Czy można zakwestionować ustalenia Policji zawarte w notatce służbowej z wypadku komunikacyjnego?

Gdy na miejsce kolizji drogowej zostanie wezwana Policja, to zwykle efektem jej ustaleń jest sporządzona notatka urzędowa.

W notatce służbowej funkcjonariusz Policji zamieszczane takie dane jak: informacje personalne uczestników kolizji, czy innego zdarzenia drogowego. Dane te obejmują zazwyczaj także informacje o posiadanych polisach OC – jej numer i nazwę ubezpieczyciela. Dalej zamieszczany jest krótki opis zdarzenia, kto gdzie kiedy i o jakiej godzinie w kogo wjechał oraz informacje o skutkach postępowania mandatowego, tj. czy jeden lub więcej uczestników kolizji drogowej zostało ukaranych mandatem, czy też sprawa zostanie skierowana do dalszego procedowania.

Jest także przyjęte, iż w sporządzanej notatce już w momencie podjęcia czynności wyjaśniających na miejscu kolizji komunikacyjnej, wskazywany jest określony sprawca wykroczenia, któremu Policjant przypisuje winę za zaistniałe zdarzenie.

Często zatem notatka służbowa interweniujących na miejscu wypadku komunikacyjnego jest jedynym dowodem poczynionych ustaleń.

Na jej podstawie po pierwsze może być wszczęte postępowanie o wykroczenie przeciwko sprawcy wypadku, o ile nie został on jeszcze ukarany mandatem. Po drugie jest ona bardzo istotnym dokumentem  w procesie likwidacji szkody – czyli procesie dochodzenia odszkodowania lub zadośćuczynienia od ubezpieczyciela.

Poszkodowany w wypadku musi przed ubezpieczycielem uprawdopodobnić fakt zajścia zdarzenia oraz sprawstwa ubezpieczonego w danej ubezpieczalni kierowcy.

Tak więc praktycznie zawsze zgłaszając szkodę w zakładzie ubezpieczeń najpierw poszkodowany w kolizji powinien uzyskać z Policji odpis notatki, którą następnie przedstawia ubezpieczycielowi.

Notatka służbowa, mimo iż jest bardzo ważnym dokumentem, to jednak nie zastępuje wyroku sądu. Oznacza to, iż każdy z uczestników zdarzenia drogowego opisanego w policyjnej notatce urzędowej może przebieg tego zdarzenia zakwestionować.

Po pierwsze obecni na miejscu zdarzenia Policjanci mogli sie pomylić co do określenia sprawstwa wskazanego przez siebie uczestnika zdarzenia. Po drugie Policjanci mogli przegapić część materiału dowodowego, nie zebrać wszystkich śladów, czy po prostu mogło im się nie chcieć przeprowadzać drobiazgowego postępowania.

Tak więc może się zdarzyć i w zasadzie zdarza się bardzo często, iż sprawca wskazany przez Policję fakt ten kwestionuje.

Wówczas rzeczywisty przebieg wypadku drogowego ustala biegły z dziedziny rekonstrukcji wypadków drogowych często dopiero po przeprowadzeniu bardziej szczegółowego postępowania, w tym przesłuchania świadków zdarzenia.

 

Ile trwa sprawa o zadośćuczynienie?

W zasadzie pierwszym pytaniem jakie kierują osoby poszkodowane w wypadku i zarazem dochodzące odszkodowania, zadośćuczynienia jest pytanie: „Ile mi się należy?”

Zaraz potem pokrzywdzony w wypadku pyta, a ile trwa sprawa o zadośćuczynienie, odszkodowanie?

Z punktu widzenia przepisów prawa odpowiedź mogłaby być banalnie prosta, stosownie do uregulowań ustawowych z zasady zakład ubezpieczeń ma 30 dni na wydanie decyzji i przyznanie zadośćuczynienia od daty powiadomienia go o szkodzie.

Przepis przepisem ale szara rzeczywistość potrafi ten 30 dniowy termin rozciągnąć nawet i do kilkunastu miesięcy, czy kilku lat.

Pierwszym etapem dochodzenia roszczenia o zadośćuczynienie, np. za uszczerbek na zdrowiu poniesiony w wyniku wypadku komunikacyjnego- jak złamanie nogi, wstrząśnienie mózgu, uraz kręgosłupa itd. itp., jest powiadomienie ubezpieczyciela.

