Wprowadzenie
Często klienci pytają mnie: „Mecenasie, czy sąd może zasądzić więcej?”. Albo: „Ubezpieczyciel składa apelację, czy sąd może obniżyć zasądzoną kwotę?”.
Te pytania dotykają jednej z najbardziej fascynujących kwestii w prawie odszkodowawczym – swobodnego uznania sędziowskiego przy ustalaniu wysokości zadośćuczynienia. Dzisiaj na przykładzie konkretnej sprawy wyjaśnię, jak to działa w praktyce i kiedy Sąd odwoławczy może ingerować w wysokość przyznanej kwoty.

Przypadek: 17.600 zł za złamanie miednicy
Sprawa dotyczyła zadośćuczynienia za złamanie miednicy. Sąd Rejonowy zasądził 17.600 zł. Ubezpieczyciel wniósł apelację, domagając się obniżenia kwoty do 10.100 zł (różnica: 7.500 zł).
Jego argument? Kwota jest za wysoka, bo obecny stan zdrowia powódki to skutek chorób samoistnych, a nie wypadku.
Sąd Okręgowy oddalił apelację i utrzymał zasądzoną kwotę.
Dlaczego? Bo 17.600 zł nie było kwotą rażąco wygórowaną.
Czym jest „swobodne uznanie sędziowskie”?
To kluczowe pojęcie w prawie odszkodowawczym. Przepisy nie wskazują konkretnych kwot ani wzorów matematycznych do wyliczenia zadośćuczynienia. Sąd sam ocenia, jaka kwota jest odpowiednia, biorąc pod uwagę całokształt okoliczności sprawy.
Sąd Okręgowy w uzasadnieniu wyjaśnił to wprost:
„Ustalenie wysokości zadośćuczynienia ma charakter ocenny i należy do sfery swobodnego uznania sędziowskiego.”
Co to oznacza w praktyce? Że dwóch sędziów, patrząc na tę samą sprawę, może dojść do różnych wniosków co do wysokości zadośćuczynienia – i oba wyroki będą prawidłowe, jeśli mieszczą się w granicach „odpowiedniej sumy”.
Kiedy Sąd odwoławczy może zmienić wysokość zadośćuczynienia?
Tutaj zaczyna się najbardziej interesująca część. Sąd Okręgowy powołał się na utrwalone orzecznictwo Sądu Najwyższego (w tym wyroki z 1970 i 2004 roku) i stwierdził jasno:
Ingerencja Sądu odwoławczego jest możliwa tylko wtedy, gdy zasądzona kwota jest:
- Rażąco wygórowana, lub
- Rażąco niska
Zwróćcie uwagę na słowo „rażąco”. To nie jest „trochę za dużo” albo „mogłoby być więcej”. To musi być oczywista, rażąca dysproporcja między kwotą a rozmiarem krzywdy.
Dlaczego 17.600 zł nie było „rażąco wygórowane”?
Sąd Okręgowy szczegółowo przeanalizował okoliczności sprawy:
- Dolegliwości bólowe: 9-10 punktów w dziesięciostopniowej skali (to niewyobrażalny ból)
- Czas cierpienia: Prawie dwa miesiące leżenia z cewnikiem, kilka miesięcy o kulach
- Utrata samodzielności: Około dwóch miesięcy wsparcia osób trzecich
- Trwałe skutki: Utrzymujące się do dziś dolegliwości bólowe
Biorąc to wszystko pod uwagę, Sąd uznał, że 17.600 zł to kwota adekwatna do rozmiaru krzywdy. Nie jest ani za wysoka, ani za niska – jest odpowiednia.
Co ciekawe, ubezpieczyciel chciał ją obniżyć o 42% (do 10.100 zł). Ale Sąd stwierdził, że taka redukcja nie znajduje uzasadnienia w zgromadzonym materiale dowodowym.
Praktyczne wnioski – co to oznacza dla poszkodowanych?
Wniosek pierwszy: Jeśli Sąd Rejonowy zasądził Ci zadośćuczynienie, a ubezpieczyciel składa apelację, nie panikuj. Zmiana wysokości jest możliwa tylko przy „rażącej” dysproporcji. W praktyce Sądy odwoławcze rzadko ingerują w wysokość zadośćuczynienia ustaloną przez Sąd pierwszej instancji.
