Zadośćuczynienie za publikację nagich zdjęć

Joanna Jędrzejewska i Bartosz Kowalak

 

Naruszenie prawa do prywatności to bardzo częsty problem we współczesnym społeczeństwie. W dobie facebooka, instagrama, twittera i innych portali społecznościowych doszło do przesunięcia granic prywatności, a bardzo osobiste publikacje stały się właściwie normą. Rodzi się jednak pytanie co robić, gdy ktoś bez naszej zgody opublikuje w sieci lub w gazecie intymne zdjęcia, które miały służyć jedynie do osobistego użytku.

 

W takiej sytuacji mamy do czynienia z naruszeniem dóbr osobistych takich jak prawo do prywatności, dobre imię, cześć czy wizerunek. Dobra te podlegają ochronie określonej w art. 24 KC. Na podstawie tego artykułu możemy domagać się między innymi zaniechania działań naruszających, podjęcia czynności mających na celu usunięcia skutków takiego naruszenia (np. publikacja przeprosin), można żądać także zadośćuczynienia lub zapłaty określonej kwoty na wybrany cel społeczny.

 

W dzisiejszym artykule skupimy się na kwestii związanej z zadośćuczynieniem. Jakiej właściwie wysokości zadośćuczynienia możemy żądać za opublikowanie intymnych zdjęć?

 

W oparciu o orzecznictwo sądów w tego rodzaju sprawach możemy powiedzieć, że kwoty te są zazwyczaj dość znacznych rozmiarów.

 

Minimalne kwoty takiego zadośćuczynienia oscylują wokół 10 tys. zł a maksymalne sięgają nawet 250 tys. zł! Wszystko to jest zależne od skutków jakie publikacja zdjęć wywołała w życiu osoby poszkodowanej, przy pomocy jakich środków została opublikowana i jaki zasięg miała ta publikacja, a także czy osoba ta jest w wyraźny sposób na zdjęciach rozpoznawalna.

 

Co ciekawe, zadośćuczynienie należy się także w sytuacji, gdy osoby nie można na zdjęciu rozpoznać, ale treść do jakiej zostało ono załączone sugeruje jej tożsamość. Sąd Apelacyjny w Warszawie, który zasądził dnia 16 kwietnia 2010 r. tytułem zadośćuczynienia za publikację nagiej sylwetki powódki w gazecie kwotę rzędu 250 000 tys. zł stwierdził, że: Publikacja zdjęć które nie stanowią wizerunku (podobizny) danej osoby, ale w powiązaniu z treścią artykułu umożliwiają jej rozpoznanie (identyfikację) stanowi naruszenie dóbr osobistych.

 

Dosyć zaskakującym jest fakt, że wysokie kwoty zadośćuczynienia są przyznawane także w sprawach dotyczących osób publicznych. Przykładowo w 2009 r. Sąd Okręgowy w Warszawie nakazał magazynowi Super Express zapłacić na rzecz piosenkarki kwotę 80 000 zł za publikację jej nagich zdjęć.

 

Co więcej, w wyroku z dnia 24 stycznia 2008 r. Sąd Najwyższy stwierdził, że publiczny – w przyjętym rozumieniu – status tych osób nie powoduje jednak, że ich życie prywatne staje się automatycznie „życiem publicznym”. W wyroku tego Sądu na rzecz jednej z aktorek została zasądzona kwota 75 000 zł za opublikowanie jej nagich zdjęć w czasopiśmie.

 

W orzecznictwie podkreśla się, że zgoda na publikację zdjęć musi być wyrażona w wyraźny sposób i nie można jej domniemywać. Stanowisko to zostało wyrażone już w 1998 r. w wyroku Sądu Apelacyjnego w Warszawie, który stwierdził, że: zgoda na rozpowszechnienie wizerunku musi być niewątpliwa, zatem osoba jej udzielająca musi mieć pełną świadomość nie tylko formy przedstawienia jej wizerunku, ale także miejsca i czasu publikacji, zestawienia z innymi wizerunkami i towarzyszącego jej komentarza.

 

Również samo pozowanie, zgoda na wykonanie zdjęć lub ich wybór nie oznacza, że istnieje też zgoda na ich publikację. Potwierdził to swoim orzeczeniem Sąd Apelacyjny w Warszawie w 2008 r., wskazując, iż: Nie można argumentować, iż pozowanie, a nawet wybór zdjęć oznaczają oczywistą i bezwarunkową zgodę fotografowanego na wszelkie formy rozpowszechniania.

