ubezpieczeń. Jeżeli tak, to się cieszę. Możesz zostawić komentarz lub poszperać po blogu w poszukiwaniu innych tematów związanych z dochodzeniem odszkodowań. Jeżeli nie czujesz się na siłach by prowadzić samemu spor z ubezpieczalnią zapraszam do kontaktu z moją osobą.

Z wyrazami szacunku

Bartosz Kowalak

Kancelaria Prawna

795777519

ul. Mickiewicza 18a/3 Poznań

www.prawnikpoznanski.pl

O legitymacji biernej zagranicznych zakładów ubezpieczeń i ich oddziałów- czyli kogo ma pozwać pokrzywdzony.

Wyobraźmy sobie taką sytuację. Do naszej Kancelarii przychodzi Klient, który został poszkodowany w wypadku samochodowym. Odpowiedzialnym z tytułu polisy OC jest zakład ubezpieczeń działający na terenie polski pod własną marką, mający tutaj swój oddział, sprzedający polisy i prowadzący likwidację szkód na terenie polski.

Jako adwokat, radca prawny podpisujemy pozew, sprawę wygrywamy – w zasadzie ubezpieczyciel jedyne co, to kwestionuje zasadność wymiany jednych części, a naprawę drugich. Już więc praktycznie klient „wita się z gąską” wygranego procesu, gdy zakład ubezpieczeń składa apelację, w zasadzie formalną, której praktycznie nie ma szans wygrać.

Tymczasem Sąd Okręgowy odrzuca nam pozew i wskazuje, że oddział zakładu ubezpieczeń mającego siedzibę na terenie UE nie ma zdolności procesowej biernej, a tę zdolność ma jedynie zakład główny w Pradze, Londynie, czy Paryżu. Lekki szok, bo do tej pory Pan mecenas pozywał te właśnie oddziały i w dziesiątkach spraw, ani Sąd ani przede wszystkim sam pozwany nie zająknął się o swojej legitymacji do udziału w sprawie.

Pół biedy jeżeli sprawa kończy się tylko koniecznością zapłaty kosztów procesu, w sumie te zawsze można dla swojego Klienta odzyskać z ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej radcy prawnego, czy adwokata.

Gorzej jak w międzyczasie między wytoczeniem pierwotnego powództwa, a jego odrzuceniem doszło do przedawnienia się sprawy. Tutaj nasz ubezpieczyciel może już robić problemy.

Taka właśnie przykrość spotkała pokrzywdzonego i jego adwokata przed Sądem Okręgowym w Łodzi. Co więcej echa przyjęcia tego poglądu dotknęły także autora niniejszego wpisu, który po przyjęciu tej koncepcji przez Sądy w Poznaniu, musiał prostować oznaczenie pozwanego w kilku prowadzonych sprawach 😦

Tak więc z czego wyniknął ten cały ambaras i kogo należy w końcu pozwać ?

Otóż jak to często bywa: z braku korelacji między niektórymi przepisami. Stosownie do treści ustawy o działalności ubezpieczeniowej (Dz.U. z 2013 r. poz. 950 ze zm.) Art. 105 Zagraniczny zakład ubezpieczeń może podejmować i wykonywać działalność ubezpieczeniową na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej jedynie przez główny oddział, z zastrzeżeniem przepisów rozdziału

Art. 106 ustawy o działalności ubezpieczeniowej (Dz.U. z 2013 r. poz. 950 ze zm.)

Główny oddział może nabywać prawa i zaciągać zobowiązania, pozywać i być pozywany.

Problem w tym, iż oddział główny ubezpieczyciela, może założyć jedynie zakład ubezpieczeń spoza Unii Europejskiej, natomiast ubezpieczyciele z UE tworzą zwykłe oddziały. Co za tym idzie żaden przepis nie przyznaje zdolności sądowej biernej takiemu podmiotowi.

W zasadzie nikt tego przeoczenia w momencie wejścia Polski do UE nie zauważył. Z czasem korzystając z swobody prowadzenia działalności gospodarczej z swoją ofertą ubezpieczeniową na teren Polski weszły ubezpieczalnie z innych krajów członkowskich.

