Nie widziałem znaku vs. nie było znaku – kiedy masz rację, a kiedy nie?

„Panie mecenasie, nie było tam znaku! Jak mogłem wiedzieć, że w tym miejscu wyskakują dziki?!”

„Ale panie X., przepisy nie wymagały, żeby ten znak tam stał…”

„Jak to ‚nie wymagały’?! Przecież to oczywiste, że powinien być!”

Ta rozmowa powtarza się w mojej kancelarii kilka razy w roku. I za każdym razem widzę to samo zdumienie w oczach klienta: „Jak to możliwe, że brak znaku to nie automatyczna wina zarządcy drogi?!”

Dziś wyjaśnię tę pozorną sprzeczność raz na zawsze.

Nie wszystkie znaki drogowe są równe (lekcja, której nikt Cię nie uczył)

Kiedy myślisz o znakach drogowych, prawdopodobnie traktujesz je wszystkie jednakowo. Znak = znak. Jeśli go nie ma, to znaczy, że ktoś zawalił robotę.

Ale to nieprawda.

W prawie drogowym istnieją trzy kategorie znaków:

1. Znaki obligatoryjne (MUSZĄ być)

To znaki wymagane przez przepisy w konkretnych sytuacjach. Np.:

  • Znak B-20 „Stop” przed skrzyżowaniem z ograniczoną widocznością
  • Znak D-6 „Przejście dla pieszych” przy przejściu
  • Znak A-7 „Ustąp pierwszeństwa” przed skrzyżowaniem

Jeśli takiego znaku nie ma – to faktycznie jest problem. Zarządca drogi łamie prawo.

2. Znaki fakultatywne (MOGĄ być)

To znaki, które zarządca drogi może, ale nie musi postawić. Służą do zwiększenia bezpieczeństwa, ale ich brak sam w sobie nie jest naruszeniem prawa.

Do tej kategorii należy właśnie znak A-18B „Uwaga! Dzikie zwierzęta!”

3. Znaki informacyjne

To znaki typu „parking”, „przystanek autobusowy”, „szpital”. Ich brak to kwestia komfortu, nie bezpieczeństwa.

Kluczowe pytanie: Do której kategorii należy brakujący znak w Twojej sprawie?

Kiedy znak A-18B POWINIEN stać? (Odpowiedź może Cię zaskoczyć)

Zgodnie z rozporządzeniem Ministra Infrastruktury z 3 lipca 2003 r. znak A-18B oznacza „miejsca, w których zwierzęta dziko żyjące często przekraczają drogę”.

Zauważ kluczowe słowo: „często”.

To nie znaczy:

  • ❌ „Tam, gdzie teoretycznie mogą być zwierzęta”
  • ❌ „Tam, gdzie kiedyś ktoś widział dzika”
  • ❌ „Tam, gdzie kierowca chciałby, żeby był znak”

To znaczy:

  • ✅ Miejsca wjazdów do lasów o dużej ilości zwierzyny
  • ✅ Miejsca przecięcia drogi z trasą dojścia zwierząt do wodopoju
  • ✅ Odcinki, gdzie regularnie dochodzi do zderzeń ze zwierzyną (dane Policji, zgłoszenia myśliwych)

Przykład z życia:

Droga przechodzi przez las. W ciągu ostatniego roku Policja zanotowała 6 zderzeń z dzikami. Mieszkańcy skarżą się na zwierzynę. Koło łowieckie potwierdza stałe trasy migracji.

Znak A-18B POWINIEN tam stać. Brak znaku = zaniedbanie zarządcy.

Kontrprzykład:

Droga przechodzi obok płotu lotniska (jak w sprawie pani K. z Wrocławia). W ciągu 3 lat był 1 wypadek z dzikiem. Brak zgłoszeń o zwierzynie. Nietypowe miejsce.

Znak A-18B NIE MUSI tam stać. Brak znaku = normalna sytuacja.

„Ale przecież zarządca POWINIEN dbać o bezpieczeństwo!”

To najczęstszy argument, który słyszę. I technicznie rzecz biorąc – ma rację.

Art. 20 pkt 4 ustawy o drogach publicznych mówi, że zarządca drogi ma obowiązek m.in. „utrzymania urządzeń zabezpieczających ruch”, co obejmuje także znaki drogowe.

Ale – i to duże „ale” – ten obowiązek nie oznacza, że zarządca musi przewidzieć każde możliwe zagrożenie i ostrzec przed nim.

Wyobraź sobie absurd takiego rozumowania:

  • Znak „Uwaga! Może spaść meteor!”
  • Znak „Uwaga! Może pęknąć opona!”
  • Znak „Uwaga! Może przelatywać ptak!”

Zarządca drogi nie jest jasnowidzem. Może jedynie reagować na faktyczne, udokumentowane zagrożenia.

Sprawa pani K. – perfect storm braku związku

Wróćmy do sprawy IX C 487/14 (Sąd Rejonowy Wrocław-Śródmieście, 2014).

