O wytycznych w sprawach ubezpieczeniowych i odszkodowawczych

Wytyczne KNF dotyczące likwidacji szkód komunikacyjnych – ściąga dla poszkodowanego

Jakie prawa przysługują Ci po kolizji samochodowej? Odpowiedź znajdziesz w Wytycznych KNF dla zakładów ubezpieczeń dotyczących likwidacji szkód z ubezpieczeń komunikacyjnych. To dokument, który w przystępny sposób podsumowuje, czego możesz oczekiwać od ubezpieczyciela – i na co się powołać, gdy ten próbuje zaniżyć odszkodowanie.

Sama analiza przepisów Kodeksu cywilnego regulujących odpowiedzialność za szkodę niewiele daje potencjalnemu poszkodowanemu. Spójrzmy na art. 363 k.c.:

„§ 1. Naprawienie szkody powinno nastąpić, według wyboru poszkodowanego, bądź przez przywrócenie stanu poprzedniego, bądź przez zapłatę odpowiedniej sumy pieniężnej. Jednakże gdyby przywrócenie stanu poprzedniego było niemożliwe albo gdyby pociągało za sobą dla zobowiązanego nadmierne trudności lub koszty, roszczenie poszkodowanego ogranicza się do świadczenia w pieniądzu.

§ 2. Jeżeli naprawienie szkody ma nastąpić w pieniądzu, wysokość odszkodowania powinna być ustalona według cen z daty ustalenia odszkodowania, chyba że szczególne okoliczności wymagają przyjęcia za podstawę cen istniejących w innej chwili.”

Przepis niby prosty. Ale przystawiając go do niezliczonej liczby różnych sytuacji prawno-faktycznych – niewiele daje. Zwłaszcza gdy nie ma się rozeznania w orzecznictwie Sądu Najwyższego i sądów powszechnych. A już zupełnie, gdy osoba poszkodowana nie miała wcześniej do czynienia z prawem czy branżą odszkodowawczą.

Czym są Wytyczne KNF i dlaczego warto je znać?

Komisja Nadzoru Finansowego wydała dokument pt. „Wytyczne dotyczące likwidacji szkód z ubezpieczeń komunikacyjnych”. To swego rodzaju podsumowanie dobrych praktyk i oczekiwań, jakie organ nadzoru nad rynkiem ubezpieczeń ma wobec zakładów ubezpieczeniowych.

Co prawda wytyczne nie stanowią przepisów prawa – KNF nie ma kompetencji do wydawania aktów normatywnych wiążących ubezpieczycieli. Są jednak czymś więcej niż tylko „pobożnymi życzeniami”.

Zakłady ubezpieczeń podlegają nadzorowi KNF. Systematyczne ignorowanie wytycznych może skutkować kontrolami, zaleceniami pokontrolnymi, a w skrajnych przypadkach – sankcjami. Dlatego ubezpieczyciele w mniejszym lub większym stopniu do wytycznych się dostosowali.

Dla poszkodowanego to praktyczna ściąga – można powołać się na konkretne wytyczne w odwołaniu od decyzji ubezpieczyciela.

Co mówią Wytyczne KNF o prawach poszkodowanego?

Wytyczne poruszają szereg kluczowych kwestii spornych w likwidacji szkód komunikacyjnych:

Prawo wyboru sposobu naprawienia szkody

Poszkodowany ma prawo wyboru między naprawą pojazdu a wypłatą odszkodowania w pieniądzu. Ubezpieczyciel nie może narzucić jednej opcji.

Części zamienne – oryginalne czy zamienniki?

Wytyczne wskazują, że przy pojazdach serwisowanych w ASO i objętych gwarancją należy uwzględniać części oryginalne. Stosowanie zamienników wymaga zgody poszkodowanego i uzasadnienia.

Stawki za roboczogodzinę

Ubezpieczyciel powinien akceptować stawki stosowane przez warsztaty w danym regionie. Arbitralne obniżanie stawek do „średnich” czy „minimalnych” jest kwestionowane.

Utrata wartości handlowej

Ubezpieczyciel powinien informować poszkodowanego o możliwości dochodzenia odszkodowania za utratę wartości handlowej pojazdu i z własnej inicjatywy badać zasadność tego roszczenia.

Pojazd zastępczy

Poszkodowany ma prawo do pojazdu zastępczego na czas naprawy lub – przy szkodzie całkowitej – do czasu wypłaty odszkodowania i możliwości zakupu innego pojazdu.

Koszty dodatkowe

Odszkodowanie powinno obejmować również uzasadnione koszty dodatkowe: holowanie, parking, opinię rzeczoznawcy.

Terminy likwidacji szkody

Wytyczne przypominają o ustawowych terminach: 30 dni na wypłatę odszkodowania od zgłoszenia szkody, a w sprawach skomplikowanych – 14 dni od wyjaśnienia okoliczności (maksymalnie 90 dni).

Jak wykorzystać Wytyczne KNF w sporze z ubezpieczycielem?

Gdy ubezpieczyciel zaniża odszkodowanie lub odmawia wypłaty określonych składników szkody:

  1. Sprawdź, co mówią Wytyczne – znajdź konkretną wytyczną dotyczącą Twojej sytuacji.
  2. Powołaj się na nią w odwołaniu – napisz wprost: „Zgodnie z Wytyczną nr X KNF dotyczącą likwidacji szkód komunikacyjnych, zakład ubezpieczeń powinien…”
  3. Wskaż na nadzór KNF – można zasygnalizować, że w przypadku dalszego ignorowania wytycznych rozważysz skargę do organu nadzoru.
  4. Złóż skargę do KNF – jeśli ubezpieczyciel uporczywie ignoruje wytyczne, masz prawo złożyć skargę. KNF może podjąć czynności wyjaśniające.

To nie jest „magiczna różdżka”, ale dodatkowy argument w negocjacjach – i to argument, który ubezpieczyciele traktują poważnie.

Gdzie znaleźć Wytyczne KNF?

Wytyczne dotyczące likwidacji szkód z ubezpieczeń komunikacyjnych są dostępne na stronie internetowej Komisji Nadzoru Finansowego. Dokument jest napisany przystępnym językiem – znacznie bardziej zrozumiałym niż przepisy Kodeksu cywilnego czy ustaw ubezpieczeniowych.

Warto go przeczytać przed rozpoczęciem sporu z ubezpieczycielem. Znajomość swoich praw to podstawa skutecznego dochodzenia odszkodowania.


FAQ

Czy Wytyczne KNF są wiążące dla ubezpieczycieli?

Formalnie nie – to „miękkie prawo” (soft law), nie przepisy powszechnie obowiązujące. Jednak ubezpieczyciele podlegają nadzorowi KNF i w praktyce dostosowują się do wytycznych, by uniknąć problemów z organem nadzoru. Można się na nie skutecznie powoływać w odwołaniach.

Czy mogę złożyć skargę do KNF, gdy ubezpieczyciel ignoruje wytyczne?

Tak. KNF przyjmuje skargi na zakłady ubezpieczeń. Skarga może skutkować czynnościami wyjaśniającymi, a w przypadku stwierdzenia nieprawidłowości – zaleceniami pokontrolnymi dla ubezpieczyciela.

Czy sąd uwzględnia Wytyczne KNF przy rozstrzyganiu spraw odszkodowawczych?

Sądy nie są związane wytycznymi KNF, ale często powołują się na nie jako na wyraz dobrych praktyk rynkowych i oczekiwań organu nadzoru. Wytyczne mogą stanowić dodatkowy argument w uzasadnieniu wyroku.

Czy Wytyczne KNF dotyczą tylko OC, czy także autocasco?

Wytyczne dotyczą przede wszystkim likwidacji szkód z OC komunikacyjnego, ale część zasad ma zastosowanie również do autocasco. Przy AC kluczowe są jednak ogólne warunki ubezpieczenia (OWU) konkretnej polisy.


Bartosz Kowalak – radca prawny, wspólnik w KOWALAK JĘDRZEJEWSKA KONRADY I PARTNERZY ADWOKACI I RADCOWIE PRAWNI. Od lat zajmuję się prawem odszkodowawczym z pasją. Więcej o mojej praktyce znajdziecie na http://www.prawnikpoznanski.pl.

Masz problem z ubezpieczycielem, który ignoruje Twoje prawa? Zostaw komentarz lub napisz: kancelaria@prawnikpoznanski.pl

Odszkodowanie z OC sprawcy – utrata wartości handlowej pojazdu. Czy zawsze ma miejsce?

Utrata wartości handlowej pojazdu – kiedy przysługuje, a kiedy nie ma sensu jej dochodzić?

Czy każdy uszkodzony samochód kwalifikuje się do odszkodowania za utratę wartości handlowej? Nie. Roszczenie to ma sens tylko przy spełnieniu określonych kryteriów – przede wszystkim pojazd musi być relatywnie nowy (do 6 lat) i wcześniej bezwypadkowy. Przy starszych autach lub pojazdach z historią szkodową – utratę wartości handlowej można sobie darować.

Jakiś czas temu pisałem o utracie wartości handlowej jako elemencie składowym szkody w pojeździe. Dzisiaj chciałbym pociągnąć ten wątek i odpowiedzieć na pytanie: kiedy w ogóle warto występować z takim roszczeniem?

Skoro zadaję takie pytanie – można się spodziewać, że nie zawsze.

Jak ustala się utratę wartości handlowej?

Wysokość szkody w postaci utraty wartości handlowej (UVH) ustala rzeczoznawca samochodowy lub – w procesie sądowym – biegły sądowy.

Biegli i rzeczoznawcy przy wycenie kierują się najczęściej Instrukcją określania rynkowego ubytku wartości pojazdów nr 1/2009 z dnia 12 lutego 2009 r., opracowaną przez Stowarzyszenie Rzeczoznawców Samochodowych EKSPERTMOT.

