OC, odszkodowanie a rowery na samochodowym dachu

 

Czy OC samochodu obejmuje szkody wyrządzone przez rowery na bagażniku dachowym?

Czy spadający z dachu rower, który spowoduje wypadek, będzie objęty ubezpieczeniem OC pojazdu? Tak – to szkoda wyrządzona w związku z ruchem pojazdu mechanicznego. A co jeśli to Twoje rowery zostaną uszkodzone w kolizji zawinionej przez innego kierowcę? Tu sprawa bywa bardziej skomplikowana, choć również powinna zakończyć się na Twoją korzyść.

W zeszłym roku na majowy weekend wybrałem się na Rugię – wyspę słynącą z doskonałej infrastruktury rowerowej. Rowery zabrałem na bagażniku dachowym. I ta okoliczność nie stanowiłaby inspiracji do napisania tego wpisu, gdyby nie informacja, którą otrzymał mój kolega (nota bene też prawnik) od swojego agenta ubezpieczeniowego.

Agent namówił go do zakupu najdroższego ubezpieczenia OC w życiu prywatnym, motywując to tym, że polisa OC pojazdu rzekomo nie obejmuje szkód spowodowanych przez rowery umieszczone na dachu.

Sprawdziłem. Agent się mylił.

Co mówią przepisy o zakresie OC komunikacyjnego?

Zgodnie z art. 34 ust. 1 ustawy z dnia 22 maja 2003 r. o ubezpieczeniach obowiązkowych, UFG i PBUK:

„Z ubezpieczenia OC posiadaczy pojazdów mechanicznych przysługuje odszkodowanie, jeżeli posiadacz lub kierujący pojazdem mechanicznym są obowiązani do odszkodowania za wyrządzoną w związku z ruchem tego pojazdu szkodę, będącą następstwem śmierci, uszkodzenia ciała, rozstroju zdrowia bądź też utraty, zniszczenia lub uszkodzenia mienia.”

Kluczowe pojęcie to „szkoda wyrządzona w związku z ruchem pojazdu”. Art. 34 ust. 2 precyzuje, że za taką szkodę uważa się również szkodę powstałą podczas i w związku z:

  • wsiadaniem do pojazdu lub wysiadaniem z niego,
  • bezpośrednim załadowywaniem lub rozładowywaniem pojazdu,
  • zatrzymaniem lub postojem pojazdu.

Spadający rower – czy to szkoda z OC?

Wyobraźmy sobie sytuację: rower odpada z bagażnika dachowego podczas jazdy, spada na jezdnię, wymusza gwałtowny manewr innego kierowcy, ten wjeżdża w kolejne auto. Kraksa, tysiące złotych (lub euro) odszkodowania.

Czy to objęte OC pojazdu, z którego spadł rower?

Tak, bez wątpienia.

Szkoda powstała „w związku z ruchem pojazdu mechanicznego”. Gdyby pojazd się nie poruszał, rower by nie spadł. Związek przyczynowy jest oczywisty. Nie ma żadnych podstaw, by wyłączać takie zdarzenie z zakresu obowiązkowego OC.

Agent mojego kolegi niepotrzebnie go straszył – i niepotrzebnie naciągał na dodatkową polisę.

Problem odwrotny: uszkodzenie Twoich rowerów w kolizji

Penetrując głębiny internetu natknąłem się na inny problem, który być może był przyczynkiem do takiego stanowiska agenta.

Otóż znalazłem pogląd, że w przypadku kolizji zawinionej przez innego kierowcę, w wyniku której uszkodzeniu ulegną rowery na Twoim bagażniku – ubezpieczyciel sprawcy może odmówić odszkodowania za zniszczone rowery.

Uzasadnienie? Rowery rzekomo nie są rzeczą „zwykle przewożoną” w samochodzie, więc brak adekwatnego związku przyczynowego między kolizją a ich uszkodzeniem.

Z takim poglądem nie sposób się zgodzić.

Dlaczego rowery na bagażniku to nic niezwykłego?

Po pierwsze: istnieje cały przemysł produkcji bagażników rowerowych. Są przepisy i normy techniczne regulujące te konstrukcje. Homologowane bagażniki można legalnie montować i używać.

Po drugie: wystarczy popatrzeć na drogi w trakcie długiego weekendu czy wakacji. Auta z rowerami na dachu lub na klapie pojawiają się co chwilę. To zjawisko masowe, nie żadna egzotyka.

Po trzecie: skoro można legalnie przewozić rowery na bagażniku, to ich uszkodzenie w kolizji jest normalnym następstwem wypadku – dokładnie tak samo jak uszkodzenie każdego innego elementu pojazdu czy przewożonego ładunku.

Odmowa odszkodowania za rowery w takiej sytuacji byłaby nieuzasadniona i – moim zdaniem – nie ostałaby się w sądzie.

A co z polisą autocasco?

Inna kwestia to Twoja własna polisa AC. Ta może – i często tak jest – zawierać wyłączenia odpowiedzialności dotyczące:

  • uszkodzenia bagażu przewożonego na zewnątrz pojazdu,
  • szkód w mieniu niestanowiącym wyposażenia pojazdu,
  • uszkodzenia pojazdu przez przewożony ładunek.

Tu trzeba dokładnie zbadać treść ogólnych warunków ubezpieczenia (OWU) konkretnej polisy. Każdy ubezpieczyciel może mieć inne zapisy.

Jeśli planujesz regularnie przewozić rowery – warto przed wykupieniem AC sprawdzić, czy polisa obejmuje również bagażnik i przewożony na nim sprzęt. Niektórzy ubezpieczyciele oferują rozszerzenia ochrony o wyposażenie dodatkowe.

Praktyczne wskazówki dla rowerzystów-kierowców

Jeśli przewozisz rowery na bagażniku:

  • Sprawdź mocowanie – przed każdą jazdą upewnij się, że rowery są prawidłowo zamocowane. Spadający rower to zagrożenie dla innych i odpowiedzialność odszkodowawcza.
  • Przestrzegaj dopuszczalnej ładowności – bagażniki mają określoną nośność. Przekroczenie jej może skutkować odmową wypłaty odszkodowania.
  • Przeczytaj OWU swojego AC – sprawdź, czy polisa obejmuje bagażnik i przewożony sprzęt.
  • Zachowaj dokumentację – w razie szkody przyda się faktura za rowery i zdjęcia stanu przed wypadkiem.

FAQ

Czy OC samochodu obejmuje szkody wyrządzone przez spadający bagaż?

Tak. Szkoda wyrządzona przez przedmiot, który spadł z jadącego pojazdu, jest szkodą powstałą „w związku z ruchem pojazdu” i podlega wypłacie z OC posiadacza tego pojazdu.

Czy ubezpieczyciel sprawcy musi zapłacić za moje uszkodzone rowery?

Co do zasady tak – jeśli kolizja była zawiniona przez innego kierowcę, odszkodowanie powinno obejmować również uszkodzone rowery przewożone na bagażniku. To normalne następstwo wypadku.

Czy moja polisa AC obejmuje rowery na bagażniku dachowym?

To zależy od OWU konkretnej polisy. Wiele polis AC zawiera wyłączenia dotyczące bagażu przewożonego na zewnątrz pojazdu. Warto sprawdzić przed zakupem ubezpieczenia.

Czy potrzebuję dodatkowego ubezpieczenia OC w życiu prywatnym na przewóz rowerów?

Nie, jeśli chodzi o szkody wyrządzone innym przez spadające rowery podczas jazdy. Takie szkody objęte są obowiązkowym OC pojazdu. Dodatkowa polisa OC w życiu prywatnym może być przydatna w innych sytuacjach – np. gdy rower spadnie podczas postoju i uszkodzi inny pojazd na parkingu.


Bartosz Kowalak – radca prawny, wspólnik w KOWALAK JĘDRZEJEWSKA KONRADY I PARTNERZY ADWOKACI I RADCOWIE PRAWNI. Od lat zajmuję się prawem odszkodowawczym z pasją. Więcej o mojej praktyce znajdziecie na http://www.prawnikpoznanski.pl.

Masz pytanie o odszkodowanie za uszkodzony rower lub inny bagaż? Zostaw komentarz lub napisz: kancelaria@prawnikpoznanski.pl

Czy sprawca wypadku obowiązany do zapłaty zadośćuczynienia lub nawiązki w postępowaniu karnym może żądać jej zwrotu od zakładu ubezpieczeń?

 

 

Czy sprawca wypadku może odzyskać od ubezpieczyciela nawiązkę lub zadośćuczynienie zapłacone pokrzywdzonemu?

Niniejszy artykuł ma charakter informacyjny i nie stanowi porady prawnej.


Tak – sprawca wypadku komunikacyjnego, który zapłacił pokrzywdzonemu nawiązkę lub zadośćuczynienie orzeczone w wyroku karnym, może żądać zwrotu tych kwot od swojego ubezpieczyciela OC. Sąd Najwyższy przesądził tę kwestię uchwałą z 13 lipca 2011 r. (sygn. akt III CZP 31/11), zmieniając wcześniejsze restrykcyjne podejście. Jak jednak wiadomo, tylko „krowa nie zmienia poglądów” – a Sąd Najwyższy krową nie jest.


