Po rentę lepiej do sądu!

640px-Anglo-Norman_physician_and_patient._Wellcome_M0003355Jednym z roszczeń jakie mogą pojawić się w wyniku  nabycia statusu osoby pokrzywdzonej w wypadku drogowym, czy innym zdarzeniu powodującym szkodę jest roszczenie o zapłatę renty.

Renta to w zasadzie roszczenie odszkodowawcze, tylko obejmujące pewne stałe, powtarzające się koszty do jakich ponoszenia osoba poszkodowana zmuszona jest w wyniku wypadku.

Tak przy okazji jednej ze spraw, które do mnie trafiły naszła mnie pewna refleksja.

Otóż renta może być przyznana dobrowolnie przez ubezpieczyciela, sprawcę szkody, może być też wynikiem orzeczenia Sądu– tj. wydanego w jej przedmiocie wyroku.

W jednej ze spraw Klient ofiara wypadku samochodowego sprzed kilkunastu lat w związku z zwiększonymi kosztami i utraconymi zarobkami otrzymała od jednego z ubezpieczycieli rentę. Renta ta została przyznana w formie decyzji przez ubezpieczyciela.

Przez kilkanaście lat było ok, ubezpieczyciel płacił, a Klient do stałego dodatku się przyzwyczaił, zaczął nawet myśleć od podwyższeniu jej kwoty. W tym celu też złożył stosowny wniosek ubezpieczycielowi.

Ten zamiast rentę podwyższyć uznał, iż od daty wypadku sytuacja uprawnionego się polepszyła. W konsekwencji z dnia na dzień zaprzestał płacenia renty okresowej.

Więcej nawet pogroził Klientowi, iż rozważy żądanie zwrotu renty wypłaconej za ostatnie trzy lata.

Jaki z tego morał?

No cóż formalnie ubezpieczyciel mógł z dnia na dzień zmienić swoją decyzję, gdyż była to jego decyzja. Oczywiście Klient może iść do Sądu i ustalać prawo do renty i za dajmy na to 2 – 3 lata proces się skończy i otrzyma lub nie świadczenie.

Problem jest taki, iż poszkodowany powinien zareagować nie dziś ale te kilkanaście lat temu. Gdyby renta, która otrzymywał od ubezpieczyciela wynikałaby z wyroku  sądowego, to wówczas nie możliwym byłoby zmienienie decyzji płatniczej z dnia na dzień.

Renta okresowa w wyroku przyznawana jest na czas nieokreślony, aby więc zmienić jej wysokość trzeba iść ponownie do sądu z pozwem o zmianę wysokości renty albo jej uchylenie.

Dlatego też dla pokrzywdzonego lepszą sytuacją jest gdy renta wynika z wyroku Sądowego, a nie z dobrej woli sprawcy szkody, czy ubezpieczyciela.

 

 

O rencie pisałem także: TU i TAM i TAMŻE.

O połamanej drabienie- czyli o odpowiedzialności za produkt niebezpieczny.

Alcove_house_entrance,_Bandelier_National_Monument
Wingchi Poon

Wypadki chodzą po ludziach!

Nie ma jak to truizm na początek, no ale jak sama nazwa wskazuje truizm oparty jest na prawdzie. Wypadki w zasadzie zdarzają się codziennie, ba w skali kraju, to pewnie w każdej minucie w Polsce ktoś w taki, czy inny sposob łamie sobie jakąś kość.

Mimo iż na blogu o odszkodowaniach piszemy głównie o skutkach wypadków samochodowych, to źródłem nieszczęść człowieka nie jest tylko i wyłącznie ruch drogowy. Może być nim także drabina zakupiona w markecie budowlanym.

Taka oto historia przydarzyła się jednemu mieszkańcowi Poznania:

Pan poszkodowany poczuł potrzebę poprawy wyglądu swojego mieszkania, tak więc postanowił wykonać prace remontowe.

Gdy chciał zagipsować puszkę od gniazdka w kuchni w tym celu wszedł na drabinę, zakupioną kilka miesięcy wcześniej w jednym z poznańskich marketów budowlanych. Niestety bezpośrednio po wejściu na najwyższy poziom drabiny, uchwyty podtrzymujące belkę, na której stał poszkodowany pękły w następstwie czego poszkodowany spadł z drabiny.

Niestety nie skończyło sie tylko na poobijaniu.

