Kilka wpisów temu pisałem na temat sensowności sprzedaży cesji do odszkodowania firmom skupującym kalkulacje. O tym TUTAJ i TUTAJ.
Sprzedaż roszczenia o odszkodowanie ma dla poszkodowanego jeden zasadniczy plus. Kasuje on część odszkodowania w zamian za co nie musi iść do sądu i ponosić ryzyk z tym związanych. Oczywiście istotną kwestią jest cena za jaką dokonuje cesji praw do odszkodowania, ale o tym pisałem już wcześniej.
Odrębnie wygląda natomiast kwestia możliwości dysponowania przez osoby poszkodowane uprawnieniem do handlowania cesją, cesjami do roszczeń o zadośćuczynienie z tytułu uszczerbku na zdrowiu, czy śmierci osoby bliskiej.
Kodeks cywilny przewiduje bowiem stosownie do treści art. 449 K.c., iż roszczenia przewidziane w art 444-448 nie mogą być zbyte, chyba że są już wymagalne i że zostały uznane na piśmie albo przyznane prawomocnym orzeczeniem.
Co z tego przepisu wynika?
Jeżeli drogi Czytelniku jesteś poszkodowany w wypadku samochodowym, doznałeś złamania nogi, reki, albo zginął twój bliski z winy osoby trzeciej, to nie możesz tego typu roszczenia sprzedać firmie odkupującej szkody.
Z wyjątkiem jedynie sytuacji, gdy wysokość zadośćuczynienia jest już ustalona wyrokiem sądu, lub został uznana, np w decyzji ubezpieczyciela.
Czemu taki zapis służy?
Tak jak pisałem w poprzednim wpisie dotyczącym odkupywania szkód, iż firmy skupujące kalkulacje płacą ok. 10 -30% za szkodę. Czyli w moim odczuciu bardzo mało.
O ile jeszcze w przypadku szkód komunikacyjnych poszkodowany może łatwo zweryfikować swoją szkodę, np zlecając prywatna opinię rzeczoznawcy. To w przypadku zadośćuczynienia nie ma żadnego matematycznego miernika ustalającego jego wysokość. Wysokość należnej kwoty zadośćuczynienia ustala sędzia po analizie okoliczności sprawy.
Tym samym istniałoby ogromne pole do nadużyć.
Jestem przekonany, iż poszkodowani, którym przysługuje roszczenie o kilkadziesiąt, czy kilkaset tysięcy złotych często godziliby się na otrzymania ułamka tej wartości. Nie będąc świadomym ile mogą otrzymać i bojąc się procedury sądowej.
Polski ustawodawca uznał więc, iż w przypadku zadośćuczynień będzie chronił swoich obywateli ograniczając co prawda tym samym w jakimś zakresie ich prawa.
Niemniej jednak moim zdaniem jest to rozwiązanie dobre.
Ustawodawca oczywiście uznał, iż jeżeli wysokość roszczenia o zadośćuczynienie jest już znana, bo mamy decyzje ubezpieczyciela lub wyrok sądu, to wówczas obywatel ma prawo zrobić swoimi pieniędzmi co chce.
A jak Państwo oceniacie taką regulację?
Może byłoby dobrze żeby również prawo do cesji roszczeń mająkowych byłoby ograniczone ustawą?
Niby volenti non fit iniuria, ale faktycznie – wysokość zadośćuczynienia ustala albo ubezpieczyciel albo Sąd, a więc mogłoby dochodzić do sytuacji, gdy ktoś sprzedaje swoją wierzytelność za śmiesznie niskie pieniądze, nie wiedząc, ile warta jest jego krzywda. Tworzenie postulatów de lege ferenda nie ma tutaj póki co sensu.
PolubieniePolubienie
Co do zadośćuczynienia się zgadzam, w zasadzie w kilka miesięcy rynek szkód osobowych zostałby wykupiony. Kokosy zarabialiby posrednicy,a poszkodowani zostaliby z śrubkami.
Natomiast moje pytanie dotyczyło, czy i tego zakazu nie roszczerzyć na szkody o charakterze majątkowym? Bo tutaj, co prawda w mniejszej skali równiez zachodzi to samo zjawisko, czyli nabijanie kabzy pośrednikom skupujacym szkodę kosztem poszkodowanych.
PolubieniePolubienie
Tyle że to działa motywująco na ubezpieczycieli żeby uczciwie likwidowali szkody. Klient machanie ręką sprzeda firmie a ta na 100% nie odpuści. Więc lepiej dorzucić poszkodowanemu od razu.
PolubieniePolubienie
No na razie tego dorzucania poszkodowanym jakoś szczególnie nie widać.
PolubieniePolubienie