Spór pomiędzy ubezpieczającymi a zakładem ubezpieczeń o ustalenie wartości auta przy szkodzie całkowitej lub szkodzie kradzieżowej, to w zasadzie chleb powszedni w procesie dochodzenia odszkodowania.
Normą jest, iż wartość pojazdu określona w polisie znacznie odbiega ( oczywiście w górę) od wartości auta określanej dla potrzeb wypłaty odszkodowania. Sytuacja ta była zawsze bardzo frustrująca dla poszkodowanych, bo w zasadzie wartość auta przyjmowana do ubezpieczenia określa zazwyczaj nie ubezpieczający a agent towarzystwa ubezpieczeniowego, który dane auta, jego rok, model sprawdza w katalogach i dobiera odpowiednią wartość.
Ubezpieczający w momencie powstania szkody przekonany jest zatem, iż ta wartość określona w polisie powinna być przyjęta dla określenia wartości odszkodowania. Zwłaszcza iż przecież od tej większej wartości płacił składkę.
Nic z tego. Formalnie przy zawieraniu umowy ubezpieczenia, to ubezpieczający jest oferentem, a zakład ubezpieczeń tylko przyjmuje ofertę ubezpieczenia. Tym samym podawane przez agenta wartości mają jedynie charakter pomocniczy, a nie obligujący do czegokolwiek ubezpieczyciela – poza poborem składki rzecz jasna.
Ubezpieczyciele wyszli więc trochę frontem do Klientów i przy zawieraniu umowy AC często można za dodatkową składką wykupić, lub w niektórych pakietach jest to standard, klauzulę „stałej sumy ubezpieczenia”.
Stała suma ubezpieczenia oznacza niezmienność wartości pojazdu ustaloną przez ubezpieczyciela, w dniu zawarcia umowy.
Teoretycznie więc przy tej klauzuli ubezpieczyciel nie powinien w ogóle badać wartości auta dla potrzeb ustalenia szkody, tylko przyjąć wartość polisową.
Jak jest w rzeczywistości?
W zasadzie normą jest, iż ubezpieczycielom zapomina się o treści polisy i wykupionej tam klauzuli.
Dlatego też otrzymuje od Czytelników maila o następującej treści:
„Witam,
W poszukiwaniu pomocy natrafiłem na bloga o odszkodowaniach. Opiszę w skrócie jaki mam problem.
Kupiłem samochód za kwotę 46 000 zł, ubezpieczyłem go w Ergo Hesti. Agent wyliczył wartość pojazdu na kwotę 47,500zł i zaproponował za niewielką dopłatą „stałą sumę ubezpieczenia”. Zgodziłem się, zakupiłem ubezpieczenie AC ze wszystkimi dodatkami i naprawą w ASO . Po 4 dniach w drodze do domu miałem kolizję i uderzyłem w zaspę co spowodowało wybuchnięcie poduszek. Likwidator stwierdził szkodę całkowitą. Dzisiaj dostałem decyzję i informację że przyznano mi kwotę, UWAGA!!! 15 000zł!!
Napisali że wartość pojazdu w dniu szkody to 45 400zł , minus 25% za to że auto było rozbite za granicą, minus 5% za coś tam , i minus 5% za drugiego właściciela, zakup prywatny i miesiąc zakupu.
Po ich obliczeniach wyszło że rzeczywista wartość pojazdu w dniu szkody wynosiła 32 000zł , na wrak mają kupca za 17 000 i mi przelewają 15 000.
W obecnej sytuacji ręce mi opadły i nie wiem co robić. Czy mogę liczyć na pańską opinię w tej sprawie oraz pomoc w uzyskaniu odszkodowania które pozwoli mi na naprawę samochodu ?
To co zrobili to jakaś kpina po prostu… Skąd mogłem wiedzieć że auto było wcześniej rozwalone .. Zresztą podczas zakupu ubezpieczenia nikt o tym nie mówił…
Będę bardzo wdzięczny za odpowiedź w mojej sprawie. „
Czy zatem ubezpieczony ma szansę na wygraną w sądzie z Hestią?
Odpowiem cytując kilka orzeczeń sądów:
„pozwany, jako przedsiębiorca zajmujący się profesjonalnie ubezpieczeniami osobowymi i majątkowymi, powinien tak kalkulować warunki udzielanego ubezpieczenia, aby jego działalność przynosiła oczekiwaną korzyść. Natomiast konsument ma prawo wiedzieć, jaka jest podstawa wyliczenia wysokości odszkodowania i nie powinien być narażony na nagłą zmianę tej podstawy, w szczególności, że za stosowanie klauzuli „stałej sumy ubezpieczenia” ponosi dodatkowe opłaty.”
„W ocenie Sądu pozwany niezasadnie przy wyliczaniu należnego powodom odszkodowania zweryfikował i ponownie przeliczył wartość rynkową pojazdu powodów na dzień powstania szkody, zamiast jej wartość wyliczyć jako różnicę pomiędzy stałą sumą ubezpieczenia, która została z góry ustalona pomiędzy stronami, a wartością pozostałości pojazdu”
„Nie ma racji skarżący, że błędnie jego zdaniem została zastosowana w sprawie klauzula „02 STAŁA SUMA UBEZPIECZENIA” z uwagi na błędnie oszacowaną wartość rynkową pojazdu w dacie zawarcia umowy ubezpieczenia. Zaniechania w tym zakresie obciążają samego pozwanego, który na etapie zawierania umowy mógł kwestionować sumę ubezpieczenia (odpowiadającą wartości rynkowej pojazdu) w świetle zawartej umowy. Zwłaszcza, że to pozwany, profesjonalista przedstawiał powodowi (…) i klauzlę 02 stałej sumy ubezpieczenia i powinien znać dokładnie ich treść, w szczególności, że suma ubezpieczenia powinna odpowiadać rzeczywistej wartości rynkowej pojazdu.”
Mam nadzieję, iż moja praca w jakikolwiek sposób pomogła w twojej sprawie odszkodowawczej, czy w ocenie twoich szans na uzyskanie należytego zadośćuczynienia od zakładu ubezpieczeń. Jeżeli tak, to się cieszę. Możesz zostawić komentarz lub poszperać po blogu w poszukiwaniu innych tematów związanych z dochodzeniem odszkodowań. Jeżeli nie czujesz się na siłach by prowadzić samemu spor z ubezpieczalniom zapraszam do kontaktu z moją osobą.
