Anatomia sprawy o zadośćuczynienie – co tak naprawdę decyduje o wygranej?

Wprowadzenie

Po dwudziestu latach praktyki w prawie odszkodowawczym nauczyłem się jednej fundamentalnej prawdy: każda sprawa o zadośćuczynienie to opowieść o cierpieniu, która musi zostać przetłumaczona na język prawny i medyczny. I właśnie ta „translacja” jest najtrudniejsza – zarówno dla poszkodowanych, jak i dla nas, prawników.

Pamiętam, jak na początku mojej kariery myślałem, że w sprawach o zadośćuczynienie liczy się przede wszystkim znajomość Kodeksu cywilnego. Szybko się okazało, że to za mało. Trzeba rozumieć psychologię bólu, mechanizmy urazów, język dokumentacji medycznej i – co może najważniejsze – umieć spojrzeć na sprawę oczami sędziego, który musi podjąć decyzję na podstawie suchych faktów. Dziś chcę podzielić się z Wami swoimi obserwacjami na temat tego, jak tak naprawdę wygląda proces dochodzenia zadośćuczynienia i co tak naprawdę decyduje o jego wyniku.

Zadośćuczynienie – coś więcej niż tylko pieniądze

Zacznijmy od podstaw. Zadośćuczynienie to świadczenie pieniężne, które ma „wynagrodzić” krzywdę niemajątkową – ból, cierpienie, dyskomfort, utratę radości życia. Regulują je artykuły 445, 446 i 448 Kodeksu cywilnego. Brzmi prosto, prawda? W praktyce jest to jeden z najtrudniejszych obszarów prawa.

Dlaczego? Bo jak wycenić ból? Jak określić, ile warte jest cierpienie po wypadku, który zmienił całe życie? Jak zmierzyć wartość utraconej radości z codziennych aktywności?

Z mojego doświadczenia wynika, że sądy w takich sprawach szukają obiektywnych punktów zaczepienia. I tutaj wkraczamy w fascynujący świat dowodów w sprawach o zadośćuczynienie.

Trzy filary dowodowe w sprawach o zadośćuczynienie

1. Dokumentacja medyczna – fundament sprawy

Pierwszym i absolutnie kluczowym elementem jest dokumentacja medyczna. Karty informacyjne ze szpitala, wyniki badań, zaświadczenia lekarskie, historia wizyt u specjalistów – to wszystko tworzy medyczny „życiorys” urazu.

Często spotykam się z sytuacją, gdzie poszkodowani bagatelizują znaczenie tej dokumentacji. „Przecież ja wiem, jak mi było źle” – mówią. Problem w tym, że sąd nie może opierać się na samych odczuciach. Potrzebuje twardych, medycznych dowodów.

Praktyczna rada z mojej strony: od pierwszego dnia po wypadku dokumentujcie wszystko. Każda wizyta u lekarza, każde badanie, każdy lek – wszystko to buduje obraz Waszego cierpienia.

2. Opinie biegłych – tłumacze medycyny na język prawa

Drugi filar to opinie biegłych sądowych. I tu zaczyna się prawdziwa alchemia procesu.

Biegły to lekarz (neurolog, ortopeda, psycholog, czasem psychiatra czy neurochirurg), który na zlecenie sądu analizuje dokumentację medyczną, przeprowadza badanie poszkodowanego i wydaje opinię o charakterze i skutkach urazu.

Z mojej praktyki wynika, że wybór właściwego biegłego to połowa sukcesu. Dla przykładu, w sprawach o urazy kręgosłupa szyjnego (tzw. uraz biczowy czy whiplash) zawsze rekomendowałbym neurologa zamiast ortopedy. Dlaczego? Bo ten typ urazu często nie daje zmian widocznych na RTG czy rezonansie – dotyczy układu nerwowego, nie kości. Ortopeda może po prostu nie dostrzec problemu, który dla neurologa będzie oczywisty.

