Przyczynienie a odmowa poddania się zabiegowi operacyjnemu

Przyczynienie się poszkodowanego przez odmowę leczenia lub operacji – czy to możliwe?

Czy odmowa poddania się operacji lub przerwanie leczenia może skutkować zmniejszeniem odszkodowania lub zadośćuczynienia? To pytanie, które w sprawach odszkodowawczych pojawia się częściej, niż mogłoby się wydawać. Odpowiedź nie jest jednoznaczna – zależy od rodzaju zabiegu i związanego z nim ryzyka.

Instytucją Kodeksu cywilnego często wykorzystywaną w sporach o wysokość zadośćuczynienia jest przyczynienie się poszkodowanego, uregulowane w art. 362 k.c.: „Jeżeli poszkodowany przyczynił się do powstania lub zwiększenia szkody, obowiązek jej naprawienia ulega odpowiedniemu zmniejszeniu stosownie do okoliczności, a zwłaszcza do stopnia winy obu stron.”

Przepis wydaje się prosty, ale jego zastosowanie w praktyce potrafi się skomplikować – szczególnie gdy w grę wchodzi zdrowie poszkodowanego i decyzje dotyczące leczenia.

Kiedy zaniechanie leczenia może być uznane za przyczynienie?

W przypadku szkód osobowych – gdy doszło do uszczerbku na zdrowiu lub rozstroju zdrowia – ubezpieczyciele często podnoszą zarzut przyczynienia się poszkodowanego poprzez:

  • niepodjęcie leczenia,
  • niekontynuowanie zaleconej terapii,
  • odmowę udziału w rehabilitacji,
  • odmowę poddania się zabiegowi operacyjnemu.

Teoretycznie taki zarzut może okazać się skuteczny. Ale – i tu zaczyna się „ale” – ubezpieczyciel musi wykazać, że gdyby poszkodowany podjął zalecone leczenie, jego uszczerbek na zdrowiu lub krzywda byłyby mniejsze.

Z mojej praktyki wynika, że wcale nie jest to takie oczywiste do udowodnienia.

Dlaczego pacjenci przerywają leczenie?

Z reguły pacjenci rezygnują z kontynuowania terapii w sytuacjach, gdy niewiele ona wnosi. Przykładowo: brak poprawy po rocznym leczeniu psychiatrycznym czy regularnych wizytach u psychologa. W takiej sytuacji:

  • trudno udowodnić poszkodowanemu złą wolę,
  • jeszcze trudniej wykazać, że w wyniku przerwania leczenia jego krzywda się zwiększyła.

Niemniej teoretycznie można sobie wyobrazić sytuację, w której sąd zmniejszy zasądzoną kwotę z powodu biernej postawy poszkodowanego wobec leczenia. Teoretycznie.

Odmowa operacji – tu sprawa się komplikuje

Znacznie bardziej złożona jest kwestia zabiegów operacyjnych. Z jednej strony operacja może dać radykalną poprawę zdrowia i zmniejszenie uszczerbku. Z drugiej – wiąże się dla poszkodowanego z istotnym ryzykiem medycznym.

Poglądów w doktrynie i orzeczeń w tym zakresie jest mnóstwo. Najczęściej akceptowane w orzecznictwie stanowisko wyraził Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 11 stycznia 1978 r. (sygn. akt III PR 183/77): jeżeli operacja jest skomplikowana i wiąże się z ryzykiem, poszkodowany ma prawo mieć obawy o jej skutek. Jeśli jednak jest to prosty zabieg dający praktycznie zawsze pozytywny rezultat – ocena pasywnej postawy poszkodowanego może być inna.

Jakie zabiegi można odmówić bez konsekwencji?

Zasada wynikająca z orzecznictwa jest następująca:

Odmowa poddania się operacji związanej z ryzykiem dla zdrowia nie stanowi przyczynienia się do zwiększenia szkody. Poszkodowany nie ma obowiązku narażać swojego zdrowia i życia, aby zmniejszyć rozmiar szkody, za którą odpowiada sprawca.

Inaczej może być oceniona odmowa poddania się zabiegowi:

  • o praktycznie zerowym ryzyku,
  • bez znieczulenia ogólnego,
  • dającego pewny pozytywny rezultat.

W takim przypadku bierność poszkodowanego teoretycznie mogłaby być rozpatrywana przez pryzmat art. 362 k.c.

Jak to wygląda w praktyce sądowej?

Z moich obserwacji – nigdy nie zdarzyło mi się, aby sąd zmniejszył zadośćuczynienie z powodu odmowy poddania się zabiegowi operacyjnemu.

Co ciekawe, sytuacje, gdy ubezpieczyciel podnosił taki zarzut, były dość rzadkie. I dotyczyły zabiegów, które już na pierwszy rzut oka niosły istotne ryzyko – jak choćby operacje na kręgosłupie. W takich przypadkach zarzut przyczynienia nie miał szans powodzenia.

Wydaje się, że ubezpieczyciele sami zdają sobie sprawę ze słabości tego argumentu i podnoszą go raczej „na wszelki wypadek” niż z rzeczywistym przekonaniem o jego skuteczności.

Praktyczne wskazówki dla poszkodowanych

Jeśli jesteś poszkodowany i zastanawiasz się nad odmową zabiegu lub przerwaniem leczenia:

  • Dokumentuj przyczyny swojej decyzji – najlepiej w formie pisemnej odmowy z uzasadnieniem obaw.
  • Konsultuj się z lekarzem – poproś o pisemną informację o ryzyku związanym z zabiegiem.
  • Nie przerywaj leczenia bez konsultacji – jeśli terapia nie przynosi efektów, uzyskaj opinię lekarza potwierdzającą ten fakt.
  • Zbieraj dokumentację medyczną – w razie sporu będzie kluczowa dla oceny zasadności Twojej decyzji.

FAQ

Czy ubezpieczyciel może zmniejszyć odszkodowanie, bo nie poszedłem na rehabilitację?

Teoretycznie tak, ale musi udowodnić, że rehabilitacja przyniosłaby poprawę, a jej brak zwiększył Twoją krzywdę. W praktyce jest to trudne do wykazania, szczególnie gdy rehabilitacja nie dawała wymiernych efektów lub była niedostępna (np. z powodu długich kolejek w NFZ).

Czy muszę zgodzić się na operację, żeby dostać pełne odszkodowanie?

Nie. Poszkodowany nie ma obowiązku poddawania się zabiegom operacyjnym, które wiążą się z ryzykiem dla zdrowia. Odmowa skomplikowanej operacji nie stanowi przyczynienia się do szkody.

Co jeśli lekarz zaleca operację, a ja się boję?

Strach przed operacją – szczególnie związaną ze znieczuleniem ogólnym lub ryzykiem powikłań – jest uzasadniony i akceptowany przez sądy. Poszkodowany ma prawo do obaw o skutki zabiegu.

Czy przerwanie leczenia psychiatrycznego może zmniejszyć zadośćuczynienie?

W praktyce jest to bardzo trudne do wykazania przez ubezpieczyciela. Jeśli leczenie nie przynosiło poprawy przez dłuższy czas, przerwanie go jest zrozumiałe i nie powinno być traktowane jako przyczynienie się do szkody.