Już w trakcie oczekiwania na karetkę pogotowia prawa noga poszkodowanego bardzo spuchła. Poszkodowany został przetransportowany karetką pogotowia do Szpitala Klinicznego im. Heliodora Święcickiego Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu, gdzie rozpoznano mnogie złamania podudzia (wieloodłamowe złamanie nasady i przynasady dalszej kości piszczelowej prawej – 19 odłamów). W konsekwencji poszkodowany przeszedł zabieg operacyjny półkrytej repozycji złamania ze stabilizacją odłamów kości piszczelowej dwoma śrubami kostkowymi (zespolenie złamanej nasady dalszej kości piszczelowej) i zespolenie płytą LCP złamanej 1/3 dalszej kości piszczelowej. Poszkodowanemu zalecono poruszanie się o dwóch kulach łokciowych, zmianę opatrunku co 2 dni, kontrolę w poradni ortopedycznej oraz zażywanie antybiotyków i leków przeciwbólowych.

Rana pooperacyjna nie goiła się w sposób prawidłowy i poszkodowany odczuwał w związku z tym dolegliwości bólowe. Lekarze ustalili, że prawdopodobnie poszkodowany jest uczulony na tytan i z tego powodu rana może goić się nieprawidłowo. Wobec powyższego niezbędne będzie usunięcie tytanowych elementów z organizmu poszkodowanego.

Tak więc złamany szczebel drabiny spowodował konieczność przejścia kolejnej operacji  usunięcia materiału zespalającego – płyty piszczelowej dedykowanej i 8 śrub. Nadal w organizmie poszkodowanego pozostawiono 2 śruby ciągnące. Usunięto również przetokę z blizny pooperacyjnej. Poszkodowanemu zalecono chodzenie z ostrożnym obciążaniem operowanej kończyny w asyście dwóch kul łokciowych oraz przeciwobrzękowe układanie kończyny. Nadto codzienne zmiany opatrunku, zażywanie antybiotyków i leków przeciwbólowych oraz kontrolę na oddziale za 5 dni. Od dnia wypadku poszkodowany pozostaje pod stałą opieką ortopedyczną. Poszkodowany odbywa regularnie wizyty lekarskie co 2-3 tygodnie. Noga do dnia dzisiejszego jest zaczerwieniona i obrzęknięta, a z rany sączą się płyny. Poszkodowany nie może ustać na dwóch nogach i musi poruszać się przy pomocy jednej kuli łokciowej. Stan kończyny nie pozwala jeszcze na jej rehabilitację. Lekarz wskazuje, że leczenie kończyny może potrwać nawet 3 lata.

No cóż tak poważne złamania były tylko i wyłącznie wejściem na najwyższy stopień drainy – bubla.

I jak do takiej sytuacji podchodzi prawo?

Polskie prawo od kilkunastu lat przewiduje odpowiedzialność odszkodowawczą za tak zwany produkt niebezpieczny.

Zgodnie z art.  4491 §  1 kodeksu cywilnego kto wytwarza w zakresie swojej działalności gospodarczej (producent) produkt niebezpieczny, odpowiada za szkodę wyrządzoną komukolwiek przez ten produkt. Natomiast w §  3 ustawodawca wskazał, jaki produkt jest niebezpieczny: Niebezpieczny jest produkt niezapewniający bezpieczeństwa, jakiego można oczekiwać, uwzględniając normalne użycie produktu. O tym, czy produkt jest bezpieczny, decydują okoliczności z chwili wprowadzenia go do obrotu, a zwłaszcza sposób zaprezentowania go na rynku oraz podane konsumentowi informacje o właściwościach produktu. Produkt nie może być uznany za niezapewniający bezpieczeństwa tylko dlatego, że później wprowadzono do obrotu podobny produkt ulepszony.

Nadto zgodnie z art. 4495 kodeksu cywilnego do podmiotów współodpowiedzialnych za szkody wyrządzone przez produkt niebezpieczny należą:

  • wytwórca materiału, surowca albo części składowej produktu;
  • podmiot umieszczający na produkcie swoją nazwę, znak towarowy lub inne oznaczenia odróżniające podający się za producenta;
  • podmiot wprowadzający do obrotu krajowego w zakresie swojej działalności gospodarczej produkt pochodzenia zagranicznego (importer);
  • podmiot zbywający w zakresie swojej działalności gospodarczej produkt niebezpieczny.