Spis treści

  1. Na czym polega problem ze środkami karnymi?
  2. Co orzekł Sąd Najwyższy?
  3. Dlaczego zmieniono podejście?
  4. Czy dotyczy to także nawiązki?

Na czym polega problem ze środkami karnymi?

Powodując wypadek drogowy, w którym ktoś zostaje ranny lub ginie, kierowca ponosi nie tylko odpowiedzialność cywilną (odszkodowanie, zadośćuczynienie), ale także karną. W wyroku karnym sąd może – a często musi na wniosek pokrzywdzonego – orzec środek karny w postaci:

  • obowiązku naprawienia szkody (art. 46 § 1 k.k.),
  • nawiązki (art. 46 § 2 k.k.),
  • zadośćuczynienia za doznaną krzywdę.

Sprawca płaci te kwoty z własnej kieszeni. I tu pojawia się pytanie: czy może je odzyskać od swojego ubezpieczyciela OC?

Przez długi czas odpowiedź była negatywna. Sądy uznawały, że środki karne mają charakter stricte penalny – są karą dla sprawcy, nie formą naprawienia szkody. Skoro to kara, ubezpieczyciel nie powinien jej pokrywać, bo oznaczałoby to „ubezpieczenie się od kary”.


Co orzekł Sąd Najwyższy?

Przełom nastąpił w 2011 roku.

Uchwała Sądu Najwyższego z dnia 13 lipca 2011 r., sygn. akt III CZP 31/11:

„Sprawca wypadku komunikacyjnego, wobec którego zastosowano środek karny polegający na obowiązku naprawienia szkody (art. 46 § 1 w związku z art. 39 pkt 5 k.k.), może domagać się od ubezpieczyciela – na podstawie umowy ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej posiadaczy pojazdów mechanicznych za szkody powstałe w związku z ruchem tych pojazdów – zwrotu świadczenia zapłaconego na rzecz pokrzywdzonego.”

Sąd Najwyższy jednoznacznie potwierdził: sprawca ma roszczenie regresowe do ubezpieczyciela po zapłaceniu środka karnego.


Dlaczego zmieniono podejście?

W uzasadnieniu uchwały SN wskazał kluczowe argumenty:

1. Środek karny ma funkcję kompensacyjną, nie tylko penalną

Sama nazwa „obowiązek naprawienia szkody” wskazuje, że istotą jest naprawienie szkody, nie tylko ukaranie sprawcy. Sąd karny nie orzeka tego środka, jeśli szkoda została już naprawiona – co potwierdza jego kompensacyjny charakter.

2. Pokrzywdzony może dochodzić roszczeń bezpośrednio od ubezpieczyciela

Zgodnie z art. 19 ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych poszkodowany ma actio directa – może pozwać ubezpieczyciela z pominięciem sprawcy. Gdyby sprawca nie miał regresu, o tym kto płaci decydowałby wyłącznie poszkodowany (czy wystąpi do ubezpieczyciela, czy poczeka na wyrok karny).

3. Sens ubezpieczenia OC

„Sens i cel obowiązkowych ubezpieczeń odpowiedzialności cywilnej sprawcy polega właśnie na tym, aby w ostatecznym rozrachunku koszt naprawienia szkody – w granicach określonych w ustawie i umowie – pokrył ubezpieczyciel w zamian za składkę zapłaconą przez ubezpieczonego sprawcę.”

4. Nie ma znaczenia, czy świadczenie było dobrowolne czy orzeczone wyrokiem

Skoro sprawca naprawił szkodę – może domagać się zwrotu. Forma (dobrowolna zapłata czy wykonanie wyroku) nie zmienia charakteru świadczenia.


Czy dotyczy to także nawiązki?

Uchwała z 2011 r. dotyczyła wprost obowiązku naprawienia szkody z art. 46 § 1 k.k. Co jednak z nawiązką orzekaną na podstawie art. 46 § 2 k.k.?

Moim zdaniem – i potwierdza to późniejsze orzecznictwo – stanowisko SN odnosi się również do nawiązki.

Wyrok Sądu Najwyższego z 27 stycznia 2014 r., sygn. akt WA 29/13:

„Nawiązkę z art. 46 § 2 k.k. traktuje się jako tożsamą z naprawieniem szkody.”

Nawiązka ma analogiczny, kompensacyjny charakter jak obowiązek naprawienia szkody. Orzekana jest w jego miejsce, gdy istnieją utrudnienia dowodowe w ścisłym określeniu wysokości szkody.

Stanowisko to ugruntowało się w orzecznictwie:

  • Wyrok SA we Wrocławiu z 3 kwietnia 2014 r., sygn. akt I ACa 196/14
  • Wyrok SO w Kielcach z 26 stycznia 2015 r., sygn. akt I C 937/14
  • Wyrok SO w Krakowie z 18 kwietnia 2014 r., sygn. akt II Ca 552/14

W szczególności SO w Kielcach, powołując się bezpośrednio na uchwałę SN z 2011 r., zasądził zwrot nawiązki od ubezpieczyciela.


Praktyczne wskazówki

Jeśli jako sprawca wypadku:

  • zostałeś skazany i nałożono na Ciebie obowiązek naprawienia szkody, nawiązkę lub zadośćuczynienie, lub
  • warunkowo umorzono postępowanie z takim obowiązkiem,

to po zapłaceniu tych kwot pokrzywdzonemu przysługuje Ci roszczenie regresowe do ubezpieczyciela OC.

Co zrobić:

  1. Zachowaj dowód zapłaty (przelew, potwierdzenie).
  2. Zgłoś roszczenie do ubezpieczyciela – pisemnie, z powołaniem na uchwałę SN III CZP 31/11.
  3. Załącz kopię wyroku karnego i dowód wykonania środka karnego.
  4. W razie odmowy – rozważ drogę sądową (roszczenie jest dobrze ugruntowane w orzecznictwie).

FAQ – Najczęściej zadawane pytania

Czy sprawca wypadku może żądać od ubezpieczyciela zwrotu nawiązki? Tak. Po zapłaceniu nawiązki lub zadośćuczynienia orzeczonego w wyroku karnym sprawca ma roszczenie regresowe do swojego ubezpieczyciela OC. Potwierdził to Sąd Najwyższy w uchwale z 13 lipca 2011 r. (III CZP 31/11).

Czy dotyczy to tylko obowiązku naprawienia szkody, czy także nawiązki? Dotyczy obu. Nawiązka z art. 46 § 2 k.k. ma taki sam kompensacyjny charakter jak obowiązek naprawienia szkody i podlega zwrotowi od ubezpieczyciela.

Kiedy mogę wystąpić z roszczeniem do ubezpieczyciela? Po zapłaceniu środka karnego pokrzywdzonemu. Dopiero wtedy powstaje roszczenie regresowe.

Co jeśli ubezpieczyciel odmówi zwrotu? Orzecznictwo jest jednoznacznie korzystne dla sprawców. Warto dochodzić roszczenia sądownie, powołując się na uchwałę SN III CZP 31/11.

Czy ubezpieczyciel może podnieść zarzut, że to „kara” a nie odszkodowanie? Może próbować, ale argument ten został odrzucony przez Sąd Najwyższy. Środki karne mają przede wszystkim funkcję kompensacyjną, nie tylko penalną.


Podsumowanie

Sprawca wypadku komunikacyjnego, który zapłacił pokrzywdzonemu nawiązkę, zadośćuczynienie lub wykonał obowiązek naprawienia szkody orzeczony w wyroku karnym, może żądać zwrotu tych kwot od swojego ubezpieczyciela OC. Sąd Najwyższy przesądził to w uchwale z 2011 r., a stanowisko zostało ugruntowane w orzecznictwie sądów powszechnych. Sens ubezpieczenia OC polega właśnie na tym, że w ostatecznym rozrachunku koszt naprawienia szkody pokrywa ubezpieczyciel.


Bartosz Kowalak – radca prawny, wspólnik w KOWALAK JĘDRZEJEWSKA KONRADY I PARTNERZY ADWOKACI I RADCOWIE PRAWNI. Od lat zajmuję się prawem odszkodowawczym z pasją. Więcej o mojej praktyce znajdziecie na www.prawnikpoznanski.pl.

