Czy skorzystanie z uprawnienia do świadczenia z polisy na życie wiąże się z koniecznością przyjęcia spadku ?

Czy odrzucenie spadku pozbawia prawa do wypłaty z polisy na życie?

Czy można odrzucić spadek po zadłużonym rodzicu i jednocześnie otrzymać pieniądze z jego polisy na życie? Tak – to dwa zupełnie niezależne uprawnienia. Suma ubezpieczenia przypadająca uposażonemu nie wchodzi w skład spadku, co wprost wynika z art. 831 § 3 Kodeksu cywilnego.

Do napisania tego wpisu zainspirowało mnie pytanie Czytelnika. Sytuacja wyglądała następująco: zmarły tata pozostawił po sobie polisę na życie, w której jako osoby uposażone wskazał swoje dzieci – w określonych procentach.

Problem polegał na tym, że oprócz polisy tata pozostawił również mnóstwo długów. Na tyle dużo, że spadkobiercy nie mieli właściwie wyboru – jedynym rozsądnym rozwiązaniem było odrzucenie spadku.

I tu pojawiło się pytanie: czy odrzucając spadek, tracimy prawo do pieniędzy z polisy?

Odpowiedź jest jednoznaczna: nie tracimy

Można uspokoić wszystkich, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji. Suma wskazana w polisie na życie, przypadająca beneficjentowi (osobie uposażonej), nie wchodzi w skład spadku.

Nie ma żadnej korelacji między oświadczeniem o przyjęciu lub odrzuceniu spadku a uprawnieniem do otrzymania świadczenia z polisy ubezpieczeniowej.

Przesądza o tym jednoznacznie art. 831 § 3 Kodeksu cywilnego:

„Suma ubezpieczenia przypadająca uprawnionemu nie należy do spadku po ubezpieczonym.”

Przepis nie pozostawia żadnych wątpliwości. Można odrzucić spadek i jednocześnie otrzymać pełną kwotę z polisy na życie zmarłego.

Dlaczego polisa nie wchodzi do spadku?

Nawet gdyby art. 831 § 3 k.c. nie istniał, to logika prawna prowadziłaby do tego samego wniosku.

Zastanówmy się: spadek to ogół praw i obowiązków majątkowych zmarłego, które przechodzą na spadkobierców. Ale czy zmarły był kiedykolwiek uprawniony do otrzymania świadczenia z tytułu własnej śmierci?

Oczywiście, że nie. Ubezpieczony za życia nie ma roszczenia o wypłatę sumy ubezpieczenia na wypadek śmierci – bo żyje. Roszczenie to powstaje dopiero w momencie śmierci i przysługuje od razu osobie uposażonej.

Polisa na życie ma w tym zakresie charakter umowy na rzecz osoby trzeciej. Uposażony nabywa prawo do świadczenia w sposób pierwotny – bezpośrednio od ubezpieczyciela, nie zaś w drodze dziedziczenia po zmarłym.

To nie jest element majątku spadkodawcy, który „przechodzi” na spadkobierców. To odrębne uprawnienie, które powstaje na rzecz uposażonego w chwili śmierci ubezpieczonego.

W świetle jednoznacznej regulacji art. 831 k.c. rozważania te mają jednak walor czysto teoretyczny – przepis wprost rozstrzyga tę kwestię.

Co to oznacza w praktyce?

Jeśli jesteś osobą uposażoną w polisie na życie zmarłego:

  • Możesz odrzucić spadek – i nadal otrzymasz pieniądze z polisy.
  • Wierzyciele spadkodawcy nie mają prawa do sumy ubezpieczenia – nawet jeśli długi przewyższają wartość spadku.
  • Nie musisz czekać na postępowanie spadkowe – roszczenie do ubezpieczyciela możesz zgłosić niezależnie od spraw spadkowych.

Kilka praktycznych uwag

Kto jest uposażony?

Uposażonego wskazuje ubezpieczony w polisie. Może to być dowolna osoba – nie musi być spokrewniona ze zmarłym. Jeśli uposażony nie został wskazany lub wskazana osoba zmarła wcześniej niż ubezpieczony, świadczenie wchodzi do spadku – ale to już inna sytuacja.

Co jeśli jestem jednocześnie spadkobiercą i uposażonym?

Możesz odrzucić spadek i przyjąć świadczenie z polisy. To dwa odrębne tytuły prawne.

Czy muszę informować ubezpieczyciela o odrzuceniu spadku?

Nie. Ubezpieczyciel wypłaca świadczenie osobie uposażonej na podstawie polisy i aktu zgonu. Kwestia przyjęcia lub odrzucenia spadku jest dla niego irrelewantna.


FAQ

Czy wierzyciele zmarłego mogą zająć pieniądze z polisy na życie?

Nie, jeśli jesteś osobą uposażoną. Suma ubezpieczenia nie należy do spadku, więc wierzyciele spadkodawcy nie mogą się z niej zaspokoić. Inaczej byłoby, gdyby uposażony nie został wskazany – wtedy świadczenie wchodzi do masy spadkowej.

Co jeśli w polisie nie wskazano uposażonego?

Wówczas suma ubezpieczenia wchodzi do spadku i podlega dziedziczeniu na zasadach ogólnych. W takiej sytuacji odrzucenie spadku oznacza również rezygnację z prawa do świadczenia z polisy.

Czy mogę być uposażonym, jeśli nie jestem członkiem rodziny zmarłego?

Tak. Ubezpieczony może wskazać jako uposażonego dowolną osobę – przyjaciela, partnera, organizację charytatywną. Stopień pokrewieństwa nie ma znaczenia.

Jak szybko ubezpieczyciel wypłaca świadczenie z polisy na życie?

Standardowo w terminie 30 dni od zgłoszenia roszczenia i dostarczenia wymaganych dokumentów (akt zgonu, polisa, dane uposażonego). W sprawach skomplikowanych termin może się wydłużyć.


Bartosz Kowalak – radca prawny, wspólnik w KOWALAK JĘDRZEJEWSKA KONRADY I PARTNERZY ADWOKACI I RADCOWIE PRAWNI. Od lat zajmuję się prawem odszkodowawczym z pasją. Więcej o mojej praktyce znajdziecie na http://www.prawnikpoznanski.pl.

Masz pytanie o polisę na życie lub kwestie spadkowe? Zostaw komentarz lub napisz: kancelaria@prawnikpoznanski.pl

Odszkodowanie z OC sprawcy – utrata wartości handlowej pojazdu. Czy zawsze ma miejsce?

Utrata wartości handlowej pojazdu – kiedy przysługuje, a kiedy nie ma sensu jej dochodzić?

Czy każdy uszkodzony samochód kwalifikuje się do odszkodowania za utratę wartości handlowej? Nie. Roszczenie to ma sens tylko przy spełnieniu określonych kryteriów – przede wszystkim pojazd musi być relatywnie nowy (do 6 lat) i wcześniej bezwypadkowy. Przy starszych autach lub pojazdach z historią szkodową – utratę wartości handlowej można sobie darować.

Jakiś czas temu pisałem o utracie wartości handlowej jako elemencie składowym szkody w pojeździe. Dzisiaj chciałbym pociągnąć ten wątek i odpowiedzieć na pytanie: kiedy w ogóle warto występować z takim roszczeniem?

Skoro zadaję takie pytanie – można się spodziewać, że nie zawsze.

Jak ustala się utratę wartości handlowej?

Wysokość szkody w postaci utraty wartości handlowej (UVH) ustala rzeczoznawca samochodowy lub – w procesie sądowym – biegły sądowy.

Biegli i rzeczoznawcy przy wycenie kierują się najczęściej Instrukcją określania rynkowego ubytku wartości pojazdów nr 1/2009 z dnia 12 lutego 2009 r., opracowaną przez Stowarzyszenie Rzeczoznawców Samochodowych EKSPERTMOT.

Z punktu widzenia prawnego można się zastanawiać, czy taki dokument jest wiążący – instrukcja nie jest przecież przepisem prawa. Niemniej jednak w praktyce to standard branżowy, którym posługują się rzeczoznawcy i biegli. Sądy akceptują wyceny sporządzone według tej metodologii.

Odwołując się do wskazań instrukcji, można wstępnie ocenić, czy w danej sprawie w ogóle ma sens mówić o utracie wartości handlowej.

Jakie pojazdy kwalifikują się do roszczenia o UVH?