Przedkładając to na nasz przypadek wskazać należy, że z uwagi na brak upływu 2 lat od dnia zakupu drabiny objęta była ona jeszcze rękojmią za wady. Żona poszkodowanego zgłosiła reklamację, która została uwzględniona, wobec czego wypłacono żonie poszkodowanego kwotę stanowiącą równowartość drabiny. Podkreślenia wymaga, że do dnia wypadku drabina używana była przez poszkodowanego i jego żonę jedynie sporadycznie np. do wieszania firan. Nic nie wskazywało na jej uszkodzenie. Poszkodowany korzystał z drabiny zgodnie z wszystkimi zaleceniami.

Nie ulega więc moim zdaniem wątpliwości, iż w tym konkretnym przypadku mamy do czynienia z odpowiedzialnością marketu, producenta drabiny i być może jej importera z Chin za skutki wprowadzenia do obrotu produktu niebezpiecznego.

 

Samemu naprawiasz auto należy ci się odszkodowanie jak za naprawę nawet gdy nie masz faktur za naprawę!

adult auto automobile automotive
Photo by Fancycrave on Pexels.com

Wielokrotnie do tej pory miałem do czynienia z sprawami, w których naprawę auta uszkodzonego w wypadku komunikacyjnym przeprowadzał nie wynajęty warsztat samochodowy, a sam poszkodowany.

Przyznam co prawda, ze dotyczyło to głównie sytuacji, gdy dochodziło do uszkodzenia aut należących do właścicieli warsztatów samochodowych, których sprawy prowadziłem.

W zasadzie nigdy nie miałem wątpliwości, co do tego iż nie ma podstaw w takiej sytuacji do uznania, iż odszkodowanie z tego tytułu powinno być w jakikolwiek sposób niższe niż w przypadku zlecenia naprawy auta podmiotowi trzeciemu. Jedyne co to w moim przypadku sam poszkodowany nie dochodził kwoty Vatu, a swoją pracę wyceniał w kwotach netto.

Jak widać zupełnie inne zdanie w tym temacie mają ubezpieczyciela. Tak inne, że w sprawie o sygn. akt: akt II CNP 43/17 w dniu 12 kwietnia 2018 r. sprawą zajął się sam Sąd Najwyższy .

W omawianym wyroku Sąd Okręgowy w Szczecinie oddalił pozew poszkodowanego, który sam naprawił auto ustalając, iż nie wykazał on faktu poniesienia kosztów na jego naprawę.

Sąd |Najwyższy odmiennie jednak uznał, iż w tej sytuacji odszkodowanie jak najbardziej się należy, wskazując:

„Powstanie roszczenia w stosunku do ubezpieczyciela
o zapłacenie odszkodowania, a tym samym jego zakres odszkodowania, nie zależą
od tego, czy poszkodowany dokonał restytucji i czy w ogóle ma taki zamiar.
Zastosowanie art. 822 § 1 w zw. z art. 363 § 1 k.c. oznacza,
że poszkodowany nie może żądać zapłaty kosztów (hipotetycznej) restytucji
w sytuacji, w której przywrócenie stanu poprzedniego byłoby niemożliwe albo też
pociągało za sobą nadmierne trudności lub koszty (por. wyrok Sądu Najwyższego
z 20 lutego 2002 r., V CKN 903/00, OSNC 2003, nr 1, poz. 15; postanowienie Sądu
Najwyższego z 12 stycznia 2006 r., III CZP 76/05, nieopubl.). W takim przypadku
może żądać wyrównania tego uszczerbku w jego majątku, który odpowiada
wartości rzeczy zniszczonej wskutek działania sprawcy szkody. Ocena, czy koszty
restytucji są nadmierne zależy od okoliczności sprawy. Na gruncie spraw
dotyczących naprawy pojazdów mechanicznych ugruntowała się praktyka
zakładająca, że koszt naprawy nie jest nadmierny dopóty, dopóki nie przewyższa
wartości pojazdu sprzed wypadku (por. wyrok Sądu Najwyższego z 20 lutego
2002 r., V CKN 903/00, OSNC 2003, nr 1, poz. 15; postanowienie Sądu
Najwyższego z 12 stycznia 2006 r., III CZP 76/05, nieopubl.). „