Bartosz Kowalak – radca prawny, wspólnik w KOWALAK JĘDRZEJEWSKA KONRADY I PARTNERZY ADWOKACI I RADCOWIE PRAWNI. Od lat zajmuję się prawem odszkodowawczym z pasją. Więcej o mojej praktyce znajdziecie na www.prawnikpoznanski.pl.

Masz pytanie o przyczynienie się poszkodowanego lub odmowę leczenia w kontekście odszkodowania? Zostaw komentarz lub napisz: kancelaria@prawnikpoznanski.pl

I

Dzień bez śmiertelnego wypadku

Dzień bez ofiar śmiertelnych na drogach – czy to naprawdę cud?

Niniejszy artykuł ma charakter informacyjny i nie stanowi porady prawnej.


8 czerwca 2015 roku na polskich drogach wydarzyło się coś niezwykłego: mimo kilkudziesięciu wypadków i blisko setki osób poszkodowanych – nikt nie zginął. Media nazwały to „cudem”. I chyba słusznie, skoro taki dzień zdarza się w Polsce raz, może dwa razy do roku.


Spis treści

  1. Zboczenie zawodowe prawnika od odszkodowań
  2. Dlaczego dzień bez ofiar to wciąż wyjątek?
  3. Czy kiedyś przestaniemy liczyć „dni bez”?

Zboczenie zawodowe prawnika od odszkodowań

Przyznaję – temat odbiega od głównego wątku tego bloga. Ale lata pracy nad sprawami, których istotą jest tragedia na drodze, zrobiły ze mnie kogoś, kto automatycznie wyłapuje każdą informację o wypadkach, zderzeniach, kolizjach i karambolach.

To coś w rodzaju zboczenia zawodowego.

Z jednej strony – rutyna. Lata przeliczania śmierci osoby bliskiej czy uszczerbku na zdrowiu na konkretne kwoty odszkodowania i zadośćuczynienia. Z drugiej – paradoksalnie – każde takie zdarzenie jakoś bardziej do mnie trafia osobiście.

Mówi się, że prokurator po kilku latach pracy je drugie śniadanie nad świeżo wyłowionym topielcem, nie tracąc apetytu. U mnie tak to nie działa. Każda taka informacja wywołuje niepokój. Może dlatego, że za każdą statystyką widzę konkretnych ludzi – tych, których potem reprezentuję w sądzie.


Dlaczego dzień bez ofiar to wciąż wyjątek?

Dlatego tak ucieszyła mnie dzisiejsza informacja prasowa o „cudzie na polskich drogach”.

8 czerwca 2015 r. – dzień, w którym:

  • doszło do kilkudziesięciu wypadków,
  • poszkodowanych zostało blisko 100 osób,
  • ale nikt nie zginął.

Jak podaje prasa, taki dzień zdarza się w Polsce średnio raz lub dwa razy do roku. Sam pamiętam podobną informację sprzed kilku lat – dotyczącą 25 grudnia. Święta Bożego Narodzenia, puste drogi, mniej pijanych kierowców – i zero ofiar śmiertelnych.

To mówi wiele o stanie naszego bezpieczeństwa drogowego: dzień bez zabitych to nadal wydarzenie warte nagłówka w gazecie.


Czy kiedyś przestaniemy liczyć „dni bez”?

Można mieć nadzieję, że zaostrzone niedawno przepisy – wyższe mandaty, obligatoryjne zatrzymanie prawa jazdy za przekroczenie prędkości o 50 km/h w terenie zabudowanym – odwrócą tę tendencję.

Może kiedyś dojdziemy do momentu, w którym to nie „dni bez ofiar” będą sensacją, ale dni, w których ktoś stracił życie.

Na razie jednak każdy taki dzień to wciąż cud. I jako prawnik od odszkodowań – choć teoretycznie powinienem „kibicować” statystykom – szczerze cieszę się z każdego takiego cudu.

Bo za każdą sprawą odszkodowawczą stoi ludzka tragedia. I wolałbym, żeby tych spraw było mniej.


FAQ – Najczęściej zadawane pytania

Ile osób ginie dziennie na polskich drogach? Średnio około 8–9 osób dziennie (przy rocznym bilansie ok. 3 000 ofiar śmiertelnych). Dzień całkowicie bez ofiar zdarza się 1–2 razy w roku.

Kiedy ostatnio był dzień bez ofiar śmiertelnych na drogach? Według doniesień prasowych – 8 czerwca 2015 r. Wcześniej podobny dzień odnotowano 25 grudnia kilka lat wcześniej.

Czy zaostrzone przepisy drogowe zmniejszą liczbę wypadków? Trudno przewidzieć z całą pewnością, ale doświadczenia innych krajów pokazują, że surowsze kary i nieuchronność sankcji wpływają na zachowania kierowców. W Polsce liczba ofiar spadła z 8 000 rocznie (kilkanaście lat temu) do ok. 3 000 obecnie.

Co obejmuje odszkodowanie za wypadek drogowy? Odszkodowanie może obejmować: koszty leczenia i rehabilitacji, utracone zarobki, rentę na przyszłość, zadośćuczynienie za ból i cierpienie, a w przypadku śmierci – świadczenia dla rodziny zmarłego (art. 444–446 Kodeksu cywilnego).


Podsumowanie

Dzień bez ofiar śmiertelnych na polskich drogach to wciąż wydarzenie na tyle rzadkie, że trafia na nagłówki gazet. 8 czerwca 2015 roku był takim dniem – mimo kilkudziesięciu wypadków nikt nie zginął. Jako prawnik od odszkodowań, który przez lata widział skutki tragedii drogowych, szczerze kibicuję temu, żeby takich „cudów” było coraz więcej. Najlepiej – żeby przestały być cudami i stały się normą.


Bartosz Kowalak – radca prawny, wspólnik w KOWALAK JĘDRZEJEWSKA KONRADY I PARTNERZY ADWOKACI I RADCOWIE PRAWNI. Od lat zajmuję się prawem odszkodowawczym z pasją. Więcej o mojej praktyce znajdziecie na www.prawnikpoznanski.pl.

Masz własne refleksje na temat bezpieczeństwa na drogach? Zostaw komentarz lub napisz: kancelaria@prawnikpoznanski.pl


Źródła:

  • Doniesienia prasowe z czerwca 2015 r.
  • Art. 444–446 ustawy z dnia 23 kwietnia 1964 r. – Kodeks cywilny (Dz.U. z 2014 r. poz. 121 ze zm.)
  • Statystyki Komendy Głównej Policji dotyczące wypadków drogowych

Kiedy płacimy za skutki wypadku, mimo iż mamy wykupione OC? Czyli znów o regresie nietypowym.

 

Regres ubezpieczeniowy – kiedy ubezpieczyciel żąda zwrotu wypłaconego odszkodowania od własnego klienta?

Masz wykupione OC, więc w razie wypadku ubezpieczyciel pokryje szkody, prawda? Nie zawsze. Istnieją sytuacje, w których towarzystwo ubezpieczeniowe wypłaci odszkodowanie poszkodowanemu, a potem zażąda pełnego zwrotu od Ciebie – sprawcy wypadku i jednocześnie swojego klienta.

To tzw. regres nietypowy – jedna z bardziej dotkliwych, a mało znanych instytucji prawa ubezpieczeniowego.