Masz pytanie o roszczenia regresowe do ubezpieczyciela? Zostaw komentarz lub napisz: kancelaria@prawnikpoznanski.pl


Źródła:

  • Uchwała Sądu Najwyższego z dnia 13 lipca 2011 r., sygn. akt III CZP 31/11
  • Wyrok Sądu Najwyższego z dnia 27 stycznia 2014 r., sygn. akt WA 29/13
  • Wyrok SA we Wrocławiu z dnia 3 kwietnia 2014 r., sygn. akt I ACa 196/14
  • Wyrok SO w Kielcach z dnia 26 stycznia 2015 r., sygn. akt I C 937/14
  • Wyrok SO w Krakowie z dnia 18 kwietnia 2014 r., sygn. akt II Ca 552/14
  • Art. 46 § 1 i 2 ustawy z dnia 6 czerwca 1997 r. – Kodeks karny
  • Art. 822 § 1 ustawy z dnia 23 kwietnia 1964 r. – Kodeks cywilny
  • Art. 19 i 34 ustawy z dnia 22 maja 2003 r. o ubezpieczeniach obowiązkowych, UFG i PBUK

Koszty parkowania powypadkowego a odszkodowanie

Koszty parkingu po wypadku – czy ubezpieczyciel musi je zwrócić?

Czy ubezpieczyciel powinien pokryć koszty przechowywania uszkodzonego samochodu na parkingu? Tak – jeśli parkowanie było konieczne i uzasadnione. Problem w tym, że ubezpieczyciele nagminnie ograniczają refundację do 7-14 dni, co często nie wystarcza. Tymczasem uzasadnione parkowanie może trwać nawet kilka miesięcy.

Wypadek komunikacyjny to nie tylko uszkodzenie pojazdu. To również szereg kosztów dodatkowych: holowanie, najem pojazdu zastępczego, a także – o czym często się zapomina – opłaty za przechowywanie auta na parkingu. Szczególnie dotkliwe staje się to przy szkodzie całkowitej, gdy trzeba czekać na sprzedaż wraku.

Kiedy powstaje konieczność parkowania pojazdu?

Najczęściej potrzeba płatnego parkowania pojawia się przy szkodzie całkowitej – gdy oszacowane koszty naprawy przewyższają wartość auta sprzed wypadku. W takiej sytuacji poszkodowany musi sprzedać pozostałości pojazdu (tzw. wrak).

Do czasu zbycia wraku pojazd trzeba gdzieś przechowywać. I to nie byle gdzie – samochód należy zabezpieczyć przed kradzieżą czy dalszym zniszczeniem. Dlaczego? Bo wrak ma wartość rynkową, a odszkodowanie przy szkodzie całkowitej oblicza się jako różnicę między wartością pojazdu sprzed wypadku a wartością pozostałości.

Jeśli poszkodowany nie ma własnego garażu ani zamykanego podwórka – a wielu mieszkańców bloków nie ma – jedynym rozwiązaniem jest płatny parking strzeżony.

Czy ubezpieczyciel zwróci koszty parkingu z OC sprawcy?

Tak, co do zasady koszty uzasadnionego parkowania podlegają refundacji z polisy OC sprawcy wypadku. Wynika to z art. 361 § 2 k.c. – odszkodowanie obejmuje wszystkie normalne następstwa zdarzenia szkodzącego.

Konieczność zabezpieczenia uszkodzonego pojazdu na parkingu jest takim normalnym następstwem wypadku. Poszkodowany nie może przecież zostawić wraku na ulicy.

Jak długo może trwać refundowane parkowanie?

Okres, za który ubezpieczyciel powinien pokryć koszty, trwa co najmniej do dnia zbycia wraku. Stanowisko to potwierdzają sądy powszechne.

Jest jednak pewien warunek: poszkodowany musi wykazać aktywność w sprzedaży pozostałości. Nie może trzymać wraku na parkingu miesiącami, nie podejmując żadnych działań. W takiej sytuacji część kosztów może zostać uznana za nieuzasadnioną.

Praktyka ubezpieczycieli vs rzeczywistość

Tu zaczyna się problem. Ubezpieczyciele nagminnie stosują sztywne limity – pokrywają koszty parkingu tylko za 7 lub 14 dni od poinformowania poszkodowanego o szkodzie całkowitej.

To stanowisko jest błędne i kwestionowane w orzecznictwie.

Dlaczego 7-14 dni to za mało? Bo w tym czasie często nie da się:

  • otrzymać decyzji ubezpieczyciela o wysokości odszkodowania,
  • przeanalizować wyceny i ewentualnie ją zakwestionować,
  • znaleźć kupca na wrak,
  • sfinalizować sprzedaży i wyrejestrować pojazd.

W praktyce uzasadnione parkowanie może trwać kilka tygodni, a w skomplikowanych sprawach – nawet kilka miesięcy.

Koszty parkingu przy szkodzie częściowej

Choć rzadziej, koszty parkowania mogą powstać również przy szkodzie częściowej. Dzieje się tak, gdy:

  • poszkodowanego nie stać na naprawę auta z własnych środków,
  • ubezpieczyciel zwleka z wypłatą odszkodowania,
  • warsztat nie zgadza się na bezpłatne przechowywanie pojazdu do czasu naprawy.

W takiej sytuacji poszkodowany może być zmuszony odstawić auto na płatny parking. Koszty te również powinny być refundowane przez ubezpieczyciela – to przecież jego zwłoka w wypłacie odszkodowania generuje dodatkowe wydatki.

Jaka stawka za parking jest uzasadniona?

Rozpiętość opłat parkingowych jest spora – od kilku do kilkudziesięciu złotych za dobę. Ceny różnią się w zależności od lokalizacji: inne są w dużych aglomeracjach, inne w małych miejscowościach.

Pomocne w określeniu maksymalnej uzasadnionej stawki jest obwieszczenie Ministra Finansów w sprawie maksymalnych stawek opłat za usunięcie pojazdu z drogi i przechowywanie na parkingu strzeżonym. Stawki te wynoszą ponad 30 zł za dobę.

Skoro organy administracji publicznej mogą pobierać takie opłaty – trudno wymagać od prywatnych parkingów stosowania niższych stawek. Zasada równości przemawia za akceptacją porównywalnych cen rynkowych.

Jak odzyskać koszty parkingu od ubezpieczyciela?

Jeśli ubezpieczyciel odmawia zwrotu kosztów parkingu lub ogranicza je do kilku dni:

  • Zachowaj faktury – dokumentuj każdy poniesiony wydatek.
  • Wykaż konieczność – uzasadnij, dlaczego nie mogłeś przechowywać pojazdu we własnym zakresie.
  • Udokumentuj aktywność – pokaż, że podejmowałeś działania zmierzające do sprzedaży wraku (ogłoszenia, kontakty z kupcami).
  • Złóż odwołanie – powołaj się na orzecznictwo kwestionujące sztywne limity czasowe.
  • Rozważ drogę sądową – jeśli kwota jest istotna, warto walczyć o jej zwrot w sądzie.

FAQ

Czy ubezpieczyciel musi zwrócić koszty parkingu przy szkodzie całkowitej?

Tak, jeśli parkowanie było konieczne (brak własnego garażu) i uzasadnione (do czasu sprzedaży wraku). Ubezpieczyciele często ograniczają refundację do 7-14 dni, ale sądy uznają takie limity za nieuzasadnione.

Jak długo mogę trzymać wrak na parkingu na koszt ubezpieczyciela?

Do czasu sprzedaży pozostałości, pod warunkiem że aktywnie podejmujesz działania zmierzające do zbycia wraku. Bierne czekanie przez wiele miesięcy może skutkować odmową refundacji za część okresu.

Czy koszty parkingu podlegają zwrotowi z autocasco?

To zależy od ogólnych warunków ubezpieczenia (OWU). W większości polis AC nie ma postanowień o refundacji kosztów parkingu. Warto sprawdzić swoją umowę.

Jaka maksymalna stawka za parking jest akceptowana przez sądy?

Sądy akceptują stawki rynkowe, porównywalne z opłatami administracyjnymi określonymi w obwieszczeniu Ministra Finansów – czyli ponad 30 zł za dobę. Stawki znacznie wyższe mogą być zakwestionowane jako nieuzasadnione.


Bartosz Kowalak – radca prawny, wspólnik w KOWALAK JĘDRZEJEWSKA KONRADY I PARTNERZY ADWOKACI I RADCOWIE PRAWNI. Od lat zajmuję się prawem odszkodowawczym z pasją. Więcej o mojej praktyce znajdziecie na http://www.prawnikpoznanski.pl.

Masz problem z odzyskaniem kosztów parkingu od ubezpieczyciela? Zostaw komentarz lub napisz: kancelaria@prawnikpoznanski.pl

Zadośćuczynienie z przymrużeniem oka

 

Zadośćuczynienie za naruszenie dóbr osobistych – nietypowe sprawy, które trafiły do sądu

Czy można pozwać bank za odmowę udostępnienia toalety? A sąsiada za hałas z parku dinozaurów? Jak się okazuje – tak, i to z sukcesem. Zadośćuczynienie to nie tylko odszkodowanie za złamaną nogę w wypadku. Katalog dóbr osobistych chronionych prawem jest znacznie szerszy, a sądy bywają zaskakująco kreatywne w ich ochronie.

Prowadząc procesy o zadośćuczynienie, prawnik przyzwyczaja się do pewnego schematu spraw. Najczęściej reprezentujemy osoby, które ucierpiały w wypadku – złamanie kości, pęknięcie żeber, uraz kręgosłupa. Albo rodziny osób, które zginęły w wypadku drogowym.

