Gdy niezapięcie pasów ratuje życie – paradoks w prawie odszkodowawczym

Kilka postów temu pisałem o jednym z ulubionych zarzutów ubezpieczycieli: przyczynieniu się poszkodowanego do powstania szkody przez brak zapiętych pasów bezpieczeństwa. Konkluzja była prosta – skuteczność tego zarzutu stoi i pada z wykazaniem związku przyczynowo-skutkowego między niezapiętymi pasami a powstałymi obrażeniami. Bez tego związku, żadnego zmniejszania odszkodowania.

Ale prawo odszkodowawcze ma to do siebie, że regularnie zaskakuje. Czasem wręcz przewraca nasze wyobrażenia o „logice” wypadków na nice. Dziś opowiem Wam o sprawie, która na zawsze utkwiła mi w pamięci – o przypadku, gdy niezapięcie pasów bezpieczeństwa paradoksalnie uratowało życie mojej klientce.

Spis treści

  1. Nawiązanie do wcześniejszego artykułu – przyczynienie się a pasy bezpieczeństwa
  2. Tragiczny wypadek na ulicach Poznania
  3. Obrażenia powódki – konsekwencje wyrzucenia przez przednią szybę
  4. Argumentacja ubezpieczyciela – klasyczny zarzut przyczynienia
  5. Kluczowe „ale” – zapięte pasy oznaczałyby pewną śmierć
  6. Analiza prawna – dlaczego Sąd Okręgowy w Poznaniu oddalił zarzut
  7. Paradoks bezpieczeństwa – refleksje nad sprawą
  8. Praktyczne wnioski dla podobnych spraw

Przyczynienie się a pasy bezpieczeństwa – krótkie przypomnienie

Zanim przejdę do sedna, szybkie przypomnienie. Zarzut przyczynienia się (art. 362 Kodeksu cywilnego) polega na tym, że ubezpieczyciel twierdzi: „Gdybyś miał zapięte pasy, Twoje obrażenia byłyby mniejsze, więc zmniejszamy odszkodowanie”. To klasyka gatunku w sprawach komunikacyjnych.

Problem w tym, że sama teza „nie miałeś pasów, więc się przyczyniłeś” to za mało. Ubezpieczyciel musi wykazać, że między brakiem pasów a konkretnymi obrażeniami istnieje związek przyczynowy. Jeśli tego nie udowodni – pasy w grę nie wchodzą, a odszkodowanie należy się w pełnej wysokości.

Z mojego doświadczenia wiem, że ubezpieczyciele często podnoszą ten zarzut automatycznie, licząc na to, że poszkodowany się przestraszy i przyjmie zaniżoną propozycję. Dlatego tak ważne jest, by nie dać się zastraszać i dokładnie analizować każdą sprawę.

Tragiczny wypadek na ulicach Poznania

Kilka lat temu reprezentowałem młodą kobietę w sprawie, która była jedną z najtrudniejszych emocjonalnie w mojej karierze. Wypadek miał miejsce na ulicach Poznania. W pojeździe podróżowało czworo młodych ludzi – kierowca oraz trzech pasażerów, w tym moja klientka.

Samochód uderzył w przydrożny słup. Siła uderzenia, co potwierdziła później ekspertyza, nie była kolosalna – mówimy o zderzeniu, które przy zapiętych pasach prawdopodobnie zakończyłoby się otarciami tułowia, może złamaniem obojczyków w wyniku napięcia pasów, ale nic więcej. Typowy „mniejszy” wypadek komunikacyjny.

Ale dalej… No właśnie, dalej działy się rzeczy, których nikt nie mógł przewidzieć.

Obrażenia powódki – wyrzucenie przez przednią szybę

Moja klientka nie miała zapiętych pasów. W momencie uderzenia w słup wyrzuciło ją przez przednią szybę. Rozbiła ją własnym ciężarem ciała, przeleciała przez nią i wylądowała na poboczu.

Obrażenia były dramatyczne:

  • Cała twarz połamana i porozrywana
  • Złamane kości rąk
  • Uszkodzenia narządów wewnętrznych
  • Liczne rany i blizny

W zasadzie wyglądało to tak, jakby ktoś celowo chciał pokazać, co się dzieje, gdy nie zapina się pasów. Klasyczny materiał do kampanii społecznej „Zapnij pasy – uratuj życie”.

Ubezpieczyciel oczywiście to wykorzystał.