W chwili obecnej według informacji opublikowanej przez Komisję Nadzoru Finansowego pod linkiem:

https://www.knf.gov.pl/dla_rynku/PODMIOTY_rynku/Podmioty_rynku_ubezpieczeniowego/Dzial_II_pozostale_ubezpieczenia/oddzial_zakladow_ubezpieczen_panstw_czlonkowskich_ue.html

tych podmiotów jest 21.

Przy czym największe znaczenie praktyczne mają ci ubezpieczyciela, którzy weszli szeroką ławą na rynek ubezpieczeń komunikacyjnych, jak: Avanssur Oddział w Polsce
Marka handlowa: AXA Direct, BTA Insurance Company SE Oddział w Polsce
Oddział zakładu ubezpieczeń BTA Insurance Company SE, Łotwa, Česká pojišťovna a.s. Oddział w Polsce, Marka handlowa: Proama, Liberty Seguros Compania de Seguros y Reaseguros S.A. Oddział w Polsce, Oddział zakładu ubezpieczeń Liberty Seguros Compania de Seguros y Reaseguros S.A., Hiszpania, Marka handlowa: LIBERTY DIRECT

I jak to wyglądało w praktyce. W praktyce wyglądało, to tak iż pozwy były kierowane gremialnie przeciwko oddziałowi w Polsce takiego zakładu ubezpieczeń. Ten w żaden sposób nie podnosił braku legitymacji biernej, bo i po co, z marketingowego punktu widzenia potencjalny spór z zagranicznym zakładem ubezpieczeń mógłby odstraszać klientów przed zawieraniem umów ubezpieczenia. Sądy wydawały wyroki i wszyscy byli zadowoleni.

W końcu jednak ktoś wpadł na usterkę ustawodawcy i wykorzystał ją w sposób opisany wyżej przez Sąd Okręgowy w Łodzi, który w wyroku z z 11 kwietnia 2014 r. sygn. akt XIII Ga 525/13 wskazał, iż: „Pojęcia oddziału i głównego oddziału na gruncie ustawy o działalności ubezpieczeniowej nie są tożsame, dotyczą bowiem innego kręgu podmiotów (zagranicznych zakładów ubezpieczeniowych) je tworzących. Oddział główny może utworzyć zakład ubezpieczeń mający siedzibę w państwie niebędącym państwem członkowskim Unii Europejskiej, natomiast oddział może utworzyć zakład ubezpieczeń mający siedzibę w państwie będącym państwem członkowskim UE… Zdolność sądowa i zdolność procesowa należą do bezwzględnych i pozytywnych przesłanek procesowych (art. 64 kodeksu postępowania cywilnego). Brak tych przesłanek sąd bierze pod uwagę z urzędu w każdym stanie sprawy (art. 202 zd. 3 k.p.c.), a postępowanie prowadzone w przypadku występowania takiego braku jest dotknięte nieważnością. …W ocenie sądu brak zdolności sądowej oddziału zagranicznego zakładu ubezpieczeń z państwa członkowskiego Unii Europejskiej ma charakter nieusuwalny, ponieważ nie istnieje możliwość uzyskania tej zdolności przez oddział. W miejsce pozwanego oddziału musiałby wstąpić posiadający zdolność sądową zakład ubezpieczeń, a w konsekwencji nie zostałaby zachowana tożsamości stron”

Tak więc czytając to uzasadnienie dojść by należało do wniosku, iż pozwanie np.: Česká pojišťovna a.s. Oddział w Polsce zamiast Česká pojišťovna a.s. z siedzibą w Pradze, działającą przez Oddział w Polsce powinno się kończyć automatycznym odrzuceniem pozwu.

Z praktyki, a przynajmniej tej właściwej dla macierzystej dla autora wpisu apelacji, czy okręgu poznańskiego, Sądy o ile to zagadnienie zauważą wzywają w pierwszej kolejności do sprecyzowania kogo konkretnie pozywamy, dając niejako szansę na bezbolesną zmianę oznaczenia strony pozwanej.

Tak więc na dzień dzisiejszy należy jako osobę pozwaną wskazać zakład główny zagranicznego ubezpieczyciela, w innym wypadku ryzykujemy odrzuceniem powództwa i kosztami, a nawet przedawnieniem roszczenia. Przy czym zaznaczyć należy, iż w zasadzie z punktu widzenia poszkodowanego praktycznie pozwanie zagranicznego ubezpieczyciela nic nie zmienia. Ale o tym może w kolejnym wpisie.