Zgodnie z przyjętą metodyką, do uznania, że w pojeździe powstała szkoda w postaci utraty wartości handlowej, muszą być spełnione łącznie następujące kryteria:

1. Pojazd jest relatywnie młody – nie starszy niż 6 lat

To podstawowe kryterium. Samochody starsze niż 6 lat z reguły nie kwalifikują się do roszczenia o UVH. Wynika to z faktu, że przy starszych pojazdach różnica w wartości między egzemplarzem bezwypadkowym a powypadkowym jest minimalna – rynek nie przywiązuje już takiej wagi do historii szkodowej.

2. Pojazd był w dobrym stanie technicznym przed wypadkiem

Auto zaniedbane, z widocznymi śladami eksploatacji, licznymi usterkami czy skorodowanym nadwoziem – nawet jeśli jest młode – nie uzasadnia roszczenia o pełną utratę wartości handlowej.

3. To pierwsze uszkodzenie pojazdu o charakterze kolizyjnym

Jeśli samochód był już wcześniej naprawiany po wypadku, kolejna szkoda nie powoduje (lub powoduje minimalną) dodatkową utratę wartości. Pojazd już wcześniej stracił status „bezwypadkowego”.

4. Naprawa pojazdu jest technicznie i ekonomicznie zasadna

Roszczenie o UVH dotyczy sytuacji, gdy pojazd został lub zostanie naprawiony. Przy szkodzie całkowitej (gdy koszty naprawy przekraczają wartość auta) – nie ma mowy o utracie wartości handlowej w klasycznym rozumieniu.

5. Uszkodzeniu uległy określone elementy pojazdu

Nie każde uszkodzenie powoduje istotną utratę wartości. Kluczowe są uszkodzenia:

  • powłoki lakierniczej (konieczność przemalowania),
  • metalowych elementów nadwozia (błotniki, progi, drzwi),
  • elementów strukturalnych (słupki, podłużnice),
  • ramy pojazdu.

Drobne uszkodzenia plastikowych elementów czy wymiana szyby zwykle nie uzasadniają roszczenia o UVH.

Kiedy roszczenie o UVH nie ma sensu?

Podsumowując – jeśli Twój pojazd:

  • ma więcej niż 6 lat,
  • był już wcześniej uszkodzony w kolizji,
  • był w złym stanie technicznym,
  • doznał tylko drobnych uszkodzeń (plastiki, szyba),

…to utratę wartości handlowej można sobie darować. Koszt opinii rzeczoznawcy (200-500 zł) prawdopodobnie przewyższy ewentualną kwotę odszkodowania, a ubezpieczyciel słusznie odmówi wypłaty.

Jak sprawdzić, czy warto dochodzić UVH?

Przed zleceniem kosztownej opinii rzeczoznawcy warto wstępnie ocenić sytuację:

  • Sprawdź wiek pojazdu – data pierwszej rejestracji. Powyżej 6 lat = raczej bez sensu.
  • Przejrzyj historię szkodową – czy auto było już naprawiane po wypadku? Jeśli tak – roszczenie problematyczne.
  • Oceń zakres uszkodzeń – czy dotyczyły elementów nadwozia, czy tylko drobnych części?
  • Oszacuj wartość pojazdu – im droższy samochód, tym wyższa potencjalna utrata wartości w złotówkach.

Przy nowym, drogim aucie po pierwszym poważnym wypadku – roszczenie o UVH zdecydowanie ma sens. Przy 8-letnim samochodzie z drugiego wypadku – szkoda czasu i pieniędzy.


FAQ

Czy pojazd 7-letni może kwalifikować się do roszczenia o utratę wartości handlowej?

Teoretycznie tak, ale w praktyce jest to bardzo trudne. Granica 6 lat nie jest sztywna, ale przy starszych pojazdach rzeczoznawcy zwykle wyliczają zerową lub symboliczną utratę wartości. Wyjątkiem mogą być pojazdy kolekcjonerskie lub premium, które zachowują wartość dłużej.

Czy muszę naprawić samochód, żeby dochodzić UVH?

Nie musisz naprawić pojazdu przed zgłoszeniem roszczenia. Utrata wartości handlowej to szkoda, która powstaje niezależnie od tego, czy naprawa została przeprowadzona. Wystarczy, że naprawa jest technicznie możliwa i ekonomicznie uzasadniona.

Ile kosztuje opinia rzeczoznawcy o utracie wartości handlowej?

Zwykle 200-500 zł, w zależności od wartości pojazdu i złożoności sprawy. Koszt opinii podlega zwrotowi od ubezpieczyciela jako element szkody – pod warunkiem, że roszczenie o UVH było uzasadnione.

Czy ubezpieczyciel sam wyliczy utratę wartości handlowej?

Powinien – zgodnie z wytycznymi KNF zakład ubezpieczeń ma obowiązek z własnej inicjatywy badać zasadność roszczenia o UVH. W praktyce jednak ubezpieczyciele rzadko sami wyliczają i wypłacają tę kwotę. Warto zgłosić roszczenie na piśmie i ewentualnie przedstawić własną opinię rzeczoznawcy.


Bartosz Kowalak – radca prawny, wspólnik w KOWALAK JĘDRZEJEWSKA KONRADY I PARTNERZY ADWOKACI I RADCOWIE PRAWNI. Od lat zajmuję się prawem odszkodowawczym z pasją. Więcej o mojej praktyce znajdziecie na http://www.prawnikpoznanski.pl.

Zastanawiasz się, czy w Twoim przypadku warto dochodzić utraty wartości handlowej? Zostaw komentarz lub napisz: kancelaria@prawnikpoznanski.pl

Czy nadchodzi likwidacja możliwości naprawy aut na tzw. kosztorys?

Koniec z kosztorysem powypadkowym? Pomysł PiS na uszczelnienie VAT-u

Niniejszy artykuł ma charakter informacyjny i nie stanowi porady prawnej.


Czy odszkodowanie za kolizję drogową będzie można otrzymać tylko po przedstawieniu faktury za naprawę? Taki pomysł wraca na agendę rządu Prawa i Sprawiedliwości. Likwidacja rozliczenia „na kosztorys” ma uszczelnić VAT i przynieść budżetowi kilka miliardów złotych rocznie. Ale czy to na pewno dobra zmiana – i dla kogo?


Spis treści

  1. Na czym polega rozliczenie szkody na kosztorys?
  2. Dlaczego rząd chce to zmienić?
  3. Kto zyskuje, a kto traci na obecnym systemie?
  4. Czy to dobra zmiana?

Na czym polega rozliczenie szkody na kosztorys?

Obecnie poszkodowany w kolizji drogowej ma wybór, jak rozliczyć szkodę z ubezpieczycielem OC sprawcy:

Metoda rozliczenia Na czym polega
Na fakturę Poszkodowany naprawia auto, przedstawia fakturę VAT, ubezpieczyciel zwraca koszty
Na kosztorys Poszkodowany otrzymuje odszkodowanie na podstawie kalkulacji przewidywanych kosztów naprawy – bez konieczności faktycznej naprawy

To prawo wyboru gwarantuje Kodeks cywilny. Odszkodowanie ma przywrócić stan sprzed szkody – a sposób, w jaki poszkodowany to osiągnie (lub czy w ogóle naprawi auto), jest co do zasady jego sprawą.

Sam w sobie ten system nie jest kontrowersyjny. Problem w tym, że rozliczenie „na kosztorys” obrosło dość potężną patologią.


Dlaczego rząd chce to zmienić?

Pomysł nie jest nowy – już za poprzedniego rządu PiS (nie pomnę czy za kadencji Kazimierza Marcinkiewicza, czy Jarosława Kaczyńskiego) był rozważany. Teraz wraca.

Założenia projektu są proste: wypłata odszkodowania przez zakład ubezpieczeń będzie uzależniona od uprzedniego przedstawienia faktury VAT dokumentującej naprawę auta.

Skąd taki pomysł? Chodzi o VAT.

Mechanizm straty budżetowej:

  1. Przy naprawie „na fakturę” – warsztat wystawia fakturę, odprowadza VAT do Skarbu Państwa.
  2. Przy rozliczeniu „na kosztorys” – poszkodowany dostaje kwotę odszkodowania, od której nikt VAT-u nie odprowadza.
  3. Często następnie poszkodowany naprawia auto „na czarno” – taniej, bez rachunków.
  4. Skarb Państwa nie widzi ani złotówki podatku.

