Prowadzę w chwili obecnej proces przeciwko jednemu z działających na naszym rynku ubezpieczycieli w związku z zalaniem mieszkania, za skutki to którego zalania odpowiedzialność z tytułu Oc ponosi tenże ubezpieczyciel.
Nie byłoby w tej sprawie nic dziwnego, zalań mieszkań przez sąsiada, z uwagi na pęknięty wężyk, czy niedokręcony kurek jest co roku w naszym Kraju setki jeżeli nie tysiące, gdyby nie jeden mały szczegół.
Otóż podczas przesłuchania przed sądem poszkodowana zeznając opowiedziała jak wykorzystała portal społecznościowy Facebook w walce o wyższe odszkodowanie.
Myślę że warto o tym „patencie na ubezpieczyciela” opowiedzieć. Nie tylko bowiem wzbudził on uśmiech u sędziego, ale i okazał się skuteczny.
a było to tak….
W zeszłym roku tuz przed Świętami Bożego Narodzenia moi Klienci zamiast opadów śniegu na dworze musieli zaobserwować opad hektolitrów wody z swojego sufitu.
Sytuacja typowa- pęknięty wężyk. Sprawę pogorszyła sytuacja, iż mieszkanie było wynajmowane i najemczyni nie wiedział, gdzie znajduje się zawór. Tak więc zalanie było faktycznie konkretne.
Sąsiadka była jednak ubezpieczona z tytułu OC także za szkody mogące postać w wyniku zalania. Sprawa więc została tego samego dnia zgłoszona ubezpieczycielowi.
Po trzech dniach pojawił się likwidator, który mimo iż zalanie było katastrofalne twierdził, iż: „żadnych szkód nie widzi”. Mąż poszkodowanej musiał więc pokazywać każdą plamę, czy pękający tynk. I tylko te elementy były wpisywane przez likwidatora do protokołu.
W międzyczasie mieszkanie zaczęło schnąć i coraz więcej szkód wychodziło na światło dzienne. Pęknięte tynki, spierzchłe meble, drzwi i ościeżnice.
Przybyli na miejsce fachowcy wycenili swoje prace na prawie 20- tyś złotych.
Ubezpieczyciel tymczasem wycenił szkody powstałe w wyniku zalani ana ok. 3 tyś złotych (sic!!!).
No cóż kwota ta zamiast ucieszyć tylko wkurzyła poszkodowanych.
W pierwszej kolejności skierowali oni swe kroki do mojej Kancelarii, gdzie w zasadzie stwierdziłem, iż jedynie droga sadowa jest tu skutecznym rozwiązaniem. Jestem bowiem dość sceptyczny co do skuteczności wnoszenia odwołania od decyzji ubezpieczyciela, o czym pisałem TUTAJ.
Odwołanie oczywiście nie spotkało się z żadną pozytywną reakcją ze strony zakładu ubezpieczeń.
Sprawę więc skierowałem do sądu.
Poszkodowani w tym czasie wzięli kredyt i zaczęli remont, sytuacja ta jednak tak „wkurzyła” moją Klientkę, iż postanowiła swe żale skierować wprost do ubezpieczyciela.
Weszła na profil zakładu ubezpieczeń na facebooku, gdzie opisała skandaliczną likwidację szkody zalaniowej w jej mieszkaniu.
No cóż. Ten nietypowy sposób działania jednak trochę zadziałał.
Pracownik ubezpieczyciela skontaktował się od razu z poszkodowanymi i w ciągu kilku dni pojawił się kolejny likwidator. Tym razem wycena tez była lepsza, po o 9 tyś większa. Co prawda i tak zakład ubezpieczeń wypłacił dobrowolnie dużo mniej niż się poszkodowanym należy, ale sam sposób działania wart jest odnotowania.
Tak więc drodzy poszkodowani i ubezpieczenia. Nie tylko Rzecznik Ubezpieczonych, ale i Mark Zuckerberg moze okazać sie pomocny w walce z ubezpieczalnią.