Miałem ostatnio dość dziwną jak dla mnie szkodę, a raczej dość dziwną decyzję ubezpieczyciela, który radykalnie obniżył należne Klientowi odszkodowanie.
Otóż poszkodowany – pasjonat samochodowy, a przy okazji osoba dysponująca większa niż przeciętna gotówką w swoim garażu posiadał dobre, sportowe auto klasy premium. Co więcej do tego auta dodatkowo zakupił koła z przeznaczeniem sportowym, których wartość kilkunastokrotnie przewyższała wartość kół seryjnie montowanych.
Oczywiście wiedząc, iż licho nie śpi, wykupił pełny pakiet ubezpieczeń, w tym AC w wariancie serwisowym.
Rzeczywiście w jego przypadku licho spać nie zamierzało i nocy pewnej do jego garażu włamało się kilku amatorów dobrego ogumienia. Złodzieje samego auta nie ruszyli ale warte grube kilkadziesiąt tysięcy koła zdemontowali i zabrali z sobą.
No cóż poszkodowanemu bez kół trudno byłoby jeździć tak więc wydał kolejne kilkadziesiąt tysięcy i zakupił ponownie 4 sztuki sportowych kół. Po ich dostarczeniu wraz z szwagrem po prostu je sam za pomocą zwykłych narzędzi zamontował.
Szkodę zgłosił ubezpieczycielowi. Ten jednakże uznał, iż brak jest przesłanek do wypłaty odszkodowania w wariancie serwisowym- a więc takim, który uwzględnia pełną wartość z faktury. Szkoda została policzona w opcji wariantu optymalnego – tj. uwzględniając kilkuletni wiek auta z odpowiednią kilkudziesięcio procentową amortyzacją i na podstawie kalkulacji ubezpieczyciela, a nie na podstawie przedstawionych faktur. Przy tak dużej wartości szkody obniżka na odszkodowaniu wyniosła cały czas jeszcze kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Co ciekawe w kalkulacji naprawy koszt części – kół wynosił przed amortyzacją te grube kilkadziesiąt tysięcy złotych, gdy koszt roboczogodziny potrzebnej na montaż kół w warsztacie wynosił niecałe 400 zł. Co nawet nie stanowiło procenta szkody.
Jaki argument przyświecał ubezpieczycielowi dla takiej decyzji?
Otóż uznał on, iż do naprawy nie doszło. Bo poszkodowany nie przedstawił faktury za usługę naprawczą = za zamontowanie, przykręcenie kół do osi auta.
No cóż decyzja jak dla mnie zasługująca na blogowego pajacyka. W zasadzie uważam, iż ubezpieczyciel nie ma nawet prawa narzucać konieczności naprawy w warsztacie, gdy dajmy na to poszkodowany sam jest prywatnie mechanikiem i potrafi powymieniać części w aucie.
A w przypadku przykręcenia koła, to pewnie 80% kierowców w tym kraju byłoby w stanie samodzielnie tego dokonać, a kolejne 20% po obejrzeniu filmiku instruktażowego na youtubie.
W każdym razie sprawa poszła do sądu, gdzie będziemy Wysoki Sąd przekonywać, iż w zasadzie montaż kół nie jest naprawą auta. A jeżeli już to w pełni do przeprowadzenia dla przeciętnego Kowalskiego, tak jak montaż fotelika samochodowego dla dziecka, czy wymiana wycieraczek.
Mam nadzieję, iż moja praca w jakikolwiek sposób pomogła w twojej sprawie odszkodowawczej, czy w ocenie twoich szans na uzyskanie należytego zadośćuczynienia od zakładu ubezpieczeń. Jeżeli tak, to się cieszę. Możesz zostawić komentarz lub poszperać po blogu w poszukiwaniu innych tematów związanych z dochodzeniem odszkodowań. Jeżeli nie czujesz się na siłach by prowadzić samemu spor z ubezpieczalniom zapraszam do kontaktu z moją osobą.
Tak zwana szkoda całkowita, a więc model rozliczenia szkody w pojeździe polegający na wypłacie odszkodowania stanowiącego różnicę pomiędzy wartością pojazdu sprzed szkody, a wartością wraku pojazdu po wypadku ( pozostałości pojazdu) jest codziennością w procesie likwidacji szkód. Zwłaszcza odkąd wartość przeciętnych samochodów w Polsce jest bardzo niska, a koszt usług naprawczych i części z każdym rokiem rośnie.
Szkoda całkowita ma miejsce wówczas, gdy łączny przewidywany koszt naprawy przewyższa wartość jaką miał pojazd w stanie przed powstaniem szkody ( Oc), lub wartość -procent ustalony w umowie AC ( najczęściej ok 70%) wówczas odszkodowanie przysługuje w kwocie odpowiadającej wartości rynkowej pojazdu w stanie technicznym sprzed wypadku pomniejszonej o wartość pozostałości.
Przy modelu likwidacji w oparciu o popularną „całkę” poszkodowany ma jednak pewien istotny problem- wrak.
Czytlenicy bloga regularnie zadają mi pytanie, czy po wypłacie odszkodowania ubezpieczyciel powinien ten wrak wziąć dla siebie a mi dopłacić resztę odszkodowania?
Niestety w przypadku wypłaty odszkodowania na podstawie ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej sprawcy szkody towarzystwo ubezpieczeniowe nie ma prawnego obowiązku przejęcia pozostałości po uszkodzonym pojeździe.
Żaden przepis nie wprowadził takiego obowiązku -co więcej samo pojęcie szkody całkowitej nie jest pojęciem wynikającym z normy prawnej, ale z orzecznictwa sądowego.
W praktyce jednak duża część zakładów ubezpieczeniowych idzie w przypadku likwidacji tego typu szkód „na rękę” poszkodowanym. Wówczas zakład ubezpieczeń najczęściej wprowadza wrak pojazdu na prowadzoną przez siebie platformę licytacyjną, gdzie wrak zostanie nabyty przez handlarzasamochodamilub warsztat na części. W przypadku sprzedaży najczęściej uzna wartość wraku w cenie zbycia i dopłaci różnice do odszkodowania.