Według szacunków z tego tytułu budżet mógłby zyskać kilka miliardów złotych rocznie.


Kto zyskuje, a kto traci na obecnym systemie?

System rozliczenia na kosztorys ma swoich beneficjentów – ale coraz częściej nie są nimi poszkodowani.

Beneficjenci obecnego systemu:

Podmiot Jak korzysta
Ubezpieczyciele Wypłacają zaniżone kosztorysy, które są niższe niż faktyczne koszty naprawy. En masse oszczędzają miliony.
Handlarze cesjami Skupują od poszkodowanych roszczenia o „dopłatę” do kosztorysu i masowo pozywają ubezpieczycieli.
Warsztaty „na czarno” Naprawiają auta bez faktur, po cenach niższych niż oficjalne.

Poszkodowani – teoretycznie mają wybór, ale w praktyce:

  • dostają zaniżone kosztorysy,
  • nie wiedzą, że mogą dochodzić dopłaty,
  • często sprzedają roszczenia za ułamek wartości.

Skarb Państwa – traci VAT od usług naprawczych wykonywanych w szarej strefie.


Czy to dobra zmiana?

To pytanie retoryczne z mojego tytułu – ale spróbuję na nie uczciwie odpowiedzieć.

Argumenty ZA likwidacją kosztorysu:

  • Uszczelnienie VAT – realne wpływy do budżetu.
  • Ograniczenie patologii (handlarze cesjami, zaniżone kosztorysy).
  • Wymuszenie legalnych napraw w oficjalnych warsztatach.

Argumenty PRZECIW:

  • Ograniczenie prawa własności – poszkodowany traci swobodę decyzji, co zrobić z odszkodowaniem.
  • Problemy dla właścicieli starszych aut – czasem naprawa „na fakturę” jest nieopłacalna, a kosztorys pozwala przynajmniej częściowo pokryć stratę.
  • Ryzyko, że ubezpieczyciele będą kwestionować faktury (zawyżone stawki, zbędne części) – spory przeniosą się tylko na inny grunt.
  • Wzrost cen usług naprawczych – warsztaty stracą konkurencję ze strony „szarej strefy”.

Moja ocena: Rozumiem intencje fiskalne, ale obawiam się, że to rozwiązanie uderzy przede wszystkim w zwykłych poszkodowanych, którzy stracą elastyczność w dysponowaniu odszkodowaniem. Patologie systemu (zaniżone kosztorysy, handlarze cesjami) można ograniczyć innymi metodami – choćby przez egzekwowanie istniejących przepisów i rekomendacji KNF.

Z drugiej strony – jeśli likwidacja kosztorysu wymusi na ubezpieczycielach uczciwe rozliczanie napraw na fakturę, może to paradoksalnie podnieść standardy wypłat. Diabeł tkwi w szczegółach projektu.


FAQ – Najczęściej zadawane pytania

Czym jest rozliczenie szkody „na kosztorys”? To metoda likwidacji szkody, w której poszkodowany otrzymuje odszkodowanie na podstawie kalkulacji przewidywanych kosztów naprawy – bez konieczności faktycznej naprawy i przedstawienia faktury.

Czy obecnie muszę naprawić auto, żeby dostać odszkodowanie? Nie. Zgodnie z obecnymi przepisami poszkodowany może wybrać rozliczenie na kosztorys i nie naprawiać pojazdu – lub naprawić go we własnym zakresie.

Dlaczego rząd chce zlikwidować kosztorys? Główny argument to uszczelnienie VAT. Przy rozliczeniu na kosztorys nie powstaje obowiązek podatkowy, a auta często naprawiane są „na czarno”. Budżet traci według szacunków kilka miliardów złotych rocznie.

Kiedy zmiany mogą wejść w życie? Na razie to etap zapowiedzi i prac koncepcyjnych. Konkretny projekt ustawy i harmonogram nie zostały jeszcze przedstawione.

Co zrobić, jeśli mam teraz szkodę rozliczaną na kosztorys? Obecne przepisy nadal obowiązują. Masz prawo do rozliczenia na kosztorys lub na fakturę – wybór należy do Ciebie.


Podsumowanie

Pomysł likwidacji rozliczenia szkód „na kosztorys” wraca na agendę rządu. Ma uszczelnić VAT i przynieść budżetowi miliardy złotych. System rzeczywiście obrósł patologiami – zaniżone kosztorysy, handlarze cesjami, naprawy „na czarno”. Ale likwidacja kosztorysu to też ograniczenie praw poszkodowanych i ryzyko nowych sporów o faktury. Czy to dobra zmiana? Odpowiedź zależy od tego, jak projekt zostanie ostatecznie skonstruowany.


Bartosz Kowalak – radca prawny, wspólnik w KOWALAK JĘDRZEJEWSKA KONRADY I PARTNERZY ADWOKACI I RADCOWIE PRAWNI. Od lat zajmuję się prawem odszkodowawczym z pasją. Więcej o mojej praktyce znajdziecie na www.prawnikpoznanski.pl.

Masz zdanie na temat planowanych zmian? Zostaw komentarz lub napisz: kancelaria@prawnikpoznanski.pl


Źródła:

  • Doniesienia prasowe dotyczące planów legislacyjnych rządu PiS w zakresie likwidacji odszkodowań kosztorysowych
  • Art. 361–363 ustawy z dnia 23 kwietnia 1964 r. – Kodeks cywilny (zasady naprawienia szkody)
  • Szacunki dotyczące strat budżetowych z tytułu VAT w sektorze napraw powypadkowych

Czy sprawca wypadku obowiązany do zapłaty zadośćuczynienia lub nawiązki w postępowaniu karnym może żądać jej zwrotu od zakładu ubezpieczeń?

 

 

Czy sprawca wypadku może odzyskać od ubezpieczyciela nawiązkę lub zadośćuczynienie zapłacone pokrzywdzonemu?

Niniejszy artykuł ma charakter informacyjny i nie stanowi porady prawnej.


Tak – sprawca wypadku komunikacyjnego, który zapłacił pokrzywdzonemu nawiązkę lub zadośćuczynienie orzeczone w wyroku karnym, może żądać zwrotu tych kwot od swojego ubezpieczyciela OC. Sąd Najwyższy przesądził tę kwestię uchwałą z 13 lipca 2011 r. (sygn. akt III CZP 31/11), zmieniając wcześniejsze restrykcyjne podejście. Jak jednak wiadomo, tylko „krowa nie zmienia poglądów” – a Sąd Najwyższy krową nie jest.


Spis treści

  1. Na czym polega problem ze środkami karnymi?
  2. Co orzekł Sąd Najwyższy?
  3. Dlaczego zmieniono podejście?
  4. Czy dotyczy to także nawiązki?

Na czym polega problem ze środkami karnymi?

Powodując wypadek drogowy, w którym ktoś zostaje ranny lub ginie, kierowca ponosi nie tylko odpowiedzialność cywilną (odszkodowanie, zadośćuczynienie), ale także karną. W wyroku karnym sąd może – a często musi na wniosek pokrzywdzonego – orzec środek karny w postaci:

  • obowiązku naprawienia szkody (art. 46 § 1 k.k.),
  • nawiązki (art. 46 § 2 k.k.),
  • zadośćuczynienia za doznaną krzywdę.

Sprawca płaci te kwoty z własnej kieszeni. I tu pojawia się pytanie: czy może je odzyskać od swojego ubezpieczyciela OC?

Przez długi czas odpowiedź była negatywna. Sądy uznawały, że środki karne mają charakter stricte penalny – są karą dla sprawcy, nie formą naprawienia szkody. Skoro to kara, ubezpieczyciel nie powinien jej pokrywać, bo oznaczałoby to „ubezpieczenie się od kary”.


Co orzekł Sąd Najwyższy?

Przełom nastąpił w 2011 roku.

Uchwała Sądu Najwyższego z dnia 13 lipca 2011 r., sygn. akt III CZP 31/11:

„Sprawca wypadku komunikacyjnego, wobec którego zastosowano środek karny polegający na obowiązku naprawienia szkody (art. 46 § 1 w związku z art. 39 pkt 5 k.k.), może domagać się od ubezpieczyciela – na podstawie umowy ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej posiadaczy pojazdów mechanicznych za szkody powstałe w związku z ruchem tych pojazdów – zwrotu świadczenia zapłaconego na rzecz pokrzywdzonego.”