Wniosek drugi: Kluczowe jest uzasadnienie Sądu Rejonowego. Jeśli sąd szczegółowo wyjaśnił, jakie okoliczności wpłynęły na wysokość kwoty (jak w tej sprawie: ból 9-10/10, dwumiesięczne leżenie, utrata samodzielności), Sąd odwoławczy będzie miał trudność z podważeniem tego rozumowania.
Wniosek trzeci: Argumenty ubezpieczyciela typu „to za dużo” albo „inne sądy zasądzają mniej” nie wystarczą. Ubezpieczyciel musi wykazać, że kwota jest rażąco wygórowana – czyli że sąd popełnił oczywisty błąd w ocenie rozmiaru krzywdy.
Moja obserwacja z praktyki
Po latach reprezentowania poszkodowanych zauważam pewną prawidłowość: ubezpieczyciele zawsze składają apelacje w sprawach o wyższe zadośćuczynienia. Nawet jeśli wiedzą, że szanse na zmianę wyroku są znikome.
Dlaczego? Z kilku powodów:
- Przedłużenie postępowania – apelacja to kolejne miesiące, czasem rok
- Zmęczenie poszkodowanego – niektórzy w końcu rezygnują i akceptują ugodę na niższą kwotę
- Próba szczęścia – może Sąd odwoławczy jednak obniży kwotę?
W sprawie, o której piszę, ubezpieczyciel przegrał. Sąd Okręgowy nie tylko oddalił apelację, ale dodatkowo obciążył ubezpieczyciela kosztami postępowania apelacyjnego (900 zł za zastępstwo procesowe powódki).
Czym różni się „rażąco niskie” od „mogłoby być wyższe”?
To bardzo ważne rozróżnienie, które często umyka poszkodowanym.
„Mogłoby być wyższe” to Twoja subiektywna ocena. Może uważasz, że zasługujesz na 50.000 zł, a sąd zasądził 20.000 zł. To nie oznacza, że kwota jest „rażąco niska”.
„Rażąco niskie” to sytuacja, gdy kwota jest niewspółmiernie niska w stosunku do rozmiaru krzywdy. Np. 5.000 zł za trwałe kalectwo z bólem 10/10 przez rok – to byłoby rażąco niskie.
Z mojego doświadczenia wynika, że sądy w Poznaniu zazwyczaj zasądzają kwoty, które nie są rażąco niskie. Mogą nie być idealne z perspektywy poszkodowanego, ale mieszczą się w granicach „odpowiedniej sumy”.
Kiedy warto składać apelację jako poszkodowany?
Jeśli Sąd Rejonowy zasądził Ci np. 5.000 zł za poważny uraz z wielomiesięcznym cierpieniem, trwałymi skutkami i bólem na poziomie 8-9/10 – wtedy warto rozważyć apelację. Taka kwota może być uznana za rażąco niską.
Ale jeśli zasądzono Ci 20.000 zł, a Ty liczyłeś na 30.000 zł – apelacja prawdopodobnie nie przyniesie efektu. Różnica 10.000 zł to nie jest „rażąca” dysproporcja w rozumieniu orzecznictwa.
Refleksja na zakończenie
Sprawa z Sądu Okręgowego w Poznaniu (sygn. akt II Ca 748/22) to podręcznikowy przykład, jak działa „swobodne uznanie sędziowskie” i kiedy Sąd odwoławczy może ingerować w wysokość zadośćuczynienia.
17.600 zł za złamanie miednicy z dolegliwościami bólowymi 9-10/10, dwumiesięcznym leżeniem z cewnikiem i trwałymi skutkami – to nie jest kwota rażąco wygórowana. To odpowiednia suma, która kompensuje krzywdę.
Ubezpieczyciel próbował szczęścia, ale przegrał. I dodatkowo musiał zapłacić koszty postępowania apelacyjnego.
A Wy macie doświadczenia z apelacjami ubezpieczycieli? Udało Wam się obronić zasądzoną kwotę? Piszcie w komentarzach!
Bartosz Kowalak – radca prawny, wspólnik w KOWALAK JĘDRZEJEWSKA KONRADY I PARTNERZY ADWOKACI I RADCOWIE PRAWNI. Od lat zajmuję się prawem odszkodowawczym z pasją. Więcej o mojej praktyce znajdziecie na www.prawnikpoznanski.pl oraz www.prawnikododszkodowan.pl.
Masz pytanie lub chcesz podzielić się swoją historią? Zostaw komentarz lub napisz: kancelaria@prawnikpoznanski.pl