Poszkodowany w sytuacji szkody całkowitej powinien więc zwrócić się do ubezpieczyciela z prośbą o przejęcie wraku, jest bowiem bardzo prawdopodobne, iż zakład ubezpieczeń przychyli się do jej prośby.
W przypadku jednak, gdyby ubezpieczyciel odmówił, niezorganizowałlicytacji, lub wrak nie znalazłby kupca, to nie pozostaje nic innego jak samemu poszukać kogoś kto taki wrak odkupi.
Swoją drogą, to nie widzę powodów, dla których w przypadku szkód całkowitych nie wprowadzić obowiązku przejęcia wraku przez ubezpieczyciela. Co więcej można by się nawet zastanowić, czy nie powinny istnieć przepisy, które zakazywałyby naprawiana aut, ktore uległy szkodzie całkowitej- zwłaszcza jezeli uszkodzenia dotyczyłyby elementów związanych z bezpieczeństwem jazdy.
Kontynuując rozważania na temat wniosków wypływających z Raportu, o ktorym pisałem w kilku poprzednich wpisach. (Tutaj i Tu i jeszcze pod tym Linkiem. O Raporcie Rzecznika Finansowego z 2015 r. wspominałem: TUTAJ, TU i TU. )
Dzisiaj na temat ustaleń Instytuta na temat „wygrywalności” spraw „blacharskich” – czyli zwiazanych z dochodzeniem odszkodowaniaza uszkodzenia samochodu, pojazdów w wyniku szkody z OC, Ac.
Do jakich to wniosków doszli prawnicy Instytutu:
” Wynik postępowania w I instancji Spośród badanych spraw rozstrzygnięciem merytorycznym w I instancji zakończyło się aż 208. Oprócz tego, w 23 sprawach zawarto ugodę, w 7 umorzono postępowanie ze względu na cofnięcie powództwa, a w 1 z innych przyczyn (długotrwałe zawieszenie postępowania z powodu niewskazania adresu pozwanego). Jedynie 8 postępowań zakończyło się nakazem zapłaty lub wyrokiem zaocznym, co wydaje się zaskakująco niską liczbą. Powództwo uwzględniono w całości w 72 sprawach (ok. 34,6% rozstrzygnięć merytorycznych), a w części w 119 sprawach (ok. 57,2%). Do spraw, w których powództwo uwzględniono jedynie w części, zaliczają się 23 postępowania, gdzie żądanie oddalono wyłącznie w zakresie roszczeń niezwiązanych ze szkodą na mieniu lub odsetek.
Oddaleniem powództwa w całości zakończyło się jedynie 17 postępowań (ok. 8,2%), co należy uznać za stosunkowo niską liczbę. Wśród spraw, w których pozwanym był ubezpieczyciel, powództwo uwzględniono w całości w 62 (ok. 32,5% rozstrzygnięć merytorycznych), a w części w 115 sprawach (ok. 60,2%). Oddaleniem powództwa w całości zakończyło się 14 postępowań, a więc jeszcze mniejszy odsetek niż w przypadku pełnej próby (ok. 7,3%). W sprawach, w których powództwo zaspokojono jedynie w części, uwzględniono średnio 74,65% wartości roszczeń (mediana 88,5%), a więc zdecydowanie większą ich część. Jeżeli chodzi o sprawy, których przedmiotem była wyłącznie szkoda na mieniu, rozstrzygnięcie merytoryczne wydano w 193 z nich, z czego powództwo uwzględniono w całości w 71 sprawach (ok. 36,8% rozstrzygnięć merytorycznych), a w części w 106 sprawach (ok. 54,9%). Oddaleniem powództwa w całości zakończyło się 16 postępowań (ok. 8,2%). Różnice danych w porównaniu do pełnej próby spraw są nieznaczne. Podobnie nieznaczne różnice występują w odniesieniu do liczby sporządzanych uzasadnień (181 spraw – ok. 80,4%).”
Jak z tego wniosek, w zasadzie wynika z tego raportu, iż zakłady ubezpieczeń praktycznie w większości szkód komunikacyjnych zaniżają należne odszkodowanie. 😦
Co prawda niniejszy blog ma niewiele wspólnego z artyzmem, ale jego autora często męczy niemoc twórcza. Czasami jednak sam temat szuka człowieka. Tak też wygląda sytuacja z dzisiejszym tematem. Otóż przy okazji wyprowadzania dzieciarni na plac zabaw miałem sposobność poplotkować z kolegą prokuratorem, który dzieci są równolatkami moich pociech. Między innymi tematem jaki poruszyliśmy jest hit ostatnich miesięcy wśród złodziei samochodów- a konkretnie kradzież aut z systemem bezkluczykowym.
System ten, który miał ułatwiać życie właścicielom aut, jak okazało się przede wszystkim ułatwia życie amatorom cudzych aut.
Dla przypomnienia system bezkluczykowy działa na tej zasadzie, że komputer w samochodzie wykrywa kluczyk i po dotknięciu klamki odblokowuje drzwi oraz inne blokady auta. Wystarczy potem aby kierowca wcisnął przycisk i auto jedzie. Nie trzeba wyciągać kluczyka z kieszeni, czy koperty. Producenci samochodów niby zabezpieczyli się w ten sposób, że zasięg sygnału jest ograniczony do kilkudziesięciu centymetrów, metra.
Ta przeszkoda okazała się jednak banalnie prosta do obejścia, złodzieje pojazdów dysponują bowiem urządzeniami, które przekazują ten sygnał na znacznie większej odległości, nawet kilkudziesięciu metrów. Wystarczy więc, iż sygnał z kluczyka znajdzie się w zasięgu urządzenia i auto w zasadzie jest rozkodowane i może odjechać.
Jakie przełożenie ta informacja ma na kwestie odszkodowania? Otóż wedle informacji od kolegi prokuratora wynika, iż zakłady ubezpieczeń mimo posiadanej polisy AC -autocasco zaczęły w przypadku tego typu kradzieży wydawać decyzję odmowne. Nie wiem na ile jest w tej informacji prawdy, bo do mnie nie trafił jeszcze żaden klient, krótkie tourne po internecie także nie pozwoliło na znalezienie takiej informacji, na którymś z forów.
Niemniej jednak może być w tym trochę prawdy.