Poniżej lista zakładów ubezpieczeń, w przypadku których jako pozwanego należy oznaczyć zakład główny:

ACE European Group Limited Oddział w Polsce

Oddział zakładu ubezpieczeń ACE European Group Limited, Wielka Brytania,

AEGON Ubezpieczenia Majątkowe, Oddział Zakładu Hungary Composite Insurance Ltd. Oddział w Polsce

Oddział zakładu ubezpieczeń AEGON Magyarorszag Altalanos Biztosito Zrt., Węgry,

AGA International S.A. Oddział w Polsce

Oddział zakładu ubezpieczeń, Francja,

AIG Europe Limited Spółka z ograniczoną odpowiedzialnością Oddział w Polsce

Oddział zakładu ubezpieczeń AIG Europe Limited, Wielka Brytania,

Atradius Credit Insurance N.V. Oddział w Polsce

Oddział zakładu ubezpieczeń Nederlandsche Credietverzekering Maatschappij N.V., Holandia,

Avanssur Oddział w Polsce

Marka handlowa: AXA Direct

Oddział zakładu ubezpieczeń: Avanssur, Francja,

BTA Insurance Company SE Oddział w Polsce

Oddział zakładu ubezpieczeń BTA Insurance Company SE, Łotwa,

Cardif-Assurances Risques Divers S.A. Oddział w Polsce

Oddział zakładu ubezpieczeń Cardif-Assurances Risques Divers Societe Anonyme, Francja,

Česká pojišťovna a.s. Oddział w Polsce

Marka handlowa: Proama,

COFACE SA Oddział w Polsce

Oddział zakładu ubezpieczeń COFACE SA, Francja,

Europaische Reiseversicherung Aktiengesellschaft Oddział w Polsce

Oddział zakładu ubezpieczeń Europaische Reiseversicherung Aktiengesellschaft, Niemcy,

Inter Partner Assistance SA Oddział w Polsce

Oddział zakładu ubezpieczeń Inter Partner Assistance, Belgia,

KUPEG uverova poijst’ovna a.s. Oddział w Polsce (KUPEG Credit Insurance) oddział zakładu ubezpieczeń KUPEG uverova poijst’ovna a.s.,

Liberty Seguros Compania de Seguros y Reaseguros S.A. Oddział w Polsce

Oddział zakładu ubezpieczeń Liberty Seguros Compania de Seguros y Reaseguros S.A., Hiszpania

Marka handlowa: LIBERTY DIRECT,

LMG Försäkrings AB Spółka Akcyjna Oddział w Polsce

Oddział zakładu ubezpieczeń LMG Försäkrings AB, Szwecja,

London General Insurance Company Ltd. Oddział w Polsce

Oddział zakładu ubezpieczeń London General Insurance Company Ltd., Wielka Brytania,

Medicover Insurance AB Oddział w Polsce

Oddział zakładu ubezpieczeń Medicover Insurance AB, Szwecja,

Society of Lloyd’s Oddział w Polsce

Oddział zakładu ubezpieczeń Society of Lloyd’s, Wielka Brytania,

SOGECAP Risques Divers S.A. Oddział w Polsce

Oddział zakładu ubezpieczeń SOGECAP Risques Divers, Francja,

SOGECAP S.A. Oddział w Polsce

Oddział zakładu ubezpieczeń SOGECAP, Francja,

SOGESSUR Société Anonyme,

Mam nadzieję, iż moja praca w jakikolwiek sposób pomogła w twojej sprawie odszkodowawczej, czy w ocenie twoich szans na uzyskanie należytego zadośćuczynienia od zakładu ubezpieczeń. Jeżeli tak, to się cieszę. Możesz zostawić komentarz lub poszperać po blogu w poszukiwaniu innych tematów związanych z dochodzeniem odszkodowań. Jeżeli nie czujesz się na siłach by prowadzić samemu spor z ubezpieczalnią zapraszam do kontaktu z moją osobą.

Z wyrazami szacunku

Bartosz Kowalak

Kancelaria Prawna

795777519

ul. Mickiewicza 18a/3 Poznań

www.prawnikpoznanski.pl