Podstawa prawna

Art. 43 ustawy z dnia 22 maja 2003 r. o ubezpieczeniach obowiązkowych, Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnym i Polskim Biurze Ubezpieczycieli Komunikacyjnych określa zamknięty katalog sytuacji, w których ubezpieczycielowi przysługuje prawo regresu.

Zakład ubezpieczeń może żądać zwrotu wypłaconego odszkodowania, jeżeli kierujący:

  1. wyrządził szkodę umyślnie lub w stanie po użyciu alkoholu albo pod wpływem środków odurzających, substancji psychotropowych lub środków zastępczych,
  2. wszedł w posiadanie pojazdu wskutek popełnienia przestępstwa,
  3. nie posiadał wymaganych uprawnień do kierowania pojazdem (z wyjątkiem ratowania życia lub pościgu za przestępcą),
  4. zbiegł z miejsca zdarzenia.

Stan po użyciu alkoholu – nie musisz być pijany

Uwaga: przepis mówi o „stanie po użyciu alkoholu”, nie o stanie nietrzeźwości. To zasadnicza różnica.

Stan po użyciu alkoholu zaczyna się już przy 0,2 promila – czyli po jednym, półtora piwie. Nie musisz być pijany, wystarczy że piłeś. Jeśli w takim stanie spowodowałeś kolizję, ubezpieczyciel wypłaci odszkodowanie, zadośćuczynienie, rentę – wszystko, co sąd zasądzi na rzecz poszkodowanego. A potem wystawi Ci rachunek. Na pełną kwotę.

Brak uprawnień – nie tylko złodzieje

Punkt o braku uprawnień dotyczy nie tylko osób, które nigdy prawa jazdy nie miały. Obejmuje także:

  • kierowanie pojazdem kategorii, na którą nie masz uprawnień (kolega dał się przejechać motorem, a Ty masz tylko kategorię B),
  • jazdę w okresie sądowego zatrzymania prawa jazdy – formalnie w tym czasie uprawnień nie posiadasz,
  • jazdę pojazdem wymagającym szczególnych uprawnień (ciężarówka, autobus) bez odpowiedniej kategorii.

Jedyny wyjątek to sytuacja, gdy wsiadłeś za kierownicę, żeby ratować życie lub ścigać przestępcę bezpośrednio po popełnieniu przestępstwa.

Ucieczka z miejsca wypadku – zbiegnięcie vs. oddalenie się

Zbiegnięcie z miejsca zdarzenia to czwarta przesłanka regresu. Ale uwaga: prawo rozróżnia zbiegnięcie od oddalenia się.

Możesz legalnie oddalić się z miejsca wypadku, jeśli:

  • udajesz się po pomoc,
  • jedziesz na policję zgłosić zdarzenie,
  • jesteś w stanie szoku pourazowego i nie w pełni kontrolujesz swoje działania (choć to wymaga udowodnienia).

Zbiegnięcie to celowe opuszczenie miejsca zdarzenia w celu uniknięcia odpowiedzialności. Jeśli Cię złapią – a zwykle łapią – ubezpieczyciel ma podstawę do regresu.

Ile to może kosztować?

Regres obejmuje całość wypłaconego odszkodowania. W poważnych wypadkach z obrażeniami ciała mówimy o kwotach rzędu dziesiątek, a nawet setek tysięcy złotych. Do tego dochodzą renty wypłacane co miesiąc przez lata. Ubezpieczyciel może dochodzić tych kwot przez całe życie dłużnika.

Polisa OC chroni poszkodowanego – nie sprawcę, który dopuścił się jednego z czynów wymienionych w art. 43.


Powyższy wpis ma charakter informacyjny i nie stanowi porady prawnej. Stan prawny na dzień publikacji.

Bartosz Kowalak – radca prawny, wspólnik w KOWALAK JĘDRZEJEWSKA KONRADY I PARTNERZY ADWOKACI I RADCOWIE PRAWNI. Od lat zajmuję się prawem odszkodowawczym i spadkowym z pasją. Więcej o mojej praktyce znajdziecie na www.prawnikpoznanski.plwww.prawospadkowepoznan.pl oraz www.blogoodszkodowaniach.pl.

Masz pytanie lub chcesz podzielić się swoją historią? Zostaw komentarz lub napisz: kancelaria@prawnikpoznanski.pl

O legitymacji biernej zagranicznych zakładów ubezpieczeń i ich oddziałów- czyli kogo ma pozwać pokrzywdzony.

Kogo pozwać – oddział ubezpieczyciela z UE czy zakład główny za granicą?

Wyobraźmy sobie taką sytuację: wygrywamy sprawę odszkodowawczą przeciwko ubezpieczycielowi działającemu w Polsce pod własną marką. Klient już „wita się z gąską”, gdy nagle sąd II instancji odrzuca pozew. Powód? Oddział zagranicznego zakładu ubezpieczeń z UE nie ma zdolności procesowej. Pozwać trzeba było centralę w Pradze, Paryżu czy Londynie.

Brzmi jak absurd? A jednak dokładnie to przydarzyło się pełnomocnikom przed Sądem Okręgowym w Łodzi – i niestety także autorowi tego wpisu w kilku sprawach w Poznaniu.

Skąd wziął się problem?

Z luki w przepisach, której przez lata nikt nie zauważył.

Zgodnie z art. 105 i 106 ustawy o działalności ubezpieczeniowej (Dz.U. z 2013 r. poz. 950 ze zm.) zagraniczny zakład ubezpieczeń może działać w Polsce przez główny oddział, który „może nabywać prawa i zaciągać zobowiązania, pozywać i być pozywany”.

Problem polega na tym, że główny oddział może utworzyć tylko ubezpieczyciel spoza Unii Europejskiej. Ubezpieczyciele z państw członkowskich UE tworzą zwykłe oddziały – a tym żaden przepis nie przyznaje zdolności sądowej.

Jak to wyglądało w praktyce?

Przez lata nikt tego nie kwestionował. Pozwy kierowano przeciwko oddziałom w Polsce (np. „Česká pojišťovna a.s. Oddział w Polsce”), sądy wydawały wyroki, ubezpieczyciele płacili. Sam pozwany nie podnosił braku legitymacji – z marketingowego punktu widzenia informacja o konieczności sądzenia się z zagraniczną centralą mogłaby odstraszać klientów.

Aż ktoś zauważył lukę i ją wykorzystał.

Przełomowe orzeczenie SO w Łodzi

W wyroku z 11 kwietnia 2014 r. (sygn. akt XIII Ga 525/13) Sąd Okręgowy w Łodzi stwierdził jednoznacznie:

„Pojęcia oddziału i głównego oddziału na gruncie ustawy o działalności ubezpieczeniowej nie są tożsame (…). Oddział główny może utworzyć zakład ubezpieczeń mający siedzibę w państwie niebędącym państwem członkowskim UE, natomiast oddział może utworzyć zakład ubezpieczeń mający siedzibę w państwie członkowskim UE (…). Brak zdolności sądowej oddziału zagranicznego zakładu ubezpieczeń z państwa członkowskiego UE ma charakter nieusuwalny.”

Konsekwencja? Pozew przeciwko oddziałowi zamiast zakładowi głównemu = odrzucenie pozwu.

Jakie są realne ryzyka?

Samo odrzucenie pozwu to jeszcze pół biedy – koszty procesu można teoretycznie odzyskać z OC pełnomocnika. Prawdziwy problem pojawia się, gdy w międzyczasie roszczenie się przedawni. Wtedy klient traci sprawę bezpowrotnie.