Zakład ubezpieczeń w przypadku szkody kradzieżowej odszkodowanie wypłaci w sytuacji, gdy udowodnimy, iż doszło do kradzieży. Takim dowodem zwykle jest postanowienie prokuratury o umorzeniu śledztwa z powodu niewykrycia sprawcy.
Tymczasem po pierwsze w przypadku kradzieży auta z systemem bezkluczykowym nie ma żadnego śladu kradzieży, a kluczyk po jego odkodowaniu w zasadzie potwierdza, iż przy jego użyciu doszło do ostatniego uruchomienia pojazdu. Tym samym dość łatwo okoliczność tę wykorzystać przy próbie wyłudzenia odszkodowania.
W sytuacji, gdy prowadzący sprawę Policjant podejmie jakieś wątpliwości co do sprawy nie wyda postanowienia o umorzeniu z uwagi na niewykrycie sprawcy, a inne rodzajowo postanowienie o umorzeniu z uwagi na brak danych pozwalających na uznanie, iż miało miejsce przestępstwo.
Takie postanowienie, to w zasadzie przekreślenie sobie szans na odszkodowanie. Nie potwierdza ono bowiem faktu kradzieży, a jedynie fakt, iż Policja takie zgłoszenie otrzymała, a po przeprowadzonym postępowaniu uważa, iż przestępstwa nie popełniono.
Po drugie sam ubezpieczyciel nawet w sytuacji, gdy Prokuratura przysłała nam postanowienie o umorzeniu z uwagi na niewykrycie sprawcy, mimo wszystko sam może okoliczność kradzieży zakwestionować. Powołując się na fakt, iż według danych z kluczyka, to za jego pomocą uruchomiono ostatni raz pojazd. Co jest oczywiście prawdą, ale taką typową półprawdą.
Wydaje mi się jednak, iż w tej drugiej sytuacji raczej sądy staną po stronie Klientów ubezpieczalni. W zasadzie mamy tu dość prostą analogię z mielonymi kiedyś przez sądy sprawami odmów z Ac z uwagi na ujawnione ślady kopiowania kluczyków. W tamtych sprawach sądy uznawały, iż kluczyk mógł być kopiowany w tak wielu miejscach ( warsztat, myjnia, poprzedni właściciel), iż nie sposób udowodnić właścicielowi współudziału w przestępstwie. Tak samo więc raczej bym się nie obawiał odmowy z AC w takiej sytuacji.
Co innego oczywiście, gdy postanowienie Prokuratury będzie wskazywało na brak danych co do faktu popełnienia przestępstwa. Wówczas może być problem i warto dość uważnie przyglądać się temu co dostaliśmy, aby móc jeszcze zadziałać na etapie postepowania karnego.
A Państwo macie może już informację z tym jakie decyzje zapadają w ubezpieczalniach w przypadku takiej kradzieży?
Zwrócił się do mnie Czytelnik, który miał to nieszczęście, iż należący do niego pojazd został skradziony. Na tyle jednak miał szczęście, iż w myśl dawnego hasła PZU: „przezorny zawsze ubezpieczony”. Tak wiec posiadał polisę AC przewidująca także odpowiedzialność ubezpieczyciela za kradzież.
Ubezpieczyciel przysłał poszkodowanemu szereg dokumentów, które miałby on zorganizować, między innymi ubezpieczalnia zażyczyła sobie podpisania umowy przeniesienia własności skradzionego auta.
Czytelnik w związku z tym żądaniem miał szereg wątpliwości: czy ubezpieczyciel może żądać przeniesienia własności, czy on może przenieść te własność w sytuacji gdy auto jest skradzione, a co w sytuacji gdy auto się odnajdzie?
No cóż jest to w zasadzie standardowa procedura przy wszystkich szkodach kradzieżowych w zasadzie wszystkich ubezpieczalni.
Uprawnienie do żądania złożenia podpisu pod umową przeniesienia własności auta wynika wprost z postanowień ogólnych warunków umowy AC.
I jest w zasadzie bardzo logiczne.
Skoro ubezpieczyciel stosownie do postanowień polisy wypłaca odszkodowanie za skradziony pojazd, to chciałby mieć szanse ( nawet promilową) na odzyskanie wypłaconego odszkodowania.
A co się stanie jak auto się odnajdzie? Wówczas ubezpieczyciel jako jego właściciel je odzyska i w dowolny przez siebie sposób zagospodaruje.
Kilkanaście dni temu zapadł wyrok Sądu Okręgowego w Poznaniu wydany w wyniku wniesionej przeze mnie apelacji. Orzeczenie to niezmiernie mnie ucieszyło, gdyż problem tam poruszony dotyka wielu osób likwidujących szkody samochodowe.
Sprawa była dość banalna, ale coraz częściej przewijająca się przez sądową wokandę.
Pozwem powód dochodził dopłaty odszkodowania z tytułu zaniżonej szkody częściowej.
W toku postępowania likwidacyjnego, pozwany uznał szkodę częściową, ustalając przy tym wartość pojazdu sprzed szkody na kwotę 6.700 zł i do tej kwoty pozwolił powodowi przeprowadzić naprawę.
Powód naprawił pojazd poniżej tej kwoty (6.642 zł), ale pozwany obniżył wypłacone odszkodowanie, bo stwierdził, że zastosowana stawka za roboczogodzinę była za wysoka. W toku postępowania dowodowego, biegły sądowy potwierdził, że stawka za roboczogodzinę powoda była zasadna. Biegły zarazem wyliczył, że w przedmiotowej szkodzie, rzeczywista wartość pojazdu była niższa niż ustalił pozwany i zakwalifikował szkodę jako całkowitą.
Na tej opinii biegłego oparł się Sąd pierwszej Instancji, który uzasadniając swoją decyzję o oddaleniu roszczenia wskazał, że w pojeździe Nissan Almera stwierdzono szkodę całkowitą, a zatem należało ustalić odszkodowanie metodą dyferencyjną. Roszczenie powoda przekraczało ustaloną różnicę, implicite nie zasługiwało na uwzględnienie.
Mój Klient za moją namową nie zgodził się na takie rozstrzygnięcie czego konsekwencją było wniesienie apelacji. Naszym zdaniem nawet jeżeli w sprawie wystąpiła szkoda całkowita, to z winy pozwanej ubezpieczalni doszło do wygenerowania dodatkowych kosztów, za które ani powód ani poszkodowany nie odpowiada.