Rzadziej zdarzają się sprawy dotyczące naruszenia innych dóbr osobistych niż zdrowie. A jednak takie sprawy istnieją – i bywają fascynujące. Niektóre budzą uśmiech, inne dają do myślenia. Kilka z nich warto przybliżyć.

Zadośćuczynienie za odmowę udostępnienia toalety w banku

Ta sprawa sprzed kilku lat pokazuje, że godność człowieka może być naruszona w najbardziej przyziemnych okolicznościach.

Starszy pan, po załatwieniu spraw finansowych w warszawskim oddziale banku, poczuł nagłą potrzebę fizjologiczną. Poprosił pracowników o udostępnienie toalety. Spotkał się z odmową – bank stwierdził, że nie prowadzi toalety dla klientów.

Nie wnikając w dalszy rozwój wypadków (choć można się domyślać, że sytuacja była dla klienta niezwykle krępująca), pan poczuł się poniżony. Uznał, że jego godność została naruszona tym mało ludzkim zachowaniem.

Zdecydował się na proces – i wygrał. Sąd zasądził 7.500 złotych zadośćuczynienia.

Może się to wydawać błahostką, ale pomyślmy: instytucja, która zarabia na obsłudze klientów, odmawia podstawowej ludzkiej przysługi osobie w potrzebie. Sąd uznał, że to naruszenie godności – i trudno się z tym nie zgodzić.

Zadośćuczynienie za „ryk dinozaura”

Pod tym intrygującym tytułem kryje się sprawa dotycząca immisji – czyli nadmiernego oddziaływania na nieruchomość sąsiednią.

Obok domu pewnej osoby powstał park dinozaurów – atrakcja turystyczna modna w Polsce od kilku lat. Problem w tym, że park generował znaczny hałas: ryk dinozaurów z głośników, gwar odwiedzających, ruch samochodów na parkingu.

Mieszkaniec sąsiedniej posesji pozwał właściciela parku, argumentując, że hałas narusza jego prawo do spokojnego korzystania z nieruchomości i wpływa na jakość życia.

Sąd przyznał zadośćuczynienie. Uznał, że prawo do spokoju i odpoczynku we własnym domu jest dobrem osobistym podlegającym ochronie.

Sprawy, które sąd oddalił

Nie każde roszczenie, nawet jeśli wydaje się uzasadnione subiektywnie, spotyka się z uznaniem sądu.

Ostatnie namaszczenie dla ateisty

Głośna sprawa sprzed lat: pacjent przebywający w śpiączce otrzymał sakrament ostatniego namaszczenia od szpitalnego kapelana. Po wybudzeniu – i wyzdrowieniu – dowiedział się o tym fakcie. Jako ateista poczuł, że jego światopogląd został naruszony przez poddanie go praktyce religijnej, której sobie nie życzył.

Wytoczył proces o zadośćuczynienie. Sąd oddalił powództwo. Uznał, że w okolicznościach sprawy – pacjent był nieprzytomny, kapelan działał w dobrej wierze, a sakrament nie wyrządził żadnej szkody – nie doszło do naruszenia dóbr osobistych uzasadniającego zadośćuczynienie.

Kradzież morskiej fali

Ta sprawa z Portugalii pokazuje granice ochrony prawnej. Surfer pozwał kolegę, twierdząc, że ten swoją techniką jazdy „ukradł” mu falę i doprowadził do kolizji na wodzie.

Sąd – co nikogo chyba nie zdziwi – oddalił powództwo. Fala morska nie jest dobrem, które można „ukraść”, a ryzyko kolizji jest wpisane w uprawianie sportów wodnych.

Jakie dobra osobiste chroni prawo?

Art. 23 Kodeksu cywilnego wymienia przykładowy katalog dóbr osobistych: zdrowie, wolność, cześć, swoboda sumienia, nazwisko lub pseudonim, wizerunek, tajemnica korespondencji, nietykalność mieszkania, twórczość naukowa, artystyczna, wynalazcza i racjonalizatorska.

Katalog ten jest otwarty – sądy mogą uznać za dobro osobiste również inne wartości niemajątkowe związane z osobowością człowieka. Stąd możliwość dochodzenia zadośćuczynienia za naruszenie godności (sprawa z bankiem) czy prawa do spokoju (sprawa z dinozaurami).

Jaki morał z tych historii?

Przede wszystkim taki, że warto zastanowić się, czy dane zachowanie – nawet jeśli nie wiąże się z fizyczną krzywdą – nie narusza naszych dóbr osobistych. Nie każde naruszenie zakończy się sukcesem w sądzie, ale niektóre – jak pokazują przytoczone przykłady – jak najbardziej tak.

Z mojej praktyki: sam prowadziłem proces o zadośćuczynienie przeciwko bankowi, który przez lata nie wykreślał klienta z rejestru BIK, mimo że dług został zaciągnięty przez przestępcę posługującego się cudzym numerem PESEL. Klient nie był dłużnikiem, a figurował w rejestrze – co uniemożliwiało mu zaciągnięcie kredytu hipotecznego. To klasyczne naruszenie dobrego imienia i godności.


FAQ

Czy mogę pozwać kogoś za obrażenie mnie w internecie?

Tak. Naruszenie czci – zarówno w aspekcie wewnętrznym (godność), jak i zewnętrznym (dobre imię) – jest podstawą do dochodzenia zadośćuczynienia. Dotyczy to również wpisów na Facebooku, komentarzy na forach czy recenzji w Google.

Czy hałas od sąsiada może być podstawą zadośćuczynienia?

Tak, jeśli hałas przekracza przeciętną miarę i istotnie wpływa na jakość życia. Sądy uznają prawo do spokojnego korzystania z nieruchomości za dobro osobiste. Sprawa z parkiem dinozaurów to dobry przykład.

Jakie kwoty zadośćuczynienia zasądzają sądy w sprawach o naruszenie dóbr osobistych?

To zależy od rodzaju naruszenia, jego intensywności i skutków. W sprawach o zniesławienie czy naruszenie godności kwoty wahają się zwykle od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych. W poważniejszych przypadkach – np. uporczywego nękania – mogą być wyższe.

Czy warto iść do sądu z „błahą” sprawą o naruszenie dóbr osobistych?

To zależy od okoliczności. Nie każde subiektywne poczucie krzywdy przekłada się na sukces w sądzie. Warto skonsultować sprawę z prawnikiem, który oceni szanse powodzenia. Ale jak pokazują przytoczone przykłady – czasem sprawy pozornie błahe okazują się warte sądowej batalii.


Bartosz Kowalak – radca prawny, wspólnik w KOWALAK JĘDRZEJEWSKA KONRADY I PARTNERZY ADWOKACI I RADCOWIE PRAWNI. Od lat zajmuję się prawem odszkodowawczym z pasją. Więcej o mojej praktyce znajdziecie na www.prawnikpoznanski.pl.

Masz nietypową sprawę o naruszenie dóbr osobistych? Zostaw komentarz lub napisz: kancelaria@prawnikpoznanski.pl

Wartość rzeczywista a wartość odtworzeniowa

 

Wartość rzeczywista czy odtworzeniowa? Która opcja ubezpieczenia jest lepsza?

Niniejszy artykuł ma charakter informacyjny i nie stanowi porady prawnej.


Wartość rzeczywista czy wartość odtworzeniowa – to wybór, który podejmujemy przy ubezpieczeniu domu, mieszkania czy ruchomości. Tańsza składka kusi, ale w razie pożaru czy zalania różnica w wypłacie odszkodowania może wynieść setki tysięcy złotych. Wiadomo, że jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. I ta stara prawda ma tu pełne zastosowanie.


Spis treści

  1. Na czym polega różnica między wartością rzeczywistą a odtworzeniową?
  2. Przykład: pożar domu sprzed 20 lat
  3. Co mówią OWU największego ubezpieczyciela?
  4. Którą opcję wybrać?

Na czym polega różnica między wartością rzeczywistą a odtworzeniową?

Udając się do agenta, chcemy ubezpieczyć mienie na jak najwyższą sumę za jak najmniejsze pieniądze. To naturalne. Ubezpieczyciele przygotowali więc dwa warianty, o których skutkach warto pamiętać przy wyborze polisy.

Wariant Składka Sposób wyliczenia odszkodowania
Wartość rzeczywista Niższa Wartość mienia pomniejszona o zużycie (amortyzację)
Wartość odtworzeniowa (nowa) Wyższa Pełny koszt przywrócenia mienia do stanu sprzed szkody

Wartość odtworzeniowa oznacza, że ubezpieczyciel pokryje koszty naprawy, remontu czy odbudowy – tak, byś mógł przywrócić mienie do stanu sprzed zdarzenia. Bez potrąceń za zużycie.

Wartość rzeczywista to wartość odtworzeniowa pomniejszona o stopień zużycia technicznego. Innymi słowy: dostajesz tyle, ile Twoje mienie było warte na rynku wtórnym, a nie ile kosztuje jego odtworzenie.