Jak prawidłowo oznaczyć pozwanego?

Zamiast:

„Česká pojišťovna a.s. Oddział w Polsce”

Należy napisać:

„Česká pojišťovna a.s. z siedzibą w Pradze, działająca przez Oddział w Polsce”

Z mojego doświadczenia w apelacji poznańskiej – sądy, jeśli zauważą problem, zwykle wzywają najpierw do sprecyzowania oznaczenia strony. Dają szansę na korektę. Ale nie wszędzie tak jest i nie warto liczyć na wyrozumiałość.

Lista ubezpieczycieli z UE działających przez oddziały w Polsce

Poniżej podmioty, w przypadku których należy jako pozwanego wskazać zakład główny za granicą, a nie oddział w Polsce:

Francja: Avanssur (AXA Direct), AGA International S.A., Cardif-Assurances Risques Divers S.A., COFACE SA, SOGECAP S.A., SOGECAP Risques Divers S.A., SOGESSUR S.A.

Wielka Brytania: ACE European Group Limited, AIG Europe Limited, London General Insurance Company Ltd., Society of Lloyd’s

Czechy: Česká pojišťovna a.s. (Proama), KUPEG úvěrová pojišťovna a.s.

Inne kraje UE: BTA Insurance Company SE (Łotwa), Liberty Seguros (Hiszpania, marka Liberty Direct), AEGON Hungary Composite Insurance Ltd. (Węgry), Atradius Credit Insurance N.V. (Holandia), Europäische Reiseversicherung AG (Niemcy), Inter Partner Assistance SA (Belgia), LMG Försäkrings AB (Szwecja), Medicover Insurance AB (Szwecja)


Powyższy wpis ma charakter informacyjny i nie stanowi porady prawnej. Stan prawny na dzień publikacji – należy zweryfikować aktualny status poszczególnych podmiotów na stronie KNF.

Bartosz Kowalak radca prawny

O zmianie przepisów i odszkodowaniach

Czy zaostrzenie przepisów drogowych zmniejszy liczbę wypadków? Refleksje prawnika od odszkodowań

Niniejszy artykuł ma charakter informacyjny i nie stanowi porady prawnej.


Nowe przepisy wprowadzające obligatoryjne zatrzymanie prawa jazdy na 3 miesiące za przekroczenie prędkości o 50 km/h w terenie zabudowanym mają – według zapowiedzi – zmniejszyć liczbę ofiar śmiertelnych na polskich drogach nawet o połowę. Jako prawnik zajmujący się odszkodowaniami powypadkowymi przyglądam się tym zmianom z mieszanymi uczuciami. I nie z tych powodów, o których moglibyście pomyśleć.


Spis treści

  1. Skąd biorą się tematy na bloga prawniczego?
  2. Ile osób ginie na polskich drogach?
  3. Czy prawnicy tracą na bezpieczeństwie drogowym?
  4. Jak zmieniła się praktyka odszkodowawcza przez lata?

Skąd biorą się tematy na bloga prawniczego?

Przyznaję szczerze – nie jestem jeszcze doświadczonym blogerem i nie wyrobiłem sobie żadnej rutyny w wyszukiwaniu tematów. Najczęściej impulsem do napisania tekstu jest jakaś sprawa, kazus, który pojawił się przy okazji pracy z klientem. Ewentualnie – tak jak dzisiaj – medialny szum wokół zmian w prawie.

Tym razem chodzi o zaostrzenie kodeksu drogowego: wyższe kary za wykroczenia i przede wszystkim obligatoryjne zatrzymanie prawa jazdy na 3 miesiące za przekroczenie prędkości o 50 km/h w terenie zabudowanym.

Dlaczego piszę o tym na blogu poświęconym odszkodowaniom? Bo każdy wypadek to potencjalna sprawa – jedna lub kilka – dla prawników z mojej branży.


Ile osób ginie na polskich drogach?

Statystyki są brutalne, choć pokazują też pozytywny trend:

Okres Liczba ofiar śmiertelnych rocznie
Kilkanaście lat temu ok. 8 000
Kilka lat temu ok. 6 000
Obecnie ok. 3 000

Media podają, że nowe przepisy mają zredukować ten bilans o kolejne 50%. Oczywiście poza ofiarami śmiertelnymi są jeszcze tysiące osób, które przeżyły, ale – jak to obrazowo ujmując – „na masce samochodu zostawiły zdrowie”. Trwały uszczerbek, długotrwała rehabilitacja, zmienione życie.


Czy prawnicy tracą na bezpieczeństwie drogowym?

Każdy wypadek generuje pracę dla całego łańcucha prawników:

  • adwokat broniący sprawcy w procesie karnym,
  • radca prawny reprezentujący pokrzywdzonego jako oskarżyciela posiłkowego,
  • pełnomocnik poszkodowanego w sprawie cywilnej przeciwko ubezpieczycielowi,
  • prawnicy obsługujący zakłady ubezpieczeń.

Można by dojść do przewrotnego wniosku, że grupą najbardziej poszkodowaną nowymi przepisami nie są „mistrzowie kierownicy”, którzy stracą prawo jazdy na kilka miesięcy, ale… prawnicy.

Sam zresztą spotkałem się kiedyś z opinią kolegi reprezentującego zakład ubezpieczeń – mam nadzieję, że wypowiedzianą żartobliwie – że „lepiej, żeby wypadków było więcej, bo i więcej zarobimy”.

No cóż. Pewnie jest w tym trochę prawdy, ale ja tej logiki nie kupuję.


Jak zmieniła się praktyka odszkodowawcza przez lata?

Pamiętam, jak kilkanaście lat temu, zaczynając jako aplikant w kancelarii zajmującej się odszkodowaniami, praktycznie co tydzień pojawiał się nowy klient ze sprawą związaną z wypadkiem samochodowym. Dziś – mimo że prawo odszkodowawcze nadal stanowi solidną część mojej praktyki – klientów jest zauważalnie mniej.

Przyczyny są dwie:

  1. Rzeczywisty spadek liczby wypadków – drogi są bezpieczniejsze, samochody lepiej wyposażone, świadomość kierowców większa.
  2. Pojawienie się tzw. kancelarii odszkodowawczych – firm, które pozyskują klientów często jeszcze na sali szpitalnej, zanim poszkodowany zdąży pomyśleć o tradycyjnej kancelarii prawnej.

Rynek się zmienił. I będzie się zmieniał dalej.


Co z tego wynika?

Jeżeli nowe przepisy przyczynią się do dalszego zmniejszenia liczby ofiar na polskich drogach – to tylko się cieszyć.

Lepiej chyba poszukać innych obszarów aktywności prawniczej niż – będąc użytkownikiem dróg – mieć sporą szansę, że to nasza własna rodzina zostanie klientem konkurencyjnej kancelarii.

Swoją drogą, to chyba jedyna branża, w której spadek „popytu” na usługi jest powodem do radości.


FAQ – Najczęściej zadawane pytania

Za co można stracić prawo jazdy na 3 miesiące? Za przekroczenie dozwolonej prędkości o więcej niż 50 km/h w terenie zabudowanym. Zatrzymanie jest obligatoryjne – nie zależy od uznania funkcjonariusza.