Sąd Najwyższy jednoznacznie potwierdził: sprawca ma roszczenie regresowe do ubezpieczyciela po zapłaceniu środka karnego.


Dlaczego zmieniono podejście?

W uzasadnieniu uchwały SN wskazał kluczowe argumenty:

1. Środek karny ma funkcję kompensacyjną, nie tylko penalną

Sama nazwa „obowiązek naprawienia szkody” wskazuje, że istotą jest naprawienie szkody, nie tylko ukaranie sprawcy. Sąd karny nie orzeka tego środka, jeśli szkoda została już naprawiona – co potwierdza jego kompensacyjny charakter.

2. Pokrzywdzony może dochodzić roszczeń bezpośrednio od ubezpieczyciela

Zgodnie z art. 19 ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych poszkodowany ma actio directa – może pozwać ubezpieczyciela z pominięciem sprawcy. Gdyby sprawca nie miał regresu, o tym kto płaci decydowałby wyłącznie poszkodowany (czy wystąpi do ubezpieczyciela, czy poczeka na wyrok karny).

3. Sens ubezpieczenia OC

„Sens i cel obowiązkowych ubezpieczeń odpowiedzialności cywilnej sprawcy polega właśnie na tym, aby w ostatecznym rozrachunku koszt naprawienia szkody – w granicach określonych w ustawie i umowie – pokrył ubezpieczyciel w zamian za składkę zapłaconą przez ubezpieczonego sprawcę.”

4. Nie ma znaczenia, czy świadczenie było dobrowolne czy orzeczone wyrokiem

Skoro sprawca naprawił szkodę – może domagać się zwrotu. Forma (dobrowolna zapłata czy wykonanie wyroku) nie zmienia charakteru świadczenia.


Czy dotyczy to także nawiązki?

Uchwała z 2011 r. dotyczyła wprost obowiązku naprawienia szkody z art. 46 § 1 k.k. Co jednak z nawiązką orzekaną na podstawie art. 46 § 2 k.k.?

Moim zdaniem – i potwierdza to późniejsze orzecznictwo – stanowisko SN odnosi się również do nawiązki.

Wyrok Sądu Najwyższego z 27 stycznia 2014 r., sygn. akt WA 29/13:

„Nawiązkę z art. 46 § 2 k.k. traktuje się jako tożsamą z naprawieniem szkody.”

Nawiązka ma analogiczny, kompensacyjny charakter jak obowiązek naprawienia szkody. Orzekana jest w jego miejsce, gdy istnieją utrudnienia dowodowe w ścisłym określeniu wysokości szkody.

Stanowisko to ugruntowało się w orzecznictwie:

  • Wyrok SA we Wrocławiu z 3 kwietnia 2014 r., sygn. akt I ACa 196/14
  • Wyrok SO w Kielcach z 26 stycznia 2015 r., sygn. akt I C 937/14
  • Wyrok SO w Krakowie z 18 kwietnia 2014 r., sygn. akt II Ca 552/14

W szczególności SO w Kielcach, powołując się bezpośrednio na uchwałę SN z 2011 r., zasądził zwrot nawiązki od ubezpieczyciela.


Praktyczne wskazówki

Jeśli jako sprawca wypadku:

  • zostałeś skazany i nałożono na Ciebie obowiązek naprawienia szkody, nawiązkę lub zadośćuczynienie, lub
  • warunkowo umorzono postępowanie z takim obowiązkiem,

to po zapłaceniu tych kwot pokrzywdzonemu przysługuje Ci roszczenie regresowe do ubezpieczyciela OC.

Co zrobić:

  1. Zachowaj dowód zapłaty (przelew, potwierdzenie).
  2. Zgłoś roszczenie do ubezpieczyciela – pisemnie, z powołaniem na uchwałę SN III CZP 31/11.
  3. Załącz kopię wyroku karnego i dowód wykonania środka karnego.
  4. W razie odmowy – rozważ drogę sądową (roszczenie jest dobrze ugruntowane w orzecznictwie).

FAQ – Najczęściej zadawane pytania

Czy sprawca wypadku może żądać od ubezpieczyciela zwrotu nawiązki? Tak. Po zapłaceniu nawiązki lub zadośćuczynienia orzeczonego w wyroku karnym sprawca ma roszczenie regresowe do swojego ubezpieczyciela OC. Potwierdził to Sąd Najwyższy w uchwale z 13 lipca 2011 r. (III CZP 31/11).

Czy dotyczy to tylko obowiązku naprawienia szkody, czy także nawiązki? Dotyczy obu. Nawiązka z art. 46 § 2 k.k. ma taki sam kompensacyjny charakter jak obowiązek naprawienia szkody i podlega zwrotowi od ubezpieczyciela.

Kiedy mogę wystąpić z roszczeniem do ubezpieczyciela? Po zapłaceniu środka karnego pokrzywdzonemu. Dopiero wtedy powstaje roszczenie regresowe.

Co jeśli ubezpieczyciel odmówi zwrotu? Orzecznictwo jest jednoznacznie korzystne dla sprawców. Warto dochodzić roszczenia sądownie, powołując się na uchwałę SN III CZP 31/11.

Czy ubezpieczyciel może podnieść zarzut, że to „kara” a nie odszkodowanie? Może próbować, ale argument ten został odrzucony przez Sąd Najwyższy. Środki karne mają przede wszystkim funkcję kompensacyjną, nie tylko penalną.


Podsumowanie

Sprawca wypadku komunikacyjnego, który zapłacił pokrzywdzonemu nawiązkę, zadośćuczynienie lub wykonał obowiązek naprawienia szkody orzeczony w wyroku karnym, może żądać zwrotu tych kwot od swojego ubezpieczyciela OC. Sąd Najwyższy przesądził to w uchwale z 2011 r., a stanowisko zostało ugruntowane w orzecznictwie sądów powszechnych. Sens ubezpieczenia OC polega właśnie na tym, że w ostatecznym rozrachunku koszt naprawienia szkody pokrywa ubezpieczyciel.


Bartosz Kowalak – radca prawny, wspólnik w KOWALAK JĘDRZEJEWSKA KONRADY I PARTNERZY ADWOKACI I RADCOWIE PRAWNI. Od lat zajmuję się prawem odszkodowawczym z pasją. Więcej o mojej praktyce znajdziecie na www.prawnikpoznanski.pl.

Masz pytanie o roszczenia regresowe do ubezpieczyciela? Zostaw komentarz lub napisz: kancelaria@prawnikpoznanski.pl


Źródła:

  • Uchwała Sądu Najwyższego z dnia 13 lipca 2011 r., sygn. akt III CZP 31/11
  • Wyrok Sądu Najwyższego z dnia 27 stycznia 2014 r., sygn. akt WA 29/13
  • Wyrok SA we Wrocławiu z dnia 3 kwietnia 2014 r., sygn. akt I ACa 196/14
  • Wyrok SO w Kielcach z dnia 26 stycznia 2015 r., sygn. akt I C 937/14
  • Wyrok SO w Krakowie z dnia 18 kwietnia 2014 r., sygn. akt II Ca 552/14
  • Art. 46 § 1 i 2 ustawy z dnia 6 czerwca 1997 r. – Kodeks karny
  • Art. 822 § 1 ustawy z dnia 23 kwietnia 1964 r. – Kodeks cywilny
  • Art. 19 i 34 ustawy z dnia 22 maja 2003 r. o ubezpieczeniach obowiązkowych, UFG i PBUK

Wartość rzeczywista a wartość odtworzeniowa

 

Wartość rzeczywista czy odtworzeniowa? Która opcja ubezpieczenia jest lepsza?

Niniejszy artykuł ma charakter informacyjny i nie stanowi porady prawnej.


Wartość rzeczywista czy wartość odtworzeniowa – to wybór, który podejmujemy przy ubezpieczeniu domu, mieszkania czy ruchomości. Tańsza składka kusi, ale w razie pożaru czy zalania różnica w wypłacie odszkodowania może wynieść setki tysięcy złotych. Wiadomo, że jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. I ta stara prawda ma tu pełne zastosowanie.


Spis treści

  1. Na czym polega różnica między wartością rzeczywistą a odtworzeniową?
  2. Przykład: pożar domu sprzed 20 lat
  3. Co mówią OWU największego ubezpieczyciela?
  4. Którą opcję wybrać?

Na czym polega różnica między wartością rzeczywistą a odtworzeniową?

