
Wprowadzenie
Czytając uzasadnienia wyroków w sprawach o zadośćuczynienie za śmierć bliskich, zawsze zwracam uwagę na detale. Bo to właśnie detale – nie suche paragrafy, nie wysokość kwot – pokazują prawdziwą głębię ludzkiego cierpienia.
W jednej sprawie natknąłem się na zdanie, które mnie wstrząsnęło: „Przy wigilijnym i wielkanocnym stole stoją puste nakrycia przeznaczone dla synów”.
To był wyrok Sądu Okręgowego w Poznaniu w sprawie ojca, który stracił dwóch dorosłych synów w wypadku. I dziś chcę wam opowiedzieć nie o paragrafach ani kwotach, ale o tym, jak sądy rzeczywiście oceniają rozmiar krzywdy – przez pryzmat takich właśnie szczegółów życia.
Bo prawo to nie tylko kodeksy. To także ludzkie historie.
Czym jest „rozmiar krzywdy” w rozumieniu sądu?
Przepis art. 448 k.c. (a od 2008 r. także art. 446 § 4 k.c.) mówi, że sąd może przyznać „odpowiednią sumę” tytułem zadośćuczynienia.
Ale co to znaczy „odpowiednia”?
Sąd w uzasadnieniu powołał się na orzecznictwo Sądu Najwyższego, które wyjaśnia:
„Podstawowe znaczenie musi mieć rozmiar doznanej krzywdy, o której decydują przede wszystkim takie czynniki, jak poczucie bólu, żalu, smutku, pustki, zniechęcenia i zawiedzionych nadziei, a także sposób przeżywania żałoby i czas jej trwania.”
Widzicie te słowa? Ból, żal, smutek, pustka. To nie są kategorie prawne. To emocje. I sądy próbują je zmierzyć, opisać, wycenić.
Jak to robią? Patrząc na szczegóły życia poszkodowanego. I to właśnie te szczegóły chcę wam dzisiaj pokazać.
Historia ojca z pustymi nakryciami przy stole
Sprawa dotyczyła mężczyzny, który w 2002 roku stracił dwóch synów w wypadku samochodowym. T. miał 27 lat, P. – 23 lata. Ojciec był w tym samym aucie, przeżył bez obrażeń fizycznych, ale próbował wyciągać synów z wraku. Było już za późno.
Rok wcześniej zmarła jego żona. Synowie byli jego jedynym oparciem.
Sąd opisał życie tego ojca przed wypadkiem i po wypadku. I to właśnie te opisy zadecydowały o wysokości zadośćuczynienia.
Przed wypadkiem
Z zeznań świadków i samego powoda wynikał obraz aktywnego, zżytego z synami mężczyzny:
- Wspólne zamieszkiwanie: Ojciec mieszkał z oboma synami oraz trzecim synem, M.
- Wspólne gospodarstwo: Z synem P. prowadził gospodarstwo rolne, które zamierzał mu w przyszłości przekazać
- Wspólne spędzanie czasu: Z synem T. jeździł na zawody żużlowe do Leszna, razem hodowali kury ozdobne, uczestniczyli w dożynkach wiejskich
- Wspólne święta: Wszystkie święta spędzali razem
- Częste wyjazdy: Ojciec często odwiedzał swojego brata w innej miejscowości, bywał u niego 2-3 razy w miesiącu
To był obraz aktywnej, funkcjonującej rodziny, w której relacje ojciec-synowie były bardzo silne.
Po wypadku
A potem wszystko się zmieniło. Sąd szczegółowo opisał, jak wyglądało życie ojca po śmierci synów:
- Zamknięcie w sobie: Ojciec przestał wychodzić z domu i spotykać się z ludźmi
- Izolacja: Ograniczył bardzo swoje wyjazdy do brata (z 2-3 razy w miesiącu do sporadycznych)
- Bierność: Większość czasu spędza w swoim pokoju, oglądając telewizję
- Pomoc medyczna: Przez rok, półtora korzystał z pomocy lekarza rodzinnego, który przepisywał mu leki uspokajające (ale nie korzystał z psychiatry ani psychologa)
- Brak pogodzenia się: Do chwili obecnej (14 lat po wypadku!) nie pogodził się z tragiczną śmiercią synów
- Zdjęcia na ścianach: W domu wiszą liczne zdjęcia zmarłych synów, których bardzo dużo wspomina
- Puste nakrycia przy stole: Przy wigilijnym i wielkanocnym stole stoją puste nakrycia przeznaczone dla synów
- Cotygodniowe wizyty na grobie: Co tydzień odwiedza grób, w którym pochowani są synowie
- Msze rocznicowe: Corocznie w rocznicę śmierci uczestniczy w odprawianych z tego tytułu mszach
- Lęk o żyjącego syna: Bardzo zaczął się bać o syna M., z którym aktualnie mieszka – gdy syn tylko trochę się spóźnia z jakiegokolwiek wyjazdu, ojciec bardzo się denerwuje i dzwoni, by upewnić się, że nic mu się nie stało
To nie jest obraz człowieka, który „przeszedł żałobę” i „powrócił do normalności”. To obraz człowieka, którego życie zatrzymało się w 2002 roku.