Argumentacja ubezpieczyciela – biegły potwierdza oczywiste

Zakład ubezpieczeń podniósł zarzut przyczynienia się i… miał mocne argumenty. Powołany przez niego biegły stwierdził jednoznacznie:

„Do obrażeń doszło w wyniku wyrzucenia powódki przez przednią szybę. Gdyby miała zapięte pasy bezpieczeństwa, nie zostałaby wyrzucona z pojazdu. Przy takiej sile uderzenia, z zapiętymi pasami, doszłoby jedynie do ewentualnych otarć tułowia i złamań obojczyków w wyniku napięcia pasów. Ciężkie obrażenia twarzy i narządów wewnętrznych nie wystąpiłyby.”

Innymi słowy: związek przyczynowy był ewidentny. Niezapięcie pasów bezpośrednio doprowadziło do ciężkich obrażeń.

Na pierwszy rzut oka sprawa wydawała się przegrana. Ubezpieczyciel miał opinię biegłego, logikę po swojej stronie i – co tu ukrywać – prawo też zdawało się przemawiać na jego korzyść.

Ale był jeden szczegół. Jeden kluczowy, dramatyczny szczegół.

Kluczowe „ale” – zapięte pasy oznaczałyby pewną śmierć

Wspomniałem, że w wypadku uczestniczyło czworo młodych ludzi. Moja klientka była jedyną, która przeżyła.

Dlaczego pozostali zginęli?

Ponieważ natychmiast po uderzeniu w słup doszło do zapalenia się paliwa, a chwilę później – do wybuchu pojazdu. Kierowca i dwaj pozostali pasażerowie nie zdążyli wydostać się z samochodu. Mimo że w samym uderzeniu nie doznali śmiertelnych obrażeń, po prostu spłonęli żywcem.

A moja klientka? Ona w tym samym momencie, gdy doszło do uderzenia, została wyrzucona z pojazdu. Wylądowała na poboczu – pokiereszowana, poturbowana, ale żywa. I właśnie dlatego, że była poza samochodem, uniknęła losu pozostałych uczestników.

Gdyby miała zapięte pasy, najprawdopodobniej pozostałaby uwięziona w fotelu. I jak kierowca oraz dwaj inni pasażerowie – zginęłaby w płomieniach.

To był ten jeden tragiczny przypadek, gdy niezapięcie pasów zamiast doprowadzić do śmierci, uratowało życie.

Moja argumentacja przed Sądem – logika na opak

Stanąłem przed Sądem Okręgowym w Poznaniu i przedstawiłem argumentację, która brzmiała niemal jak science fiction:

„Tak, Wysoki Sądzie, moja klientka rzeczywiście doznała ciężkich obrażeń w wyniku niezapięcia pasów. Ale gdyby miała zapięte pasy, nie żyłaby. W tej konkretnej, tragicznej sytuacji konsekwencją zapięcia pasów byłby pewny zgon.”

Ubezpieczyciel twierdził, że zapięte pasy zapobiegłyby ciężkim obrażeniom. Ja odpowiedziałem: „Tak, zapobiegłyby. Ale kosztem życia mojej klientki”.

To był jeden z tych momentów w zawodzie prawnika, gdy zdajesz sobie sprawę, że prawo – choć wydaje się sztywne i przewidywalne – musi elastycznie reagować na rzeczywistość. Bo rzeczywistość bywa bardziej skomplikowana niż jakikolwiek paragraf.

Wyrok Sądu Okręgowego w Poznaniu – oddalenie zarzutu

Sąd Okręgowy w Poznaniu podzielił moje stanowisko i oddalił zarzut przyczynienia się.

Uzasadnienie było proste, choć w praktyce rzadko spotykane: w tej konkretnej sprawie niezapięcie pasów było czynnikiem, który uratował życie poszkodowanej. Ubezpieczyciel wykazał co prawda, że między brakiem pasów a obrażeniami istnieje związek przyczynowy, ale to nie oznacza automatycznego zmniejszenia odszkodowania, gdy alternatywą dla tych obrażeń byłaby śmierć.

Innymi słowy: poszkodowana nie może ponosić konsekwencji prawnych za coś, co – w tak ekstremalnych okolicznościach – paradoksalnie ją ocaliło.

Refleksje – prawo nie jest czarno-białe

Ta sprawa nauczyła mnie czegoś, o czym często zapominam w codziennej praktyce: prawo odszkodowawcze to nie tylko paragrafy i precedensy. To także ludzkie historie, czasem tak dramatyczne i nieoczekiwane, że wymykają się wszelkim schematom.

Ubezpieczyciele lubią operować czarno-białą logiką: „Nie miałeś pasów – Twoja wina – mniejsze odszkodowanie”. Ale rzeczywistość bywa bardziej skomplikowana. Czasem to, co na pierwszy rzut oka wydaje się oczywistym zaniedbaniem, w kontekście całej sytuacji okazuje się… ratunkiem.