Udając się do agenta, chcemy ubezpieczyć mienie na jak najwyższą sumę za jak najmniejsze pieniądze. To naturalne. Ubezpieczyciele przygotowali więc dwa warianty, o których skutkach warto pamiętać przy wyborze polisy.

Wariant Składka Sposób wyliczenia odszkodowania
Wartość rzeczywista Niższa Wartość mienia pomniejszona o zużycie (amortyzację)
Wartość odtworzeniowa (nowa) Wyższa Pełny koszt przywrócenia mienia do stanu sprzed szkody

Wartość odtworzeniowa oznacza, że ubezpieczyciel pokryje koszty naprawy, remontu czy odbudowy – tak, byś mógł przywrócić mienie do stanu sprzed zdarzenia. Bez potrąceń za zużycie.

Wartość rzeczywista to wartość odtworzeniowa pomniejszona o stopień zużycia technicznego. Innymi słowy: dostajesz tyle, ile Twoje mienie było warte na rynku wtórnym, a nie ile kosztuje jego odtworzenie.


Przykład: pożar domu sprzed 20 lat

Wyobraźmy sobie dom jednorodzinny wybudowany i zamieszkały 20 lat temu. Wyposażenie gromadzone przez dwie dekady – część elementów nowych, część z większym stażem.

Los sprowadza pożar. Dom spłonął. Jaka jest wysokość szkody?

Parametr Wartość
Koszt wybudowania nowego domu (odtworzenie) 1 000 000 zł
Wartość rynkowa domu przed pożarem (po amortyzacji) 500 000 zł

Przy ubezpieczeniu według wartości odtworzeniowej: Odszkodowanie może wynieść nawet 1 000 000 zł – tyle, ile kosztuje odbudowa domu do stanu sprzed pożaru.

Przy ubezpieczeniu według wartości rzeczywistej: Odszkodowanie wyniesie ok. 500 000 zł – tyle, ile dom był wart na rynku wtórnym, z uwzględnieniem 20-letniego zużycia.

Różnica: pół miliona złotych.

I to przy założeniu, że suma ubezpieczenia była wystarczająca. Bo jeśli ubezpieczyłeś dom na 600 000 zł, a koszt odbudowy to milion – nawet wartość odtworzeniowa nie pokryje całości.


Co mówią OWU największego ubezpieczyciela?

Dla jasności – zobaczmy, jak te pojęcia definiuje PZU w swoich Ogólnych Warunkach Ubezpieczenia (OWU PZU Dom, uchwała Zarządu PZU SA nr UZ/354/2013 z 18 grudnia 2013 r.):

§ 2 pkt 120 – Wartość nowa (odtworzeniowa):

„Wartość odpowiadająca kosztom przywrócenia mienia do stanu nowego, lecz nie ulepszonego:

  • w przypadku mieszkania, domu (…) – wartość odpowiadająca kosztom naprawy lub odbudowy określona zgodnie z zasadami kalkulacji i ustalania cen robót budowlanych (…) z uwzględnieniem dotychczasowej konstrukcji, wymiarów i standardu wykończenia, przy zastosowaniu takich samych lub najbardziej zbliżonych materiałów;
  • w przypadku ruchomości domowych – wartość odpowiadająca kosztom naprawy lub nabycia (wytworzenia) nowego przedmiotu tego samego lub najbardziej zbliżonego rodzaju (…)”

§ 2 pkt 122 – Wartość rzeczywista:

„Wartość nowa pomniejszona o wartość stanowiącą iloczyn stopnia zużycia technicznego i wartości nowej.”

Mówiąc prościej: wartość rzeczywista = wartość nowa minus amortyzacja.


Którą opcję wybrać?

To zależy od Twojej sytuacji i akceptowalnego ryzyka. Kilka wskazówek z praktyki:

Wybierz wartość odtworzeniową, gdy:

  • ubezpieczasz nieruchomość, w której mieszkasz i którą w razie szkody musisz odbudować,
  • nie dysponujesz środkami na pokrycie różnicy między wartością rzeczywistą a kosztami odbudowy,
  • mienie ma wysoką wartość użytkową, ale niską rynkową (stary, ale funkcjonalny dom).

Wartość rzeczywista może wystarczyć, gdy:

  • ubezpieczasz mienie o niskiej wartości lub krótkim okresie użytkowania,
  • akceptujesz ryzyko, że odszkodowanie nie pokryje pełnych kosztów odtworzenia,
  • zależy Ci przede wszystkim na niższej składce.

Moja rada: Przy ubezpieczeniu domu czy mieszkania różnica w składce między oboma wariantami jest zwykle kilkaset złotych rocznie. Różnica w odszkodowaniu może wynieść setki tysięcy. Oszczędność na składce rzadko się opłaca.


FAQ – Najczęściej zadawane pytania

Czym jest wartość odtworzeniowa (nowa) w ubezpieczeniu? To wartość odpowiadająca kosztom przywrócenia mienia do stanu sprzed szkody – bez potrąceń za zużycie. Ubezpieczyciel pokrywa pełne koszty naprawy lub odbudowy.

Czym jest wartość rzeczywista w ubezpieczeniu? To wartość odtworzeniowa pomniejszona o stopień zużycia technicznego (amortyzację). Odszkodowanie odpowiada wartości rynkowej mienia, nie kosztom jego odtworzenia.

Która opcja jest droższa? Ubezpieczenie według wartości odtworzeniowej ma wyższą składkę, bo ryzyko ubezpieczyciela jest większe – w razie szkody wypłaca więcej.

Czy przy wartości rzeczywistej dostanę pieniądze na odbudowę domu? Niekoniecznie. Odszkodowanie odpowiada wartości rynkowej, która przy starszych nieruchomościach może być znacznie niższa niż koszt odbudowy.

Jak sprawdzić, którą opcję mam w polisie? Informacja powinna być w polisie lub OWU. Szukaj określeń: „wartość nowa”, „wartość odtworzeniowa”, „wartość rzeczywista”. W razie wątpliwości – zapytaj agenta lub ubezpieczyciela.


Podsumowanie

Wybór między wartością rzeczywistą a odtworzeniową to jedna z najważniejszych decyzji przy ubezpieczeniu mienia. Tańsza składka przy wartości rzeczywistej może oznaczać dramatycznie niższe odszkodowanie w razie szkody. Przy ubezpieczeniu domu czy mieszkania – gdzie różnica może wynieść setki tysięcy złotych – warto dopłacić za opcję odtworzeniową. Bo jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze.


Bartosz Kowalak – radca prawny, wspólnik w KOWALAK JĘDRZEJEWSKA KONRADY I PARTNERZY ADWOKACI I RADCOWIE PRAWNI. Od lat zajmuję się prawem odszkodowawczym z pasją. Więcej o mojej praktyce znajdziecie na www.prawnikpoznanski.pl.

Masz pytanie o ubezpieczenie mienia? Zostaw komentarz lub napisz: kancelaria@prawnikpoznanski.pl


Źródła:

  • Ogólne Warunki Ubezpieczenia PZU Dom, ustalone uchwałą Zarządu PZU SA nr UZ/354/2013 z dnia 18 grudnia 2013 r. (§ 2 pkt 120 i 122)
  • Art. 805 i nast. ustawy z dnia 23 kwietnia 1964 r. – Kodeks cywilny (przepisy o umowie ubezpieczenia)

 

 
 
 
 
 

Niedoubezpieczenie i zasada proporcji – czy ubezpieczyciel może obniżyć odszkodowanie?

Czy ubezpieczyciel może wypłacić Ci tylko połowę odszkodowania, bo ubezpieczyłeś dom na połowę jego wartości? Przez lata odpowiedź brzmiała: tak, może – na podstawie tzw. zasady proporcji. Sąd Najwyższy w wyroku z 2014 roku powiedział jednak wyraźnie: nie w relacjach z konsumentami. I to jest bardzo dobra wiadomość dla każdego ubezpieczonego.

Odkąd pamiętam, jednym z pierwszych zarzutów branych pod uwagę przez ubezpieczycieli przy ocenie wysokości odszkodowania było ustalenie, czy w danej sprawie zachodzi niedoubezpieczenie. A jeśli tak – czy można zastosować zasadę proporcji.

Czym jest niedoubezpieczenie?

Kiedy idziemy do agenta ubezpieczeniowego, żeby ubezpieczyć nasze mienie, możemy to zrobić na trzy sposoby:

Wariant A – ubezpieczenie na pełną wartość: Suma ubezpieczenia odpowiada wartości mienia. Dom wart milion ubezpieczamy na milion.