Jakby kogoś z Szanownych Czytelników interesowały bardziej szczegółowe wywody Orzeczenia to zapraszam do lektury dzieła Sądu Najwyższego:

„UZASADNIENIE
Powódka B.K. wniosła o zasądzenie od Towarzystwa Ubezpieczeń i
Reasekuracji „W.” S.A. w W. kwoty 10.100 zł z odsetkami ustawowymi od 19
października 2011 r.
Pozwany Towarzystwo Ubezpieczeń i Reasekuracji „W.” S.A. w W. wniósł o
oddalenie powództwa.
Wyrokiem z 8 grudnia 2014 r. Sąd Rejonowy w G. zasądził od pozwanego
na rzecz powódki kwotę 10.100 zł z odsetkami ustawowymi od 19 października
2011 r.
Sąd Rejonowy ustalił, że 7 marca 2011 r. w K. doszło do kolizji drogowej. W
związku z awarią hamulców kierujący samochodem ciężarowym uderzył nim w
pojazd VW Tuareg prowadzony przez męża powódki K.K.
Powódka początkowo zgłosiła pozwanemu szkodę i domagała się jej
naprawienia z polisy OC sprawcy. Następnie zrezygnowała z tego sposobu
naprawienia szkody i wniosła o jej naprawianie z ubezpieczenia AC, jakie kupiła
w ,,C” TU S.A. Ten ubezpieczyciel wypłacił powódce odszkodowanie w kwocie
17.463,86 zł, która – w ocenie powódki – nie kompensowała szkody w całości.
Powódka zażądała więc uzupełnienia odszkodowania od pozwanego.
Sąd Rejonowy za bezsporne uznał okoliczności, w jakich doszło do szkody,
rozmiar uszkodzeń w pojeździe powódki pozostających w związku z tym
zdarzeniem i odpowiedzialność pozwanego za naprawienie szkody na podstawie
udzielanej sprawcy ochrony ubezpieczeniowej. Jedyną okolicznością sporną było
wyliczenie kosztów naprawy pojazdu powódki oraz odpowiedź na pytanie,
czy dotychczas przeprowadzona naprawa przywróciła wartość użytkową pojazdu
sprzed szkody. Sąd Rejonowy ustalił, że samochód powódki naprawiał kolega jej
męża z zastosowaniem części używanych. Naprawa ta została przeprowadzona
częściowo wadliwie i nie przywróciła pojazdu do stanu sprzed szkody.
Koszty tej naprawy Sąd Rejonowy uznał za nieistotne dla rozstrzygnięcia, gdyż
błędne decyzje poszkodowanego co do wyboru nieefektywnego sposobu naprawy
szkody nie mogą zwiększyć zakresu odpowiedzialności ubezpieczyciela.
3
Sąd Rejonowy ustalił, że średni rynkowy koszt naprawy samochodu VW
Tuareg na rynku lokalnym przy zastosowaniu oryginalnych części zamiennych
sygnowanych znakiem producenta pojazdu oraz stawek za roboczogodzinę
stosowanych przez odpowiednio wyposażone nieautoryzowane warsztaty
naprawcze w dacie szkody wynosił 43.987,43 zł. Naprawienie samochodu w taki
sposób nie spowodowałaby wzrostu jego wartości w stosunku do stanu sprzed
szkody. Zastosowanie części używanych zmniejszyłoby koszty naprawy do
25.129,32 zł.
Sąd Rejonowy uznał, że z uwagi na wiek pojazdu w dacie szkody (6 lat)
i brak danych, żeby wcześniej był naprawiany z zastosowaniem części używanych,
do naprawy po likwidowanej szkodzie powinny być wykorzystane części nowe,
co zapewniłoby późniejszą bezpieczną eksploatację pojazdu i zarazem nie
spowodowałby wzbogacenia powódki.
Podstawę roszczenia powódki Sąd Rejonowy wywiódł z art. 436 § 2 k.c.
w zw. z art. 415 k.c. i art. 19 ust. 1 ustawy z 22 maja 2003 r. o ubezpieczeniach
obowiązkowych Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnym i Polskim Biurze
Ubezpieczycieli Komunikacyjnych (tekst jedn. Dz.U. z 2003 r. Nr 124, poz. 1152
ze zm.). Uwzględniając ustalenia co do kosztów naprawy samochodu powódki,
