Czy można sprzedać roszczenie o zadośćuczynienie po wypadku? Prawda o cesji roszczeń odszkodowawczych

Czym jest cesja i dlaczego firmy chcą kupować roszczenia?

Zacznijmy od podstaw. Cesja to przeniesienie wierzytelności – innymi słowy, sprzedaż swojego roszczenia komuś innemu. W świecie odszkodowań działa to mniej więcej tak:

Masz roszczenie wobec ubezpieczyciela (np. o zapłatę 50 000 zł . Firma odkupująca roszczenia mówi: „Dam ci 20 000 zł teraz, a ty przeniesiesz na mnie prawo do dochodzenia tych 50 000 zł”. Firma potem walczy z ubezpieczycielem, procesuje się, a jeśli wygra – zostaje z zyskiem.

Brzmi jak uczciwy biznes? Z punktu widzenia firm – jak najbardziej. Problem w tym, że dla poszkodowanych to często pułapka.

Art. 449 KC – ochronna zapora ustawodawcy

I tutaj wkracza art. 449 Kodeksu cywilnego, który mówi coś bardzo ważnego:

„Roszczenia przewidziane w art. 444-448 KC [czyli między innymi zadośćuczynienie za krzywdę] nie mogą być zbyte, chyba że są już wymagalne i że zostały uznane na piśmie albo przyznane prawomocnym orzeczeniem”.

Co to oznacza po ludzku?

Nie możesz sprzedać swojego roszczenia o zadośćuczynienie, dopóki:

  1. Ubezpieczyciel nie uznał go pisemnie (np. w decyzji wypłacając konkretną kwotę), ALBO
  2. Sąd nie przyznał ci zadośćuczynienia prawomocnym wyrokiem

Dopiero wtedy – gdy kwota jest już ustalona i wiadomo, ile ci się należy – możesz to roszczenie sprzedać (scedować).

Ustawodawca powiedział: dość

Polski ustawodawca uznał, że to nie fair. Że osoba poszkodowana, często w traumie powypadkowej, pod wpływem bólu i stresu, nie jest w stanie racjonalnie ocenić wartości swojego roszczenia. Że potrzebuje ochrony – nawet jeśli oznacza to ograniczenie jej swobody w dysponowaniu własnym roszczeniem.

I tak powstał art. 449 KC. To przepis paternalistyczny – ustawodawca mówi: „Wiem lepiej, co jest dla ciebie dobre. Nie pozwolę ci sprzedać czegoś, czego wartości jeszcze nie znasz”.

Czy to ograniczenie wolności? Tak. Czy to ma sens? Z mojego doświadczenia – absolutnie.



Kiedy możesz sprzedać roszczenie o zadośćuczynienie?

Ale przepis przewiduje wyjątki. Możesz sprzedać swoje roszczenie, gdy:

1. Ubezpieczyciel uznał je na piśmie Przykład: Ubezpieczyciel wydał decyzję, w której przyznał ci 50 000 zł zadośćuczynienia. Od tego momentu kwota jest ustalona – możesz to roszczenie sprzedać (choć pytanie, czy warto – przecież pieniądze i tak już ci się należą, tylko czekasz na wypłatę).

2. Sąd przyznał ci zadośćuczynienie prawomocnym wyrokiem Przykład: Wygrałeś sprawę, sąd zasądził 80 000 zł, wyrok jest prawomocny (nie ma już apelacji). Możesz sprzedać to roszczenie – choć znów, pytanie „po co?”, skoro wygrałeś i pieniądze już są twoje, tylko czekasz na wykonanie wyroku.

W obu przypadkach wartość roszczenia jest już znana i ustalona. Nie ma miejsca na spekulację, manipulację, niedoszacowanie. Jeśli ktoś chce kupić takie roszczenie za mniej niż przyznana kwota – to twoja świadoma decyzja.

Ciekawostka – a co z odszkodowaniami majątkowymi?