W uzasadnieniu apelacji wskazałem, iż w pierwszej kolejności należy podnieść, że odpowiedzialność pozwanego ograniczona jest do sumy ubezpieczenia. Oznacza to, że ubezpieczyciel, naprawiając szkodę jest zobowiązany do pokrycia wszelkich powstałych kosztów w danej sprawie, co do których powstania nie przyczynił się poszkodowany, które nie powstałyby, gdyby nie zdarzenie szkodowe, a które nie przekraczają sumy gwarancyjnej. Zgodnie z art. 15 ust. 1 ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych (…), w przypadku ubezpieczenia obowiązkowego odpowiedzialności cywilnej zakład ubezpieczeń jest obowiązany zwrócić ubezpieczającemu uzasadnione okolicznościami zdarzenia, koszty poniesione w celu zapobieżenia zwiększeniu szkody w granicach sumy gwarancyjnej.
Podobną dyspozycję obejmuje art. 28 ustawy o działalności ubezpieczeniowej i rease-kuracyjnej: Zakład ubezpieczeń wypłaca odszkodowanie lub świadczenie na podstawie uznania roszczenia uprawnionego z umowy ubezpieczenia w wyniku ustaleń dokonanych w przeprowadzonym przez siebie postępowaniu, o którym mowa w art. 29, zawartej z nim ugody lub prawomocnego orzeczenia sądu.
Z powyższych przepisów, jednoznacznie wynika, że zakład ubezpieczeń odpowiada nie tylko za roszczenia uszczegółowione w konkretnych przepisach, jak np. określone w art. 363 k.c., ale za wszelkie koszty, niezawinione przez poszkodowanego, powstałe po zdarzeniu szkodowym.
Takie stanowisko reprezentują również przedstawiciele doktryny. M. Serwach, w komentarzu do art. 15 ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych (…) podaje: Bezsporne jest, że zakład ubezpieczeń zobowiązuje się nie tylko do wypłaty odszkodowania, ale także pokrycia dodatkowych kosztów związanych z ustaleniem odpowiedzialności oraz likwidacją szkody. (Brodecki Z. (red.), Glicz M. (red.), Serwach M. (red.), Prawo ubezpieczeń gospodarczych. Komentarz. Tom I. Komentarz do przepisów prawnych o funkcjonowaniu rynku ubezpieczeń., LEX, 2010).
Stąd, nawet jeżeli w przedmiotowej sprawie, została ostatecznie stwierdzona szkoda całkowita w pojeździe, to koszty powstałe z powodu zakwalifikowania przez pozwanego szkody jako częściowej, są kosztami, za które odpowiada zakład ubezpieczeń, bowiem błędna kwalifikacja szkody i naprawa pojazdu była wynikiem jego działania.
W dalszej kolejności podniosłem, iż należy podkreślić, że pozwany jako zakład ubezpieczeń jest podmiotem profesjonalnym. W toku postępowania likwidacyjnego, w jego imieniu działają zawodowi rzeczoznawcy. Większość dzisiejszych biegłych sądowych było wcześniej właśnie rzeczoznawcami w zakładach ubezpieczeń. Tym samym, należy zakładać, że czynności wykonywane przez zakład ubezpieczeń w toku postępowania likwidacyjnego mają charakter fachowy, są dochowywane z ponadprzeciętną starannością i pozwalają budzić pewien zakres zaufania. Skoro więc pozwany ustalił wartość pojazdu sprzed szkody na kwotę 6.700 zł i wyraził zgodę na naprawę pojazdu do tej kwoty, to uznać należy że koszty powstałe wskutek takiej naprawy nie obwiniają powoda.
Z drugiej strony, nie może budzić wątpliwości, że do powstania kosztów przewyższających wartość szkody całkowitej, doszło na skutek niedochowania staranności przez pozwanego przy podejmowaniu działań ustawowo przewidzianych. Rzeczoznawca pozwanego nie pomylił się bowiem nieznacznie, ale przeszacował wartość pojazdu aż o 850 zł, co jest dużą różnicą, skoro biegły ustalił wartość pojazdu przed szkodą na kwotę 5850 zł. Art. 29 ust. 1 ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych (…), wyraźnie wskazuje, że zakład ubezpieczeń podejmuje postępowanie dotyczące ustalenia stanu faktycznego zdarzenia losowego, zasadności zgłoszonych roszczeń i wysokości świadczenia. Natomiast jedną z podstawowych zasad prawa cywilnego jest dochowanie należytej staranności przy wykonywaniu zobowiązań umownych.
Zakład ubezpieczeń miał obowiązek oszacować szkodę. Skoro jest podmiotem profesjonalnym, należy uznać, że nie miał tego uczynić byle jak, ale z należytą starannością. Nie uczynił tego, a powstałych z tej przyczyny kosztów nie powinno się przenosić na powoda.
Przypomnieć jeszcze należy, że w trakcie postępowania likwidacyjnego od początku nie było mowy o szkodzie całkowitej, powód nie przeforsowywał swojego stanowiska lecz w zgodzie z pozwanym ustalał rozmiar szkody częściowej i warunki jej naprawy. Pozwany w kosztorysie eurotaxglass’s przesłanym powodowi po oględzinach, zawierającym rozliczenie kosztów naprawy, na samym końcu zawarł informację wskazującą na odpowiedzialność PZU S.A. maksymalnie do kwoty 6.700,00. Ponadto w notatce tej pozwany prosi o przedstawienie faktur za naprawę pojazdu, co sugeruje iż pozwany przewiduje i godzi się na naprawę pojazdu. Z tych względów odmowa refundacji naprawy dokonanej zgodnie z wytycznymi pozwanego jest niedopuszczalna. Zaznaczyć należy, że pozwany nie kwestionował ustalenia szkody częściowej w pojeździe Nissan Almera, a swoje zdanie w tym zakresie wyraził dopiero gdy Sąd go do tego zobowiązał, przyjmując wówczas korzystne dla siebie ustalenia biegłego. Pozwany w piśmie z dnia 04 października 2016 przyznał się, że nie weryfikował czy naprawa dokonana przez powódkę umożliwia przywrócenie samochodu do stanu sprzed kolizji drogowej.