Z punktu widzenia prawnego można się zastanawiać, czy taki dokument jest wiążący – instrukcja nie jest przecież przepisem prawa. Niemniej jednak w praktyce to standard branżowy, którym posługują się rzeczoznawcy i biegli. Sądy akceptują wyceny sporządzone według tej metodologii.

Odwołując się do wskazań instrukcji, można wstępnie ocenić, czy w danej sprawie w ogóle ma sens mówić o utracie wartości handlowej.

Jakie pojazdy kwalifikują się do roszczenia o UVH?

Zgodnie z przyjętą metodyką, do uznania, że w pojeździe powstała szkoda w postaci utraty wartości handlowej, muszą być spełnione łącznie następujące kryteria:

1. Pojazd jest relatywnie młody – nie starszy niż 6 lat

To podstawowe kryterium. Samochody starsze niż 6 lat z reguły nie kwalifikują się do roszczenia o UVH. Wynika to z faktu, że przy starszych pojazdach różnica w wartości między egzemplarzem bezwypadkowym a powypadkowym jest minimalna – rynek nie przywiązuje już takiej wagi do historii szkodowej.

2. Pojazd był w dobrym stanie technicznym przed wypadkiem

Auto zaniedbane, z widocznymi śladami eksploatacji, licznymi usterkami czy skorodowanym nadwoziem – nawet jeśli jest młode – nie uzasadnia roszczenia o pełną utratę wartości handlowej.

3. To pierwsze uszkodzenie pojazdu o charakterze kolizyjnym

Jeśli samochód był już wcześniej naprawiany po wypadku, kolejna szkoda nie powoduje (lub powoduje minimalną) dodatkową utratę wartości. Pojazd już wcześniej stracił status „bezwypadkowego”.

4. Naprawa pojazdu jest technicznie i ekonomicznie zasadna

Roszczenie o UVH dotyczy sytuacji, gdy pojazd został lub zostanie naprawiony. Przy szkodzie całkowitej (gdy koszty naprawy przekraczają wartość auta) – nie ma mowy o utracie wartości handlowej w klasycznym rozumieniu.

5. Uszkodzeniu uległy określone elementy pojazdu

Nie każde uszkodzenie powoduje istotną utratę wartości. Kluczowe są uszkodzenia:

  • powłoki lakierniczej (konieczność przemalowania),
  • metalowych elementów nadwozia (błotniki, progi, drzwi),
  • elementów strukturalnych (słupki, podłużnice),
  • ramy pojazdu.

Drobne uszkodzenia plastikowych elementów czy wymiana szyby zwykle nie uzasadniają roszczenia o UVH.

Kiedy roszczenie o UVH nie ma sensu?

Podsumowując – jeśli Twój pojazd:

  • ma więcej niż 6 lat,
  • był już wcześniej uszkodzony w kolizji,
  • był w złym stanie technicznym,
  • doznał tylko drobnych uszkodzeń (plastiki, szyba),

…to utratę wartości handlowej można sobie darować. Koszt opinii rzeczoznawcy (200-500 zł) prawdopodobnie przewyższy ewentualną kwotę odszkodowania, a ubezpieczyciel słusznie odmówi wypłaty.

Jak sprawdzić, czy warto dochodzić UVH?

Przed zleceniem kosztownej opinii rzeczoznawcy warto wstępnie ocenić sytuację:

  • Sprawdź wiek pojazdu – data pierwszej rejestracji. Powyżej 6 lat = raczej bez sensu.
  • Przejrzyj historię szkodową – czy auto było już naprawiane po wypadku? Jeśli tak – roszczenie problematyczne.
  • Oceń zakres uszkodzeń – czy dotyczyły elementów nadwozia, czy tylko drobnych części?
  • Oszacuj wartość pojazdu – im droższy samochód, tym wyższa potencjalna utrata wartości w złotówkach.

Przy nowym, drogim aucie po pierwszym poważnym wypadku – roszczenie o UVH zdecydowanie ma sens. Przy 8-letnim samochodzie z drugiego wypadku – szkoda czasu i pieniędzy.


FAQ

Czy pojazd 7-letni może kwalifikować się do roszczenia o utratę wartości handlowej?

Teoretycznie tak, ale w praktyce jest to bardzo trudne. Granica 6 lat nie jest sztywna, ale przy starszych pojazdach rzeczoznawcy zwykle wyliczają zerową lub symboliczną utratę wartości. Wyjątkiem mogą być pojazdy kolekcjonerskie lub premium, które zachowują wartość dłużej.

Czy muszę naprawić samochód, żeby dochodzić UVH?

Nie musisz naprawić pojazdu przed zgłoszeniem roszczenia. Utrata wartości handlowej to szkoda, która powstaje niezależnie od tego, czy naprawa została przeprowadzona. Wystarczy, że naprawa jest technicznie możliwa i ekonomicznie uzasadniona.

Ile kosztuje opinia rzeczoznawcy o utracie wartości handlowej?

Zwykle 200-500 zł, w zależności od wartości pojazdu i złożoności sprawy. Koszt opinii podlega zwrotowi od ubezpieczyciela jako element szkody – pod warunkiem, że roszczenie o UVH było uzasadnione.

Czy ubezpieczyciel sam wyliczy utratę wartości handlowej?

Powinien – zgodnie z wytycznymi KNF zakład ubezpieczeń ma obowiązek z własnej inicjatywy badać zasadność roszczenia o UVH. W praktyce jednak ubezpieczyciele rzadko sami wyliczają i wypłacają tę kwotę. Warto zgłosić roszczenie na piśmie i ewentualnie przedstawić własną opinię rzeczoznawcy.


Bartosz Kowalak – radca prawny, wspólnik w KOWALAK JĘDRZEJEWSKA KONRADY I PARTNERZY ADWOKACI I RADCOWIE PRAWNI. Od lat zajmuję się prawem odszkodowawczym z pasją. Więcej o mojej praktyce znajdziecie na http://www.prawnikpoznanski.pl.

Zastanawiasz się, czy w Twoim przypadku warto dochodzić utraty wartości handlowej? Zostaw komentarz lub napisz: kancelaria@prawnikpoznanski.pl

Czy nadchodzi likwidacja możliwości naprawy aut na tzw. kosztorys?

Koniec z kosztorysem powypadkowym? Pomysł PiS na uszczelnienie VAT-u

Niniejszy artykuł ma charakter informacyjny i nie stanowi porady prawnej.


Czy odszkodowanie za kolizję drogową będzie można otrzymać tylko po przedstawieniu faktury za naprawę? Taki pomysł wraca na agendę rządu Prawa i Sprawiedliwości. Likwidacja rozliczenia „na kosztorys” ma uszczelnić VAT i przynieść budżetowi kilka miliardów złotych rocznie. Ale czy to na pewno dobra zmiana – i dla kogo?


Spis treści

  1. Na czym polega rozliczenie szkody na kosztorys?
  2. Dlaczego rząd chce to zmienić?
  3. Kto zyskuje, a kto traci na obecnym systemie?
  4. Czy to dobra zmiana?

Na czym polega rozliczenie szkody na kosztorys?

Obecnie poszkodowany w kolizji drogowej ma wybór, jak rozliczyć szkodę z ubezpieczycielem OC sprawcy:

Metoda rozliczenia Na czym polega
Na fakturę Poszkodowany naprawia auto, przedstawia fakturę VAT, ubezpieczyciel zwraca koszty
Na kosztorys Poszkodowany otrzymuje odszkodowanie na podstawie kalkulacji przewidywanych kosztów naprawy – bez konieczności faktycznej naprawy

To prawo wyboru gwarantuje Kodeks cywilny. Odszkodowanie ma przywrócić stan sprzed szkody – a sposób, w jaki poszkodowany to osiągnie (lub czy w ogóle naprawi auto), jest co do zasady jego sprawą.

Sam w sobie ten system nie jest kontrowersyjny. Problem w tym, że rozliczenie „na kosztorys” obrosło dość potężną patologią.


Dlaczego rząd chce to zmienić?

Pomysł nie jest nowy – już za poprzedniego rządu PiS (nie pomnę czy za kadencji Kazimierza Marcinkiewicza, czy Jarosława Kaczyńskiego) był rozważany. Teraz wraca.

Założenia projektu są proste: wypłata odszkodowania przez zakład ubezpieczeń będzie uzależniona od uprzedniego przedstawienia faktury VAT dokumentującej naprawę auta.

Skąd taki pomysł? Chodzi o VAT.

Mechanizm straty budżetowej:

  1. Przy naprawie „na fakturę” – warsztat wystawia fakturę, odprowadza VAT do Skarbu Państwa.
  2. Przy rozliczeniu „na kosztorys” – poszkodowany dostaje kwotę odszkodowania, od której nikt VAT-u nie odprowadza.
  3. Często następnie poszkodowany naprawia auto „na czarno” – taniej, bez rachunków.
  4. Skarb Państwa nie widzi ani złotówki podatku.

Według szacunków z tego tytułu budżet mógłby zyskać kilka miliardów złotych rocznie.


Kto zyskuje, a kto traci na obecnym systemie?

System rozliczenia na kosztorys ma swoich beneficjentów – ale coraz częściej nie są nimi poszkodowani.

Beneficjenci obecnego systemu:

Podmiot Jak korzysta
Ubezpieczyciele Wypłacają zaniżone kosztorysy, które są niższe niż faktyczne koszty naprawy. En masse oszczędzają miliony.
Handlarze cesjami Skupują od poszkodowanych roszczenia o „dopłatę” do kosztorysu i masowo pozywają ubezpieczycieli.
Warsztaty „na czarno” Naprawiają auta bez faktur, po cenach niższych niż oficjalne.

Poszkodowani – teoretycznie mają wybór, ale w praktyce:

  • dostają zaniżone kosztorysy,
  • nie wiedzą, że mogą dochodzić dopłaty,
  • często sprzedają roszczenia za ułamek wartości.