 

Podsumowując należy dojść do wniosku, że w orzecznictwie dominuje pogląd przyjmujący, że publikowanie fotografii danej osoby bez jej zgody stanowi naruszenie dóbr osobistych takich jak prawo do prywatności, cześć, dobre imię czy wizerunek. Poszczególne rozstrzygnięcia wskazują jednak, że istnieją przypadki w których sytuacje takie są dopuszczalne, np. z uwagi na ważny interes społeczny. Należy jednak zauważyć, że powództwa w tego rodzaju sprawach są często uwzględniane a wypłacane zadośćuczynienia z reguły są dość wysokie. Prowadzi to do wniosku, że warto dochodzić ochrony swojej prywatności i wizerunku na drodze sądowej.

 

 

 

Mam nadzieję, iż moja praca w jakikolwiek sposób pomogła w twojej sprawie odszkodowawczej, czy w ocenie twoich szans na uzyskanie należytego zadośćuczynienia od zakładu ubezpieczeń. Jeżeli tak, to się cieszę. Możesz zostawić komentarz lub poszperać po blogu w poszukiwaniu innych tematów związanych z dochodzeniem odszkodowań. Jeżeli nie czujesz się na siłach by prowadzić samemu spor z ubezpieczalniom zapraszam do kontaktu z moją osobą.

Z wyrazami szacunku

Bartosz Kowalak

Kancelaria Prawna 

795777519

ul. Mickiewicza 18a/3 Poznań 

www.prawnikpoznanski.pl

Wybuch szybkowaru- czyli o odpowiedzialności za produkt niebezpieczny.

Dutch_Kitchen_-_Google_Art_ProjectO odpowiedzialności za produkt niebezpieczny na przykładzie zlamanej drabiny juz pisałem.

Dzisiaj o trochę innym przypadku, a dotyczącym zakupu dokonanego w jednej z większych sieci handlowych w Polsce.

Otóż moja Klientka skusiła się promocją na zakup 6-litrowego szybkowaru w sklepie jednej z sieci.

Poszkodowana użyła szybkowaru po raz pierwszy podczas przygotowywania posiłku. W trakcie wykonywania czynności przy potrawach przygotowywanych na innym palniku kuchenki, pokrywa szybkowaru po wpływem ciśnienia nagle wybuchła rozbryzgując wrzącą wodę i tłuszcz. Niestety poszkodowana w chwili zdarzenia znajdowała się przy kuchence, a tym samym w wyniku wybuchu zawartość szybkowaru bezpośrednio poparzyła jej twarz, ramiona i ręce.

Niezwłocznie po wypadku poszkodowana udała się do Szpitala Wojewódzkiego w Poznaniu, gdzie w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym – Poradni Chirurgii Urazowej udzielono jej pierwszej pomocy. Lekarz zdiagnozował u poszkodowanej oparzenie I/II stopnia głowy, szyi i kończyn górnych. W ramach udzielenia poszkodowanej pomocy medycznej zostały założone opatrunki hydrożelowe, a następnie skierowano ją do Szpitala Miejskiego im. Józefa Strusia w Poznaniu celem konsultacji oparzeniowej i ewentualnej hospitalizacji.

Następnie poszkodowana udała się do w/w placówki, gdzie rozpoznano u niej oparzenie II stopnia twarzy, szyi przedramienia lewego i całej kończyny górnej prawej.

Wypadek spowodował u niej liczne obrażenia, bolesne zarówno w sferze psychicznej, jak i fizycznej. Poszkodowana odczuwała silny ból w poparzonych miejscach na ciele, cierpiała na zawroty głowy, miała problemy z widzeniem ze względu na poparzenia powiek oczu.

Ponadto poszkodowana obawiała się jak będzie wyglądała jej twarz i ciało po ustaniu bolesnych dolegliwości, czy schorzenie będzie się goiło, czy na ciele zostaną blizny lub bliznowce. Z wstępnych informacji uzyskanych od lekarzy wynikało, że okres leczenia i rekonwalescencji wyniesie około 6 miesięcy.

W zasadzie nie było wątpliwości co do tego, że szybkowar raczej nie powinien wybuchać w trakcie gotowania.

I jak do takiej sytuacji podchodzi prawo?

Polskie prawo od kilkunastu lat przewiduje odpowiedzialność odszkodowawczą za tak zwany produkt niebezpieczny.

Zgodnie z art.  4491 §  1 kodeksu cywilnego kto wytwarza w zakresie swojej działalności gospodarczej (producent) produkt niebezpieczny, odpowiada za szkodę wyrządzoną komukolwiek przez ten produkt. Natomiast w §  3 ustawodawca wskazał, jaki produkt jest niebezpieczny: Niebezpieczny jest produkt niezapewniający bezpieczeństwa, jakiego można oczekiwać, uwzględniając normalne użycie produktu. O tym, czy produkt jest bezpieczny, decydują okoliczności z chwili wprowadzenia go do obrotu, a zwłaszcza sposób zaprezentowania go na rynku oraz podane konsumentowi informacje o właściwościach produktu. Produkt nie może być uznany za niezapewniający bezpieczeństwa tylko dlatego, że później wprowadzono do obrotu podobny produkt ulepszony.