Podobnie w sprawach, gdzie dominują konsekwencje psychiczne wypadku – lęki, depresja, zaburzenia snu – nieoceniona jest opinia psychologa. Co ciekawe, zdarza się, że ortopeda czy neurolog nie widzi uszczerbku fizycznego, a psycholog wykryje poważne zmiany w funkcjonowaniu psychicznym. To fascynujące, jak wielowymiarowe potrafią być skutki urazów.

3. Zeznania – ludzki wymiar cierpienia

Trzeci filar to zeznania: samego poszkodowanego i świadków, którzy obserwowali jego cierpienie i rekonwalescencję.

Tutaj pojawia się pewien paradoks. Z jednej strony, zeznania są kluczowe – tylko poszkodowany wie, jak naprawdę czuł się przez ostatnie miesiące czy lata. Z drugiej strony, sądy podchodzą do nich z pewną dozą ostrożności. Dlaczego? Bo mają świadomość, że w grę wchodzą pieniądze, a poszkodowany jest stroną zainteresowaną.

Dlatego tak ważne są zeznania świadków – partnera życiowego, rodziny, przyjaciół, czasem współpracowników. Oni mogą potwierdzić, jak zmieniło się życie poszkodowanego. Że ktoś, kto wcześniej był aktywny sportowo, dziś nie może biegać. Że osoba wesoła i towarzyska zaczęła unikać ludzi. Że ktoś musiał zmienić pracę lub zrezygnować z pasji.



Ciekawostka z mojej praktyki – kiedy 1+1 nie równa się 2

Pozwólcie, że podzielę się jedną obserwacją, która mnie zawsze fascynuje. W sprawach o zadośćuczynienie suma dowodów nie zawsze działa addytywnie. Czasem mniej znaczy więcej.

Spotkałem się z przypadkami, gdzie klient przychodził z górą dokumentacji – dziesiątki wizyt u różnych specjalistów, setki stron wyników badań – ale to wszystko było… chaotyczne. Brak było spójnej narracji, ciągłości leczenia, logicznego rozwoju diagnozy.

Z drugiej strony widziałem sprawy, gdzie dokumentacja była skromna, ale precyzyjna i spójna. Jasno pokazywała przyczynę urazu, jego bezpośrednie skutki, proces leczenia i długoterminowe konsekwencje. I to właśnie te sprawy często kończyły się lepszym rezultatem.

Wniosek? W sprawach o zadośćuczynienie jakość i spójność dowodów bije na głowę ich ilość.

Kiedy sprawa zaczyna się komplikować?

Są sytuacje, gdzie dochodzenie zadośćuczynienia staje się szczególnie trudne:

1. Brak ciągłości leczenia
Jeśli poszkodowany po wypadku nie był systematycznie leczony, pojawia się pytanie: czy uraz był aż tak poważny? To pułapka – czasem ludzie stoicko znoszą ból, odkładają wizyty u lekarza, bo „może przejdzie”. A potem trudno im udowodnić skalę cierpienia.

2. Choroby współistniejące
Co jeśli poszkodowany przed wypadkiem miał problemy zdrowotne? Ubezpieczyciele zawsze będą twierdzić, że obecne dolegliwości to kontynuacja wcześniejszych problemów. Tutaj rola biegłego jest nie do przecenienia – musi rozdzielić, co jest skutkiem wypadku, a co było wcześniej.

3. Opinia biegłego niekorzystna dla poszkodowanego
To najgorszy scenariusz. Czasem biegły stwierdza, że nie widzi związku między wypadkiem a obecnymi dolegliwościami. Wtedy sprawa staje się naprawdę trudna. Można wnioskować o opinię uzupełniającą, opinię innego biegłego, ale to wydłuża i komplikuje proces.

Moja rada – jak przygotować się do sprawy o zadośćuczynienie?

Po latach prowadzenia takich spraw mogę powiedzieć jedno: przygotowanie to podstawa.