Skarb Państwa – traci VAT od usług naprawczych wykonywanych w szarej strefie.


Czy to dobra zmiana?

To pytanie retoryczne z mojego tytułu – ale spróbuję na nie uczciwie odpowiedzieć.

Argumenty ZA likwidacją kosztorysu:

  • Uszczelnienie VAT – realne wpływy do budżetu.
  • Ograniczenie patologii (handlarze cesjami, zaniżone kosztorysy).
  • Wymuszenie legalnych napraw w oficjalnych warsztatach.

Argumenty PRZECIW:

  • Ograniczenie prawa własności – poszkodowany traci swobodę decyzji, co zrobić z odszkodowaniem.
  • Problemy dla właścicieli starszych aut – czasem naprawa „na fakturę” jest nieopłacalna, a kosztorys pozwala przynajmniej częściowo pokryć stratę.
  • Ryzyko, że ubezpieczyciele będą kwestionować faktury (zawyżone stawki, zbędne części) – spory przeniosą się tylko na inny grunt.
  • Wzrost cen usług naprawczych – warsztaty stracą konkurencję ze strony „szarej strefy”.

Moja ocena: Rozumiem intencje fiskalne, ale obawiam się, że to rozwiązanie uderzy przede wszystkim w zwykłych poszkodowanych, którzy stracą elastyczność w dysponowaniu odszkodowaniem. Patologie systemu (zaniżone kosztorysy, handlarze cesjami) można ograniczyć innymi metodami – choćby przez egzekwowanie istniejących przepisów i rekomendacji KNF.

Z drugiej strony – jeśli likwidacja kosztorysu wymusi na ubezpieczycielach uczciwe rozliczanie napraw na fakturę, może to paradoksalnie podnieść standardy wypłat. Diabeł tkwi w szczegółach projektu.


FAQ – Najczęściej zadawane pytania

Czym jest rozliczenie szkody „na kosztorys”? To metoda likwidacji szkody, w której poszkodowany otrzymuje odszkodowanie na podstawie kalkulacji przewidywanych kosztów naprawy – bez konieczności faktycznej naprawy i przedstawienia faktury.

Czy obecnie muszę naprawić auto, żeby dostać odszkodowanie? Nie. Zgodnie z obecnymi przepisami poszkodowany może wybrać rozliczenie na kosztorys i nie naprawiać pojazdu – lub naprawić go we własnym zakresie.

Dlaczego rząd chce zlikwidować kosztorys? Główny argument to uszczelnienie VAT. Przy rozliczeniu na kosztorys nie powstaje obowiązek podatkowy, a auta często naprawiane są „na czarno”. Budżet traci według szacunków kilka miliardów złotych rocznie.

Kiedy zmiany mogą wejść w życie? Na razie to etap zapowiedzi i prac koncepcyjnych. Konkretny projekt ustawy i harmonogram nie zostały jeszcze przedstawione.

Co zrobić, jeśli mam teraz szkodę rozliczaną na kosztorys? Obecne przepisy nadal obowiązują. Masz prawo do rozliczenia na kosztorys lub na fakturę – wybór należy do Ciebie.


Podsumowanie

Pomysł likwidacji rozliczenia szkód „na kosztorys” wraca na agendę rządu. Ma uszczelnić VAT i przynieść budżetowi miliardy złotych. System rzeczywiście obrósł patologiami – zaniżone kosztorysy, handlarze cesjami, naprawy „na czarno”. Ale likwidacja kosztorysu to też ograniczenie praw poszkodowanych i ryzyko nowych sporów o faktury. Czy to dobra zmiana? Odpowiedź zależy od tego, jak projekt zostanie ostatecznie skonstruowany.


Bartosz Kowalak – radca prawny, wspólnik w KOWALAK JĘDRZEJEWSKA KONRADY I PARTNERZY ADWOKACI I RADCOWIE PRAWNI. Od lat zajmuję się prawem odszkodowawczym z pasją. Więcej o mojej praktyce znajdziecie na www.prawnikpoznanski.pl.

Masz zdanie na temat planowanych zmian? Zostaw komentarz lub napisz: kancelaria@prawnikpoznanski.pl


Źródła:

  • Doniesienia prasowe dotyczące planów legislacyjnych rządu PiS w zakresie likwidacji odszkodowań kosztorysowych
  • Art. 361–363 ustawy z dnia 23 kwietnia 1964 r. – Kodeks cywilny (zasady naprawienia szkody)
  • Szacunki dotyczące strat budżetowych z tytułu VAT w sektorze napraw powypadkowych

Czy brak zapiętych pasów zawsze powoduje przyjęcie przyczynienia się?

 

Niezapięte pasy bezpieczeństwa a przyczynienie się do szkody – czy ubezpieczyciel zawsze ma rację?

Niniejszy artykuł ma charakter informacyjny i nie stanowi porady prawnej.


Czy sam fakt niezapięcia pasów bezpieczeństwa oznacza automatyczne obniżenie odszkodowania? Nie – i to jest kluczowa informacja dla każdego poszkodowanego. Ubezpieczyciel, który podnosi zarzut przyczynienia, musi udowodnić, że istnieje związek przyczynowy między brakiem pasów a konkretnymi obrażeniami. Sam fakt ich niezapięcia nie wystarczy.


Spis treści

  1. Przyczynienie się poszkodowanego – o co chodzi?
  2. Czy brak pasów automatycznie oznacza przyczynienie?
  3. Co musi udowodnić ubezpieczyciel?
  4. Praktyczne znaczenie dla poszkodowanych

Przyczynienie się poszkodowanego – o co chodzi?

Jednym z najczęstszych zarzutów podnoszonych przez ubezpieczycieli – zarówno w toku likwidacji szkody, jak i później w sądzie – jest zarzut przyczynienia się do powstania lub zwiększenia szkody z uwagi na niezapięcie pasów bezpieczeństwa.

Podstawą prawną jest art. 362 Kodeksu cywilnego:

„Jeżeli poszkodowany przyczynił się do powstania lub zwiększenia szkody, obowiązek jej naprawienia ulega odpowiedniemu zmniejszeniu stosownie do okoliczności, a zwłaszcza do stopnia winy obu stron.”

Na pierwszy rzut oka zarzut wydaje się oczywisty. Jeśli poszkodowany doznał obrażeń w wyniku niekontrolowanego przemieszczenia się ciała w kabinie pojazdu (lub wypadnięcia z niego), łatwo sobie wyobrazić alternatywną sytuację: gdyby pas był zapięty, do obrażeń prawdopodobnie by nie doszło albo byłyby znacznie mniejsze.

W praktyce – w zdecydowanej większości przypadków to prawda. Ale „prawdopodobnie” to nie to samo co „na pewno”. I właśnie tu zaczyna się istotna kwestia prawna.


Czy brak pasów automatycznie oznacza przyczynienie?

Nie. I to jest kluczowe.

Sam fakt stwierdzenia, że pasy nie były zapięte, nie oznacza automatycznie, że ta okoliczność była współprzyczyną takich, a nie innych obrażeń.

Zwykle ubezpieczyciele i sądy – w sytuacji ustalenia związku przyczynowego między brakiem pasów a obrażeniami – przyjmują przyczynienie w granicach:

Stopień przyczynienia Typowe przypadki
20–30% Obrażenia umiarkowane, częściowy wpływ braku pasów
40–50% Poważne obrażenia wyraźnie związane z brakiem zabezpieczenia

Ale uwaga: brak jest tu automatyzmu. Każda sprawa wymaga indywidualnej oceny.


Co musi udowodnić ubezpieczyciel?

To fundamentalna kwestia, o której wielu poszkodowanych nie wie: ciężar dowodu spoczywa na ubezpieczycielu.

Zgodnie z art. 6 Kodeksu cywilnego, podmiot który powołuje się na przyczynienie (czyli ubezpieczyciel), musi udowodnić:

  1. Że pasy faktycznie nie były zapięte.
  2. Że między tym faktem a obrażeniami istnieje związek przyczynowo-skutkowy.
  3. Jaki jest zakres wpływu braku pasów na rozmiar szkody.

Doskonale ilustruje to wyrok Sądu Okręgowego w Gdańsku z 19 maja 2014 r., sygn. akt I C 1840/12:

„Sam fakt niezapięcia pasów bezpieczeństwa nie może stanowić podstawy do przyjęcia, iż powód przyczynił się do powstania szkody. (…) Pozwany, poza arbitralnym przyjęciem, że powód przyczynił się do powstania szkody w 20%, albowiem nie miał zapiętych pasów bezpieczeństwa, nie wykazał, by zachowanie to stanowiło współprzyczynę szkody. Pozwany nie powołał żadnych dowodów w celu udowodnienia powyższej okoliczności, w szczególności nie wnosił o dopuszczenie dowodu z opinii biegłego.”

Sąd podkreślił, że ustalenie wpływu braku pasów na zakres obrażeń wymaga wiadomości specjalnych – czyli opinii biegłego z zakresu rekonstrukcji wypadków lub medycyny sądowej. Jeśli ubezpieczyciel takiego dowodu nie zgłosi – ponosi negatywne konsekwencje swojego zaniechania.


Praktyczne znaczenie dla poszkodowanych

Co to oznacza w praktyce?

1. Nie akceptuj automatycznie zarzutu przyczynienia

Jeśli ubezpieczyciel obniża odszkodowanie o 20–30% „z tytułu niezapięcia pasów” – zapytaj o dowody. Sam fakt braku pasów to za mało.

2. Żądaj wykazania związku przyczynowego

Ubezpieczyciel powinien przedstawić:

  • opinię biegłego ds. rekonstrukcji wypadków,
  • opinię medyczną wskazującą, które obrażenia powstałyby (lub nie) przy zapiętych pasach.

3. Kwestionuj arbitralne ustalenia

„Przyczynienie 20%” wpisane w decyzji bez żadnego uzasadnienia to nie jest dowód – to twierdzenie, które można podważyć.