Przykład: pożar domu sprzed 20 lat

Wyobraźmy sobie dom jednorodzinny wybudowany i zamieszkały 20 lat temu. Wyposażenie gromadzone przez dwie dekady – część elementów nowych, część z większym stażem.

Los sprowadza pożar. Dom spłonął. Jaka jest wysokość szkody?

Parametr Wartość
Koszt wybudowania nowego domu (odtworzenie) 1 000 000 zł
Wartość rynkowa domu przed pożarem (po amortyzacji) 500 000 zł

Przy ubezpieczeniu według wartości odtworzeniowej: Odszkodowanie może wynieść nawet 1 000 000 zł – tyle, ile kosztuje odbudowa domu do stanu sprzed pożaru.

Przy ubezpieczeniu według wartości rzeczywistej: Odszkodowanie wyniesie ok. 500 000 zł – tyle, ile dom był wart na rynku wtórnym, z uwzględnieniem 20-letniego zużycia.

Różnica: pół miliona złotych.

I to przy założeniu, że suma ubezpieczenia była wystarczająca. Bo jeśli ubezpieczyłeś dom na 600 000 zł, a koszt odbudowy to milion – nawet wartość odtworzeniowa nie pokryje całości.


Co mówią OWU największego ubezpieczyciela?

Dla jasności – zobaczmy, jak te pojęcia definiuje PZU w swoich Ogólnych Warunkach Ubezpieczenia (OWU PZU Dom, uchwała Zarządu PZU SA nr UZ/354/2013 z 18 grudnia 2013 r.):

§ 2 pkt 120 – Wartość nowa (odtworzeniowa):

„Wartość odpowiadająca kosztom przywrócenia mienia do stanu nowego, lecz nie ulepszonego:

  • w przypadku mieszkania, domu (…) – wartość odpowiadająca kosztom naprawy lub odbudowy określona zgodnie z zasadami kalkulacji i ustalania cen robót budowlanych (…) z uwzględnieniem dotychczasowej konstrukcji, wymiarów i standardu wykończenia, przy zastosowaniu takich samych lub najbardziej zbliżonych materiałów;
  • w przypadku ruchomości domowych – wartość odpowiadająca kosztom naprawy lub nabycia (wytworzenia) nowego przedmiotu tego samego lub najbardziej zbliżonego rodzaju (…)”

§ 2 pkt 122 – Wartość rzeczywista:

„Wartość nowa pomniejszona o wartość stanowiącą iloczyn stopnia zużycia technicznego i wartości nowej.”

Mówiąc prościej: wartość rzeczywista = wartość nowa minus amortyzacja.


Którą opcję wybrać?

To zależy od Twojej sytuacji i akceptowalnego ryzyka. Kilka wskazówek z praktyki:

Wybierz wartość odtworzeniową, gdy:

  • ubezpieczasz nieruchomość, w której mieszkasz i którą w razie szkody musisz odbudować,
  • nie dysponujesz środkami na pokrycie różnicy między wartością rzeczywistą a kosztami odbudowy,
  • mienie ma wysoką wartość użytkową, ale niską rynkową (stary, ale funkcjonalny dom).

Wartość rzeczywista może wystarczyć, gdy:

  • ubezpieczasz mienie o niskiej wartości lub krótkim okresie użytkowania,
  • akceptujesz ryzyko, że odszkodowanie nie pokryje pełnych kosztów odtworzenia,
  • zależy Ci przede wszystkim na niższej składce.

Moja rada: Przy ubezpieczeniu domu czy mieszkania różnica w składce między oboma wariantami jest zwykle kilkaset złotych rocznie. Różnica w odszkodowaniu może wynieść setki tysięcy. Oszczędność na składce rzadko się opłaca.


FAQ – Najczęściej zadawane pytania

Czym jest wartość odtworzeniowa (nowa) w ubezpieczeniu? To wartość odpowiadająca kosztom przywrócenia mienia do stanu sprzed szkody – bez potrąceń za zużycie. Ubezpieczyciel pokrywa pełne koszty naprawy lub odbudowy.

Czym jest wartość rzeczywista w ubezpieczeniu? To wartość odtworzeniowa pomniejszona o stopień zużycia technicznego (amortyzację). Odszkodowanie odpowiada wartości rynkowej mienia, nie kosztom jego odtworzenia.

Która opcja jest droższa? Ubezpieczenie według wartości odtworzeniowej ma wyższą składkę, bo ryzyko ubezpieczyciela jest większe – w razie szkody wypłaca więcej.

Czy przy wartości rzeczywistej dostanę pieniądze na odbudowę domu? Niekoniecznie. Odszkodowanie odpowiada wartości rynkowej, która przy starszych nieruchomościach może być znacznie niższa niż koszt odbudowy.

Jak sprawdzić, którą opcję mam w polisie? Informacja powinna być w polisie lub OWU. Szukaj określeń: „wartość nowa”, „wartość odtworzeniowa”, „wartość rzeczywista”. W razie wątpliwości – zapytaj agenta lub ubezpieczyciela.


Podsumowanie

Wybór między wartością rzeczywistą a odtworzeniową to jedna z najważniejszych decyzji przy ubezpieczeniu mienia. Tańsza składka przy wartości rzeczywistej może oznaczać dramatycznie niższe odszkodowanie w razie szkody. Przy ubezpieczeniu domu czy mieszkania – gdzie różnica może wynieść setki tysięcy złotych – warto dopłacić za opcję odtworzeniową. Bo jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze.


Bartosz Kowalak – radca prawny, wspólnik w KOWALAK JĘDRZEJEWSKA KONRADY I PARTNERZY ADWOKACI I RADCOWIE PRAWNI. Od lat zajmuję się prawem odszkodowawczym z pasją. Więcej o mojej praktyce znajdziecie na www.prawnikpoznanski.pl.

Masz pytanie o ubezpieczenie mienia? Zostaw komentarz lub napisz: kancelaria@prawnikpoznanski.pl


Źródła:

  • Ogólne Warunki Ubezpieczenia PZU Dom, ustalone uchwałą Zarządu PZU SA nr UZ/354/2013 z dnia 18 grudnia 2013 r. (§ 2 pkt 120 i 122)
  • Art. 805 i nast. ustawy z dnia 23 kwietnia 1964 r. – Kodeks cywilny (przepisy o umowie ubezpieczenia)

 

 
 
 
 
 

Podatek od zadośćuczynienia

Czy od zadośćuczynienia trzeba zapłacić podatek?

Czy od zadośćuczynienia zasądzonego za uszkodzenie ciała lub śmierć osoby bliskiej trzeba zapłacić podatek dochodowy? Sama kwota zadośćuczynienia jest zwolniona z podatku. Ale uwaga – odsetki od tej kwoty to już inna historia i tu zaczynają się schody.

Prowadząc proces o zadośćuczynienie – za utratę zdrowia czy śmierć bliskiego w wypadku drogowym – który kończy się pomyślnie, po pierwszym wybuchu euforii często pada pytanie: czy od zasądzonej kwoty trzeba zapłacić podatek? Konieczność podzielenia się często niemałymi pieniędzmi ze Skarbem Państwa nie budzi już identycznego entuzjazmu.

Odpowiedź jest typowo prawnicza: i tak, i nie.

Zasada powszechności opodatkowania i jej wyjątki

Zgodnie z art. 9 ust. 1 ustawy z dnia 26 lipca 1991 r. o podatku dochodowym od osób fizycznych, opodatkowaniu podlegają wszelkiego rodzaju dochody – z wyjątkiem tych wymienionych w art. 21 ustawy (katalog zwolnień przedmiotowych) oraz dochodów, od których zaniechano poboru podatku.

To zasada powszechności opodatkowania. Pytanie brzmi: czy zadośćuczynienie mieści się w katalogu zwolnień?

Zadośćuczynienie – zwolnione z podatku

Sięgając do art. 21 ust. 1 pkt 3 ustawy o PIT, znajdziemy odpowiedź:

„Wolne od podatku dochodowego są otrzymane odszkodowania lub zadośćuczynienia, jeżeli ich wysokość lub zasady ustalania wynikają wprost z przepisów odrębnych ustaw lub przepisów wykonawczych wydanych na podstawie tych ustaw.”

Zadośćuczynienie za uszkodzenie ciała, rozstrój zdrowia czy śmierć osoby bliskiej ma podstawę w Kodeksie cywilnym (art. 445 § 1 k.c. i art. 446 § 4 k.c.). Zasady jego ustalania wynikają wprost z przepisów ustawy.

To oznacza, że od kwoty głównej zadośćuczynienia podatku płacić nie trzeba. Dotyczy to zarówno zadośćuczynienia wypłaconego dobrowolnie przez ubezpieczyciela, jak i zasądzonego wyrokiem sądu.

Problem z odsetkami

I tu zaczyna się komplikacja. Katalog zwolnień z art. 21 ustawy o PIT jest wyjątkiem od zasady powszechności opodatkowania. Wykładnia przepisów ustanawiających zwolnienia powinna być ścisła – nie można jej rozszerzać.