Dlaczego te szczegóły miały znaczenie?
Sąd cytował zeznania powoda i świadków (syna M. oraz sąsiadki E. Z.), podkreślając że:
„Zeznania te są spójne i potwierdzają zebrany w sprawie materiał dowodowy, ponadto pozwany w żaden sposób nie podważył treści powyższych zeznań.”
Co to oznacza w praktyce?
Po pierwsze: Szczegóły muszą być spójne. Nie możecie powiedzieć sądowi „moje życie się nie zmieniło”, a potem domagać się wysokiego zadośćuczynienia. Albo odwrotnie – nie możecie twierdzić „nie wychodzę z domu”, jeśli świadkowie widzą was regularnie na mieście.
Po drugie: Szczegóły muszą być potwierdzone przez świadków. W tej sprawie kluczowe były zeznania syna M. (który mieszkał z ojcem i widział jego codzienne życie) oraz sąsiadki (która znała powoda przed i po wypadku).
Po trzecie: Szczegóły muszą być trwałe. Nie chodzi o to, że przez miesiąc po śmierci byliście w depresji. Chodzi o to, że 5 lat, 10 lat, 14 lat później wciąż odczuwacie skutki tej straty.
W tej sprawie od wypadku do wyroku minęło 14 lat. I ojciec wciąż co tydzień odwiedzał grób, wciąż stawiał puste nakrycia przy świątecznym stole, wciąż żył w lęku o żyjącego syna.
To właśnie te szczegóły przekonały sąd, że krzywda jest głęboka i trwała.
Jak sąd „przeliczył” te szczegóły na kwotę?
Sąd zasądził 120.000 zł łącznie za śmierć dwóch synów (minus już wypłacone przez ubezpieczyciela 12.000 zł = 108.000 zł do zapłaty).
Skąd ta kwota?
Sąd nie podał precyzyjnego „przelicznika” (zresztą takiego nie ma). Ale w uzasadnieniu wyjaśnił swoje rozumowanie:
- Charakter kompensacyjny: Zadośćuczynienie nie może być symboliczne, ale też nie może być źródłem wzbogacenia. Ma złagodzić krzywdę.
- Rozsądne granice: Kwota musi być „utrzymana w rozsądnych granicach, odpowiadających aktualnym warunkom i przeciętnej stopie życiowej społeczeństwa” (cytat z wyroku SN).
- Indywidualna ocena: Sąd wziął pod uwagę wszystkie okoliczności tej konkretnej sprawy – nie porównywał mechanicznie z innymi sprawami, tylko ocenił tę rodzinę, tę tragedię, to cierpienie.
Moim zdaniem kluczowe były trzy elementy:
- Intensywność więzi: Ojciec i synowie byli bardzo zżyci, wspólnie mieszkali, prowadzili gospodarstwo, spędzali święta
- Trwałość skutków: 14 lat po wypadku życie ojca wciąż jest zdominowane przez stratę (puste nakrycia, cotygodniowe wizyty na grobie, lęk o żyjącego syna)
- Całkowita zmiana życia: Z osoby aktywnej, często wyjeżdżającej, towarzyskiej – w człowieka zamkniętego w domu przed telewizorem
Gdyby któregoś z tych elementów zabrakło (np. gdyby ojciec po roku wrócił do normalności, gdyby więź nie była silna), kwota byłaby niższa.
Praktyczne wskazówki: jak dokumentować swoją krzywdę
Jeśli – nie daj Boże – znajdziecie się w podobnej sytuacji, zapamiętajcie kilka rzeczy:
Po pierwsze: Dokumentujcie zmianę życia
Prowadźcie coś w rodzaju dziennika. Nie musi to być codzienne pisanie – wystarczy co kilka tygodni notować:
- Czy wychodzicie z domu? Jak często?
- Czy spotyka się z przyjaciółmi? Jak często?
- Czy uczestniczycie w wydarzeniach, w których uczestniczyliście przed tragedią?
- Jak wyglądają święta? Jak radzicie sobie z rocznicami?
W tej sprawie kluczowy był kontrast: przed wypadkiem – częste wyjazdy, aktywne życie; po wypadku – izolacja, telewizor, dom.
Po drugie: Korzystajcie z pomocy specjalistów
W tej sprawie powód przez rok korzystał z pomocy lekarza rodzinnego (leki uspokajające), ale nie korzystał z psychiatry ani psychologa.