4. W sądzie ciężar dowodu leży po stronie pozwanego

Jeśli ubezpieczyciel nie zgłosi wniosku o biegłego – sąd nie może samodzielnie ustalić, jak kształtowałaby się sytuacja zdrowotna poszkodowanego przy zapiętych pasach.


Analogia: nietrzeźwość pieszego

Sąd Okręgowy w Gdańsku powołał się na wyrok Sądu Apelacyjnego w Łodzi z 3 grudnia 2013 r. (I ACa 881/13), który dotyczy analogicznej sytuacji:

„Okoliczność, że pieszy był w stanie nietrzeźwym w chwili najechania go przez samochód, nie stanowi sama przez się podstawy do przyjęcia, że pieszy ten przyczynił się do zaistnienia wypadku i szkody. (…) Zastosowanie art. 362 k.c. może wchodzić w grę tylko w razie ustalenia, iż nietrzeźwość miała wpływ na powstanie lub rozmiar szkody.”

Zasada jest ta sama: sam fakt (brak pasów, nietrzeźwość) nie równa się automatycznie przyczynieniu. Trzeba wykazać związek z konkretną szkodą.


FAQ – Najczęściej zadawane pytania

Czy niezapięcie pasów zawsze oznacza obniżenie odszkodowania? Nie. Ubezpieczyciel musi udowodnić, że istnieje związek przyczynowy między brakiem pasów a obrażeniami. Sam fakt niezapięcia pasów nie wystarczy do zastosowania art. 362 k.c.

Ile wynosi typowe przyczynienie za brak pasów? Jeśli związek przyczynowy zostanie wykazany – zwykle 20–50%, w zależności od okoliczności. Ale każda sprawa jest oceniana indywidualnie.

Kto musi udowodnić przyczynienie? Ubezpieczyciel (lub inny pozwany). Zgodnie z art. 6 k.c. ciężar dowodu spoczywa na podmiocie, który powołuje się na daną okoliczność.

Jak ubezpieczyciel może udowodnić przyczynienie? Najczęściej przez opinię biegłego ds. rekonstrukcji wypadków lub biegłego lekarza, który oceni, jakie obrażenia powstałyby przy zapiętych pasach.

Co zrobić, gdy ubezpieczyciel arbitralnie obniża odszkodowanie o przyczynienie? Kwestionować decyzję. Żądać wskazania dowodów na związek przyczynowy. W razie odmowy – rozważyć drogę sądową, gdzie ciężar dowodu leży po stronie ubezpieczyciela.


Podsumowanie

Niezapięcie pasów bezpieczeństwa nie oznacza automatycznego przyczynienia się do szkody. Ubezpieczyciel, który podnosi taki zarzut, musi udowodnić związek przyczynowy między brakiem pasów a konkretnymi obrażeniami – a to wymaga opinii biegłego. Arbitralne obniżanie odszkodowania „o 20% za pasy” bez żadnych dowodów można i warto kwestionować.


Bartosz Kowalak – radca prawny, wspólnik w KOWALAK JĘDRZEJEWSKA KONRADY I PARTNERZY ADWOKACI I RADCOWIE PRAWNI. Od lat zajmuję się prawem odszkodowawczym z pasją. Więcej o mojej praktyce znajdziecie na www.prawnikpoznanski.pl.

Masz pytanie o przyczynienie się do szkody? Zostaw komentarz lub napisz: kancelaria@prawnikpoznanski.pl


Źródła:

  • Art. 362 i art. 6 ustawy z dnia 23 kwietnia 1964 r. – Kodeks cywilny
  • Wyrok Sądu Okręgowego w Gdańsku z dnia 19 maja 2014 r., sygn. akt I C 1840/12
  • Wyrok Sądu Apelacyjnego w Łodzi z dnia 3 grudnia 2013 r., sygn. akt I ACa 881/13
  • Wyrok Sądu Najwyższego z dnia 19 listopada 2009 r., sygn. akt IV CSK 241/09

Turn on web search in Search and tools menu. Otherwise, links provided may not be accurate or up to date.

 
 
 
 
 

Utrata wartości handlowej pojazdu

 

 Utrata wartości handlowej pojazdu – odszkodowanie, o którym ubezpieczyciele wolą nie mówić

Czy po naprawie samochodu po wypadku przysługuje Ci jeszcze dodatkowe odszkodowanie? Tak – jeśli Twój pojazd stracił na wartości mimo przeprowadzonej naprawy. To tzw. utrata wartości handlowej, o której ubezpieczyciele niechętnie informują, choć mają taki obowiązek.

Gdy nasze auto uczestniczy w wypadku komunikacyjnym i przeprowadzimy kompleksową naprawę – nawet w autoryzowanym serwisie, w oparciu o oryginalne części – to nie oznacza jeszcze, że refundacja faktury wyczerpuje całą poniesioną szkodę.

Samochód, nawet doskonale naprawiony, często nie przedstawia już takiej wartości jak przed wypadkiem. Wystarczy spojrzeć na oferty sprzedaży samochodów w internecie – jednym z podstawowych kryteriów jest „bezwypadkowość”. Auto powypadkowe, nawet perfekcyjnie naprawione, jest warte mniej niż identyczne auto bez historii szkodowej.

Czym jest utrata wartości handlowej pojazdu?

Utrata wartości handlowej (UVH) to różnica między wartością pojazdu przed wypadkiem (w stanie bezwypadkowym) a jego wartością po naprawie.

Mimo że samochód został naprawiony i jest w pełni sprawny technicznie – jego wartość rynkowa spadła. Potencjalny kupiec zapłaci mniej za auto z historią wypadkową. Ta różnica stanowi Twoją szkodę i podlega odszkodowaniu z OC sprawcy.

To logiczne: gdyby nie wypadek, mógłbyś sprzedać samochód jako bezwypadkowy. Po wypadku – nawet po naprawie – takiej możliwości już nie masz. Straciłeś realną wartość majątkową.

Dlaczego ubezpieczyciele o tym nie mówią?

Oczywistym jest, że zakłady ubezpieczeń niechętnie informują poszkodowanych o możliwości dochodzenia odszkodowania za utratę wartości handlowej. To dodatkowy koszt, którego woleliby uniknąć.

Problem stał się na tyle powszechny, że Komisja Nadzoru Finansowego wydała wytyczne dotyczące tego rodzaju szkody. Zgodnie z nimi zakład ubezpieczeń powinien:

  • Uwzględniać utratę wartości handlowej przy ustalaniu wysokości świadczenia z OC – w przypadkach, gdy taka utrata nastąpiła.
  • Informować poszkodowanego o możliwości zgłoszenia roszczenia z tytułu UVH – niezależnie od formy i trybu zgłoszenia szkody.
  • Z własnej inicjatywy badać zasadność uwzględnienia tego roszczenia – niezależnie od tego, czy poszkodowany sam je zgłosił.
  • Indywidualnie oceniać każdą sprawę – z uwzględnieniem wszystkich okoliczności.

Teoria piękna. Praktyka bywa inna. Wielu poszkodowanych nigdy nie słyszy od ubezpieczyciela o możliwości uzyskania odszkodowania za UVH.

Kiedy przysługuje odszkodowanie za utratę wartości handlowej?

Nie każdy pojazd po wypadku traci wartość handlową w stopniu uzasadniającym odszkodowanie. Czynniki brane pod uwagę to:

  • Wiek pojazdu – im nowszy samochód, tym większa utrata wartości. Przy pojazdach starszych (zwykle powyżej 6-7 lat) UVH jest minimalna lub zerowa.
  • Przebieg – niska liczba kilometrów zwiększa utratę wartości.
  • Zakres uszkodzeń – poważniejsze naprawy (elementy strukturalne, nadwozie) powodują większą utratę wartości niż drobne szkody.
  • Historia pojazdu – jeśli auto było już wcześniej powypadkowe, dodatkowa utrata wartości może być mniejsza.
  • Segment rynkowy – samochody premium i nowe tracą procentowo więcej niż pojazdy budżetowe.

Ile można uzyskać za utratę wartości handlowej?

Wysokość odszkodowania za UVH ustalana jest indywidualnie – zwykle przez rzeczoznawcę samochodowego. Zależy od wartości pojazdu i zakresu szkody.

Orientacyjnie:

  • Przy nowych samochodach (do 2-3 lat) utrata wartości może wynosić 5-15% wartości pojazdu.
  • Przy średnio używanych (3-6 lat) – 3-8%.
  • Przy starszych pojazdach – często poniżej progu opłacalności dochodzenia.

Dla przykładu: samochód warty 100.000 zł, który uległ poważnemu wypadkowi, może stracić na wartości 8.000-15.000 zł – mimo prawidłowej naprawy. To realna kwota, którą można odzyskać od ubezpieczyciela sprawcy.

Jak dochodzić odszkodowania za utratę wartości handlowej?

Krok po kroku:

  1. Zgłoś roszczenie – pisemnie poinformuj ubezpieczyciela, że oprócz kosztów naprawy domagasz się odszkodowania za utratę wartości handlowej.
  2. Uzyskaj wycenę – najlepiej zlecić rzeczoznawcy samochodowemu sporządzenie opinii określającej wysokość UVH. Koszt opinii również podlega zwrotowi.
  3. Złóż odwołanie – jeśli ubezpieczyciel odmówi lub zaniży kwotę, odwołaj się od decyzji.
  4. Rozważ drogę sądową – przy istotnych kwotach i uporze ubezpieczyciela warto wystąpić do sądu.

FAQ

Czy utrata wartości handlowej przysługuje przy każdym wypadku?

Nie. UVH jest uzasadniona głównie przy nowszych pojazdach (do ok. 6-7 lat) i poważniejszych szkodach. Przy starych autach lub drobnych uszkodzeniach utrata wartości może być na tyle niewielka, że jej dochodzenie jest nieopłacalne.