  1. Dokumentujcie wszystko od pierwszego dnia. Każda wizyta, każde badanie, nawet jeśli wydaje się mało istotne.
  2. Leczcie się systematycznie. Przerwanie terapii, nawet uzasadnione, może być wykorzystane przeciwko Wam.
  3. Zbierajcie świadków. Proście bliskich, by zapamiętali, jak zmienił się Wasz stan. W razie potrzeby mogą zeznawać w sądzie.
  4. We wniosku o opinię biegłego precyzyjnie określajcie pytania. To kluczowe – źle postawione pytanie da bezużyteczną odpowiedź.
  5. Nie bagatelizujcie aspektu psychologicznego. Jeśli po wypadku zmienił się Wasz nastrój, sen, stosunek do życia – to też jest krzywda wymagająca zadośćuczynienia.

Refleksja na koniec

Po tylu latach w tym fachu wciąż fascynuje mnie, jak prawo próbuje „uchwycić” coś tak nieuchwytnego jak ludzkie cierpienie. Zadośćuczynienie to próba przełożenia bólu, strachu, frustracji i utraconej radości życia na język paragrafów i kwot pieniężnych. To nigdy nie będzie doskonałe, ale jeśli proces jest prowadzony rzetelnie, jeśli dowody są solidne i spójne – można osiągnąć sprawiedliwy wynik.

A Wy? Macie doświadczenia ze sprawami o zadośćuczynienie? Jakie były Wasze największe wyzwania? Dajcie znać w komentarzach – zawsze chętnie rozmawiam o tych sprawach!


Bartosz Kowalak – radca prawny, wspólnik w KOWALAK JĘDRZEJEWSKA KONRADY I PARTNERZY ADWOKACI I RADCOWIE PRAWNI. Od lat zajmuję się prawem odszkodowawczym z pasją. Więcej o mojej praktyce znajdziecie na www.prawnikpoznanski.pl oraz www.prawospadkowepoznan.pl.

Masz pytanie lub chcesz podzielić się swoją historią? Zostaw komentarz lub napisz: kancelaria@prawnikpoznanski.pl

Nieznane's awatar

Autor: bartoszkowalak

Nazywam się Bartosz Kowalak i jestem prawnikiem, radcą prawnym, do tego jeszcze wspólnikiem w Kowalak Jędrzejewska i Partnerzy Kancelaria Prawna w Poznaniu. Kilka informacji więcej można znaleźć na naszej stronie http://www.prawnikpoznanski.pl. W zasadzie od początku kariery zawodowej miałem i nadal mam do czynienia z sprawami związanymi z dochodzeniem odszkodowań, czy to za wypadki drogowe, czy inne zdarzenia powodujące, iż u jednej osoby z winy drugiej dochodzi do powstania szkody na osobie lub w majątku. W skrócie można by więc napisać, iż obracam się w dziedzinie, która można by dla potrzeb niniejszego bloga nazwać prawem odszkodowań. Prawem odszkodowań- a więc odpowiedzią na pytanie, kto, za co, komu i ile ma zapłacić, gdy zawinił. Temat ten w zasadzie sprawia mi satysfakcję zawodową, tak więc jest to dziedzina prawa,z która lubię się mierzyć. Dlatego też postanowiłem także poza polem działania jakim jest sądowa wokanda spróbować moich sił także poprzez to medium jakim jest niniejszy blog. Chciałbym tutaj pisać o ciekawych rzeczach, często ciekawostkach, związanych z odszkodowaniami. Podzielić się moimi przemyśleniami czy też może udzielić jakieś rady. Drugą gałęzią, której poswięcam sporo uwagi sa sprawy spadkowe: Tak poza tematem bloga zapraszam do zapoznania się z oferta prowadzenia spraw spadkowych. Tak się złożyło, iż poza odszkodowaniami jest to druga gałąź prawa, którą się zajmuję: https://prawospadkowepoznan.pl/

Dodaj komentarz