Czy moja klientka powinna była mieć zapięte pasy? Oczywiście, że tak – to podstawowa zasada bezpieczeństwa. Ale czy fakt, że ich nie miała, powinien skutkować zmniejszeniem odszkodowania w sytuacji, gdy zapięcie pasów oznaczałoby śmierć? Sąd powiedział: nie.

I słusznie.

Praktyczne wnioski – nie każdy przypadek jest oczywisty

Co z tego wynika dla praktyki?

  1. Nie akceptuj automatycznie zarzutu przyczynienia się. Nawet jeśli ubezpieczyciel przedstawia opinię biegłego, warto dokładnie przeanalizować całą sytuację. Czasem kontekst zmienia wszystko.
  2. Każda sprawa wymaga indywidualnej analizy. Szablonowe podejście ubezpieczycieli („nie miał pasów = zmniejszamy odszkodowanie”) nie zawsze się sprawdza.
  3. Związek przyczynowy to nie wszystko. Nawet jeśli istnieje związek między zachowaniem poszkodowanego a obrażeniami, trzeba spojrzeć szerzej – na całość okoliczności wypadku.
  4. W sprawach o zadośćuczynienie warto mieć prawnika. Takie niuanse, jak ten w mojej sprawie, rzadko są dostrzegane przez poszkodowanych działających samodzielnie.

Podsumowanie – gdy pasy bezpieczeństwa stają się pułapką

Tę sprawę wspominam zawsze, gdy ktoś pyta mnie, czy prawo odszkodowawcze to nudne paragrafy. Odpowiadam wtedy: „Nie, to fascynujące studium ludzkiej rzeczywistości”. Bo choć zasady są jasne, życie pisze scenariusze, których żaden ustawodawca nie był w stanie przewidzieć.

Pasy bezpieczeństwa ratują życie – to niepodważalna prawda. Ale w jednym tragicznym przypadku w Poznaniu to właśnie brak pasów uratował życie mojej klientce. I prawo – dzięki elastyczności Sądu – potrafiło to dostrzec.

A Ty? Czy spotkałeś się kiedyś z podobnie paradoksalną sytuacją? Daj znać w komentarzach – ciekaw jestem Waszych historii.


Bartosz Kowalak – radca prawny, wspólnik w KOWALAK JĘDRZEJEWSKA KONRADY I PARTNERZY ADWOKACI I RADCOWIE PRAWNI. Od lat zajmuję się prawem odszkodowawczym z pasją. Więcej o mojej praktyce znajdziecie na www.prawnikpoznanski.pl oraz www.prawospadkowepoznan.pl.

Masz pytanie lub chcesz podzielić się swoją historią? Zostaw komentarz lub napisz: kancelaria@prawnikpoznanski.pl


Disclaimer: Niniejszy artykuł ma charakter informacyjny i nie stanowi porady prawnej. Każda sprawa odszkodowawcza jest indywidualna i wymaga analizy konkretnych okoliczności. W celu uzyskania profesjonalnej porady prawnej zapraszamy do kontaktu z naszą kancelarią.

Nieznane's awatar

Autor: bartoszkowalak

Nazywam się Bartosz Kowalak i jestem prawnikiem, radcą prawnym, do tego jeszcze wspólnikiem w Kowalak Jędrzejewska i Partnerzy Kancelaria Prawna w Poznaniu. Kilka informacji więcej można znaleźć na naszej stronie http://www.prawnikpoznanski.pl. W zasadzie od początku kariery zawodowej miałem i nadal mam do czynienia z sprawami związanymi z dochodzeniem odszkodowań, czy to za wypadki drogowe, czy inne zdarzenia powodujące, iż u jednej osoby z winy drugiej dochodzi do powstania szkody na osobie lub w majątku. W skrócie można by więc napisać, iż obracam się w dziedzinie, która można by dla potrzeb niniejszego bloga nazwać prawem odszkodowań. Prawem odszkodowań- a więc odpowiedzią na pytanie, kto, za co, komu i ile ma zapłacić, gdy zawinił. Temat ten w zasadzie sprawia mi satysfakcję zawodową, tak więc jest to dziedzina prawa,z która lubię się mierzyć. Dlatego też postanowiłem także poza polem działania jakim jest sądowa wokanda spróbować moich sił także poprzez to medium jakim jest niniejszy blog. Chciałbym tutaj pisać o ciekawych rzeczach, często ciekawostkach, związanych z odszkodowaniami. Podzielić się moimi przemyśleniami czy też może udzielić jakieś rady. Drugą gałęzią, której poswięcam sporo uwagi sa sprawy spadkowe: Tak poza tematem bloga zapraszam do zapoznania się z oferta prowadzenia spraw spadkowych. Tak się złożyło, iż poza odszkodowaniami jest to druga gałąź prawa, którą się zajmuję: https://prawospadkowepoznan.pl/

Dodaj komentarz