Pani K. zderzyła się z dzikiem przy ul. przylotniskowej. Nie było znaku A-18B. Pozwała zarządcę drogi.

Argumenty pani K.:

  • Brak znaku ostrzegawczego
  • Droga nieoświetlona
  • Informacja z internetu, że sołtys okolicznej wsi wspominał o dzikach

Ustalenia sądu:

  • Dzik pojawił się przy płocie lotniska – nietypowe miejsce (nie las, nie wodopój)
  • W ciągu lat był 1 wypadek – nie „częste przekraczanie drogi”
  • Informacja dotyczyła innej miejscowości i była sprzed 2 miesięcy

Wyrok: Powództwo oddalone.

Uzasadnienie: „Uznać należało, że nie zachodziła przesłanka uzasadniająca konieczność ustawienia znaku ostrzegawczego, a tym samym, że po stronie zarządcy drogi nie istniał obowiązek jego ustawienia.”

Mówiąc wprost: To nie był brak znaku, który powinien stać. To była zwykła droga, na której przypadkiem pojawił się dzik.

Kiedy faktycznie możesz wygrać sprawę o brak znaku?

Z mojego doświadczenia wiem, że są sytuacje, gdzie faktycznie warto walczyć:

✅ Przypadek #1: Udokumentowane zagrożenie

  • W ostatnim roku było 5+ wypadków w tym samym miejscu
  • Mieszkańcy wielokrotnie pisali do starostwa o problem ze zwierzyną
  • Koło łowieckie potwierdza stałe trasy migracji

To jest silny przypadek. Zarządca wiedział o zagrożeniu i zigno rował je.

✅ Przypadek #2: Zmiana warunków

  • Dawniej był las – teraz wybudowano osiedle, ale znak A-18B został
  • Albo odwrotnie: był teren otwarty – teraz las się zagęścił, ale znaku nie dodano

To jest dobry przypadek. Zarządca nie zaktualizował oznakowania mimo zmiany sytuacji.

✅ Przypadek #3: Niekonsekwencja

  • Jeden odcinek drogi (przez las, częste wypadki) – jest znak A-18B
  • Równoległy odcinek (identyczne warunki) – brak znaku

To jest OK przypadek. Można argumentować nierówne traktowanie.

❌ Przypadek #4: Pojedynczy wypadek bez historii

  • Pierwszy wypadek w tym miejscu od lat
  • Nietypowe miejsce pojawienia się zwierzyny
  • Brak wcześniejszych zgłoszeń

To jest słaby przypadek. Trudno wygrać.

Co zrobić praktycznie, jeśli Ty jesteś w takiej sytuacji?

Krok 1: Zbadaj historię miejsca wypadku

Złóż wniosek do:

  • Policji – o dane o wypadkach w tym miejscu za ostatnie 3 lata
  • Starostwa – o protokoły kontroli oznakowania dróg
  • Koła łowieckiego – o potwierdzenie tras migracji zwierzyny

Jeśli dostaniesz odpowiedź „w ciągu 3 lat był 1 wypadek” (jak w przypadku zapytania z początku), to niestety… możesz zapomnieć o pozwie.

Krok 2: Sprawdź, czy zarządca otrzymywał skargi

Złóż wniosek o dostęp do informacji publicznej: „Proszę o udostępnienie wszelkich skarg i zgłoszeń dotyczących zagrożenia ze strony dzikich zwierząt na odcinku drogi [dokładna lokalizacja] za okres ostatnich 3 lat.”

Jeśli okaże się, że były skargi, a zarządca nic nie zrobił – to mocny argument.

Krok 3: Zrób dokumentację fotograficzną

  • Zrób zdjęcia odcinka drogi (las, brak oświetlenia, widoczność)
  • Sprawdź Google Street View – czy kiedyś znak tam był, a potem go usunięto
  • Zwróć uwagę na sąsiednie odcinki – czy tam są znaki A-18B

Krok 4: Porozmawiaj z miejscowymi

Mieszkańcy okolicy często wiedzą rzeczy, których nie widać w dokumentach:

  • „Tutaj dziki przechodzą co wieczór”
  • „Kilka lat temu był znak, ale go ukradli”
  • „Sołtys już 10 razy pisał do gminy”

To nie są twarde dowody, ale mogą naprowadzić Cię na trop.

Krok 5: Sprawdź swoją polisę AC

Zanim wydasz kilka tysięcy na prawnika, sprawdź, czy Twoje ubezpieczenie AC nie pokrywa szkód od dzikich zwierząt. To najczęściej najszybsza i najpewniejsza droga do pieniędzy.

Błędy, których musisz uniknąć

❌ Błąd #1: „W internecie piszą, że tam są dziki”

Wydruk z forum internetowego czy Facebook’a to nie dowód. Sąd potrzebuje: danych Policji, protokołów, oficjalnych zgłoszeń.

❌ Błąd #2: „Sam widziałem tam kiedyś sarnę”

Twoje osobiste obserwacje to za mało. Musisz wykazać systematyczność zagrożenia.

