Pamiętam sprawę sprzed kilku lat – klientka po poważnym wypadku komunikacyjnym musiała przez pół roku regularnie jeździć na rehabilitację do szpitala oddalonego o 30 km od domu. Kiedy przyszło do rozliczeń z ubezpieczycielem, ten zaproponował symboliczne odszkodowanie, kompletnie pomijając koszty dojazdów. „To przecież normalne, że pani jeździła do lekarza” – usłyszała. Od tego momentu szczególnie uważnie przyglądam się temu elementowi szkody, bo ubezpieczyciele lubią go bagatelizować albo całkowicie pomijać.

Dojazdy to pełnoprawny element szkody
Z prawnego punktu widzenia sprawa jest jasna. Koszty dojazdów związane z leczeniem, rehabilitacją czy innymi czynnościami wynikającymi z wypadku są zwykłym następstwem zdarzenia, o którym mowa w art. 361 § 1 Kodeksu cywilnego. Jeśli sprawca wyrządził szkodę, odpowiada za normalne następstwa działania lub zaniechania. A co jest bardziej „normalnego” niż konieczność dojechania do lekarza po wypadku?
Art. 444 § 1 KC stanowi, że w razie uszkodzenia ciała lub wywołania rozstroju zdrowia poszkodowany może żądać naprawienia szkody majątkowej. Koszty dojazdów mieszczą się w tej kategorii – to wydatki poniesione w związku z leczeniem, więc są częścią szkody podlegającej naprawieniu.
Podstawa prawna jest solidna, ale diabeł tkwi w szczegółach – a konkretnie w tym, jak te koszty udowodnić i wyliczyć.
Faktury, kilometrówka czy taxi? Wszystko zależy
Dojazd własnym autem – kilometrówka zwykle wygrywa
Jeśli jeździłeś na wizyty własnym samochodem, możesz rozliczyć się na dwa sposoby:
- Faktury za paliwo – teoretycznie możliwe, ale w praktyce niewygodne. Musiałbyś udowodnić, że konkretne tankowanie było związane z konkretnymi dojazdami do lekarza. Poza tym paliwo to nie wszystko – są jeszcze zużycie opon, amortyzacja, eksploatacja. Sądy rzadko uznają same faktury za wystarczający sposób rozliczenia.
- Stawka kilometrowa – to zdecydowanie prostsze i bardziej sprawiedliwe rozwiązanie. Używasz stawek dla samochodów osobowych zgodnych z Rozporządzeniem Ministra Infrastruktury w sprawie warunków ustalania oraz sposobu dokonywania zwrotu kosztów używania do celów służbowych samochodów osobowych. W 2024/2025 roku dla pojazdu o pojemności do 900 cm³ to około 0,89 zł/km, dla większych silników proporcjonalnie więcej.
Z mojego doświadczenia: sądy preferują rozliczenie kilometrówką. To klarowne, sprawiedliwe i uwzględnia pełny koszt eksploatacji pojazdu. Wystarczy przedstawić harmonogram wizyt, odległości (np. z Google Maps) i prosty rachunek: liczba wizyt × dystans × stawka kilometrowa.
Taxi, Uber, Bolt – kiedy są uzasadnione?
Tutaj ubezpieczyciele często narzekają: „Czemu klient jeździł taxi, skoro mógł autobusem?”. Ale zastanówmy się – jeśli ktoś ma uszkodzony kręgosłup, ledwo chodzi o kulach albo ma nogę w gipsie, to jak ma wsiąść do autobusu?
Koszty taxi czy Ubera są uzasadnione, gdy:
- Stan zdrowia uniemożliwia korzystanie z komunikacji publicznej (bóle, unieruchomienie, kule)
- Dojazd publicznym transportem byłby nadmiernie uciążliwy (np. brak bezpośredniego połączenia, długi czas podróży)
- Nagłość sytuacji (np. wizyta w SOR, badania na zlecenie lekarza tego samego dnia)
Kluczowa rada: Zbieraj potwierdzenia przejazdów (faktury, maile z Ubera, paragony z taxi) i, jeśli to możliwe, uzyskaj zaświadczenie lekarskie, że ze względu na stan zdrowia transport prywatny był konieczny.
Kiedy dojazdy są zasadne – katalog sytuacji
Nie każdy przejazd związany z wypadkiem będzie uzasadniony w oczach ubezpieczyciela czy sądu. Ale z mojego doświadczenia, te kategorie są bezsporne:
1. Wizyty lekarskie i badania
To oczywiste – konsultacje u ortopedy, neurologa, chirurga, badania RTG, rezonans, USG. Jeśli to część procesu leczenia po wypadku, koszty dojazdów się należą. Uwaga: potrzebne są skierowania i dokumentacja, że wizyty wynikały z urazu.