Ile osób ginie rocznie w wypadkach drogowych w Polsce? Obecnie około 3 000 osób rocznie. Kilkanaście lat temu było to nawet 8 000 ofiar śmiertelnych.

Czy poszkodowany w wypadku potrzebuje prawnika? W sprawach odszkodowawczych – zdecydowanie tak. Ubezpieczyciele regularnie zaniżają wypłaty, a bez znajomości procedur i orzecznictwa trudno uzyskać pełne odszkodowanie i zadośćuczynienie.

Czym różni się kancelaria prawna od firmy odszkodowawczej? Kancelaria prawna (adwokacka lub radcowska) podlega samorządowi zawodowemu i zasadom etyki. Firmy odszkodowawcze działają na zasadach komercyjnych, bez tych ograniczeń – i bez obowiązkowego ubezpieczenia OC.


Podsumowanie

Zaostrzenie przepisów drogowych to dobra wiadomość dla wszystkich użytkowników dróg – nawet jeśli oznacza mniej spraw dla prawników od odszkodowań. Statystyki pokazują, że działania prewencyjne przynoszą efekty: z 8 000 ofiar rocznie zeszliśmy do 3 000. Jeśli nowe regulacje pomogą zejść jeszcze niżej – będzie to sukces wart więcej niż jakikolwiek honorarium.

A ja? Znajdę inne tematy na bloga.


Bartosz Kowalak – radca prawny, wspólnik w KOWALAK JĘDRZEJEWSKA KONRADY I PARTNERZY ADWOKACI I RADCOWIE PRAWNI. Od lat zajmuję się prawem odszkodowawczym z pasją. Więcej o mojej praktyce znajdziecie na www.prawnikpoznanski.pl.

Masz pytanie lub refleksję na temat zmian w przepisach? Zostaw komentarz lub napisz: kancelaria@prawnikpoznanski.pl


Źródła:

  • Ustawa z dnia 20 czerwca 1997 r. – Prawo o ruchu drogowym (z późniejszymi zmianami)
  • Dane statystyczne dotyczące wypadków drogowych – Komenda Główna Policji

Odszkodowanie za koszty opieki nad osobą bliską

Odszkodowanie za opiekę sprawowaną przez osoby bliskie – czy poszkodowany może je otrzymać?

Czy poszkodowany w wypadku może żądać odszkodowania za opiekę, którą sprawowali nad nim bliscy – żona, syn, rodzice? Tak, może. I to nawet wtedy, gdy bliscy nie pobierali za tę opiekę wynagrodzenia ani nie utracili z tego powodu zarobków. To ugruntowane stanowisko w orzecznictwie, choć – jak pokazuje moja praktyka – nie wszyscy sędziowie o tym pamiętają.

Do dzisiejszego wpisu zainspirowało mnie orzeczenie Sądu Rejonowego w Poznaniu, od którego zmuszeni byliśmy wnieść apelację. Przyznam, że byłem zaskoczony rozstrzygnięciem – sąd odmówił przyznania odszkodowania za koszty opieki sprawowanej przez osobę bliską. Do tej pory nie mieliśmy z tym problemu, zwłaszcza w macierzystym dla Kancelarii Sądzie w Poznaniu.

Co ustalił sąd w sprawie?

Stan faktyczny nie budził wątpliwości. Powód po opuszczeniu szpitala:

  • miał zabezpieczony kręgosłup w odcinku szyjnym kołnierzem ortopedycznym,
  • nie był w stanie samodzielnie się poruszać,
  • wymagał pomocy przy załatwianiu potrzeb fizjologicznych (przebywał w pampersach),
  • potrzebował pomocy przy toalecie ciała.

Opiekę zapewniała żona, w mniejszym zakresie syn oraz szwagier. Do końca kwietnia 2011 r. powód wymagał opieki w wymiarze 8 godzin na dobę. Później, po stopniowej poprawie stanu zdrowia – około 4 godzin dziennie aż do czerwca 2014 r.

Sąd ustalił też, że rynkowa wartość jednej godziny opieki kształtowała się na poziomie około 10 zł.

Dlaczego sąd oddalił roszczenie?

Pomimo tak jednoznacznych ustaleń, sąd oddalił żądanie zasądzenia 42.000 zł tytułem zwrotu kosztów opieki. Argumentacja? Powód „nie wykazał, aby koszty te poniósł lub był zobowiązany do ich poniesienia”. Sąd uznał, że art. 444 § 1 k.c. obejmuje tylko koszty rzeczywiście poniesione, a skoro opiekę sprawowali bliscy nieodpłatnie i nie utracili z tego powodu zarobków – roszczenie jest nieuzasadnione.

Mówiąc wprost: sąd stwierdził, że skoro żona opiekowała się mężem „za darmo”, to odszkodowanie się nie należy.

Czy to stanowisko jest prawidłowe?

Nie. I to stanowczo nie.

Stanowisko sądu I instancji jest sprzeczne z ugruntowanym poglądem doktryny i orzecznictwa. Prawo poszkodowanego do odszkodowania za koszty opieki nie jest uzależnione od wykazania, że koszty te zostały faktycznie poniesione w formie zapłaty dla opiekuna.

Jak trafnie wskazuje się w literaturze: „jeżeli opieka nad poszkodowanym sprawowana jest przez jego bliskich, roszczenie o zwrot wynikających z niej kosztów zasadne jest nawet wtedy, gdy poszkodowany nie jest w stanie wykazać tychże kosztów” (D. Bentkowska, „Roszczenia osobowe przysługujące poszkodowanym w wypadkach drogowych oraz osobom uprawnionym”, Prawo Asekuracyjne 1/2003).

Co mówi orzecznictwo?

Sądy wyższych instancji wielokrotnie wypowiadały się w tej kwestii jednoznacznie.

Sąd Apelacyjny w Lublinie w wyroku z dnia 24 października 2012 r. (sygn. akt I ACa 456/12) stwierdził wprost: „Fakt, iż opiekę nad poszkodowaną sprawowały bliskie jej osoby nie pozbawia powódki prawa do żądania odszkodowania w zakresie kosztów, które musiałaby ponieść z tego tytułu. Zgodnie z utrwalonym orzecznictwem, poszkodowany nie jest bowiem zobowiązany do udowodnienia poniesionych w tym zakresie wydatków i może dochodzić roszczenia także wówczas, jeżeli opiekę nad nim sprawują osoby najbliższe.”

Podobnie Sąd Apelacyjny w Łodzi w wyroku z dnia 23 maja 2014 r. (sygn. akt I ACa 1508/13): „Prawo poszkodowanego do uzyskania ekwiwalentu z tytułu zwiększonych potrzeb, polegających na konieczności korzystania z opieki osoby trzeciej nie jest uzależnione od wykazania, że opieka ta była świadczona za wynagrodzeniem.”

Sąd Najwyższy już w latach 70. przesądził tę kwestię w wyrokach z dnia 26 lipca 1977 r. (I CR 143/77), z dnia 4 marca 1969 r. (I PR 28/69) oraz z dnia 11 marca 1976 r. (IV CR 50/76).

Kogo tak naprawdę obciąża stanowisko sądu I instancji?