Skoro ustawodawca zwolnił z podatku „zadośćuczynienie”, to nie zwolnił automatycznie innych świadczeń towarzyszących tej kwocie. A takim świadczeniem są odsetki ustawowe za opóźnienie.

Urzędy skarbowe i sądy administracyjne przez lata stały na stanowisku, że:

  • słowo „odsetki” nie pojawia się w katalogu zwolnień,
  • odsetki stanowią odrębne źródło przychodu,
  • od odsetek należy zapłacić podatek dochodowy.

Czy coś się zmienia w orzecznictwie?

W ostatnich latach pojawiły się wyroki sądów administracyjnych, które prezentują odmienne stanowisko. Uznają one, że odsetki od zadośćuczynienia stanowią to samo źródło przychodu co samo zadośćuczynienie – a zatem również powinny korzystać ze zwolnienia podatkowego.

Argumentacja opiera się na tym, że odsetki mają charakter akcesoryjny wobec roszczenia głównego i dzielą jego los prawny. Skoro zadośćuczynienie jest zwolnione – odsetki też powinny być.

To stanowisko nie jest jednak jeszcze powszechnie akceptowane. Organy podatkowe w większości nadal stoją na stanowisku, że odsetki podlegają opodatkowaniu.

Co to oznacza w praktyce?

Przy długotrwałych procesach odszkodowawczych kwota odsetek może być znacząca. Jeśli proces trwał 3-4 lata, a zadośćuczynienie wyniosło 100.000 zł, odsetki mogą sięgnąć kilkudziesięciu tysięcy złotych. Podatek od takiej kwoty to już realna suma.

Poszkodowany staje więc przed wyborem:

Wariant ostrożny: Wykazać odsetki w zeznaniu podatkowym jako przychód z innych źródeł i zapłacić podatek. Bezpieczne, ale kosztowne.

Wariant ryzykowny: Nie wykazywać odsetek, powołując się na nowsze orzecznictwo uznające je za zwolnione. Ryzyko sporu z urzędem skarbowym, którego wynik nie jest pewny.

Decyzja należy do podatnika. Warto ją skonsultować z doradcą podatkowym, który oceni aktualne stanowisko organów skarbowych i sądów w danym momencie.


FAQ

Czy zadośćuczynienie za śmierć osoby bliskiej jest opodatkowane?

Nie. Zadośćuczynienie za śmierć osoby bliskiej (art. 446 § 4 k.c.) jest zwolnione z podatku dochodowego na podstawie art. 21 ust. 1 pkt 3 ustawy o PIT. Zasady jego ustalania wynikają wprost z Kodeksu cywilnego.

Czy odszkodowanie za uszkodzenie ciała też jest zwolnione?

Tak. Zarówno zadośćuczynienie za krzywdę (art. 445 § 1 k.c.), jak i odszkodowanie za szkodę majątkową (art. 444 § 1 k.c.) – np. koszty leczenia, utracone zarobki – są zwolnione z podatku, jeśli ich podstawa wynika z przepisów ustawy.

Czy muszę zgłaszać otrzymane zadośćuczynienie w zeznaniu podatkowym?

Kwoty zwolnione z podatku co do zasady nie muszą być wykazywane w zeznaniu rocznym. Jednak w przypadku odsetek – jeśli przyjmiesz stanowisko, że są opodatkowane – powinieneś je wykazać jako przychód z innych źródeł.

Co jeśli urząd skarbowy zakwestionuje brak podatku od odsetek?

Możesz powołać się na nowsze orzecznictwo sądów administracyjnych uznające odsetki za zwolnione. Sprawa może jednak trafić do sądu administracyjnego. Wynik nie jest przesądzony – zależy od aktualnej linii orzeczniczej.


Bartosz Kowalak – radca prawny, wspólnik w KOWALAK JĘDRZEJEWSKA KONRADY I PARTNERZY ADWOKACI I RADCOWIE PRAWNI. Od lat zajmuję się prawem odszkodowawczym z pasją. Więcej o mojej praktyce znajdziecie na www.prawnikpoznanski.pl.

Masz pytanie o opodatkowanie zadośćuczynienia lub odsetek? Zostaw komentarz lub napisz: kancelaria@prawnikpoznanski.pl

Niedoubezpieczenie i zasada proporcji – czy ubezpieczyciel może obniżyć odszkodowanie?

Czy ubezpieczyciel może wypłacić Ci tylko połowę odszkodowania, bo ubezpieczyłeś dom na połowę jego wartości? Przez lata odpowiedź brzmiała: tak, może – na podstawie tzw. zasady proporcji. Sąd Najwyższy w wyroku z 2014 roku powiedział jednak wyraźnie: nie w relacjach z konsumentami. I to jest bardzo dobra wiadomość dla każdego ubezpieczonego.

Odkąd pamiętam, jednym z pierwszych zarzutów branych pod uwagę przez ubezpieczycieli przy ocenie wysokości odszkodowania było ustalenie, czy w danej sprawie zachodzi niedoubezpieczenie. A jeśli tak – czy można zastosować zasadę proporcji.

Czym jest niedoubezpieczenie?

Kiedy idziemy do agenta ubezpieczeniowego, żeby ubezpieczyć nasze mienie, możemy to zrobić na trzy sposoby:

Wariant A – ubezpieczenie na pełną wartość: Suma ubezpieczenia odpowiada wartości mienia. Dom wart milion ubezpieczamy na milion.

Wariant B – nadubezpieczenie: Suma ubezpieczenia przewyższa wartość mienia. Dom wart milion ubezpieczamy na półtora miliona. To nam nic nie daje – odszkodowanie i tak ograniczone jest wysokością szkody. Płacimy tylko wyższą składkę.

Wariant C – niedoubezpieczenie: Suma ubezpieczenia jest niższa od wartości mienia. Dom wart milion ubezpieczamy na pół miliona.

I właśnie ten trzeci wariant stał się źródłem problemów dla ubezpieczonych.

Jak powinna działać logika niedoubezpieczenia?

Wydawałoby się, że sprawa jest prosta. Mamy dom ubezpieczony na pół miliona. Jeśli szkoda wyniesie 100 tysięcy złotych – a więc kwotę nieprzekraczającą sumy ubezpieczenia – powinniśmy otrzymać pełne 100 tysięcy.

Nasze ryzyko ograniczałoby się do sytuacji, gdy szkoda przekroczy sumę ubezpieczenia. Gdyby dom spłonął całkowicie i strata wyniosła milion – otrzymalibyśmy „tylko” pół miliona, czyli sumę ubezpieczenia.

To logiczne. To uczciwe. I tak właśnie powinno być.

Sztuczka ubezpieczycieli – zasada proporcji

Tyle że ubezpieczyciele wprowadzili do swoich ogólnych warunków ubezpieczenia (OWU) pewną klauzulę, która tę logikę całkowicie wywraca.

Oto przykładowy zapis z OWU PZU dotyczących ubezpieczenia mienia od ognia i innych żywiołów:

„W sytuacji, kiedy wskazana w umowie ubezpieczenia suma ubezpieczenia jest niższa, niż wartość mienia – w przypadku zaistnienia szkody częściowej odszkodowanie zmniejsza się w takim stosunku, w jakim pozostaje zadeklarowana suma ubezpieczenia do wartości odtworzeniowej albo rzeczywistej mienia.”

Co to oznacza w praktyce? Wróćmy do naszego przykładu:

  • Wartość domu: 1.000.000 zł
  • Suma ubezpieczenia: 500.000 zł (50% wartości)
  • Szkoda: 100.000 zł

Ubezpieczyciel stosuje proporcję: skoro suma ubezpieczenia stanowi 50% wartości mienia, to wypłaca 50% szkody. Zamiast 100.000 zł otrzymujemy tylko 50.000 zł.

I to mimo że nasza szkoda w żaden sposób nie przekracza sumy ubezpieczenia.

Co na to Sąd Najwyższy?

Ta praktyka spotkała się z brakiem akceptacji ze strony Sądu Najwyższego. W wyroku z dnia 16 października 2014 r. (sygn. akt III CSK 302/13) SN uznał, że stosowanie zasady proporcji w stosunkach ubezpieczyciel–konsument jest niedopuszczalne.

Sąd stwierdził, że zasada proporcji narusza zasadę ekwiwalentności świadczeń. Jak to ujął SN:

„Skoro ubezpieczyciel pobrał składkę odpowiadającą ryzyku ubezpieczeniowemu do określonej kwoty (suma ubezpieczenia), to w razie wystąpienia szkody na skutek zdarzenia objętego ubezpieczeniem powinien ponosić odpowiedzialność będącą równowartością świadczenia (składki), które otrzymał od ubezpieczającego.”

Innymi słowy: ubezpieczony płaci składkę od sumy ubezpieczenia, a nie od wartości mienia. Skoro zapłacił za ochronę do kwoty pół miliona – to do tej kwoty powinien być chroniony w pełni, bez żadnych proporcjonalnych obniżek.