Wyżej przedstawione okoliczności bezsprzecznie wskazują, iż pozwany nie zachował należytej staranności przy ustalaniu wysokości szkody w niniejszej sprawie i popełnił błąd w trakcie postępowania likwidacyjnego. Zarazem pozwany wprowadził w błąd powoda, który niezawinienie, przeprowadził naprawę. Naprawę, co warto podkreślić, po cenach rynkowych, co potwierdził biegły sądowy.
Podsumowując, uznać należy, że w świetle art. 29 ust. 1 ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych (…), pozwany był zobowiązany rzetelnie ustalić zakres szkody. Zaniechanie tego, doprowadziło do powstania kosztów, za które co do zasady – na podstawie art. 15 ust. 1 ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych oraz art. 28 ustawy o działalności ubezpieczeniowej i reasekuracyjnej – odpowiada pozwany zakład ubezpieczeń. In concreto, doszło do powstania dodatkowych kosztów, niezawinionych przez powoda i w związku z zasadą pełnego odszkodowania, należało w całości uwzględnić powództwo.
Ponadto wskazałem, iż ustawa oraz orzecznictwo w różnych przypadkach sankcjonuje nieprawidłowe działanie zakładu ubezpieczeń w toku postępowania likwidacyjnego. Tytułem przykładu: można dochodzić odsetek ustawowych za opóźnienie od 31 dnia od daty zgłoszenia roszczeń ubezpieczycielowi, przyjmując że po tej dacie dochodzi do przewlekłości ze strony zakładu; można domagać się refundacji kosztów zleconej przez poszkodowanego opinii niezależnego rzeczoznawcy, który podważył ustalenia zakładu, co następnie potwierdził biegły sądowy; roszczenie z tytułu najmu pojazdu zastępczego można skutecznie rozszerzyć o okres, w którym pozwany zwlekał z przekazaniem warsztatowi kalkulacji po oględzinach naprawczych, które stanowią podstawę do przeprowadzenia naprawy. W niniejszej sprawie, również miało miejsce nieprawidłowe działanie zakładu ubezpieczeń.
Powiem szczerze, ze trochę ku mojemu zaskoczeniu Sąd Okręgowy w pełni podzielił wyżej wskazane argumenty.
Może trochę przedłużę ten artykuł, ale oddam głos sądowi, treść uzasadnienia ustnego na podstawie skryptu sądu:
„[Przewodniczący sprawozdawca 00:00:00.151] W tym miejscu Sąd Okręgowy przedstawi uzasadnienie wydanego rozstrzygnięcia. Będzie to uzasadnienie ustne, które na podstawie artykułu 328 paragraf 1(1) kpc zastępuje uzasadnienie pisemne. Przedmiotem postępowania apelacyjnego była kontrola prawidłowości wyroku Sądu Rejonowego Poznań – Grunwald i Jeżyce w Poznaniu z dnia 28 października 2016 roku wydanego w sprawie IX C 2261/14, sprawa prowadzona była z powództwa …. Serwis Blacharsko-Lakierniczy Spółki z ograniczoną odpowiedzialnością przeciwko Powszechnemu Zakładowi Ubezpieczeń S.A. w Warszawie. Zaskarżonym wyrokiem Sąd Rejonowy w znacznej części uwzględnił żądanie pozwu, oddalił pozew jedynie w nieznacznej części co do kwoty zaskarżonej apelacją, w grę wchodziło 638 złotych 56 groszy. Jeżeli chodzi o motywy rozstrzygnięcia Sądu Rejonowego, to pisemne uzasadnienie znajduje się na kartach 748 do 759 akt. Z najistotniejszych kwestii wymagających przypomnienia, to Sąd Rejonowy ustalił, że strona powodowa nabyła wierzytelności dotyczące odszkodowania za naprawę uszkodzonych pojazdów. Co do kwoty 638 złotych i 56 groszy Sąd Rejonowy ustalił, że w tym zakresie chodzi o szkodę w pojeździe Nissan Almera, wcześniej pojazd ten należał do Spółki z ograniczoną odpowiedzialnością [? 00:01:28.106], wierzytelność tą nabył powód. W toku postępowania likwidacyjnego strona pozwana określiła wartość pojazdu, wskazała, że w grę wchodzi jego naprawa i po dokonaniu naprawy przez stronę powodową została zakwestionowana ta naprawa tylko co do kwoty 638 złotych 56 groszy. W ocenie strony pozwanej zawyżono o stawkę roboczogodziny oraz niewłaściwie określono wartość części użytych do naprawy pojazdu. Sąd Rejonowy, oddalając żądanie pozwu w tym zakresie doszedł do wniosku, że w grę wchodziła szkoda całkowita, wynikało to z opinii biegłego, który wskazał, że koszt naprawy był wyższy od wartości pojazdu w chwili wypadku, a w związku z tym Sąd Rejonowy doszedł do wniosku, że strona powodowa nie domaga…, nie może domagać się w związku z tym uzupełnienia kosztów naprawy z uwagi na to, że wypłacona do tej pory kwota przez stronę pozwaną wyczerpuje szkodę powoda. Sąd Rejonowy wcześniej w oparciu o opinię biegłego ustalił, że rzeczywiście żądana kwota za naprawy znajdowała usprawiedliwienie w opinii biegłego i rzeczywiście, jeśli chodzi o wysokość szkody została ona prawidłowo określona przez stronę powodową. Z tym orzeczeniem nie zgodziła się strona powodowa, składając apelację, apelacja znajduje się na kartach 770 do 772. W apelacji domagano się zmiany zaskarżonego wyroku i uwzględnienia powództwa, czyli zasądzenia dodatkowo kwoty 638 złotych 56 groszy wraz ustawowymi odsetkami od 27 sierpnia 2014 roku natomiast w odpowiedzi na apelację strona pozwana domagała się oddalenia apelacji. I rozstrzygając o zasadności apelacji Sąd Okręgowy kierował się materiałem dowodowym zgromadzonym przed Sądem Rejonowym, w toku postępowania apelacyjnego nie zgłoszono bowiem żadnych wniosków dowodowych, a w ocenie Sądu Okręgowego brak było podstaw do prowadzenia dalszych dowodów z urzędu. W związku z tym, opierając się na tym materiale dowodowym, który został zgromadzony przed Sądem Rejonowym, Sąd Okręgowy doszedł do wniosku, że istnieją jednak podstawy do uwzględnienia powództwa w związku z tym wyrok podlegał zmianie na podstawie artykułu 386 paragraf 1 kodeksu postępowania cywilnego, a