Wariant B – nadubezpieczenie: Suma ubezpieczenia przewyższa wartość mienia. Dom wart milion ubezpieczamy na półtora miliona. To nam nic nie daje – odszkodowanie i tak ograniczone jest wysokością szkody. Płacimy tylko wyższą składkę.

Wariant C – niedoubezpieczenie: Suma ubezpieczenia jest niższa od wartości mienia. Dom wart milion ubezpieczamy na pół miliona.

I właśnie ten trzeci wariant stał się źródłem problemów dla ubezpieczonych.

Jak powinna działać logika niedoubezpieczenia?

Wydawałoby się, że sprawa jest prosta. Mamy dom ubezpieczony na pół miliona. Jeśli szkoda wyniesie 100 tysięcy złotych – a więc kwotę nieprzekraczającą sumy ubezpieczenia – powinniśmy otrzymać pełne 100 tysięcy.

Nasze ryzyko ograniczałoby się do sytuacji, gdy szkoda przekroczy sumę ubezpieczenia. Gdyby dom spłonął całkowicie i strata wyniosła milion – otrzymalibyśmy „tylko” pół miliona, czyli sumę ubezpieczenia.

To logiczne. To uczciwe. I tak właśnie powinno być.

Sztuczka ubezpieczycieli – zasada proporcji

Tyle że ubezpieczyciele wprowadzili do swoich ogólnych warunków ubezpieczenia (OWU) pewną klauzulę, która tę logikę całkowicie wywraca.

Oto przykładowy zapis z OWU PZU dotyczących ubezpieczenia mienia od ognia i innych żywiołów:

„W sytuacji, kiedy wskazana w umowie ubezpieczenia suma ubezpieczenia jest niższa, niż wartość mienia – w przypadku zaistnienia szkody częściowej odszkodowanie zmniejsza się w takim stosunku, w jakim pozostaje zadeklarowana suma ubezpieczenia do wartości odtworzeniowej albo rzeczywistej mienia.”

Co to oznacza w praktyce? Wróćmy do naszego przykładu:

  • Wartość domu: 1.000.000 zł
  • Suma ubezpieczenia: 500.000 zł (50% wartości)
  • Szkoda: 100.000 zł

Ubezpieczyciel stosuje proporcję: skoro suma ubezpieczenia stanowi 50% wartości mienia, to wypłaca 50% szkody. Zamiast 100.000 zł otrzymujemy tylko 50.000 zł.

I to mimo że nasza szkoda w żaden sposób nie przekracza sumy ubezpieczenia.

Co na to Sąd Najwyższy?

Ta praktyka spotkała się z brakiem akceptacji ze strony Sądu Najwyższego. W wyroku z dnia 16 października 2014 r. (sygn. akt III CSK 302/13) SN uznał, że stosowanie zasady proporcji w stosunkach ubezpieczyciel–konsument jest niedopuszczalne.

Sąd stwierdził, że zasada proporcji narusza zasadę ekwiwalentności świadczeń. Jak to ujął SN:

„Skoro ubezpieczyciel pobrał składkę odpowiadającą ryzyku ubezpieczeniowemu do określonej kwoty (suma ubezpieczenia), to w razie wystąpienia szkody na skutek zdarzenia objętego ubezpieczeniem powinien ponosić odpowiedzialność będącą równowartością świadczenia (składki), które otrzymał od ubezpieczającego.”

Innymi słowy: ubezpieczony płaci składkę od sumy ubezpieczenia, a nie od wartości mienia. Skoro zapłacił za ochronę do kwoty pół miliona – to do tej kwoty powinien być chroniony w pełni, bez żadnych proporcjonalnych obniżek.

Co to oznacza dla ubezpieczonych?

Jeśli jesteś konsumentem i Twoja szkoda nie przekracza sumy ubezpieczenia – ubezpieczyciel nie może obniżyć odszkodowania, stosując zasadę proporcji.

W naszym przykładzie: przy szkodzie 100.000 zł i sumie ubezpieczenia 500.000 zł – należy Ci się pełne 100.000 zł, niezależnie od tego, że dom był wart milion.

Oczywiście ubezpieczyciele nadal próbują stosować zasadę proporcji. Ale teraz masz argument – orzeczenie Sądu Najwyższego, które jasno mówi: to niedopuszczalne.


FAQ

Czy zasada proporcji jest całkowicie zakazana?

Nie całkowicie. Wyrok Sądu Najwyższego dotyczy relacji z konsumentami. W ubezpieczeniach dla przedsiębiorców sytuacja może być oceniana inaczej. Niemniej coraz więcej sądów kwestionuje zasadę proporcji również w stosunkach B2B.

Co zrobić, gdy ubezpieczyciel obniżył odszkodowanie, stosując zasadę proporcji?

Złóż odwołanie od decyzji, powołując się na wyrok Sądu Najwyższego z 16 października 2014 r. (III CSK 302/13). Jeśli ubezpieczyciel podtrzyma stanowisko – rozważ drogę sądową.

Czy warto ubezpieczać mienie na pełną wartość?

Zawsze warto. Po pierwsze – unikasz jakichkolwiek wątpliwości. Po drugie – przy szkodzie całkowitej (np. pożarze) otrzymasz pełne odszkodowanie. Różnica w składce często nie jest tak znacząca, jak mogłoby się wydawać.

Skąd ubezpieczyciel wie, ile warte jest moje mienie?

Przy zawieraniu umowy to Ty deklarujesz wartość mienia. Ubezpieczyciel może ją zweryfikować dopiero przy likwidacji szkody – wtedy rzeczoznawca ustala rzeczywistą wartość. Jeśli okaże się wyższa niż suma ubezpieczenia – powstaje niedoubezpieczenie.


Bartosz Kowalak – radca prawny, wspólnik w KOWALAK JĘDRZEJEWSKA KONRADY I PARTNERZY ADWOKACI I RADCOWIE PRAWNI. Od lat zajmuję się prawem odszkodowawczym z pasją. Więcej o mojej praktyce znajdziecie na www.prawnikpoznanski.pl.

Masz pytanie o niedoubezpieczenie lub zasadę proporcji? Zostaw komentarz lub napisz: kancelaria@prawnikpoznanski.pl

Zmiany w pozwach o najem pojazdu zastępczego – koniec właściwości sądu siedziby ubezpieczyciela

Projekt nowelizacji ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych przeszedł przez Komisję Finansów Publicznych i trafi do drugiego czytania. Jeśli zmiany wejdą w życie, całkowicie zmieni się właściwość sądów w sprawach o odszkodowanie za najem pojazdu zastępczego z OC sprawcy.

Co zakłada nowelizacja?

Pozew o odszkodowanie z ubezpieczenia OC posiadaczy pojazdów mechanicznych będzie można wytoczyć wyłącznie:

  • przed sądem miejsca zamieszkania albo siedziby poszkodowanego, albo
  • przed sądem miejsca zdarzenia.

Wykluczona będzie możliwość pozwania ubezpieczyciela przed sądem jego siedziby – czyli rozwiązanie, które wydawałoby się najbardziej naturalne w świetle ogólnych zasad procedury cywilnej.

Dlaczego ta zmiana?

Cel jest prozaiczny: odciążenie sądów warszawskich. W wydziałach gospodarczych stolicy około 30% spraw to sprawy związane z najmem pojazdów zastępczych. Firmy wynajmujące pojazdy masowo skupują wierzytelności od poszkodowanych i pozywają ubezpieczycieli – a ci niemal wszyscy mają siedziby w Warszawie.

Co z pomysłem stawek ryczałtowych?

Upadł – przynajmniej na razie. Ministerstwo Sprawiedliwości proponowało, żeby odszkodowanie za najem wypłacać według stawek określonych w rozporządzeniu Ministra Finansów. Przy najmie dłuższym niż 14 dni odszkodowanie miało być pomniejszane o wydatki, które poszkodowany poniósłby, gdyby do szkody nie doszło.

Ten pomysł nie wszedł do projektu. Stawki najmu pozostaną więc przedmiotem indywidualnej oceny sądu w każdej sprawie.

Moja ocena

Żadne z tych rozwiązań nie jest dobre. Szerzej pisałem o tym w sierpniu – problemem nie jest właściwość sądu ani brak ryczałtów, tylko model biznesowy oparty na masowym skupie wierzytelności i generowaniu sporów sądowych.