Nadto zgodnie z art. 4495 kodeksu cywilnego do podmiotów współodpowiedzialnych za szkody wyrządzone przez produkt niebezpieczny należą:

  • wytwórca materiału, surowca albo części składowej produktu;
  • podmiot umieszczający na produkcie swoją nazwę, znak towarowy lub inne oznaczenia odróżniające podający się za producenta;
  • podmiot wprowadzający do obrotu krajowego w zakresie swojej działalności gospodarczej produkt pochodzenia zagranicznego (importer);
  • podmiot zbywający w zakresie swojej działalności gospodarczej produkt niebezpieczny.

Zgodnie z wyrokiem Sądu Apelacyjnego w Białymstoku z dnia 29 kwietnia 2016r. w sprawie I ACa 20/16 odpowiedzialność za produkt niebezpieczny stanowi rodzaj odpowiedzialności deliktowej. Przepisy te uznawane są bowiem za całość dotyczącą szczególnego rodzaju deliktu, uregulowanego w sposób szerszy i bardziej wyspecjalizowany aniżeli pozostałe czyny niedozwolone, przede wszystkim z uwagi na cel wprowadzenia, a mianowicie ochronę wyjątkowo ważnych interesów konsumentów. Obowiązek odszkodowawczy powstaje tu w sposób niezależny od tego, czy przed wyrządzeniem szkody istniała jakakolwiek więź obligacyjna łącząca poszkodowanego z podmiotem ponoszącym odpowiedzialność z mocy ustawy, a nadto – świadczenie odszkodowawcze ma tutaj charakter pierwotny i główny.

Jak się ta sprawa skończyła dla poszkodowanej? Otóż bardzo szybko zdecydowała się na zawarcie ugody z ubezpieczycielem sieci handlowej. Ugoda nie dość, że szybka, to i moim zdaniem bardzo korzystna.

Cóż jak doznać szkody, to tylko w sytuacji, gdy podmiotem odpowiedzialnym jest kolos gospodarczy. W tej sytuacji każdy ubezpieczyciel w obawie o swoje składki zapłaci szybko i dobrze, byleby tylko nie wzbudzić wątpliwości u swojego klienta.

O połamanej drabienie- czyli o odpowiedzialności za produkt niebezpieczny.

Alcove_house_entrance,_Bandelier_National_Monument
Wingchi Poon

Wypadki chodzą po ludziach!

Nie ma jak to truizm na początek, no ale jak sama nazwa wskazuje truizm oparty jest na prawdzie. Wypadki w zasadzie zdarzają się codziennie, ba w skali kraju, to pewnie w każdej minucie w Polsce ktoś w taki, czy inny sposob łamie sobie jakąś kość.

Mimo iż na blogu o odszkodowaniach piszemy głównie o skutkach wypadków samochodowych, to źródłem nieszczęść człowieka nie jest tylko i wyłącznie ruch drogowy. Może być nim także drabina zakupiona w markecie budowlanym.

Taka oto historia przydarzyła się jednemu mieszkańcowi Poznania:

Pan poszkodowany poczuł potrzebę poprawy wyglądu swojego mieszkania, tak więc postanowił wykonać prace remontowe.

Gdy chciał zagipsować puszkę od gniazdka w kuchni w tym celu wszedł na drabinę, zakupioną kilka miesięcy wcześniej w jednym z poznańskich marketów budowlanych. Niestety bezpośrednio po wejściu na najwyższy poziom drabiny, uchwyty podtrzymujące belkę, na której stał poszkodowany pękły w następstwie czego poszkodowany spadł z drabiny.

Niestety nie skończyło sie tylko na poobijaniu.

Już w trakcie oczekiwania na karetkę pogotowia prawa noga poszkodowanego bardzo spuchła. Poszkodowany został przetransportowany karetką pogotowia do Szpitala Klinicznego im. Heliodora Święcickiego Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu, gdzie rozpoznano mnogie złamania podudzia (wieloodłamowe złamanie nasady i przynasady dalszej kości piszczelowej prawej – 19 odłamów). W konsekwencji poszkodowany przeszedł zabieg operacyjny półkrytej repozycji złamania ze stabilizacją odłamów kości piszczelowej dwoma śrubami kostkowymi (zespolenie złamanej nasady dalszej kości piszczelowej) i zespolenie płytą LCP złamanej 1/3 dalszej kości piszczelowej. Poszkodowanemu zalecono poruszanie się o dwóch kulach łokciowych, zmianę opatrunku co 2 dni, kontrolę w poradni ortopedycznej oraz zażywanie antybiotyków i leków przeciwbólowych.