Moim zdaniem to błąd. Nie dlatego, że „trzeba chodzić do terapeuty dla pieniędzy”, ale dlatego, że:
- Profesjonalna pomoc naprawdę może pomóc w przepracowaniu traumy
- Dokumentacja medyczna (zaświadczenia od psychiatry, notatki z terapii) to bardzo silny dowód w sądzie
Jeśli lekarz rodzinny przepisywał leki uspokajające przez półtora roku, to znaczy że stan był poważny. Ale to można było udokumentować jeszcze lepiej przez regularną terapię.
Po trzecie: Organizujcie świadków
W tej sprawie kluczowe były zeznania:
- Syna M., który mieszkał z ojcem i widział jego codzienne życie
- Sąsiadki E. Z., która znała powoda przed i po wypadku
To oni potwierdzili, jak bardzo życie powoda się zmieniło.
Pomyślcie, kto mógłby zeznawać w waszej sprawie? Rodzina, sąsiedzi, znajomi, koledzy z pracy? Osoby, które widziały was przed tragedią i po tragedii?
Po czwarte: Nie udawajcie
To chyba najważniejsza rada. Nie próbujcie „na siłę” pokazywać, że wasza krzywda jest większa niż jest w rzeczywistości.
Sądy mają doświadczenie. Widzą setki takich spraw. Wyczują, jeśli coś jest sztuczne.
W tej sprawie ojciec nie „grał” tragedii. Po prostu szczerze opowiedział, jak wygląda jego życie. I świadkowie to potwierdzili. To przekonało sąd.
Kontrowersyjne pytanie: czy 120.000 zł to „odpowiednia suma”?
Wracam do pytania, które zadałem we wcześniejszych artykułach.
Ojciec stracił dwóch dorosłych synów (27 i 23 lata), którzy byli jego jedynym oparciem po śmierci żony. Był świadkiem ich śmierci, próbował ich ratować. 14 lat później wciąż stawia puste nakrycia przy świątecznym stole, co tydzień odwiedza grób, żyje w lęku o żyjącego syna.
Czy 120.000 zł to „odpowiednia suma” za to cierpienie?
Szczerze? Nie wiem. Jak wycenić puste nakrycia przy wigilijnym stole? Jak wycenić cotygodniowe wizyty na cmentarzu przez 14 lat? Jak wycenić lęk, który sprawia, że dzwonisz do syna za każdym razem, gdy trochę się spóźni?
Sąd uznał, że 120.000 zł to kwota, która:
- Nie jest symboliczna (6.000 zł zaproponowane przez ubezpieczyciela – to byłoby symboliczne)
- Ale nie jest źródłem wzbogacenia
- Jest „utrzymana w rozsądnych granicach”
Ale czy 120.000 zł (czyli 60.000 zł „na syna”) to rzeczywiście „rozsądna granica”?
Zostawiam to pytanie otwarte. Bo nie ma tu prostej odpowiedzi.
Refleksja na zakończenie
Sprawa z Sądu Okręgowego w Poznaniu (XIII C 83/16) pokazuje, że sądy – wbrew obiegowej opinii – nie są bezosobowymi maszynkami do liczenia pieniędzy.
Sędzia w tej sprawie szczegółowo przeanalizował życie powoda przed i po tragedii. Zwrócił uwagę na puste nakrycia przy stole, cotygodniowe wizyty na grobie, zmianę z osoby aktywnej w człowieka zamkniętego w domu.
To te szczegóły – a nie paragrafy – zadecydowały o wysokości zadośćuczynienia.
I to jest dla mnie lekcja, którą chcę wam przekazać: w sprawach o zadośćuczynienie za śmierć bliskich szczegóły mają znaczenie. Nie tylko „straciłem syna” (co samo w sobie jest tragedią), ale jak ta strata zmieniła wasze życie.
Czy stawiacie puste nakrycia przy stole? Czy odwiedzacie grób? Czy zamknęliście się w sobie? Czy macie lęki? Czy korzystacie z pomocy lekarza?
To wszystko składa się na „rozmiar krzywdy”, który sądy próbują zmierzyć i „przeliczać” na odpowiednią sumę.
A Wy jak myślicie – czy sądy potrafią właściwie ocenić głębię ludzkiego cierpienia? Czy 120.000 zł to „odpowiednia suma”? Piszcie w komentarzach.
ŹRÓDŁA:
- Wyrok Sądu Okręgowego w Poznaniu z dnia 24 marca 2016 r., sygn. akt XIII C 83/16
- Wyrok Sądu Najwyższego z dnia 28 września 2001 r., III CKN 427/00
Bartosz Kowalak – radca prawny, wspólnik w KOWALAK JĘDRZEJEWSKA KONRADY I PARTNERZY ADWOKACI I RADCOWIE PRAWNI. Od lat zajmuję się prawem odszkodowawczym z pasją. Więcej o mojej praktyce znajdziecie na www.prawnikpoznanski.pl oraz www.prawnikododszkodowan.pl.
Masz pytanie lub chcesz podzielić się swoją historią? Zostaw komentarz lub napisz: kancelaria@prawnikpoznanski.pl