Co to oznacza dla ubezpieczonych?

Jeśli jesteś konsumentem i Twoja szkoda nie przekracza sumy ubezpieczenia – ubezpieczyciel nie może obniżyć odszkodowania, stosując zasadę proporcji.

W naszym przykładzie: przy szkodzie 100.000 zł i sumie ubezpieczenia 500.000 zł – należy Ci się pełne 100.000 zł, niezależnie od tego, że dom był wart milion.

Oczywiście ubezpieczyciele nadal próbują stosować zasadę proporcji. Ale teraz masz argument – orzeczenie Sądu Najwyższego, które jasno mówi: to niedopuszczalne.


FAQ

Czy zasada proporcji jest całkowicie zakazana?

Nie całkowicie. Wyrok Sądu Najwyższego dotyczy relacji z konsumentami. W ubezpieczeniach dla przedsiębiorców sytuacja może być oceniana inaczej. Niemniej coraz więcej sądów kwestionuje zasadę proporcji również w stosunkach B2B.

Co zrobić, gdy ubezpieczyciel obniżył odszkodowanie, stosując zasadę proporcji?

Złóż odwołanie od decyzji, powołując się na wyrok Sądu Najwyższego z 16 października 2014 r. (III CSK 302/13). Jeśli ubezpieczyciel podtrzyma stanowisko – rozważ drogę sądową.

Czy warto ubezpieczać mienie na pełną wartość?

Zawsze warto. Po pierwsze – unikasz jakichkolwiek wątpliwości. Po drugie – przy szkodzie całkowitej (np. pożarze) otrzymasz pełne odszkodowanie. Różnica w składce często nie jest tak znacząca, jak mogłoby się wydawać.

Skąd ubezpieczyciel wie, ile warte jest moje mienie?

Przy zawieraniu umowy to Ty deklarujesz wartość mienia. Ubezpieczyciel może ją zweryfikować dopiero przy likwidacji szkody – wtedy rzeczoznawca ustala rzeczywistą wartość. Jeśli okaże się wyższa niż suma ubezpieczenia – powstaje niedoubezpieczenie.


Bartosz Kowalak – radca prawny, wspólnik w KOWALAK JĘDRZEJEWSKA KONRADY I PARTNERZY ADWOKACI I RADCOWIE PRAWNI. Od lat zajmuję się prawem odszkodowawczym z pasją. Więcej o mojej praktyce znajdziecie na www.prawnikpoznanski.pl.

Masz pytanie o niedoubezpieczenie lub zasadę proporcji? Zostaw komentarz lub napisz: kancelaria@prawnikpoznanski.pl

Zmiany w pozwach o najem pojazdu zastępczego – koniec właściwości sądu siedziby ubezpieczyciela

Projekt nowelizacji ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych przeszedł przez Komisję Finansów Publicznych i trafi do drugiego czytania. Jeśli zmiany wejdą w życie, całkowicie zmieni się właściwość sądów w sprawach o odszkodowanie za najem pojazdu zastępczego z OC sprawcy.

Co zakłada nowelizacja?

Pozew o odszkodowanie z ubezpieczenia OC posiadaczy pojazdów mechanicznych będzie można wytoczyć wyłącznie:

  • przed sądem miejsca zamieszkania albo siedziby poszkodowanego, albo
  • przed sądem miejsca zdarzenia.

Wykluczona będzie możliwość pozwania ubezpieczyciela przed sądem jego siedziby – czyli rozwiązanie, które wydawałoby się najbardziej naturalne w świetle ogólnych zasad procedury cywilnej.

Dlaczego ta zmiana?

Cel jest prozaiczny: odciążenie sądów warszawskich. W wydziałach gospodarczych stolicy około 30% spraw to sprawy związane z najmem pojazdów zastępczych. Firmy wynajmujące pojazdy masowo skupują wierzytelności od poszkodowanych i pozywają ubezpieczycieli – a ci niemal wszyscy mają siedziby w Warszawie.

Co z pomysłem stawek ryczałtowych?

Upadł – przynajmniej na razie. Ministerstwo Sprawiedliwości proponowało, żeby odszkodowanie za najem wypłacać według stawek określonych w rozporządzeniu Ministra Finansów. Przy najmie dłuższym niż 14 dni odszkodowanie miało być pomniejszane o wydatki, które poszkodowany poniósłby, gdyby do szkody nie doszło.

Ten pomysł nie wszedł do projektu. Stawki najmu pozostaną więc przedmiotem indywidualnej oceny sądu w każdej sprawie.

Moja ocena

Żadne z tych rozwiązań nie jest dobre. Szerzej pisałem o tym w sierpniu – problemem nie jest właściwość sądu ani brak ryczałtów, tylko model biznesowy oparty na masowym skupie wierzytelności i generowaniu sporów sądowych.

Zmiana właściwości to typowe doraźne „grzebanie” w przepisach, które nie rozwiązuje przyczyn problemu. Ale przyznam uczciwie – z punktu widzenia prawnika spoza stolicy ma to swoje plusy. Sprawy trafią do sądów w całej Polsce, bliżej miejsca zdarzenia i miejsca zamieszkania poszkodowanych.

Czy to poprawi sytuację? Zobaczymy. Na pewno zmieni geografię sporów o najem zastępczy.


Powyższy wpis ma charakter informacyjny i odzwierciedla stan prac legislacyjnych na dzień publikacji. Nie stanowi porady prawnej.

Bartosz Kowalak radca prawny

Pojazd zastępczy z OC sprawcy na bandach Stadionu Narodowego – czyli o patologii rynku

Niniejszy artykuł ma charakter informacyjny i nie stanowi porady prawnej.


Oglądając mecz Polska–Gibraltar, poza kanonadą goli Roberta Lewandowskiego i spółki, trudno było nie zauważyć czegoś jeszcze: na bandach okalających murawę Stadionu Narodowego, obok reklam produktów spożywczych i bram garażowych, widniał napis „samochód zastępczy z OC sprawcy”. Firma wynajmująca pojazdy zastępcze jako jeden z głównych sponsorów reprezentacji Polski. I właśnie to skłoniło mnie do powrotu do tematu, o którym pisałem już jakiś czas temu.


Spis treści

  1. Co jest nie tak z rynkiem pojazdów zastępczych?
  2. Jak działa model biznesowy wypożyczalni?
  3. Dlaczego cena przestała mieć znaczenie?
  4. Czy to jeszcze wolny rynek?

Co jest nie tak z rynkiem pojazdów zastępczych?

Zacznijmy od tego, co jest słuszne: poszkodowanemu w wypadku samochodowym należy się odszkodowanie za czas, w którym nie mógł korzystać ze swojego pojazdu – o ile z tego tytułu poniósł szkodę. To oczywiste i zgodne z zasadami prawa cywilnego.

Problem w tym, że na tej słusznej idei wyrósł biznes, który z naprawianiem szkody ma coraz mniej wspólnego.

Firmy wynajmujące pojazdy zastępcze z OC sprawcy nie tyle odpowiadają na zapotrzebowanie rynku, dostarczając produkt, na który jest popyt. One same tworzą popyt i podaż na swoje dobra. A to fundamentalna różnica.


Jak działa model biznesowy wypożyczalni?

Schemat jest prosty i powtarzalny:

  1. Identyfikacja poszkodowanego – często jeszcze przed zakończeniem likwidacji szkody.
  2. Oferta „bez ryzyka” – poszkodowany dostaje pojazd z zapewnieniem, że płatnikiem będzie ubezpieczyciel, nie on.
  3. Cesja roszczenia – poszkodowany przelewa na wypożyczalnię prawo do dochodzenia zwrotu kosztów najmu.
  4. Proces sądowy – wypożyczalnia masowo pozywa ubezpieczycieli o stawki, których nikt z poszkodowanych nigdy by dobrowolnie nie zaakceptował.

Efekt? W niektórych sądach około 30% wokand zajmują sprawy o zapłatę kosztów najmu pojazdów zastępczych.


Dlaczego cena przestała mieć znaczenie?

Tu dochodzimy do sedna problemu. W normalnej transakcji rynkowej cena jest regulatorem interakcji między popytem a podażą. Kupujący porównuje, negocjuje, rezygnuje jeśli za drogo.

W modelu „pojazd zastępczy z OC sprawcy” ten mechanizm nie działa:

Element Normalna transakcja Pojazd zastępczy z OC
Kto decyduje o zakupie? Kupujący Poszkodowany (ale nie płaci)
Kto płaci? Kupujący Ubezpieczyciel sprawcy
Czy cena ma znaczenie dla decydenta? Tak Nie
Czy jest negocjacja stawki? Tak Nie

Cena wynajmu nie ma żadnego znaczenia dla poszkodowanego. Może korzystać z pojazdu „do woli”, bo ryzyko finansowe leży gdzie indziej. A wypożyczalnia może stosować stawki oderwane od realiów rynkowych, bo i tak będzie ich dochodzić w sądzie.

Znika podstawowy regulator wolnego rynku.