Zmiana właściwości to typowe doraźne „grzebanie” w przepisach, które nie rozwiązuje przyczyn problemu. Ale przyznam uczciwie – z punktu widzenia prawnika spoza stolicy ma to swoje plusy. Sprawy trafią do sądów w całej Polsce, bliżej miejsca zdarzenia i miejsca zamieszkania poszkodowanych.

Czy to poprawi sytuację? Zobaczymy. Na pewno zmieni geografię sporów o najem zastępczy.


Powyższy wpis ma charakter informacyjny i odzwierciedla stan prac legislacyjnych na dzień publikacji. Nie stanowi porady prawnej.

Bartosz Kowalak radca prawny

Rzecznik Ubezpieczonych o stawkach za robociznę blacharską i lakierniczą

Stawki za roboczogodzinę w naprawach powypadkowych – dlaczego ubezpieczyciele je zaniżają?

Czy ubezpieczyciel może obniżyć stawkę za roboczogodzinę w Twoim kosztorysie naprawy, powołując się na „średnie stawki rynkowe”? Robi to nagminnie – ale niekoniecznie ma do tego prawo. Rzecznik Ubezpieczonych przyjrzał się tej praktyce i wnioski są jednoznaczne: ubezpieczyciele systematycznie zaniżają odszkodowania, stosując stawki, które nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością rynkową.

W raporcie opublikowanym w Monitorze Ubezpieczonych (nr 61/2015) Rzecznik Ubezpieczonych przeanalizował skargi poszkodowanych i dostrzegł nieprawidłowości w rozliczaniu szkód komunikacyjnych. Warto przyjrzeć się tym ustaleniom bliżej.

Na czym polega problem ze stawkami za roboczogodzinę?

Ubezpieczyciele permanentnie obniżają stawki za robociznę blacharską, lakierniczą i mechaniczną w kosztorysach napraw. Argumentacja jest zawsze podobna: stawki warsztatu, który ma naprawić samochód, są rzekomo wyższe od „przeciętnych” lub „średnich” obowiązujących na rynku.

Innymi słowy – ubezpieczyciel weryfikuje wartość roboczogodziny, posiłkując się kryterium makroekonomicznym, czyli ogólną sytuacją na rynku. I tu tkwi zasadniczy błąd tego podejścia.

Dlaczego uśrednianie stawek jest nieuczciwe?

Serwis serwisowi nie jest równy. Nie można wrzucać do jednego worka wszystkich warsztatów i wyliczać wspólnej średniej stawki. Na rynku działają przecież:

  • firmy jednoosobowe i wieloosobowe,
  • warsztaty garażowe i duże specjalistyczne hale,
  • zakłady z flotą pojazdów zastępczych, pomocą drogową, salonem, parkingiem strzeżonym,
  • serwisy autoryzowane i nieautoryzowane,
  • warsztaty działające w sieciach, współpracujące z ubezpieczycielami lub działające indywidualnie.

Wszystkie te różnorodne cechy kreują inne koszty prowadzenia działalności. To oznacza, że adekwatna stawka za robociznę nie może być identyczna dla każdego zakładu naprawczego. Dla wielu firm stawka „uśredniona” przez ubezpieczyciela po prostu nie pozwala na rentowne prowadzenie działalności.

Co na to Sąd Najwyższy?

Rzecznik Ubezpieczonych słusznie przywołuje uchwałę Sądu Najwyższego z dnia 13 czerwca 2003 r. (sygn. akt III CZP 32/03). W orzeczeniu tym SN jednoznacznie uznał, że zakłady ubezpieczeń mają obowiązek pokryć cały koszt robocizny – nawet jeżeli stawki warsztatu przewyższają średnie wartości rynkowe.

W orzecznictwie sądów powszechnych rozwinięto to stanowisko: korekta stawek przez ubezpieczyciela może nastąpić dopiero wówczas, gdy wysokość stawki danego serwisu przekroczy średnie stawki rynkowe w sposób rażący – czyli o około 20-30 złotych na roboczogodzinie.

To nie jest rozwiązanie idealne, bo nadal odwołuje się do kryterium makroekonomicznego. Ustalenie rzeczywiście adekwatnej stawki dla konkretnego warsztatu wymagałoby przeprowadzenia audytu – co jest kosztowne i znacznie wydłuża postępowanie.

Jak ubezpieczyciele manipulują danymi o stawkach?

Rzecznik Ubezpieczonych zwrócił uwagę na jeszcze jedną nieprawidłowość: ubezpieczyciele dowolnie żonglują wysokościami „uśrednionych” stawek. Inne stawki podają:

  • gdy pojazd naprawiono, inne gdy nie,
  • przy szkodzie częściowej, inne przy całkowitej,
  • z polisy OC sprawcy, inne z autocasco.

Ta arbitralność sama w sobie potwierdza nieuczciwość stosowanych praktyk.

Co najważniejsze – Rzecznik dostrzegł, że podawane przez ubezpieczycieli „średnie” stawki wcale nie są średnie ani przeciętne. Są minimalne. Wskazywane przez ubezpieczycieli wartości odpowiadają stawkom obowiązującym w 2009 roku – są więc mocno nieaktualne.

Co możesz zrobić, gdy ubezpieczyciel obniża stawki?

Jeśli ubezpieczyciel w kosztorysie naprawy zastosował stawkę niższą niż ta obowiązująca w warsztacie, który ma naprawić Twój samochód:

  • Nie musisz się na to godzić – masz prawo do naprawy w wybranym przez siebie warsztacie.
  • Zażądaj uzasadnienia – poproś ubezpieczyciela o wskazanie źródła „średnich stawek rynkowych”.
  • Porównaj z rzeczywistością – sprawdź, jakie stawki stosują warsztaty w Twojej okolicy.
  • Odwołaj się od decyzji – jeśli różnica jest istotna, złóż reklamację.
  • Rozważ drogę sądową – w postępowaniu sądowym biegły ustali, czy stawka warsztatu rażąco odbiega od średnich rynkowych.

FAQ

Czy ubezpieczyciel może narzucić mi stawkę za roboczogodzinę?

Nie. Ubezpieczyciel nie może jednostronnie decydować o wysokości stawki za roboczogodzinę. Ma obowiązek pokryć rzeczywiste koszty naprawy. Może zakwestionować stawkę tylko wtedy, gdy rażąco – o 20-30 zł – odbiega ona od średnich stawek rynkowych.

Skąd ubezpieczyciele biorą „średnie stawki rynkowe”?

To dobre pytanie. Często są to dane nieaktualne, niekompletne lub po prostu zaniżone. Rzecznik Ubezpieczonych wykazał, że podawane przez ubezpieczycieli „średnie” stawki w rzeczywistości odpowiadają stawkom minimalnym sprzed kilku lat.

Czy muszę naprawiać auto w warsztacie wskazanym przez ubezpieczyciela?

Nie. Masz prawo do wyboru warsztatu naprawczego. Ubezpieczyciel nie może narzucić Ci konkretnego zakładu naprawczego ani uzależniać wysokości odszkodowania od naprawy w „sieci partnerskiej”.

Co jeśli różnica w stawkach jest niewielka – czy warto walczyć?

To zależy od zakresu naprawy. Przy rozbudowanych naprawach różnica kilku złotych na roboczogodzinie może przełożyć się na setki złotych niedopłaty. Warto policzyć i podjąć świadomą decyzję.


Bartosz Kowalak – radca prawny, wspólnik w KOWALAK JĘDRZEJEWSKA KONRADY I PARTNERZY ADWOKACI I RADCOWIE PRAWNI. Od lat zajmuję się prawem odszkodowawczym z pasją. Więcej o mojej praktyce znajdziecie na http://www.prawnikpoznanski.pl.

Masz pytanie o zaniżone stawki w kosztorysie naprawy? Zostaw komentarz lub napisz: kancelaria@prawnikpoznanski.pl

Nowy wspaniały Świat

Ubezpieczyciel monitoruje Twój styl jazdy – czy telematyka zmieni rynek OC?

Wrzuciłem wakacyjne zdjęcia na chmurę. Po chwili dostałem powiadomienie: system automatycznie utworzył prezentację, poprawnie identyfikując miejsca na fotografiach. Nie korzystam z geolokalizacji w aparacie. Algorytm sam rozpoznał, co widzę – albo śledził moje wcześniejsze wyszukiwania i rezerwacje noclegów.