2. Rehabilitacja
Fizjoterapia, masaże, zajęcia ruchowe – jeśli są zalecone przez lekarza jako element leczenia, dojazdy są kosztem szkody. W przypadku mojej klientki z rehabilitacją przez pół roku ubezpieczyciel próbował zakwestionować „nadmiar wizyt”. Przedstawiliśmy plan rehabilitacyjny od szpitala – sprawa zamknięta.
3. Apteka
Mniej oczywiste, ale również uzasadnione, zwłaszcza jeśli apteka jest daleko od miejsca zamieszkania albo trzeba było po leki jeździć kilka razy (np. antybiotyki na receptę, specjalistyczne opatrunki). Tu raczej nie będzie to duża kwota, ale liczy się każdy grosz.
4. Policja, prokuratura, sąd
Dojazdy na przesłuchania, oględziny powypadkowe, rozprawy – to także normalne następstwa wypadku. Jeśli musiałeś stawić się w komendzie czy w sądzie, koszty dojazdu należą się w ramach odszkodowania.
5. Badania na zlecenie ubezpieczyciela
Czasem ubezpieczyciel zleca niezależne badania lekarskie, żeby zweryfikować Twój stan zdrowia. Ironicznie – Ty musisz tam pojechać, więc koszty dojazdu również powinny być zwrócone. Zawsze o tym przypominam klientom.
Jak dokumentować koszty dojazdów – praktyczne wskazówki
Żeby uniknąć problemów przy dochodzeniu roszczeń, zbieraj wszystko od samego początku:
- Harmonogram wizyt – zapisuj daty, godziny, adresy placówek medycznych. Możesz to robić w notatniku, Excelu, aplikacji – byle było uporządkowane.
- Skierowania i zlecenia – każda wizyta lekarska powinna mieć podstawę w skierowaniu. To dowód, że dojazd był konieczny.
- Potwierdzenia przejazdów:
- Taxi/Uber – faktury, maile z potwierdzeniem
- Własne auto – wyliczenie kilometrów (Google Maps + harmonogram wizyt)
- Komunikacja publiczna – bilety (choć tu koszt jest niski, ale dla porządku)
- Zaświadczenie lekarskie – jeśli stan zdrowia uniemożliwiał korzystanie z komunikacji publicznej, poproś lekarza o stosowne zaświadczenie. To zabezpieczenie na wypadek sporów.
- Rachunek szczegółowy – przygotuj zestawienie: data → cel podróży → odległość → koszt. Ubezpieczyciel czy sąd powinny wiedzieć, z czego wynika kwota roszczenia.
Moja rada – nie lekceważ tego elementu szkody
Widziałem dziesiątki spraw, gdzie klienci zignorowali koszty dojazdów, bo „to tylko kilka złotych”. A później się okazuje, że przez rok rehabilitacji nazbierało się 2-3 tysiące złotych. To niebagatelna kwota, zwłaszcza gdy budżet domowy jest napięty po wypadku.
Ubezpieczyciele liczą na to, że nie będziesz się o to upominać albo że nie udowodnisz tych kosztów. Nie daj się. Zbieraj dokumentację, wyliczaj, żądaj zwrotu. To Twoje prawo.
A jeśli ubezpieczyciel odmawia? Nie rezygnuj. Czasem wystarczy pismo z uzasadnieniem prawnym i szczegółowym wykazem kosztów, żeby zmienił zdanie. A jeśli nie – sąd w większości przypadków przyznaje te koszty, gdy są rzetelnie udokumentowane.
Co myślisz o kosztach dojazdów?
Masz doświadczenie z dochodzeniem zwrotu kosztów dojazdów? Ubezpieczyciel próbował je zakwestionować? A może masz pytanie, jak to rozliczyć w Twojej konkretnej sytuacji? Zostaw komentarz – chętnie podzielę się swoimi przemyśleniami. Albo napisz bezpośrednio: kancelaria@prawnikpoznanski.pl.
Bartosz Kowalak – radca prawny, wspólnik w KOWALAK JĘDRZEJEWSKA KONRADY I PARTNERZY ADWOKACI I RADCOWIE PRAWNI. Od lat zajmuję się prawem odszkodowawczym z pasją. Więcej o mojej praktyce znajdziecie na www.prawnikpoznanski.pl oraz www.prawospadkowepoznan.pl.
Masz pytanie lub chcesz podzielić się swoją historią? Zostaw komentarz lub napisz: kancelaria@prawnikpoznanski.pl