Czasami niektóre problemy z jakimi zwracają się do mnie osoby poszkodowane w wypadkach są dla mnie tak oczywiste, iż nawet nie dostrzegam, iż taki problem istnieje. Tak też było z tematem stanowiącym przesłankę do napisania niniejszego wpisu.
W zeszłym tygodniu reprezentowanej przeze mnie osobie poszkodowanej zakład ubezpieczeń przyznał tytułem zadośćuczynienia i odszkodowania pewną kwotę. Kwota ta w żaden sposób nie odpowiada zadośćuczynieniu jakie moim zdaniem powinien otrzymać poszkodowany. Odnosząc to do konkretów ubezpieczyciel za złamanie wyrostków kręgosłupa i kilka innych mniejszych obrażeń zaproponował zadośćuczynienie w kwocie 10 tyś złotych, gdy moim zdanie poszkodowanemu przysługuje co najmniej kilka razy tyle.
Przekazałem te informacje klientowi, którego pierwszą reakcją było co oczywiste spodziewane rozczarowanie wartością tej kwoty, a zaraz potem pytanie, czy może on w ogóle przyjąć tę kwotę od ubezpieczyciela, skoro uważa ją za znacznie zaniżoną.
No cóż nie jest to pytanie głupie.
Wypłata odszkodowania w tym i zadośćuczynienia może nastąpić bowiem na jednej z kilku podstaw.
Po pierwsze ubezpieczyciel może po prostu wydać decyzję uznającą zasadność roszczeń osoby poszkodowanej i określającej wysokość należnej kwoty zadośćuczynienia.
W tej sytuacji, i taka też sytuacja dotyczyła mojego klienta, nie ma powodu do obaw o przyjęcie należnej kwoty. Przyjęcie kwoty odszkodowania nie jest bowiem uzależnione od jakiegokolwiek oświadczenia z strony osoby poszkodowanej.
Często jednak ubezpieczyciel wypłaca odszkodowanie po zawarciu z osobą poszkodowaną ugody. Jeżeli więc warunkiem wypłaty zadośćuczynienia jest podpisanie dokumentu ugody, albo jej zawarcie w formie ustnej np. w drodze nagrywanej rozmowy telefonicznej, to wówczas najczęściej zawierając ugodę poszkodowany godzi się na zrzeczenie się jakichkolwiek roszczeń względem zakładu ubezpieczeń.