Oddalając powództwo, sąd de facto obciążył żonę powoda – a nie ubezpieczyciela sprawcy wypadku. Tymczasem nie było i nie jest obowiązkiem żony sprawowanie opieki nad mężem. Gdyby nie wypadek, czas poświęcony na opiekę mogłaby przeznaczyć w zupełnie inny sposób.

To sprawca wypadku (a właściwie jego ubezpieczyciel) powinien ponosić konsekwencje finansowe szkody – w tym również zwiększonych potrzeb poszkodowanego w zakresie opieki. Nie ma znaczenia, czy opiekę tę świadczy profesjonalna pielęgniarka, czy oddana żona.

Jak obliczyć wysokość odszkodowania za opiekę?

Odszkodowanie oblicza się jako iloczyn:

  • liczby godzin opieki dziennie,
  • liczby dni, przez które opieka była konieczna,
  • stawki godzinowej opieki (zwykle przyjmuje się stawki MOPS lub rynkowe stawki opiekunek).

W omawianej sprawie: przy 8 godzinach dziennie przez kilka miesięcy, a potem 4 godzinach przez kolejne lata – i stawce 10 zł za godzinę – kwota 42.000 zł była w pełni uzasadniona matematycznie i prawnie.


FAQ

Czy mogę żądać odszkodowania za opiekę, jeśli sprawowała ją moja żona/matka/siostra?

Tak. Prawo do odszkodowania za koszty opieki przysługuje niezależnie od tego, kto tę opiekę sprawował. Może to być profesjonalna opiekunka, ale równie dobrze członek rodziny. Poszkodowany nie musi udowadniać, że faktycznie zapłacił bliskim za opiekę.

Jak udowodnić potrzebę opieki i jej wymiar?

Kluczowa jest opinia biegłego lekarza odpowiedniej specjalności, który określi, w jakim wymiarze godzinowym poszkodowany wymagał pomocy osób trzecich i przez jaki okres. Pomocne są też dokumentacja medyczna i zeznania świadków.

Jaką stawkę godzinową przyjmuje się przy wyliczeniu odszkodowania?

Najczęściej stosuje się stawki Miejskich Ośrodków Pomocy Społecznej (MOPS) za usługi opiekuńcze lub rynkowe stawki opiekunek. W zależności od regionu i okresu wynoszą one od 10 do 25 zł za godzinę.

Co jeśli ubezpieczyciel lub sąd odmówi wypłaty odszkodowania za opiekę bliskich?

Warto odwoływać się od takich decyzji. Stanowisko odmawiające odszkodowania za opiekę sprawowaną przez bliskich jest sprzeczne z utrwalonym orzecznictwem Sądu Najwyższego i sądów apelacyjnych. Z mojej praktyki wynika, że apelacje w takich sprawach są skuteczne.


Bartosz Kowalak – radca prawny, wspólnik w KOWALAK JĘDRZEJEWSKA KONRADY I PARTNERZY ADWOKACI I RADCOWIE PRAWNI. Od lat zajmuję się prawem odszkodowawczym z pasją. Więcej o mojej praktyce znajdziecie na http://www.prawnikpoznanski.pl.

Masz pytanie dotyczące odszkodowania za opiekę lub podobną sprawę? Zostaw komentarz lub napisz: kancelaria@prawnikpoznanski.pl

Niedozwolone części używane- czyli kiedy warsztat musi skorzystać z części nowej

Czy do naprawy samochodu można użyć części używanych? Lista części zakazanych

Niniejszy artykuł ma charakter informacyjny i nie stanowi porady prawnej.


Tak, do naprawy samochodu po kolizji można użyć części używanych – ale nie wszystkich. Rozporządzenie Ministra Infrastruktury z 28 września 2005 r. (Dz.U. Nr 201, poz. 1666) zawiera zamknięty katalog 19 kategorii części, których ponowne użycie jest zabronione ze względu na bezpieczeństwo ruchu drogowego.


Spis treści

  1. Na czym polega spór z ubezpieczycielem o części zamienne?
  2. Czy wytyczne producenta pojazdu są wiążące?
  3. Jakie części muszą być nowe – pełna lista
  4. Co to oznacza dla poszkodowanego?

Na czym polega spór z ubezpieczycielem o części zamienne?

Z mojej praktyki wynika, że gros problemów na linii ubezpieczyciel–poszkodowany sprowadza się do jednego pytania: jaka część ma być użyta do naprawy?

Ubezpieczyciel kwestionuje kolejno:

  • czy w ogóle konieczna jest wymiana, a nie naprawa,
  • skoro wymiana – to dlaczego część oryginalna, a nie zamiennik,
  • a jeśli zamiennik – to może używana?

Paradoks polega na tym, że gdy klient faktycznie naprawi auto na częściach używanych, ubezpieczyciel potrafi odmówić zapłaty z zupełnie innego powodu. Twierdzi wówczas, że naprawa była „sprzeczna z technologią producenta”, więc jedynym prawidłowym rozwiązaniem byłaby… szkoda całkowita. A ta – jakżeby inaczej – pozwala wypłacić mniejsze odszkodowanie.

To klasyczny przykład sytuacji, w której ubezpieczyciel gra na dwa fronty, a poszkodowany czuje się, jakby każda jego decyzja była zła.


Czy wytyczne producenta pojazdu są wiążące?

Krótka odpowiedź: nie, wytyczne producenta nie są przepisami prawa.

Instrukcje napraw czy technologie producenta nie tworzą żadnej normy prawnej nakazującej lub zakazującej stosowania konkretnych części. To wewnętrzne standardy, nie źródło prawa powszechnie obowiązującego.

Nie oznacza to jednak pełnej dowolności. Ograniczenia wynikają z przepisów bezpieczeństwa – konkretnie z art. 66 ust. 1 pkt 1 ustawy Prawo o ruchu drogowym:

„Pojazd uczestniczący w ruchu ma być tak zbudowany, wyposażony i utrzymany, aby korzystanie z niego nie zagrażało bezpieczeństwu osób nim jadących lub innych uczestników ruchu, nie naruszało porządku ruchu na drodze i nie narażało kogokolwiek na szkodę.”

To właśnie ta norma – a nie życzenia producenta czy ubezpieczyciela – wyznacza granice stosowania części używanych.


Jakie części muszą być nowe – pełna lista

Uzupełnieniem art. 66 Prawa o ruchu drogowym jest Rozporządzenie Ministra Infrastruktury z 28 września 2005 r. w sprawie wykazu przedmiotów wyposażenia i części wymontowanych z pojazdów, których ponowne użycie zagraża bezpieczeństwu ruchu drogowego lub negatywnie wpływa na środowisko (Dz.U. Nr 201, poz. 1666).