Rana pooperacyjna nie goiła się w sposób prawidłowy i poszkodowany odczuwał w związku z tym dolegliwości bólowe. Lekarze ustalili, że prawdopodobnie poszkodowany jest uczulony na tytan i z tego powodu rana może goić się nieprawidłowo. Wobec powyższego niezbędne będzie usunięcie tytanowych elementów z organizmu poszkodowanego.

Tak więc złamany szczebel drabiny spowodował konieczność przejścia kolejnej operacji  usunięcia materiału zespalającego – płyty piszczelowej dedykowanej i 8 śrub. Nadal w organizmie poszkodowanego pozostawiono 2 śruby ciągnące. Usunięto również przetokę z blizny pooperacyjnej. Poszkodowanemu zalecono chodzenie z ostrożnym obciążaniem operowanej kończyny w asyście dwóch kul łokciowych oraz przeciwobrzękowe układanie kończyny. Nadto codzienne zmiany opatrunku, zażywanie antybiotyków i leków przeciwbólowych oraz kontrolę na oddziale za 5 dni. Od dnia wypadku poszkodowany pozostaje pod stałą opieką ortopedyczną. Poszkodowany odbywa regularnie wizyty lekarskie co 2-3 tygodnie. Noga do dnia dzisiejszego jest zaczerwieniona i obrzęknięta, a z rany sączą się płyny. Poszkodowany nie może ustać na dwóch nogach i musi poruszać się przy pomocy jednej kuli łokciowej. Stan kończyny nie pozwala jeszcze na jej rehabilitację. Lekarz wskazuje, że leczenie kończyny może potrwać nawet 3 lata.

No cóż tak poważne złamania były tylko i wyłącznie wejściem na najwyższy stopień drainy – bubla.

I jak do takiej sytuacji podchodzi prawo?

Polskie prawo od kilkunastu lat przewiduje odpowiedzialność odszkodowawczą za tak zwany produkt niebezpieczny.

Zgodnie z art.  4491 §  1 kodeksu cywilnego kto wytwarza w zakresie swojej działalności gospodarczej (producent) produkt niebezpieczny, odpowiada za szkodę wyrządzoną komukolwiek przez ten produkt. Natomiast w §  3 ustawodawca wskazał, jaki produkt jest niebezpieczny: Niebezpieczny jest produkt niezapewniający bezpieczeństwa, jakiego można oczekiwać, uwzględniając normalne użycie produktu. O tym, czy produkt jest bezpieczny, decydują okoliczności z chwili wprowadzenia go do obrotu, a zwłaszcza sposób zaprezentowania go na rynku oraz podane konsumentowi informacje o właściwościach produktu. Produkt nie może być uznany za niezapewniający bezpieczeństwa tylko dlatego, że później wprowadzono do obrotu podobny produkt ulepszony.

Nadto zgodnie z art. 4495 kodeksu cywilnego do podmiotów współodpowiedzialnych za szkody wyrządzone przez produkt niebezpieczny należą:

  • wytwórca materiału, surowca albo części składowej produktu;
  • podmiot umieszczający na produkcie swoją nazwę, znak towarowy lub inne oznaczenia odróżniające podający się za producenta;
  • podmiot wprowadzający do obrotu krajowego w zakresie swojej działalności gospodarczej produkt pochodzenia zagranicznego (importer);
  • podmiot zbywający w zakresie swojej działalności gospodarczej produkt niebezpieczny.

Przedkładając to na nasz przypadek wskazać należy, że z uwagi na brak upływu 2 lat od dnia zakupu drabiny objęta była ona jeszcze rękojmią za wady. Żona poszkodowanego zgłosiła reklamację, która została uwzględniona, wobec czego wypłacono żonie poszkodowanego kwotę stanowiącą równowartość drabiny. Podkreślenia wymaga, że do dnia wypadku drabina używana była przez poszkodowanego i jego żonę jedynie sporadycznie np. do wieszania firan. Nic nie wskazywało na jej uszkodzenie. Poszkodowany korzystał z drabiny zgodnie z wszystkimi zaleceniami.

Nie ulega więc moim zdaniem wątpliwości, iż w tym konkretnym przypadku mamy do czynienia z odpowiedzialnością marketu, producenta drabiny i być może jej importera z Chin za skutki wprowadzenia do obrotu produktu niebezpiecznego.