Czy muszę sam zgłosić roszczenie o UVH, czy ubezpieczyciel powinien je uwzględnić automatycznie?

Zgodnie z wytycznymi KNF ubezpieczyciel powinien informować o możliwości zgłoszenia roszczenia i z własnej inicjatywy badać jego zasadność. W praktyce jednak warto samemu zgłosić to roszczenie na piśmie – nie czekając na inicjatywę ubezpieczyciela.

Jak udowodnić wysokość utraty wartości handlowej?

Najlepszym dowodem jest opinia rzeczoznawcy samochodowego. Określa ona wartość pojazdu przed wypadkiem, wartość po naprawie oraz różnicę stanowiącą utratę wartości handlowej. Koszt takiej opinii (zwykle 200-500 zł) również podlega zwrotowi od ubezpieczyciela.

Czy mogę dochodzić UVH z autocasco?

To zależy od treści OWU polisy AC. Większość polis AC nie obejmuje utraty wartości handlowej, ale warto sprawdzić warunki konkretnego ubezpieczenia. Z OC sprawcy wypadku – odszkodowanie za UVH przysługuje co do zasady.


Bartosz Kowalak – radca prawny, wspólnik w KOWALAK JĘDRZEJEWSKA KONRADY I PARTNERZY ADWOKACI I RADCOWIE PRAWNI. Od lat zajmuję się prawem odszkodowawczym z pasją. Więcej o mojej praktyce znajdziecie na http://www.prawnikpoznanski.pl.

Zastanawiasz się, czy przysługuje Ci odszkodowanie za utratę wartości handlowej? Zostaw komentarz lub napisz: kancelaria@prawnikpoznanski.pl

 

Koszty parkowania powypadkowego a odszkodowanie

Koszty parkingu po wypadku – czy ubezpieczyciel musi je zwrócić?

Czy ubezpieczyciel powinien pokryć koszty przechowywania uszkodzonego samochodu na parkingu? Tak – jeśli parkowanie było konieczne i uzasadnione. Problem w tym, że ubezpieczyciele nagminnie ograniczają refundację do 7-14 dni, co często nie wystarcza. Tymczasem uzasadnione parkowanie może trwać nawet kilka miesięcy.

Wypadek komunikacyjny to nie tylko uszkodzenie pojazdu. To również szereg kosztów dodatkowych: holowanie, najem pojazdu zastępczego, a także – o czym często się zapomina – opłaty za przechowywanie auta na parkingu. Szczególnie dotkliwe staje się to przy szkodzie całkowitej, gdy trzeba czekać na sprzedaż wraku.

Kiedy powstaje konieczność parkowania pojazdu?

Najczęściej potrzeba płatnego parkowania pojawia się przy szkodzie całkowitej – gdy oszacowane koszty naprawy przewyższają wartość auta sprzed wypadku. W takiej sytuacji poszkodowany musi sprzedać pozostałości pojazdu (tzw. wrak).

Do czasu zbycia wraku pojazd trzeba gdzieś przechowywać. I to nie byle gdzie – samochód należy zabezpieczyć przed kradzieżą czy dalszym zniszczeniem. Dlaczego? Bo wrak ma wartość rynkową, a odszkodowanie przy szkodzie całkowitej oblicza się jako różnicę między wartością pojazdu sprzed wypadku a wartością pozostałości.

Jeśli poszkodowany nie ma własnego garażu ani zamykanego podwórka – a wielu mieszkańców bloków nie ma – jedynym rozwiązaniem jest płatny parking strzeżony.

Czy ubezpieczyciel zwróci koszty parkingu z OC sprawcy?

Tak, co do zasady koszty uzasadnionego parkowania podlegają refundacji z polisy OC sprawcy wypadku. Wynika to z art. 361 § 2 k.c. – odszkodowanie obejmuje wszystkie normalne następstwa zdarzenia szkodzącego.

Konieczność zabezpieczenia uszkodzonego pojazdu na parkingu jest takim normalnym następstwem wypadku. Poszkodowany nie może przecież zostawić wraku na ulicy.

Jak długo może trwać refundowane parkowanie?

Okres, za który ubezpieczyciel powinien pokryć koszty, trwa co najmniej do dnia zbycia wraku. Stanowisko to potwierdzają sądy powszechne.

Jest jednak pewien warunek: poszkodowany musi wykazać aktywność w sprzedaży pozostałości. Nie może trzymać wraku na parkingu miesiącami, nie podejmując żadnych działań. W takiej sytuacji część kosztów może zostać uznana za nieuzasadnioną.

Praktyka ubezpieczycieli vs rzeczywistość

Tu zaczyna się problem. Ubezpieczyciele nagminnie stosują sztywne limity – pokrywają koszty parkingu tylko za 7 lub 14 dni od poinformowania poszkodowanego o szkodzie całkowitej.

To stanowisko jest błędne i kwestionowane w orzecznictwie.

Dlaczego 7-14 dni to za mało? Bo w tym czasie często nie da się:

  • otrzymać decyzji ubezpieczyciela o wysokości odszkodowania,
  • przeanalizować wyceny i ewentualnie ją zakwestionować,
  • znaleźć kupca na wrak,
  • sfinalizować sprzedaży i wyrejestrować pojazd.

W praktyce uzasadnione parkowanie może trwać kilka tygodni, a w skomplikowanych sprawach – nawet kilka miesięcy.

Koszty parkingu przy szkodzie częściowej

Choć rzadziej, koszty parkowania mogą powstać również przy szkodzie częściowej. Dzieje się tak, gdy:

  • poszkodowanego nie stać na naprawę auta z własnych środków,
  • ubezpieczyciel zwleka z wypłatą odszkodowania,
  • warsztat nie zgadza się na bezpłatne przechowywanie pojazdu do czasu naprawy.

W takiej sytuacji poszkodowany może być zmuszony odstawić auto na płatny parking. Koszty te również powinny być refundowane przez ubezpieczyciela – to przecież jego zwłoka w wypłacie odszkodowania generuje dodatkowe wydatki.

Jaka stawka za parking jest uzasadniona?

Rozpiętość opłat parkingowych jest spora – od kilku do kilkudziesięciu złotych za dobę. Ceny różnią się w zależności od lokalizacji: inne są w dużych aglomeracjach, inne w małych miejscowościach.

Pomocne w określeniu maksymalnej uzasadnionej stawki jest obwieszczenie Ministra Finansów w sprawie maksymalnych stawek opłat za usunięcie pojazdu z drogi i przechowywanie na parkingu strzeżonym. Stawki te wynoszą ponad 30 zł za dobę.

Skoro organy administracji publicznej mogą pobierać takie opłaty – trudno wymagać od prywatnych parkingów stosowania niższych stawek. Zasada równości przemawia za akceptacją porównywalnych cen rynkowych.

Jak odzyskać koszty parkingu od ubezpieczyciela?

Jeśli ubezpieczyciel odmawia zwrotu kosztów parkingu lub ogranicza je do kilku dni:

  • Zachowaj faktury – dokumentuj każdy poniesiony wydatek.
  • Wykaż konieczność – uzasadnij, dlaczego nie mogłeś przechowywać pojazdu we własnym zakresie.
  • Udokumentuj aktywność – pokaż, że podejmowałeś działania zmierzające do sprzedaży wraku (ogłoszenia, kontakty z kupcami).
  • Złóż odwołanie – powołaj się na orzecznictwo kwestionujące sztywne limity czasowe.
  • Rozważ drogę sądową – jeśli kwota jest istotna, warto walczyć o jej zwrot w sądzie.

FAQ

Czy ubezpieczyciel musi zwrócić koszty parkingu przy szkodzie całkowitej?

Tak, jeśli parkowanie było konieczne (brak własnego garażu) i uzasadnione (do czasu sprzedaży wraku). Ubezpieczyciele często ograniczają refundację do 7-14 dni, ale sądy uznają takie limity za nieuzasadnione.

Jak długo mogę trzymać wrak na parkingu na koszt ubezpieczyciela?

Do czasu sprzedaży pozostałości, pod warunkiem że aktywnie podejmujesz działania zmierzające do zbycia wraku. Bierne czekanie przez wiele miesięcy może skutkować odmową refundacji za część okresu.

Czy koszty parkingu podlegają zwrotowi z autocasco?

To zależy od ogólnych warunków ubezpieczenia (OWU). W większości polis AC nie ma postanowień o refundacji kosztów parkingu. Warto sprawdzić swoją umowę.

Jaka maksymalna stawka za parking jest akceptowana przez sądy?

Sądy akceptują stawki rynkowe, porównywalne z opłatami administracyjnymi określonymi w obwieszczeniu Ministra Finansów – czyli ponad 30 zł za dobę. Stawki znacznie wyższe mogą być zakwestionowane jako nieuzasadnione.


Bartosz Kowalak – radca prawny, wspólnik w KOWALAK JĘDRZEJEWSKA KONRADY I PARTNERZY ADWOKACI I RADCOWIE PRAWNI. Od lat zajmuję się prawem odszkodowawczym z pasją. Więcej o mojej praktyce znajdziecie na http://www.prawnikpoznanski.pl.

Masz problem z odzyskaniem kosztów parkingu od ubezpieczyciela? Zostaw komentarz lub napisz: kancelaria@prawnikpoznanski.pl

Zadośćuczynienie z przymrużeniem oka

 

Zadośćuczynienie za naruszenie dóbr osobistych – nietypowe sprawy, które trafiły do sądu

Czy można pozwać bank za odmowę udostępnienia toalety? A sąsiada za hałas z parku dinozaurów? Jak się okazuje – tak, i to z sukcesem. Zadośćuczynienie to nie tylko odszkodowanie za złamaną nogę w wypadku. Katalog dóbr osobistych chronionych prawem jest znacznie szerszy, a sądy bywają zaskakująco kreatywne w ich ochronie.