Teoretycznie od tej daty w ciągu 30 dni powinniśmy zobaczyć pieniądze na koncie, w rzeczywistości będzie nieźle o ile w tym terminie zakład ubezpieczeń się do nas odezwie i np. zawiadomi, iż potrzebowałby jeszcze jakiś dokumentów, powiadomi o wyznaczeniu daty badania lekarskiego przez wyznaczoną przez siebie komisję, czasami zaproponuje wypłatę kwoty bezspornej (raczej w umiarkowanej w stosunku do roszczenia kwocie) albo zaproponuje ugodę.

Statystycznie z mojej obserwacji okres jaki trwa od daty powiadomienia o wypadku komunikacyjnym do daty wydania ostatecznej decyzji zajmuje ubezpieczycielom od 2-3 miesięcy do nawet roku i więcej, w sytuacji gdy leczenie jest bardziej dynamiczne lub też zachodzą przesłanki wskazujące na pewne wątpliwości co do stanu faktycznego, np. osoby sprawcy.

Gdy otrzymamy już ostateczną decyzję ubezpieczyciela i jakąś kwotę na konto – przyznaną tytułem zadośćuczynienia, przychodzi czas na rozważenie, czy suma ta satysfakcjonuje osobę poszkodowaną. Jeżeli nie, można oczywiście się od decyzji odwołać. Proces rozpatrzenia odwołania zajmuje około 2-3 miesięcy i raczej nie wiąże się z wielką szansą na zmianę decyzji ubezpieczyciela. Ot taka polityka zakładów ubezpieczeń.

Gdy jednak decydujemy się na Sąd możemy z góry założyć, iż do czasu wydania prawomocnego wyroku w sprawie o zadośćuczynienie minie dobre kilkanaście miesięcy lub więcej.

Po pierwsze zanim Sąd wyznaczy nam pierwszy termin, na którym dopuści dowód z przesłuchania osoby poszkodowanej lub dalszych świadków mija zwykle 3-4 miesiące.

Następnie Sąd zgodnie z naszym wnioskiem dopuści opinię biegłego, który odpowie na pytanie jakiego uszczerbku na zdrowiu doznał poszkodowany i co z tym uszczerbkiem dla zdrowia osoby poszkodowanej się wiąże.

Biegły jest niestety wąskim gardłem sądownictwa.

Lekarze w chwili obecnej całkiem nieźle zarabiają i nie garną się do orzekania w sądzie, gdy wystarczające wynagrodzenie uzyskują w swojej praktyce. Sam miałem do czynienia z sytuacją, gdy w okręgu Sądu w Poznaniu na listę biegłych sądowych był wpisany jedynie jeden ortopeda.

Co oczywiste większość ofiar kolizji i wypadków komunikacyjnych doznaje uszczerbku na zdrowiu o charakterze ortopedycznym- złamanie reki, nadgarstka, złamanie kości nogi, rozejście spojenia miednicy. Dziesiątki różnych urazów, które mogą dotykać układ kostny człowieka.

Jeszcze gorzej swego czasu było z biegłymi stomatologami, np. w Poznaniu na liście Sądu Okręgowego był moment, iż nie było żadnego dentysty, który chciał orzekać w sprawach sądowych. Sąd wówczas szukał biegłych np. w Warszawie.

Jak się można domyślić okres oczekiwania na samo badanie przez biegłego wynosił od 6 m. do roku. A samą opinię strona miała okazje zobaczyć po upływie kilku dodatkowych miesięcy.

Oczywiście opinia mogła się nie podobać i każda ze stron: poszkodowany i ubezpieczyciel mieli prawo ją zakwestionować, co wymagało sporządzenia opinii uzupełniającej lub wizyty lekarza biegłego w sądzie. Na ustaleniu terminów poszkodowany w wypadku tracił kolejne kilka miesięcy.

Może też się zdarzyć sytuacja, gdy opinia biegłego zostanie całkowicie uznana za nieprzydatną dla sprawy i wówczas trzeba powołać kolejnego biegłego- co przedłuża sprawę o kolejne kilka -kilkanaście miesięcy.

Wreszcie jak już się nam uda przeprowadzić całe postępowanie dowodowe,a sąd wyda wyrok, to od tego wyroku każdej ze stron przysługuje apelacja.

I znów posłużę się przykładem Poznania, gdzie wniesienie apelacji, w zależności od instancji przedłuża czas procedowania od pół roku do roku.

No cóż jedynym pocieszeniem pozostaje fakt, iż poszkodowanemu z tytułu przedłużającego się procesu przysługują odsetki za opóźnienie. Choć nie każdy Sąd z tym stanowiskiem się zgadza- o czym może w innym wpisie.