wskazana w apelacji kwota zasądzeniu od pozwanego na rzecz powoda. Przypomnieć należy pewne okoliczności, które być może umknęły nieco Sądowi Rejonowemu, że jeśli chodzi o powstanie szkody to sytuacja wyglądała w ten sposób, że szkoda została zgłoszona pozwanemu, który zaaprobował czy wręcz zaproponował dokonanie likwidacji szkody w ten sposób, że następuje to poprzez naprawę pojazdu i wskazał, że potrzebne są do tego rachunki, wskazał też limit kosztów naprawy i w ocenie Sądu Okręgowego przy takiej postawie strony pozwanej, która jest profesjonalistą i powinna w sposób prawidłowy przeprowadzić proces likwidacji szkody doszło do swoistego porozumienia między stronami co do tego, w jaki sposób szkoda ta zostanie zlikwidowana. Przypomnieć należy o treści obowiązującego prawa, czyli artykułu 354 kc 355 kc, czyli można wymagać od strony pozwanej wysokiej staranności biorąc pod uwagę prowadzoną przez nią działalność gospodarczą czy pamiętać też trzeba o pewnej lojalności przy wykonywaniu zobowiązania o współdziałaniu stron przy czynieniu tego, w związku z w tym w ocenie Sądu Okręgowego skoro na tym etapie postępowania strona pozwana zaakceptowała, że w taki sposób dojdzie do likwidacji szkody ta propozycja została zaakceptowana przez stronę powodową, która wykonała te czynności, na które wskazywała strona pozwana, a spór dotyczy wyłącznie wysokości dokonanej naprawy, czyli czy są podstawy do odliczenia pewnych kwot z tytułu amortyzacji części zamiennych i co do tego, jaką stawkę za roboczogodzinę przyjąć to w tej sytuacji skoro ten spór okazał się być rozstrzygnięty z korzyścią dla strony powodowej, gdyż biegły potwierdził, że te stawki, które są stosowane przez stronę powodową znajdują usprawiedliwienie to w ocenie Sądu Okręgowego brak jest podstaw w tym momencie, aby strona pozwana wycofywała się z wcześniejszych uzgodnień, tym bardziej, że opinia biegłego, która na to wskazywała została też wydana z przekroczeniem tezy dowodowej, gdyż w tezie dowodowej, która została przesłana biegłemu, tego typu okoliczności nie zostały wskazane do wyjaśnienia. W tej sytuacji Sąd Okręgowy uznając, że te rachunki, które zostały przedstawione przez stronę powodową pozwanemu mają usprawiedliwienie i ten sposób likwidacji szkody został zaakceptowany wspólnie przez strony, doszedł do wniosku, że istnieją podstawy do zasądzenia wskazanej kwoty i zmienił zaskarżony wyrok przez zasądzenie dodatkowo bezspornej kwoty 638 złotych 56 groszy. Również co do kwestii odsetek to nie budziło wątpliwości w tym zakresie, Sąd Okręgowy odwołuje się do argumentacji, która znajduje się w uzasadnieniu zaskarżonego wyroku. Zauważyć przy tym należy, że gdyby się okazało, że wskazana przez Sąd Okręgowy podstawa w grę nie wchodzi, można by się zastanawiać nad kwestią odpowiedzialności deliktowej strony pozwanej, która rzeczywiście w sposób mało lojalny postępuje, wskazując pewną drogę postępowania stronie przeciwnej, a następnie z tej drogi się wycofując, generując niepotrzebne koszty, podczas gdy to rzeczą strony pozwanego profesjonalisty było prawidłowe przeprowadzenie procesu likwidacji szkody i zagwarantowanie, że wszystko odbędzie się zgodnie z przepisami. Jeżeli chodzi o koszty postępowania w tym zakresie Sąd Okręgowy kosztami tymi obciążył stronę pozwaną jako przegrywającą na podstawie artykułu 98 kodeksu postępowania cywilnego. Na koszty te złożyła się opłata od apelacji w kwocie 32 złotych, a prócz tego wynagrodzenie radcy prawnego reprezentującego stronę powodową, w tym przypadku wysokość tego wynagrodzenia określono w oparciu o przepisy rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości z dnia 22 października 2015 roku w sprawie opłat za czynności radców prawnych (Dziennik Ustaw, pozycja 1804), w grę wchodziło zastosowanie paragrafu 2 punktu 2 w związku z paragrafem 10 ustęp 1 punkt 1 i paragrafem 15 cytowanego rozporządzenia przy uwzględnieniu zmiany stawek wynikających z rozporządzenia z dnia 3 października 2016 roku, stąd kwota 135 złotych wynagrodzenia plus 32 złote opłaty sądowej w sumie 167 złotych i taka kwota została zasądzona. To wszystko, dziękuję.”
Jakiś czas temu pisałem o uprawnieniu poszkodowanego co do podjęcia decyzji, w zakresie naprawiania auta uszkodzonego z winy osoby trzeciej.
Temat ten powrócił w pytaniu od Czytelnika zadanym jednak trochę z innej perspektywy. Stąd też raz jeszcze o tym napiszę.
Pytanie otrzymałem następujące:
„Dobry wieczór.
Dostałam odszkodowanie od ubezpieczyciela za uszkodzenia blacharskie auta według szacunkowej wyceny – kosztorysu sporządzonego przez PZU. Mam pytanie czy muszę to odszkodowanie przeznaczyć na naprawę auta czy mogę przeznaczyć na dowolny cel. Bo auto nie było pierwszej świeżości i odszkodowanie nie pokryje kosztów naprawy więc wydaje mi się, że nie ma raczej sensu. W ubezpieczalni powiedzieli mi, że przy ubezpieczeniu na kolejny okres będą chcieli zrobić zdjęcia auta. Więc chciałem się dowiedzieć czy muszę usunąć te zgłoszoną szkodę czy nie ?”
Zgodnie z treścią art. 363 Kodeksu cywilnego nie ma takiej potrzeby. Przepis ten stanowi bowiem, iż :
Naprawienie szkody powinno nastąpić, według wyboru poszkodowanego, bądź przez przywrócenie stanu poprzedniego, bądź przez zapłatę odpowiedniej sumy pieniężnej. Jednakże gdyby przywrócenie stanu poprzedniego było niemożliwe albo gdyby pociągało za sobą dla zobowiązanego nadmierne trudności lub koszty, roszczenie poszkodowanego ogranicza się do świadczenia w pieniądzu.