Prowadząc procesy o zadośćuczynienie, prawnik przyzwyczaja się do pewnego schematu spraw. Najczęściej reprezentujemy osoby, które ucierpiały w wypadku – złamanie kości, pęknięcie żeber, uraz kręgosłupa. Albo rodziny osób, które zginęły w wypadku drogowym.

Rzadziej zdarzają się sprawy dotyczące naruszenia innych dóbr osobistych niż zdrowie. A jednak takie sprawy istnieją – i bywają fascynujące. Niektóre budzą uśmiech, inne dają do myślenia. Kilka z nich warto przybliżyć.

Zadośćuczynienie za odmowę udostępnienia toalety w banku

Ta sprawa sprzed kilku lat pokazuje, że godność człowieka może być naruszona w najbardziej przyziemnych okolicznościach.

Starszy pan, po załatwieniu spraw finansowych w warszawskim oddziale banku, poczuł nagłą potrzebę fizjologiczną. Poprosił pracowników o udostępnienie toalety. Spotkał się z odmową – bank stwierdził, że nie prowadzi toalety dla klientów.

Nie wnikając w dalszy rozwój wypadków (choć można się domyślać, że sytuacja była dla klienta niezwykle krępująca), pan poczuł się poniżony. Uznał, że jego godność została naruszona tym mało ludzkim zachowaniem.

Zdecydował się na proces – i wygrał. Sąd zasądził 7.500 złotych zadośćuczynienia.

Może się to wydawać błahostką, ale pomyślmy: instytucja, która zarabia na obsłudze klientów, odmawia podstawowej ludzkiej przysługi osobie w potrzebie. Sąd uznał, że to naruszenie godności – i trudno się z tym nie zgodzić.

Zadośćuczynienie za „ryk dinozaura”

Pod tym intrygującym tytułem kryje się sprawa dotycząca immisji – czyli nadmiernego oddziaływania na nieruchomość sąsiednią.

Obok domu pewnej osoby powstał park dinozaurów – atrakcja turystyczna modna w Polsce od kilku lat. Problem w tym, że park generował znaczny hałas: ryk dinozaurów z głośników, gwar odwiedzających, ruch samochodów na parkingu.

Mieszkaniec sąsiedniej posesji pozwał właściciela parku, argumentując, że hałas narusza jego prawo do spokojnego korzystania z nieruchomości i wpływa na jakość życia.

Sąd przyznał zadośćuczynienie. Uznał, że prawo do spokoju i odpoczynku we własnym domu jest dobrem osobistym podlegającym ochronie.

Sprawy, które sąd oddalił

Nie każde roszczenie, nawet jeśli wydaje się uzasadnione subiektywnie, spotyka się z uznaniem sądu.

Ostatnie namaszczenie dla ateisty

Głośna sprawa sprzed lat: pacjent przebywający w śpiączce otrzymał sakrament ostatniego namaszczenia od szpitalnego kapelana. Po wybudzeniu – i wyzdrowieniu – dowiedział się o tym fakcie. Jako ateista poczuł, że jego światopogląd został naruszony przez poddanie go praktyce religijnej, której sobie nie życzył.

Wytoczył proces o zadośćuczynienie. Sąd oddalił powództwo. Uznał, że w okolicznościach sprawy – pacjent był nieprzytomny, kapelan działał w dobrej wierze, a sakrament nie wyrządził żadnej szkody – nie doszło do naruszenia dóbr osobistych uzasadniającego zadośćuczynienie.

Kradzież morskiej fali

Ta sprawa z Portugalii pokazuje granice ochrony prawnej. Surfer pozwał kolegę, twierdząc, że ten swoją techniką jazdy „ukradł” mu falę i doprowadził do kolizji na wodzie.

Sąd – co nikogo chyba nie zdziwi – oddalił powództwo. Fala morska nie jest dobrem, które można „ukraść”, a ryzyko kolizji jest wpisane w uprawianie sportów wodnych.

Jakie dobra osobiste chroni prawo?

Art. 23 Kodeksu cywilnego wymienia przykładowy katalog dóbr osobistych: zdrowie, wolność, cześć, swoboda sumienia, nazwisko lub pseudonim, wizerunek, tajemnica korespondencji, nietykalność mieszkania, twórczość naukowa, artystyczna, wynalazcza i racjonalizatorska.

Katalog ten jest otwarty – sądy mogą uznać za dobro osobiste również inne wartości niemajątkowe związane z osobowością człowieka. Stąd możliwość dochodzenia zadośćuczynienia za naruszenie godności (sprawa z bankiem) czy prawa do spokoju (sprawa z dinozaurami).

Jaki morał z tych historii?

Przede wszystkim taki, że warto zastanowić się, czy dane zachowanie – nawet jeśli nie wiąże się z fizyczną krzywdą – nie narusza naszych dóbr osobistych. Nie każde naruszenie zakończy się sukcesem w sądzie, ale niektóre – jak pokazują przytoczone przykłady – jak najbardziej tak.

Z mojej praktyki: sam prowadziłem proces o zadośćuczynienie przeciwko bankowi, który przez lata nie wykreślał klienta z rejestru BIK, mimo że dług został zaciągnięty przez przestępcę posługującego się cudzym numerem PESEL. Klient nie był dłużnikiem, a figurował w rejestrze – co uniemożliwiało mu zaciągnięcie kredytu hipotecznego. To klasyczne naruszenie dobrego imienia i godności.


FAQ

Czy mogę pozwać kogoś za obrażenie mnie w internecie?

Tak. Naruszenie czci – zarówno w aspekcie wewnętrznym (godność), jak i zewnętrznym (dobre imię) – jest podstawą do dochodzenia zadośćuczynienia. Dotyczy to również wpisów na Facebooku, komentarzy na forach czy recenzji w Google.

Czy hałas od sąsiada może być podstawą zadośćuczynienia?

Tak, jeśli hałas przekracza przeciętną miarę i istotnie wpływa na jakość życia. Sądy uznają prawo do spokojnego korzystania z nieruchomości za dobro osobiste. Sprawa z parkiem dinozaurów to dobry przykład.

Jakie kwoty zadośćuczynienia zasądzają sądy w sprawach o naruszenie dóbr osobistych?

To zależy od rodzaju naruszenia, jego intensywności i skutków. W sprawach o zniesławienie czy naruszenie godności kwoty wahają się zwykle od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych. W poważniejszych przypadkach – np. uporczywego nękania – mogą być wyższe.

Czy warto iść do sądu z „błahą” sprawą o naruszenie dóbr osobistych?

To zależy od okoliczności. Nie każde subiektywne poczucie krzywdy przekłada się na sukces w sądzie. Warto skonsultować sprawę z prawnikiem, który oceni szanse powodzenia. Ale jak pokazują przytoczone przykłady – czasem sprawy pozornie błahe okazują się warte sądowej batalii.


Bartosz Kowalak – radca prawny, wspólnik w KOWALAK JĘDRZEJEWSKA KONRADY I PARTNERZY ADWOKACI I RADCOWIE PRAWNI. Od lat zajmuję się prawem odszkodowawczym z pasją. Więcej o mojej praktyce znajdziecie na www.prawnikpoznanski.pl.

Masz nietypową sprawę o naruszenie dóbr osobistych? Zostaw komentarz lub napisz: kancelaria@prawnikpoznanski.pl

Wartość rzeczywista a wartość odtworzeniowa

 

Wartość rzeczywista czy odtworzeniowa? Która opcja ubezpieczenia jest lepsza?

Niniejszy artykuł ma charakter informacyjny i nie stanowi porady prawnej.


Wartość rzeczywista czy wartość odtworzeniowa – to wybór, który podejmujemy przy ubezpieczeniu domu, mieszkania czy ruchomości. Tańsza składka kusi, ale w razie pożaru czy zalania różnica w wypłacie odszkodowania może wynieść setki tysięcy złotych. Wiadomo, że jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. I ta stara prawda ma tu pełne zastosowanie.


Spis treści

  1. Na czym polega różnica między wartością rzeczywistą a odtworzeniową?
  2. Przykład: pożar domu sprzed 20 lat
  3. Co mówią OWU największego ubezpieczyciela?
  4. Którą opcję wybrać?

Na czym polega różnica między wartością rzeczywistą a odtworzeniową?

Udając się do agenta, chcemy ubezpieczyć mienie na jak najwyższą sumę za jak najmniejsze pieniądze. To naturalne. Ubezpieczyciele przygotowali więc dwa warianty, o których skutkach warto pamiętać przy wyborze polisy.

Wariant Składka Sposób wyliczenia odszkodowania
Wartość rzeczywista Niższa Wartość mienia pomniejszona o zużycie (amortyzację)
Wartość odtworzeniowa (nowa) Wyższa Pełny koszt przywrócenia mienia do stanu sprzed szkody

Wartość odtworzeniowa oznacza, że ubezpieczyciel pokryje koszty naprawy, remontu czy odbudowy – tak, byś mógł przywrócić mienie do stanu sprzed zdarzenia. Bez potrąceń za zużycie.

Wartość rzeczywista to wartość odtworzeniowa pomniejszona o stopień zużycia technicznego. Innymi słowy: dostajesz tyle, ile Twoje mienie było warte na rynku wtórnym, a nie ile kosztuje jego odtworzenie.


Przykład: pożar domu sprzed 20 lat

Wyobraźmy sobie dom jednorodzinny wybudowany i zamieszkały 20 lat temu. Wyposażenie gromadzone przez dwie dekady – część elementów nowych, część z większym stażem.

Los sprowadza pożar. Dom spłonął. Jaka jest wysokość szkody?

Parametr Wartość
Koszt wybudowania nowego domu (odtworzenie) 1 000 000 zł
Wartość rynkowa domu przed pożarem (po amortyzacji) 500 000 zł

Przy ubezpieczeniu według wartości odtworzeniowej: Odszkodowanie może wynieść nawet 1 000 000 zł – tyle, ile kosztuje odbudowa domu do stanu sprzed pożaru.