Rozporządzenie zawiera zamknięty katalog części, których nie wolno montować jako używane:

Lp. Część / układ
1 Poduszki powietrzne z aktywatorami, jednostkami kontroli i czujnikami
2 Klocki i szczęki hamulcowe
3 Przewody i uszczelnienia układu hamulcowego
4 Tłumiki układu wydechowego
5 Przeguby układu kierowniczego i zawieszenia
6 Fotele zintegrowane z pasami bezpieczeństwa lub poduszkami powietrznymi
7 Układ blokady kierownicy
8 Immobilisery z transponderami sterowania elektrycznego
9 Urządzenia przeciwwłamaniowe i alarmowe
10 Elementy elektryczne i elektroniczne układów bezpieczeństwa (ABS, ASR)
11 Przewody paliwowe
12 Filtry jednorazowe i wkłady filtra
13 Zawory recyrkulacji spalin
14 Instalacje zasilania gazem silników
15 Pasy bezpieczeństwa (kompletne zestawy z klamrami, mechanizmami, aktywatorami)
16 Pióra wycieraczek szyb
17 Płyny eksploatacyjne (oleje, płyn hamulcowy, chłodzący, klimatyzacyjny)
18 Katalizatory (konwertory katalityczne)
19 Kondensatory zawierające PCB

Jak widać, lista dotyczy elementów związanych z:

  • układem hamulcowym i kierowniczym,
  • bezpieczeństwem biernym (poduszki, pasy),
  • elektroniką bezpieczeństwa (ABS, ASR, immobilisery),
  • instalacją paliwową, gazową i spalinową,
  • płynami eksploatacyjnymi.

Moja rada: Tę listę warto znać, bo jest ona zamknięta i wyczerpująca. Jeśli uszkodzona część nie znajduje się w tym wykazie – można ją zamontować jako używaną.


Co to oznacza dla poszkodowanego?

Praktyczny wniosek jest prosty: wszystkie części nieujęte w rozporządzeniu mogą być używane jako zamienne części używane, a ubezpieczyciel nie może skutecznie sprzeciwiać się takiej naprawie.

Dotyczy to m.in.:

  • błotników, zderzaków, masek,
  • lamp przednich i tylnych,
  • lusterek,
  • elementów wykończenia wnętrza,
  • szyb (poza integracją z systemami bezpieczeństwa).

Co za tym idzie – ubezpieczyciel nie może narzucić rozliczenia jako szkody całkowitej tylko dlatego, że poszkodowany zdecydował się na naprawę z użyciem legalnych części używanych.

Z mojego doświadczenia wynika, że znajomość tego rozporządzenia potrafi całkowicie zmienić przebieg negocjacji z ubezpieczycielem. Gdy klient wie, że ma prawo do części używanych na błotnik czy lampę – rozmowa przebiega zupełnie inaczej.


FAQ – Najczęściej zadawane pytania

Czy ubezpieczyciel może zmusić mnie do użycia części nowych? Nie, jeśli uszkodzona część nie znajduje się w wykazie rozporządzenia z 2005 r. Wybór części używanej jest prawem poszkodowanego.

Czy naprawa na częściach używanych oznacza szkodę całkowitą? Nie. Szkoda całkowita to sytuacja, gdy koszt naprawy przekracza wartość pojazdu. Sposób naprawy (części nowe vs używane) nie przesądza automatycznie o kwalifikacji szkody.

Czy wytyczne producenta są wiążące dla poszkodowanego? Nie. Instrukcje producenta nie są źródłem prawa powszechnie obowiązującego. Ograniczenia wynikają wyłącznie z przepisów – art. 66 Prawa o ruchu drogowym i rozporządzenia wykonawczego.

Gdzie znajdę pełną listę części zakazanych do ponownego użycia? W załączniku do Rozporządzenia Ministra Infrastruktury z 28 września 2005 r. (Dz.U. Nr 201, poz. 1666).

Czy mogę zamontować używany zderzak lub błotnik? Tak. Te elementy nie znajdują się w wykazie części zakazanych do ponownego użycia.


Podsumowanie

Spór o części zamienne to jeden z najczęstszych konfliktów z ubezpieczycielami. Warto pamiętać, że:

  • wytyczne producenta nie są przepisami prawa,
  • lista części zakazanych do ponownego użycia jest zamknięta i zawiera 19 pozycji,
  • wszystkie pozostałe części można legalnie montować jako używane,
  • ubezpieczyciel nie może narzucić szkody całkowitej tylko z powodu wyboru części używanych.

Bartosz Kowalak – radca prawny, wspólnik w KOWALAK JĘDRZEJEWSKA KONRADY I PARTNERZY ADWOKACI I RADCOWIE PRAWNI. Od lat zajmuję się prawem odszkodowawczym z pasją. Więcej o mojej praktyce znajdziecie na www.prawnikpoznanski.pl.

Masz pytanie lub własne doświadczenia z ubezpieczycielem? Zostaw komentarz lub napisz: kancelaria@prawnikpoznanski.pl


Źródła:

  • Art. 66 ust. 1 pkt 1 ustawy z dnia 20 czerwca 1997 r. – Prawo o ruchu drogowym
  • Rozporządzenie Ministra Infrastruktury z dnia 28 września 2005 r. w sprawie wykazu przedmiotów wyposażenia i części wymontowanych z pojazdów, których ponowne użycie zagraża bezpieczeństwu ruchu drogowego lub negatywnie wpływa na środowisko (Dz.U. Nr 201, poz. 1666)

Konsekwencje jazdy po pijaku- czyli o regresie nietypowym.

Regres ubezpieczeniowy – dlaczego pijany kierowca może stracić wszystko, co ma?

Święta się skończyły, a w podsumowaniu media podają, ile osób tym razem straciło życie w wypadkach samochodowych, ilu zostało poszkodowanych, a wreszcie – że liczba osób jadących „na podwójnym gazie” przekroczyła grubo tysiąc.

W zasadzie każdy użytkownik dróg w naszym kraju wie, że prowadząc pojazd w stanie po spożyciu czy pod wpływem alkoholu, ponosi odpowiedzialność karną lub wykroczeniową. Jak widać jednak, sama sankcja karna i perspektywa utraty prawa jazdy, zawiasów czy nawet odsiadki nie stanowi wystarczającego czynnika odstraszającego.

Tak sobie myślę, że pewnie dużo w tym myślenia: „i tak mnie nie złapią, a jak złapią – to co najwyżej dostanę zawiasy i wtedy dopiero będę grzeczny”.

Tymczasem mało kto wie o innej, często daleko bardziej dotkliwej konsekwencji jazdy po pijaku. O konsekwencji, która może okazać się dla kierowcy z ułańską fantazją znacznie bardziej niekorzystna niż grzywna czy dwa lata w zawiasach na pięć.

Czym jest regres nietypowy ubezpieczyciela?

Regres nietypowy (zwany też regresem szczególnym) to instrument prawny, który nakłada na sprawcę wypadku obowiązek zwrotu ubezpieczycielowi wszystkich kwot wypłaconych poszkodowanym – odszkodowań, zadośćuczynień, rent.

Podstawę prawną stanowi art. 43 ustawy z dnia 22 maja 2003 r. o ubezpieczeniach obowiązkowych, Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnym i Polskim Biurze Ubezpieczycieli Komunikacyjnych. Przepis ten przewiduje, że zakładowi ubezpieczeń przysługuje prawo dochodzenia od kierującego pojazdem zwrotu wypłaconego odszkodowania, jeżeli kierujący:

  • wyrządził szkodę umyślnie, w stanie po użyciu alkoholu lub w stanie nietrzeźwości albo po użyciu środków odurzających, substancji psychotropowych lub środków zastępczych,
  • wszedł w posiadanie pojazdu wskutek popełnienia przestępstwa,
  • nie posiadał wymaganych uprawnień do kierowania pojazdem (z wyjątkiem stanu wyższej konieczności),
  • zbiegł z miejsca zdarzenia.

Jakie kwoty może żądać ubezpieczyciel od pijanego sprawcy?