Tego samego dnia przeczytałem, że Link4 wprowadza aplikację analizującą styl jazdy kierowców: pokonany dystans, przestrzeganie przepisów, płynność prowadzenia. Słowem – matrix wkracza do ubezpieczeń.

Jak działa telematyka ubezpieczeniowa?

Aplikacja zbiera dane o sposobie korzystania z pojazdu: prędkość, przyspieszanie, hamowanie, godziny jazdy, pokonywane trasy. Na tej podstawie ubezpieczyciel może ocenić, czy kierowca stwarza większe czy mniejsze ryzyko spowodowania szkody.

Na razie program Link4 jest dobrowolny i nie wpływa na wysokość składki. Ale kierunek jest jasny – to kwestia czasu.

Czy to sprawiedliwsze niż obecny system?

Przyznam, że widzę w tym logikę.

Obecny system bonus-malus opiera się na prostej zasadzie: nie miałeś szkody – dostajesz zniżkę. Ale brak szkody w przeszłości nie oznacza bezpiecznej jazdy. Można jeździć ryzykownie przez lata i mieć szczęście. Można jeździć wzorowo i trafić na pijanego kierowcę jadącego pod prąd.

Telematyka mierzy faktyczne zachowanie za kierownicą – to bardziej miarodajne niż procentowe zniżki za „lata bezszkodowe”. W gruncie rzeczy to ta sama idea, tylko dokładniejsza.

Gdzie leży granica?

Kontrowersje zaczynają się przy pytaniu: jak daleko może sięgać monitoring?

Analiza stylu jazdy dla celów OC komunikacyjnego – jeszcze akceptowalne. Ale co z ubezpieczeniami osobowymi? Czy ubezpieczyciel powinien mieć dostęp do danych o tym, jak często chodzisz do lekarza, co jesz, ile śpisz, jak się stresujesz? Smartwatch i telefon już to wszystko zbierają.

Granica między „sprawiedliwszą wyceną ryzyka” a „inwigilacją” jest cienka.

Co z tego wynika dla rynku odszkodowań?

Jeśli telematyka się upowszechni, zmieni się sposób likwidacji szkód. Ubezpieczyciel będzie dysponował precyzyjnymi danymi o przebiegu zdarzenia: prędkość w momencie kolizji, siła hamowania, trajektoria ruchu. To może ułatwić ustalanie odpowiedzialności – ale też da ubezpieczycielom potężne narzędzie do kwestionowania roszczeń.

A zaraz za rogiem czai się kolejne wyzwanie: samochody autonomiczne. Kto odpowiada za wypadek, gdy za kierownicą nie siedzi człowiek?


Powyższy wpis ma charakter informacyjny i przedstawia stan na dzień publikacji. Nie stanowi porady prawnej.

Bartosz Kowalak – radca prawny, wspólnik w KOWALAK JĘDRZEJEWSKA KONRADY I PARTNERZY ADWOKACI I RADCOWIE PRAWNI. Od lat zajmuję się prawem odszkodowawczym i spadkowym z pasją. Więcej o mojej praktyce znajdziecie na www.prawnikpoznanski.plwww.prawospadkowepoznan.pl oraz www.blogoodszkodowaniach.pl.

Masz pytanie lub chcesz podzielić się swoją historią? Zostaw komentarz lub napisz: kancelaria@prawnikpoznanski.pl

Kiedy płacimy za skutki wypadku, mimo iż mamy wykupione OC? Czyli znów o regresie nietypowym.

 

Regres ubezpieczeniowy – kiedy ubezpieczyciel żąda zwrotu wypłaconego odszkodowania od własnego klienta?

Masz wykupione OC, więc w razie wypadku ubezpieczyciel pokryje szkody, prawda? Nie zawsze. Istnieją sytuacje, w których towarzystwo ubezpieczeniowe wypłaci odszkodowanie poszkodowanemu, a potem zażąda pełnego zwrotu od Ciebie – sprawcy wypadku i jednocześnie swojego klienta.

To tzw. regres nietypowy – jedna z bardziej dotkliwych, a mało znanych instytucji prawa ubezpieczeniowego.

Podstawa prawna

Art. 43 ustawy z dnia 22 maja 2003 r. o ubezpieczeniach obowiązkowych, Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnym i Polskim Biurze Ubezpieczycieli Komunikacyjnych określa zamknięty katalog sytuacji, w których ubezpieczycielowi przysługuje prawo regresu.

Zakład ubezpieczeń może żądać zwrotu wypłaconego odszkodowania, jeżeli kierujący:

  1. wyrządził szkodę umyślnie lub w stanie po użyciu alkoholu albo pod wpływem środków odurzających, substancji psychotropowych lub środków zastępczych,
  2. wszedł w posiadanie pojazdu wskutek popełnienia przestępstwa,
  3. nie posiadał wymaganych uprawnień do kierowania pojazdem (z wyjątkiem ratowania życia lub pościgu za przestępcą),
  4. zbiegł z miejsca zdarzenia.

Stan po użyciu alkoholu – nie musisz być pijany

Uwaga: przepis mówi o „stanie po użyciu alkoholu”, nie o stanie nietrzeźwości. To zasadnicza różnica.

Stan po użyciu alkoholu zaczyna się już przy 0,2 promila – czyli po jednym, półtora piwie. Nie musisz być pijany, wystarczy że piłeś. Jeśli w takim stanie spowodowałeś kolizję, ubezpieczyciel wypłaci odszkodowanie, zadośćuczynienie, rentę – wszystko, co sąd zasądzi na rzecz poszkodowanego. A potem wystawi Ci rachunek. Na pełną kwotę.

Brak uprawnień – nie tylko złodzieje

Punkt o braku uprawnień dotyczy nie tylko osób, które nigdy prawa jazdy nie miały. Obejmuje także:

  • kierowanie pojazdem kategorii, na którą nie masz uprawnień (kolega dał się przejechać motorem, a Ty masz tylko kategorię B),
  • jazdę w okresie sądowego zatrzymania prawa jazdy – formalnie w tym czasie uprawnień nie posiadasz,
  • jazdę pojazdem wymagającym szczególnych uprawnień (ciężarówka, autobus) bez odpowiedniej kategorii.

Jedyny wyjątek to sytuacja, gdy wsiadłeś za kierownicę, żeby ratować życie lub ścigać przestępcę bezpośrednio po popełnieniu przestępstwa.

Ucieczka z miejsca wypadku – zbiegnięcie vs. oddalenie się

Zbiegnięcie z miejsca zdarzenia to czwarta przesłanka regresu. Ale uwaga: prawo rozróżnia zbiegnięcie od oddalenia się.

Możesz legalnie oddalić się z miejsca wypadku, jeśli:

  • udajesz się po pomoc,
  • jedziesz na policję zgłosić zdarzenie,
  • jesteś w stanie szoku pourazowego i nie w pełni kontrolujesz swoje działania (choć to wymaga udowodnienia).

Zbiegnięcie to celowe opuszczenie miejsca zdarzenia w celu uniknięcia odpowiedzialności. Jeśli Cię złapią – a zwykle łapią – ubezpieczyciel ma podstawę do regresu.

Ile to może kosztować?

Regres obejmuje całość wypłaconego odszkodowania. W poważnych wypadkach z obrażeniami ciała mówimy o kwotach rzędu dziesiątek, a nawet setek tysięcy złotych. Do tego dochodzą renty wypłacane co miesiąc przez lata. Ubezpieczyciel może dochodzić tych kwot przez całe życie dłużnika.

Polisa OC chroni poszkodowanego – nie sprawcę, który dopuścił się jednego z czynów wymienionych w art. 43.


Powyższy wpis ma charakter informacyjny i nie stanowi porady prawnej. Stan prawny na dzień publikacji.

Bartosz Kowalak – radca prawny, wspólnik w KOWALAK JĘDRZEJEWSKA KONRADY I PARTNERZY ADWOKACI I RADCOWIE PRAWNI. Od lat zajmuję się prawem odszkodowawczym i spadkowym z pasją. Więcej o mojej praktyce znajdziecie na www.prawnikpoznanski.plwww.prawospadkowepoznan.pl oraz www.blogoodszkodowaniach.pl.

Masz pytanie lub chcesz podzielić się swoją historią? Zostaw komentarz lub napisz: kancelaria@prawnikpoznanski.pl