Przy ubezpieczeniu według wartości rzeczywistej: Odszkodowanie wyniesie ok. 500 000 zł – tyle, ile dom był wart na rynku wtórnym, z uwzględnieniem 20-letniego zużycia.

Różnica: pół miliona złotych.

I to przy założeniu, że suma ubezpieczenia była wystarczająca. Bo jeśli ubezpieczyłeś dom na 600 000 zł, a koszt odbudowy to milion – nawet wartość odtworzeniowa nie pokryje całości.


Co mówią OWU największego ubezpieczyciela?

Dla jasności – zobaczmy, jak te pojęcia definiuje PZU w swoich Ogólnych Warunkach Ubezpieczenia (OWU PZU Dom, uchwała Zarządu PZU SA nr UZ/354/2013 z 18 grudnia 2013 r.):

§ 2 pkt 120 – Wartość nowa (odtworzeniowa):

„Wartość odpowiadająca kosztom przywrócenia mienia do stanu nowego, lecz nie ulepszonego:

  • w przypadku mieszkania, domu (…) – wartość odpowiadająca kosztom naprawy lub odbudowy określona zgodnie z zasadami kalkulacji i ustalania cen robót budowlanych (…) z uwzględnieniem dotychczasowej konstrukcji, wymiarów i standardu wykończenia, przy zastosowaniu takich samych lub najbardziej zbliżonych materiałów;
  • w przypadku ruchomości domowych – wartość odpowiadająca kosztom naprawy lub nabycia (wytworzenia) nowego przedmiotu tego samego lub najbardziej zbliżonego rodzaju (…)”

§ 2 pkt 122 – Wartość rzeczywista:

„Wartość nowa pomniejszona o wartość stanowiącą iloczyn stopnia zużycia technicznego i wartości nowej.”

Mówiąc prościej: wartość rzeczywista = wartość nowa minus amortyzacja.


Którą opcję wybrać?

To zależy od Twojej sytuacji i akceptowalnego ryzyka. Kilka wskazówek z praktyki:

Wybierz wartość odtworzeniową, gdy:

  • ubezpieczasz nieruchomość, w której mieszkasz i którą w razie szkody musisz odbudować,
  • nie dysponujesz środkami na pokrycie różnicy między wartością rzeczywistą a kosztami odbudowy,
  • mienie ma wysoką wartość użytkową, ale niską rynkową (stary, ale funkcjonalny dom).

Wartość rzeczywista może wystarczyć, gdy:

  • ubezpieczasz mienie o niskiej wartości lub krótkim okresie użytkowania,
  • akceptujesz ryzyko, że odszkodowanie nie pokryje pełnych kosztów odtworzenia,
  • zależy Ci przede wszystkim na niższej składce.

Moja rada: Przy ubezpieczeniu domu czy mieszkania różnica w składce między oboma wariantami jest zwykle kilkaset złotych rocznie. Różnica w odszkodowaniu może wynieść setki tysięcy. Oszczędność na składce rzadko się opłaca.


FAQ – Najczęściej zadawane pytania

Czym jest wartość odtworzeniowa (nowa) w ubezpieczeniu? To wartość odpowiadająca kosztom przywrócenia mienia do stanu sprzed szkody – bez potrąceń za zużycie. Ubezpieczyciel pokrywa pełne koszty naprawy lub odbudowy.

Czym jest wartość rzeczywista w ubezpieczeniu? To wartość odtworzeniowa pomniejszona o stopień zużycia technicznego (amortyzację). Odszkodowanie odpowiada wartości rynkowej mienia, nie kosztom jego odtworzenia.

Która opcja jest droższa? Ubezpieczenie według wartości odtworzeniowej ma wyższą składkę, bo ryzyko ubezpieczyciela jest większe – w razie szkody wypłaca więcej.

Czy przy wartości rzeczywistej dostanę pieniądze na odbudowę domu? Niekoniecznie. Odszkodowanie odpowiada wartości rynkowej, która przy starszych nieruchomościach może być znacznie niższa niż koszt odbudowy.

Jak sprawdzić, którą opcję mam w polisie? Informacja powinna być w polisie lub OWU. Szukaj określeń: „wartość nowa”, „wartość odtworzeniowa”, „wartość rzeczywista”. W razie wątpliwości – zapytaj agenta lub ubezpieczyciela.


Podsumowanie

Wybór między wartością rzeczywistą a odtworzeniową to jedna z najważniejszych decyzji przy ubezpieczeniu mienia. Tańsza składka przy wartości rzeczywistej może oznaczać dramatycznie niższe odszkodowanie w razie szkody. Przy ubezpieczeniu domu czy mieszkania – gdzie różnica może wynieść setki tysięcy złotych – warto dopłacić za opcję odtworzeniową. Bo jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze.


Bartosz Kowalak – radca prawny, wspólnik w KOWALAK JĘDRZEJEWSKA KONRADY I PARTNERZY ADWOKACI I RADCOWIE PRAWNI. Od lat zajmuję się prawem odszkodowawczym z pasją. Więcej o mojej praktyce znajdziecie na www.prawnikpoznanski.pl.

Masz pytanie o ubezpieczenie mienia? Zostaw komentarz lub napisz: kancelaria@prawnikpoznanski.pl


Źródła:

  • Ogólne Warunki Ubezpieczenia PZU Dom, ustalone uchwałą Zarządu PZU SA nr UZ/354/2013 z dnia 18 grudnia 2013 r. (§ 2 pkt 120 i 122)
  • Art. 805 i nast. ustawy z dnia 23 kwietnia 1964 r. – Kodeks cywilny (przepisy o umowie ubezpieczenia)

 

 
 
 
 
 

Podatek od zadośćuczynienia

Czy od zadośćuczynienia trzeba zapłacić podatek?

Czy od zadośćuczynienia zasądzonego za uszkodzenie ciała lub śmierć osoby bliskiej trzeba zapłacić podatek dochodowy? Sama kwota zadośćuczynienia jest zwolniona z podatku. Ale uwaga – odsetki od tej kwoty to już inna historia i tu zaczynają się schody.

Prowadząc proces o zadośćuczynienie – za utratę zdrowia czy śmierć bliskiego w wypadku drogowym – który kończy się pomyślnie, po pierwszym wybuchu euforii często pada pytanie: czy od zasądzonej kwoty trzeba zapłacić podatek? Konieczność podzielenia się często niemałymi pieniędzmi ze Skarbem Państwa nie budzi już identycznego entuzjazmu.

Odpowiedź jest typowo prawnicza: i tak, i nie.

Zasada powszechności opodatkowania i jej wyjątki

Zgodnie z art. 9 ust. 1 ustawy z dnia 26 lipca 1991 r. o podatku dochodowym od osób fizycznych, opodatkowaniu podlegają wszelkiego rodzaju dochody – z wyjątkiem tych wymienionych w art. 21 ustawy (katalog zwolnień przedmiotowych) oraz dochodów, od których zaniechano poboru podatku.

To zasada powszechności opodatkowania. Pytanie brzmi: czy zadośćuczynienie mieści się w katalogu zwolnień?

Zadośćuczynienie – zwolnione z podatku

Sięgając do art. 21 ust. 1 pkt 3 ustawy o PIT, znajdziemy odpowiedź:

„Wolne od podatku dochodowego są otrzymane odszkodowania lub zadośćuczynienia, jeżeli ich wysokość lub zasady ustalania wynikają wprost z przepisów odrębnych ustaw lub przepisów wykonawczych wydanych na podstawie tych ustaw.”

Zadośćuczynienie za uszkodzenie ciała, rozstrój zdrowia czy śmierć osoby bliskiej ma podstawę w Kodeksie cywilnym (art. 445 § 1 k.c. i art. 446 § 4 k.c.). Zasady jego ustalania wynikają wprost z przepisów ustawy.

To oznacza, że od kwoty głównej zadośćuczynienia podatku płacić nie trzeba. Dotyczy to zarówno zadośćuczynienia wypłaconego dobrowolnie przez ubezpieczyciela, jak i zasądzonego wyrokiem sądu.

Problem z odsetkami

I tu zaczyna się komplikacja. Katalog zwolnień z art. 21 ustawy o PIT jest wyjątkiem od zasady powszechności opodatkowania. Wykładnia przepisów ustanawiających zwolnienia powinna być ścisła – nie można jej rozszerzać.

Skoro ustawodawca zwolnił z podatku „zadośćuczynienie”, to nie zwolnił automatycznie innych świadczeń towarzyszących tej kwocie. A takim świadczeniem są odsetki ustawowe za opóźnienie.

Urzędy skarbowe i sądy administracyjne przez lata stały na stanowisku, że:

  • słowo „odsetki” nie pojawia się w katalogu zwolnień,
  • odsetki stanowią odrębne źródło przychodu,
  • od odsetek należy zapłacić podatek dochodowy.

Czy coś się zmienia w orzecznictwie?

W ostatnich latach pojawiły się wyroki sądów administracyjnych, które prezentują odmienne stanowisko. Uznają one, że odsetki od zadośćuczynienia stanowią to samo źródło przychodu co samo zadośćuczynienie – a zatem również powinny korzystać ze zwolnienia podatkowego.

Argumentacja opiera się na tym, że odsetki mają charakter akcesoryjny wobec roszczenia głównego i dzielą jego los prawny. Skoro zadośćuczynienie jest zwolnione – odsetki też powinny być.

To stanowisko nie jest jednak jeszcze powszechnie akceptowane. Organy podatkowe w większości nadal stoją na stanowisku, że odsetki podlegają opodatkowaniu.

Co to oznacza w praktyce?

Przy długotrwałych procesach odszkodowawczych kwota odsetek może być znacząca. Jeśli proces trwał 3-4 lata, a zadośćuczynienie wyniosło 100.000 zł, odsetki mogą sięgnąć kilkudziesięciu tysięcy złotych. Podatek od takiej kwoty to już realna suma.