Czy to jeszcze wolny rynek?

Moim zdaniem – nie. Nie ma wolnorynkowego uzasadnienia dla istnienia przedsiębiorstw, których model biznesowy opiera się na:

  • wynajmowaniu pojazdów, za które płaci osoba trzecia,
  • stawkach nienegocjowanych przez faktycznego użytkownika,
  • masowym dochodzeniu roszczeń w sądach.

Jedynym uzasadnieniem dla istnienia tego typu firm jest wykorzystanie luki w regulacjach prawnych. Regulacji, które słusznie przyznały poszkodowanym prawo do odszkodowania za utratę możliwości korzystania z pojazdu, ale nie przewidziały skali nadużyć.

Nie żebym jakoś szczególnie żałował zakładów ubezpieczeń – to właśnie ich polityka minimalizacji odszkodowań w dużej mierze doprowadziła do powstania tego biznesu. Ale sytuacja, w której naprawianie szkody zamienia się w nabijanie portfeli właścicielom wypożyczalni, jest patologiczna.


Analogia: rynek podręczników szkolnych

Można doszukać się pewnej analogii w rynku podręczników szkolnych, gdzie niektóre wydawnictwa protestowały przeciwko darmowym podręcznikom, twierdząc, że doprowadzi to do zamknięcia wydawnictw i księgarni.

Tylko czy powinniśmy się tym przejmować?

Funkcjonowanie tych podmiotów nie było odpowiedzią na popyt społeczeństwa. Było uprzywilejowaniem wynikającym z wadliwie funkcjonującego systemu, który zmuszał rodziców do zakupu konkretnych produktów.

Podobnie z wypożyczalniami pojazdów zastępczych: ich prosperita nie wynika z tego, że dostarczają wartość, za którą klienci chcą płacić. Wynika z tego, że system pozwala im pobierać pieniądze od podmiotów trzecich za usługi, na które faktyczni użytkownicy często nie mają realnego zapotrzebowania.


FAQ – Najczęściej zadawane pytania

Czy poszkodowanemu należy się pojazd zastępczy z OC sprawcy? Tak, jeśli z powodu uszkodzenia własnego pojazdu poniósł szkodę polegającą na utracie możliwości korzystania z auta. Koszty najmu pojazdu zastępczego stanowią element odszkodowania.

Dlaczego wypożyczalnie pojazdów zastępczych tak intensywnie reklamują swoje usługi? Bo ich model biznesowy opiera się na pozyskiwaniu jak największej liczby poszkodowanych, którym oferują najem „bez ryzyka” – z przeniesieniem kosztów na ubezpieczyciela sprawcy.

Czy poszkodowany ponosi ryzyko, korzystając z pojazdu zastępczego z OC sprawcy? Teoretycznie nie – wypożyczalnia przejmuje roszczenie i sama dochodzi należności. W praktyce jednak ubezpieczyciel może kwestionować zasadność lub wysokość kosztów, co może generować komplikacje.

Czy stawki wypożyczalni są rynkowe? Często nie. Ponieważ poszkodowany nie płaci z własnej kieszeni, nie ma motywacji do negocjowania ceny. Wypożyczalnie stosują stawki, które następnie dochodzą w sądach.

Co można zrobić z tym problemem systemowo? Rozwiązaniem mogłoby być wprowadzenie ryczałtowego odszkodowania za utratę możliwości korzystania z pojazdu (jak w Niemczech) – wtedy poszkodowany sam decydowałby, czy wynająć auto, czy zachować pieniądze.


Podsumowanie

Reklama „samochód zastępczy z OC sprawcy” na bandach Stadionu Narodowego to symbol pewnej patologii rynkowej. Biznes, który wyrósł na słusznej idei naprawiania szkody, oderwał się od kryteriów wolnorynkowych. Cena przestała być regulatorem, bo płaci ktoś inny niż decydent. Efekt: 30% wokand w niektórych sądach, nabite portfele wypożyczalni i system, który coraz mniej służy poszkodowanym, a coraz bardziej – samemu sobie.


Bartosz Kowalak – radca prawny, wspólnik w KOWALAK JĘDRZEJEWSKA KONRADY I PARTNERZY ADWOKACI I RADCOWIE PRAWNI. Od lat zajmuję się prawem odszkodowawczym z pasją. Więcej o mojej praktyce znajdziecie na www.prawnikpoznanski.pl.

Masz własne zdanie na temat rynku pojazdów zastępczych? Zostaw komentarz lub napisz: kancelaria@prawnikpoznanski.pl


Źródła:

  • Orzecznictwo Sądu Najwyższego w sprawach o zwrot kosztów najmu pojazdu zastępczego
  • Obserwacje własne dotyczące struktury spraw w sądach gospodarczych

Zderzenie z dzikiem- czy mamy szansę na odszkodowanie

Zderzenie z dzikiem, sarną lub łosiem – czy można uzyskać odszkodowanie?

Dzik, sarna, łoś wybiega na drogę tuż przed maskę pojazdu. Zdarzenie praktycznie nie do uniknięcia. Rozbity samochód, czasem połamane kości, w najgorszych przypadkach – ofiary śmiertelne.

To jedna z częstszych przyczyn kolizji komunikacyjnych w Polsce. Wiem to nie tylko ze statystyk, ale z liczby zapytań od poszkodowanych, którzy trafiają do kancelarii z tym samym pytaniem: czy ktoś mi za to zapłaci?

Odpowiedź jest brutalna: szanse są minimalne. Jeśli nie masz autocasco, w większości przypadków rozsądniej odpuścić niż narażać się na koszty przegranego procesu.

Dlaczego tak trudno uzyskać odszkodowanie?

Dzika zwierzyna jest dzika – to truizm, ale ma konsekwencje prawne. Nie istnieje podmiot odpowiedzialny za zachowanie wolno żyjących zwierząt. Sarna nie ma właściciela, który odpowiadałby za jej wtargnięcie na jezdnię.

Żeby uzyskać odszkodowanie, trzeba znaleźć kogoś, komu można przypisać winę za zdarzenie. A to wyjątkowo trudne.

Kto teoretycznie mógłby odpowiadać?

Koło łowieckie lub organizator polowania – gdyby zwierzę wybiegło na drogę w wyniku nagonki. Teoretycznie możliwe, praktycznie niemal niespotykane. Kierowca przejeżdżający przez las zwykle nie ma pojęcia, że dzik uciekał akurat przed sforą psów. Nigdy nie prowadziłem sprawy opartej na takiej podstawie.

Zarządca drogi – to częstsza linia argumentacji, ale równie trudna do wykazania.

Odpowiedzialność zarządcy drogi

Zgodnie z art. 20 ustawy z dnia 21 marca 1985 r. o drogach publicznych do zarządcy drogi należy m.in. utrzymanie urządzeń zabezpieczających ruch i innych urządzeń związanych z drogą. Obejmuje to także stawianie znaków ostrzegawczych – w tym znaku A-18b „zwierzęta dzikie”.

Można więc argumentować: jeśli w miejscu zdarzenia nie było znaku ostrzegającego o dzikiej zwierzynie, a powinien tam być, to zarządca drogi zaniedbał swój obowiązek.

Problem w tym, że:

  1. Winy zarządcy nie domniemujemy – to poszkodowany musi udowodnić, że brak znaku stanowił zaniedbanie i przyczynił się do szkody.
  2. Zwierzęta nie czytają znaków – do zdarzenia może dojść w miejscu, gdzie zwierzyna normalnie nie występuje. Trudno wymagać znaku „uwaga dziki” w centrum miasta, do którego wtargnął dzik.
  3. Sądy są sceptyczne – nawet jeśli znaku nie było, sądy często przyjmują, że przy nagłym wtargnięciu zwierzęcia znak i tak by nie pomógł uniknąć wypadku. Kierowca nie zdążyłby zareagować, nawet gdyby wiedział o potencjalnym zagrożeniu.
  4. W praktyce znak zwykle jest – albo poszkodowany po prostu nie pamięta, czy go widział. A brak pewności co do stanu oznakowania drogi kończy sprawę.

Co z tego wynika?

Większość moich klientów, po przedstawieniu im kosztów procesu i realnych szans na sukces, decydowała się nie dochodzić odszkodowania. To rozsądna decyzja w większości przypadków – choć każda sprawa wymaga indywidualnej analizy.

Zdarzenia z udziałem dzikiej zwierzyny to jeden z tych obszarów, gdzie prawo odszkodowawcze oferuje niewiele. Nikt nie ponosi odpowiedzialności za to, że sarna postanowiła przebiec przez drogę.


Praktyczna rada: wykup autocasco i traktuj znak A-18b poważnie. Zwolnij, wypatruj ruchu na poboczu. To jedyna skuteczna ochrona przed finansowymi skutkami spotkania z dzikiem czy łosiem na drodze.


Powyższy wpis ma charakter informacyjny i nie stanowi porady prawnej. Każda sprawa wymaga indywidualnej analizy. Stan prawny na dzień publikacji.

Bartosz Kowalak radca prawny