Autorzy Kodeksu cywilnego zdecydowali więc, iż to co poszkodowany zrobi z należnym mu odszkodowaniem, to tylko i wyłącznie jego sprawa.
Jeżeli więc doszło do wypłaty odszkodowania na podstawie kalkulacji – szacunkowej wyceny szkody, to poszkodowany decyduje ( przepis mówi wprost: według jego wyboru), czy chce on szkodę naprawić, czy za otrzymane odszkodowanie pojechać na wakacje lub kupić dzieciom lody.
Jego wybór!
Oczywiście jak ubezpieczyciel będzie wznawiał ubezpieczenie i jego agent wykona fotografie auta, to i wartość pojazdu będzie mniejsza i kolejne odszkodowanie w razie szkody pewnie też, ale to już zupełnie inny temat.
Jakiś czas temu otrzymałem maila od Czytelnika bloga o następującej treści:
„Dzień dobry,
czytając Pana bloga nie odnalazłem odpowiedzi na nurtujące mnie pytanie. Posiadam ubezpieczenie AC (wariant serwisowy) w PZU. O warunkach naprawy pojazdu zobowiązuje nas jedynie jeden dokument – OWU który jest bardzo ogólny.
Otóż mój problem polega na tym – iż w aucie mam wgniecioną maskę, ubezpieczyciel oczywiście chce ją naprawić, a ja chcę ją wymienić. Czy mam do tego prawo?
W OWU (§ 17) jest jedynie taki zapis:
(…) koszty naprawy pojazdu ustalane są na podstawie następujących cen części zamiennych zakwalifikowanych do wymiany:
1) w wariancie serwisowym: cen części oryginalnych;
(…)
Wiem że istnieje technologia naprawy producenta danego auta która mówi który element i w jaki sposób może zostać naprawiony. Ale OWU już nie mówi kiedy element kwalifikuje się do wymiany a kiedy do naprawy. Dla mnie logicznym jest, że każdy uszkodzony element (zdeformowany) który jest elementem wymiennym, kwalifikuje się do wymiany i powinien być wyceniony na podstawie nowych cześć oryginalnych, a co za tym idzie powinien być tą częścią zastąpiony. Naprawie powinny podlegać tylko elementy niewymienne jak np dach, słupki itp.
Dodatkowo, na samej stronie ubezpieczyciela reklamują AC jak poniżej:
„ Jeżeli jesteś przywiązany do marki i jakości gwarantowanej przez producenta swojego samochodu, wybierz wariant serwisowy. Jeśli samochód będzie wymagał naprawy, użyte zostaną wyłącznie części oryginalne.”
Czy da się jasno określić że mam prawo do wymiany uszkodzonej części jeśli uszkodzenie to tylko niewielkie wgniecenie?”
Pytanie bardzo ciekawe i w zasadzie z skutkami odpowiedzi na nie mierzą się dziesiątki osób dziennie, które po kolizji komunikacyjnej oddają swoje auto do warsztatu. Co oczywiste od decyzji likwidatora zależeć będzie, czy odszkodowanie będzie przyznane w wysokości wyższej- w razie wymiany części, czy niższej- gdy dana część zakwalifikujemy jedynie do naprawy.
Tak więc kto, co decyduje o tym, czy dana część ma być naprawiana, czy wymieniona na nową?
Moim zdaniem decydująca jest tu technologia producenta. A więc zespół wytycznych, które producent danego modelu przewidział dla usunięcia skutków danej kolizji.
Posługując się cytatem:
„Instrukcja Naprawy wg Producenta (TIPS) to informacja dostępna na platformie w module graficznym Obrazu Uszkodzeń, służąca wsparciu użytkownika przy wykonywaniu precyzyjnej i rzetelnej kalkulacji uwzględniającej specyficzne procedury naprawy. Informacje zawarte w Instrukcji Naprawy bazują na przekazanych przez producentów pojazdów informacjach związanych z technologią naprawy”
Jeżeliby więc powstał tu spór na linii ubezpieczyciel warsztat i poszkodowany, to poszkodowany musiałby się zwrócić do danego producenta marki lub zlecić opinię rzeczoznawcy samochodowemu.
Siłą rzeczy wchodząc w spór z ubezpieczalnią poszkodowany musi sięgnąć do wiedzy fachowej.
Jak wiadomo wiedza kosztuje.
Kosztuje także możliwość skorzystania z tzw. prywatnej opinii rzeczoznawcy. Tytułem przykładu : w sprawie związanej z zaniżeniem odszkodowania za szkodę w samochodzie, będzie to rzeczoznawca samochodowy z dziedziny kosztorysowania szkód komunikacyjnych, w szkodzie zalaniowej kosztorysant budowlany.
Pytanie jakie w związku z tym się pojawia, to czy jeżeli korzystając z wiedzy biegłego uda nam się udowodnić swoje racje, to czy można żądać od ubezpieczyciela zwrotu poniesionych na wykonanie opinii kosztów?
Z mojego doświadczenia wynika, iż nie ma tu większych problemów. Sąd dość jednolicie stoją w takiej sytuacji po stronie osób poszkodowanych.
W tym miejscu należy wskazać, że w judykaturze Sądu Najwyższego przyjmuje się, że jeżeli strona poniosła koszty sporządzenia prywatnej opinii rzeczoznawców, która zaprzeczała stanowisku oponenta, to przegrywający winien zwrócić koszty wykonania ekspertyzy.
Powyższe stanowisko wyrażone zostało w wyroku z dnia 2 września 1975 w sprawie I CR 505/75, w którym Sąd Najwyższy stwierdził:
Dokonana przed wszczęciem postępowania sądowego i poza zabezpieczeniem dowodów ekspertyza może być istotną przesłanką zasądzenia odszkodowania. W takim wypadku koszt ekspertyzy stanowi szkodę ulegającą naprawieniu (art. 361 k.c.). Należy zauważyć, iż zlecenie wykonania opinii było niezbędne dla ustalenia zasadności statusu roszczenia. Wobec powyższego koszt uzyskania takiej wyceny wchodzi w zakres niezbędnych kosztów związanych z roszczeniem powoda.