Skutki uszkodzenia drugiego auta mogą sięgać od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych – co już samo w sobie stanowi ogromną kwotę do zapłaty.

Ale konsekwencje finansowe mogą iść znacznie dalej.

W przypadku gdy kierujący pojazdem po pijaku doprowadzi do śmierci innej osoby, suma roszczeń – z tytułu zadośćuczynienia za śmierć osoby bliskiej (art. 446 § 4 k.c.), stosownego odszkodowania (art. 446 § 3 k.c.) czy renty (art. 446 § 2 k.c.) – może sięgać kilkuset tysięcy złotych. Gdy poszkodowanych lub uprawnionych do świadczeń jest więcej, mówimy już o kwotach przekraczających milion złotych.

Sprawca takiego wypadku nie dość, że na pewien czas trafi za kratki, to jednocześnie staje w obliczu praktycznie całkowitego bankructwa. Raczej niewielu z nas byłoby w stanie podołać roszczeniu na kwotę dajmy na to pół miliona złotych.

Dlaczego nikt o tym głośno nie mówi?

Zastanawia mnie, dlaczego stratedzy – czy to w ministerstwie odpowiedzialnym za bezpieczeństwo na drodze, czy w ubezpieczalniach – nie wykorzystują tej informacji w swoich kampaniach społecznych.

Wydaje mi się, że perspektywa „stracisz wszystko, co masz, i posiedzisz” jest znacznie bardziej przekonywująca niż „zapłacisz kilka tysięcy nawiązki i wyjdziesz po roku”.

Z mojej praktyki wynika, że wielu kierowców dowiaduje się o regresie nietypowym dopiero wtedy, gdy otrzymuje wezwanie od ubezpieczyciela do zapłaty kwoty, która przekracza ich możliwości finansowe na całe życie. A wtedy jest już zdecydowanie za późno na refleksję.


FAQ

Czy ubezpieczyciel zawsze żąda zwrotu od pijanego sprawcy? Tak, w przypadku jazdy pod wpływem alkoholu ubezpieczyciel ma ustawowe prawo do regresu i w praktyce niemal zawsze z niego korzysta. To nie jest kwestia dobrej woli towarzystwa – to prawo wynikające wprost z art. 43 ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych.

Czy mogę się jakoś ubezpieczyć od regresu? Nie. Żadne ubezpieczenie nie chroni przed konsekwencjami prowadzenia pojazdu pod wpływem alkoholu. Regres nietypowy ma charakter sankcyjny i nie podlega wyłączeniu.

Czy regres dotyczy tylko wypadków ze skutkiem śmiertelnym? Nie. Regres przysługuje ubezpieczycielowi niezależnie od rodzaju i wysokości szkody – dotyczy zarówno drobnych kolizji, jak i wypadków z ofiarami śmiertelnymi. Różnica polega tylko na wysokości kwoty do zwrotu.


Bartosz Kowalak – radca prawny, wspólnik w KOWALAK JĘDRZEJEWSKA KONRADY I PARTNERZY ADWOKACI I RADCOWIE PRAWNI. Od lat zajmuję się prawem odszkodowawczym z pasją. Więcej o mojej praktyce znajdziecie na http://www.prawnikpoznanski.pl.

Masz pytanie lub własne doświadczenie z regresem ubezpieczeniowym? Zostaw komentarz lub napisz: kancelaria@prawnikpoznanski.pl

O ryzykach związanych z korzystaniem z firm odszkodowawczych.

O ryzykach związanych z korzystaniem z firm odszkodowawczych.

W zasadzie truizmem jest stwierdzenie, iż w chwili obecnej praktycznie cały rynek związany z dochodzeniem odszkodowań został przejęty przez tzw. biura dochodzenia odszkodowań. Tam gdzie jeszcze kilka, kilkanaście lat temu było pole do popisu dla indywidualnych Kancelarii radców prawnych, czy adwokatów, teraz rządzą firmy zakładane przez byłych likwidatorów szkód, czy po prostu osoby związane z branżą ubezpieczeniową.

W zasadzie chciałem tu popełnić wpis na temat relacji klient- biuro dochodzenia odszkodowań, zwłaszcza w kontekście, o czym donosi prasa, nie do końca prawidłowych relacji na linii klient – zleceniobiorca.

Jednak myślę że będzie to tematem kolejnego wpisu, bo przeglądając wczorajszą prasówkę natknąłem się na relacje Rzeczpospolitej dotyczącą ciekawej sprawy prowadzonej przez łódzkie organy ścigania, a która to sprawa dotyczy właśnie takiej paraprawniczej firmy.

Łódzka prokuratura został odwiedzona bowiem przez grono klientów, którzy mieli to nieszczęście być poszkodowanymi w wypadku samochodowym, czy innym nieszczęściu powodującym odpowiedzialność najczęściej ubezpieczyciela. Pokrzywdzeni ci trafili na ofertę, choć pewnie bliżej prawdy jest stwierdzenie, iż oferta trafiła na nich, łódzkiej firmy zajmującej się dochodzeniem odszkodowań.

Biuro to nie pobierając wynagrodzenia z góry umawiało się na wynagrodzenie procentowe od uzyskanej sumy, często i 30%, które miało zostać potrącone z otrzymanego na konto firmy odszkodowania, czy zadośćuczynienia. Jak się okazało tak pokaźne wynagrodzenie właścicielowi firmy nie starczyło na zaspokojenie jego potrzeb.

Nagle bowiem, klienci dowiadywali się, iż odszkodowanie jeszcze z zakładu ubezpieczeń nie przyszło, że z wypłatą zadośćuczynienia są jakieś problemy techniczne. Po zasięgnięciu informacji u ubezpieczyciela okazywało się, iż problemy techniczne owszem były, ale raczej związane były z elementarną uczciwością właściciela firmy.

W wyniku poczynionych ustaleń okazało się, iż prowadzący biuro przywłaszczył pochodzące z zadośćuczynień i odszkodowań pieniądze od prawie tysiąca poszkodowanych na łączną kwotę przekraczającą 4 miliony zł. Niektórzy pokrzywdzeni stracili jedynie kilkaset złotych, ale nie brakło też osób, które uszczupliły swoje portfele o kilkadziesiąt tysięcy złotych. W jednym przypadku sięgnęła prawie jednej czwartej miliona złotych.

Oczywistym jest, iż niewątpliwie jest to wypadek odosobniony i z całą pewnością z jego zajścia nie można wywieść wniosku, że gdyby poszkodowani skorzystali z pomocy radcy prawnego lub adwokata to akurat nie trafiliby na czarną owcę występującą w stadzie tego zawodu. Jednakże w przypadku skorzystania z oferty profesjonalnych pełnomocników jak rzeczeni adwokat, radca prawny poszkodowany ma jeden wentyl bezpieczeństwa- są oni bowiem obowiązani do wykupienia obowiązkowego ubezpieczenia od odpowiedzialności cywilnej. Takie regulacje nie dotyczą firm paraprawniczych. Co za tym idzie przynajmniej mieliby szanse odzyskać odszkodowanie należne im od ubezpieczyciela z tytułu wypadku od ubezpieczyciela z tytułu szkody spowodowanej przez adwokata czy radcę prawnego. Pytanie tylko, z czyjej pomocy dochodząc takiego roszczenia warto skorzystać?