Poszkodowany staje więc przed wyborem:

Wariant ostrożny: Wykazać odsetki w zeznaniu podatkowym jako przychód z innych źródeł i zapłacić podatek. Bezpieczne, ale kosztowne.

Wariant ryzykowny: Nie wykazywać odsetek, powołując się na nowsze orzecznictwo uznające je za zwolnione. Ryzyko sporu z urzędem skarbowym, którego wynik nie jest pewny.

Decyzja należy do podatnika. Warto ją skonsultować z doradcą podatkowym, który oceni aktualne stanowisko organów skarbowych i sądów w danym momencie.


FAQ

Czy zadośćuczynienie za śmierć osoby bliskiej jest opodatkowane?

Nie. Zadośćuczynienie za śmierć osoby bliskiej (art. 446 § 4 k.c.) jest zwolnione z podatku dochodowego na podstawie art. 21 ust. 1 pkt 3 ustawy o PIT. Zasady jego ustalania wynikają wprost z Kodeksu cywilnego.

Czy odszkodowanie za uszkodzenie ciała też jest zwolnione?

Tak. Zarówno zadośćuczynienie za krzywdę (art. 445 § 1 k.c.), jak i odszkodowanie za szkodę majątkową (art. 444 § 1 k.c.) – np. koszty leczenia, utracone zarobki – są zwolnione z podatku, jeśli ich podstawa wynika z przepisów ustawy.

Czy muszę zgłaszać otrzymane zadośćuczynienie w zeznaniu podatkowym?

Kwoty zwolnione z podatku co do zasady nie muszą być wykazywane w zeznaniu rocznym. Jednak w przypadku odsetek – jeśli przyjmiesz stanowisko, że są opodatkowane – powinieneś je wykazać jako przychód z innych źródeł.

Co jeśli urząd skarbowy zakwestionuje brak podatku od odsetek?

Możesz powołać się na nowsze orzecznictwo sądów administracyjnych uznające odsetki za zwolnione. Sprawa może jednak trafić do sądu administracyjnego. Wynik nie jest przesądzony – zależy od aktualnej linii orzeczniczej.


Bartosz Kowalak – radca prawny, wspólnik w KOWALAK JĘDRZEJEWSKA KONRADY I PARTNERZY ADWOKACI I RADCOWIE PRAWNI. Od lat zajmuję się prawem odszkodowawczym z pasją. Więcej o mojej praktyce znajdziecie na www.prawnikpoznanski.pl.

Masz pytanie o opodatkowanie zadośćuczynienia lub odsetek? Zostaw komentarz lub napisz: kancelaria@prawnikpoznanski.pl

Niedoubezpieczenie i zasada proporcji – czy ubezpieczyciel może obniżyć odszkodowanie?

Czy ubezpieczyciel może wypłacić Ci tylko połowę odszkodowania, bo ubezpieczyłeś dom na połowę jego wartości? Przez lata odpowiedź brzmiała: tak, może – na podstawie tzw. zasady proporcji. Sąd Najwyższy w wyroku z 2014 roku powiedział jednak wyraźnie: nie w relacjach z konsumentami. I to jest bardzo dobra wiadomość dla każdego ubezpieczonego.

Odkąd pamiętam, jednym z pierwszych zarzutów branych pod uwagę przez ubezpieczycieli przy ocenie wysokości odszkodowania było ustalenie, czy w danej sprawie zachodzi niedoubezpieczenie. A jeśli tak – czy można zastosować zasadę proporcji.

Czym jest niedoubezpieczenie?

Kiedy idziemy do agenta ubezpieczeniowego, żeby ubezpieczyć nasze mienie, możemy to zrobić na trzy sposoby:

Wariant A – ubezpieczenie na pełną wartość: Suma ubezpieczenia odpowiada wartości mienia. Dom wart milion ubezpieczamy na milion.

Wariant B – nadubezpieczenie: Suma ubezpieczenia przewyższa wartość mienia. Dom wart milion ubezpieczamy na półtora miliona. To nam nic nie daje – odszkodowanie i tak ograniczone jest wysokością szkody. Płacimy tylko wyższą składkę.

Wariant C – niedoubezpieczenie: Suma ubezpieczenia jest niższa od wartości mienia. Dom wart milion ubezpieczamy na pół miliona.

I właśnie ten trzeci wariant stał się źródłem problemów dla ubezpieczonych.

Jak powinna działać logika niedoubezpieczenia?

Wydawałoby się, że sprawa jest prosta. Mamy dom ubezpieczony na pół miliona. Jeśli szkoda wyniesie 100 tysięcy złotych – a więc kwotę nieprzekraczającą sumy ubezpieczenia – powinniśmy otrzymać pełne 100 tysięcy.

Nasze ryzyko ograniczałoby się do sytuacji, gdy szkoda przekroczy sumę ubezpieczenia. Gdyby dom spłonął całkowicie i strata wyniosła milion – otrzymalibyśmy „tylko” pół miliona, czyli sumę ubezpieczenia.

To logiczne. To uczciwe. I tak właśnie powinno być.

Sztuczka ubezpieczycieli – zasada proporcji

Tyle że ubezpieczyciele wprowadzili do swoich ogólnych warunków ubezpieczenia (OWU) pewną klauzulę, która tę logikę całkowicie wywraca.

Oto przykładowy zapis z OWU PZU dotyczących ubezpieczenia mienia od ognia i innych żywiołów:

„W sytuacji, kiedy wskazana w umowie ubezpieczenia suma ubezpieczenia jest niższa, niż wartość mienia – w przypadku zaistnienia szkody częściowej odszkodowanie zmniejsza się w takim stosunku, w jakim pozostaje zadeklarowana suma ubezpieczenia do wartości odtworzeniowej albo rzeczywistej mienia.”

Co to oznacza w praktyce? Wróćmy do naszego przykładu:

  • Wartość domu: 1.000.000 zł
  • Suma ubezpieczenia: 500.000 zł (50% wartości)
  • Szkoda: 100.000 zł

Ubezpieczyciel stosuje proporcję: skoro suma ubezpieczenia stanowi 50% wartości mienia, to wypłaca 50% szkody. Zamiast 100.000 zł otrzymujemy tylko 50.000 zł.

I to mimo że nasza szkoda w żaden sposób nie przekracza sumy ubezpieczenia.

Co na to Sąd Najwyższy?

Ta praktyka spotkała się z brakiem akceptacji ze strony Sądu Najwyższego. W wyroku z dnia 16 października 2014 r. (sygn. akt III CSK 302/13) SN uznał, że stosowanie zasady proporcji w stosunkach ubezpieczyciel–konsument jest niedopuszczalne.

Sąd stwierdził, że zasada proporcji narusza zasadę ekwiwalentności świadczeń. Jak to ujął SN:

„Skoro ubezpieczyciel pobrał składkę odpowiadającą ryzyku ubezpieczeniowemu do określonej kwoty (suma ubezpieczenia), to w razie wystąpienia szkody na skutek zdarzenia objętego ubezpieczeniem powinien ponosić odpowiedzialność będącą równowartością świadczenia (składki), które otrzymał od ubezpieczającego.”

Innymi słowy: ubezpieczony płaci składkę od sumy ubezpieczenia, a nie od wartości mienia. Skoro zapłacił za ochronę do kwoty pół miliona – to do tej kwoty powinien być chroniony w pełni, bez żadnych proporcjonalnych obniżek.

Co to oznacza dla ubezpieczonych?

Jeśli jesteś konsumentem i Twoja szkoda nie przekracza sumy ubezpieczenia – ubezpieczyciel nie może obniżyć odszkodowania, stosując zasadę proporcji.

W naszym przykładzie: przy szkodzie 100.000 zł i sumie ubezpieczenia 500.000 zł – należy Ci się pełne 100.000 zł, niezależnie od tego, że dom był wart milion.

Oczywiście ubezpieczyciele nadal próbują stosować zasadę proporcji. Ale teraz masz argument – orzeczenie Sądu Najwyższego, które jasno mówi: to niedopuszczalne.


FAQ

Czy zasada proporcji jest całkowicie zakazana?

Nie całkowicie. Wyrok Sądu Najwyższego dotyczy relacji z konsumentami. W ubezpieczeniach dla przedsiębiorców sytuacja może być oceniana inaczej. Niemniej coraz więcej sądów kwestionuje zasadę proporcji również w stosunkach B2B.

Co zrobić, gdy ubezpieczyciel obniżył odszkodowanie, stosując zasadę proporcji?

Złóż odwołanie od decyzji, powołując się na wyrok Sądu Najwyższego z 16 października 2014 r. (III CSK 302/13). Jeśli ubezpieczyciel podtrzyma stanowisko – rozważ drogę sądową.

Czy warto ubezpieczać mienie na pełną wartość?

Zawsze warto. Po pierwsze – unikasz jakichkolwiek wątpliwości. Po drugie – przy szkodzie całkowitej (np. pożarze) otrzymasz pełne odszkodowanie. Różnica w składce często nie jest tak znacząca, jak mogłoby się wydawać.

Skąd ubezpieczyciel wie, ile warte jest moje mienie?

Przy zawieraniu umowy to Ty deklarujesz wartość mienia. Ubezpieczyciel może ją zweryfikować dopiero przy likwidacji szkody – wtedy rzeczoznawca ustala rzeczywistą wartość. Jeśli okaże się wyższa niż suma ubezpieczenia – powstaje niedoubezpieczenie.


Bartosz Kowalak – radca prawny, wspólnik w KOWALAK JĘDRZEJEWSKA KONRADY I PARTNERZY ADWOKACI I RADCOWIE PRAWNI. Od lat zajmuję się prawem odszkodowawczym z pasją. Więcej o mojej praktyce znajdziecie na www.prawnikpoznanski.pl.

Masz pytanie o niedoubezpieczenie lub zasadę proporcji? Zostaw komentarz lub napisz: kancelaria@prawnikpoznanski.pl