❌ Błąd #3: „Przecież to oczywiste, że znak powinien być”

Dla Ciebie może być oczywiste. Dla sądu – nie. Musisz to udowodnić przepisami i faktami.

Kiedy odpuścić? (Najtrudniejsza decyzja)

Czasem trzeba po prostu powiedzieć sobie: „To był pech. Nikt nie jest winny.”

Odpuść, jeśli:

  • Był to pierwszy wypadek w tym miejscu od lat
  • Miejsce nietypowe dla zwierzyny (nie las, nie wodopój)
  • Zarządca nie otrzymywał zgłoszeń o zagrożeniu
  • Ubezpieczyciel odmówił wypłaty, a prawnik potwierdza słabą sprawę

Walcz, jeśli:

  • Regularnie dochodzi tam do wypadków (dane Policji)
  • Były zgłoszenia, a zarządca je zignorował
  • Masz opinię prawnika, że sprawa ma sens

Refleksja na koniec

Po latach zajmowania się sprawami odszkodowawczymi nauczyłem się jednego: nie każdy brak znaku to zaniedbanie.

Czasem po prostu nie było podstaw, żeby znak postawić. I choć dla poszkodowanego to brzmi jak wymówka, dla sądu to argument decydujący.

Prawo drogowe to nie jest gra w zgadywankę „gdzie by kierowca chciał mieć znak”. To precyzyjny system zasad, który wymaga faktycznych przesłanek do działania.

I choć czasem jest to frustrujące – zwłaszcza gdy płacisz za naprawę auta z własnej kieszeni – to właśnie ta precyzja chroni nas przed chaosem.

Bo wyobraź sobie świat, gdzie każdy mógłby pozwać za każdy brak każdego znaku, który „powinien” tam być. To byłby koniec dróg publicznych.


Źródła:

  • Rozporządzenie Ministra Infrastruktury z dnia 3 lipca 2003 r. w sprawie szczegółowych warunków technicznych dla znaków i sygnałów drogowych (pkt 2.2.20.2 załącznika nr 1)
  • Ustawa z dnia 21 marca 1985 r. o drogach publicznych (art. 20 pkt 4)
  • Wyrok Sądu Rejonowego dla Wrocławia-Śródmieścia z dnia 19 listopada 2014 r., sygn. akt IX C 487/14
  • Wyrok Sądu Apelacyjnego w Białymstoku z dnia 10 stycznia 2013 r., I ACa 717/12
  • Wyrok Sądu Najwyższego z dnia 19 kwietnia 1974 r., II CR 157/74

Bartosz Kowalak – radca prawny, wspólnik w KOWALAK JĘDRZEJEWSKA KONRADY I PARTNERZY ADWOKACI I RADCOWIE PRAWNI. Od lat zajmuję się prawem odszkodowawczym z pasją. Więcej o mojej praktyce znajdziecie na www.prawnikpoznanski.pl oraz www.prawospadkowepoznan.pl.

Masz pytanie lub chcesz podzielić się swoją historią? Zostaw komentarz lub napisz: kancelaria@prawnikpoznanski.pl

Nieznane's awatar

Autor: bartoszkowalak

Nazywam się Bartosz Kowalak i jestem prawnikiem, radcą prawnym, do tego jeszcze wspólnikiem w Kowalak Jędrzejewska i Partnerzy Kancelaria Prawna w Poznaniu. Kilka informacji więcej można znaleźć na naszej stronie http://www.prawnikpoznanski.pl. W zasadzie od początku kariery zawodowej miałem i nadal mam do czynienia z sprawami związanymi z dochodzeniem odszkodowań, czy to za wypadki drogowe, czy inne zdarzenia powodujące, iż u jednej osoby z winy drugiej dochodzi do powstania szkody na osobie lub w majątku. W skrócie można by więc napisać, iż obracam się w dziedzinie, która można by dla potrzeb niniejszego bloga nazwać prawem odszkodowań. Prawem odszkodowań- a więc odpowiedzią na pytanie, kto, za co, komu i ile ma zapłacić, gdy zawinił. Temat ten w zasadzie sprawia mi satysfakcję zawodową, tak więc jest to dziedzina prawa,z która lubię się mierzyć. Dlatego też postanowiłem także poza polem działania jakim jest sądowa wokanda spróbować moich sił także poprzez to medium jakim jest niniejszy blog. Chciałbym tutaj pisać o ciekawych rzeczach, często ciekawostkach, związanych z odszkodowaniami. Podzielić się moimi przemyśleniami czy też może udzielić jakieś rady. Drugą gałęzią, której poswięcam sporo uwagi sa sprawy spadkowe: Tak poza tematem bloga zapraszam do zapoznania się z oferta prowadzenia spraw spadkowych. Tak się złożyło, iż poza odszkodowaniami jest to druga gałąź prawa, którą się zajmuję: https://prawospadkowepoznan.pl/

Dodaj komentarz