Tutaj jest różnica. Roszczenia o odszkodowanie za szkody majątkowe (np. uszkodzony samochód, utracone zarobki) można sprzedać bez ograniczeń.

Dlaczego? Bo tam wartość jest łatwa do ustalenia. Uszkodzony samochód – zlecasz opinię rzeczoznawcy, wiesz ile kosztuje naprawa. Utracone zarobki – masz umowę o pracę, wiesz ile zarobiłbyś. To racjonalna kalkulacja.

Ale zadośćuczynienie to zupełnie inna bajka. To próba wyceny cierpienia. I tutaj nie ma prostych algorytmów.

Refleksja na koniec

Po tylu latach w tym fachu wiem jedno: art. 449 KC to mądry przepis. Owszem, ogranicza swobodę, ale chroni ludzi w najtrudniejszych momentach życia.

Bo po wypadku, w bólu, w strachu przed procesem, łatwo o desperacką decyzję. Łatwo sprzedać coś za ułamek wartości, tylko po to, by mieć spokój i szybkie pieniądze. A potem – żal, rozgoryczenie, poczucie wykorzystania.

Polski ustawodawca mówi: „Nie. Nie pozwolę ci tego zrobić, dopóki nie będziesz wiedział, ile ci się naprawdę należy”. I choć brzmi to paternalistycznie – w świecie odszkodowań to ma głęboki sens.

A wy? Spotkaliście się z ofertami odkupienia roszczeń? Jakie były wasze doświadczenia? Dajcie znać w komentarzach – zawsze chętnie rozmawiam na te tematy!


Bartosz Kowalak – radca prawny, wspólnik w KOWALAK JĘDRZEJEWSKA KONRADY I PARTNERZY ADWOKACI I RADCOWIE PRAWNI. Od lat zajmuję się prawem odszkodowawczym z pasją. Więcej o mojej praktyce znajdziecie na www.prawnikpoznanski.pl oraz www.prawospadkowepoznan.pl.

Masz pytanie lub chcesz podzielić się swoją historią? Zostaw komentarz lub napisz: kancelaria@prawnikpoznanski.pl

Nieznane's awatar

Autor: bartoszkowalak

Nazywam się Bartosz Kowalak i jestem prawnikiem, radcą prawnym, do tego jeszcze wspólnikiem w Kowalak Jędrzejewska i Partnerzy Kancelaria Prawna w Poznaniu. Kilka informacji więcej można znaleźć na naszej stronie http://www.prawnikpoznanski.pl. W zasadzie od początku kariery zawodowej miałem i nadal mam do czynienia z sprawami związanymi z dochodzeniem odszkodowań, czy to za wypadki drogowe, czy inne zdarzenia powodujące, iż u jednej osoby z winy drugiej dochodzi do powstania szkody na osobie lub w majątku. W skrócie można by więc napisać, iż obracam się w dziedzinie, która można by dla potrzeb niniejszego bloga nazwać prawem odszkodowań. Prawem odszkodowań- a więc odpowiedzią na pytanie, kto, za co, komu i ile ma zapłacić, gdy zawinił. Temat ten w zasadzie sprawia mi satysfakcję zawodową, tak więc jest to dziedzina prawa,z która lubię się mierzyć. Dlatego też postanowiłem także poza polem działania jakim jest sądowa wokanda spróbować moich sił także poprzez to medium jakim jest niniejszy blog. Chciałbym tutaj pisać o ciekawych rzeczach, często ciekawostkach, związanych z odszkodowaniami. Podzielić się moimi przemyśleniami czy też może udzielić jakieś rady. Drugą gałęzią, której poswięcam sporo uwagi sa sprawy spadkowe: Tak poza tematem bloga zapraszam do zapoznania się z oferta prowadzenia spraw spadkowych. Tak się złożyło, iż poza odszkodowaniami jest to druga gałąź prawa, którą się zajmuję: https://prawospadkowepoznan.pl/

Dodaj komentarz