Sąd Rejonowy zasądził od pozwanego na jej rzecz kwotę dochodzoną pozwem,
stanowiącą część różnicy pomiędzy kosztem naprawy pojazdu, a kwotą, którą
uzyskała z tytułu umowy ubezpieczenia AC pojazdu. O odsetkach za opóźnienie
w spełnieniu świadczenia Sąd Rejonowy orzekł na podstawie art. 817 § 1 i 2 k.c.
Przyjął, że skoro ubezpieczyciel mógł wyjaśnić wszystkie okoliczności niezbędne
do ustalenia zakresu szkody i dokonać wypłaty odszkodowania do 18 października
2011 r., to od 19 października 2019 r. pozostawał w opóźnieniu w spełnieniu
świadczenia.
Wyrokiem z 29 września 2015 r. Sąd Okręgowy w S. w uwzględnieniu
apelacji pozwanego od wyroku Sądu Rejonowego zmienił ten wyrok i oddalił
powództwo oraz stosownie orzekł o kosztach.
Sąd Okręgowy podzielił stanowisko Sąd Rejonowego, że pozwany
odpowiada za szkodę powódki wynikającą ze zdarzenia z 7 marca 2011 r.
4
stosownie do art. 822 § 1 k.c. i art. 34 ust. 1 ustawy z 22 maja 2003 r.
o ubezpieczeniach obowiązkowych. Skoro powódka dokonała naprawy pojazdu, to
za wadliwe uznał jednak określenie wysokości należnego powódce odszkodowania
w oparciu o hipotetyczne koszty jego naprawy wyliczone na podstawie opinii
biegłego sądowego.
Sąd Okręgowy stwierdził, że art. 361 k.c. wyraża obowiązującą w polskim
prawie cywilnym zasadę pełnego odszkodowania, w myśl której naprawienie
szkody ma zapewnić całkowitą kompensatę doznanego przez poszkodowanego
uszczerbku. Podlegający naprawieniu uszczerbek wynika z różnicy między
rzeczywistym stanem dóbr poszkodowanego a stanem hipotetycznym, który
by istniał, gdyby nie doszło do zdarzenia szkodzącego. Sąd Okręgowy dostrzegł
wprawdzie, że obowiązek naprawienia szkody nie jest uzależniony od tego,
czy poszkodowany dokonał naprawy pojazdu i czy w ogóle zamierzał go naprawić.
W takim przypadku określenie wartości uzasadnionej ekonomicznie naprawy
wyznaczającej wysokość należnego odszkodowania polega na hipotetycznym
ustaleniu, jakie wydatki należałoby ponieść, aby doprowadzić pojazd do należytego
stanu. Uznał jednak, że hipotetyczne ustalenia tracą na aktualności, gdy
poszkodowany naprawi szkodę. Skoro bowiem odszkodowanie ma pokryć
istniejący po stronie poszkodowanego uszczerbek, to gdy doszło do naprawy
uszkodzonego pojazdu, obowiązek odszkodowawczy ubezpieczyciela obejmuje
wyłącznie faktycznie poniesione i wykazane wydatki, które doprowadziły
uszkodzony samochód do stanu sprzed wystąpienia szkody. Powódka nie
wykazała jednak wysokości wydatków, jakie poniosła na te cele, co sprawiło,
że Sąd Okręgowy oddalił powództwo (art. 6 k.c.).
W skardze o stwierdzenie niezgodności z prawem prawomocnego wyroku
Sądu Okręgowego w S. z 29 września 2015 r. powódka zarzuciła, że wyrok ten
został wydany z naruszeniem prawa materialnego, tj.: – art. 6 k.c. przez przyjęcie,
że na niej spoczywał ciężar dowodzenia faktu przeprowadzonej naprawy pojazdu,
jej zakresu i kosztów oraz tego czy naprawa doprowadziła pojazd do stanu sprzed
uszkodzenia spowodowanego wskutek zdarzenia z 7 marca 2011 r.; – art. 361 § 2
w zw. z art. 363 § 1 i 2 k.c. przez błędną wykładnię i przyjęcie, że wartość
poniesionej przez nią szkody w związku ze zdarzeniem z 7 marca 2011 r. należy
5
ustalić według stanu rzeczy z momentu określania rozmiaru szkody, a nie z chwili
zajścia zdarzenia wywołującego szkodę oraz poprzez uznanie, iż naprawa pojazdu
przed wypłatą całości odszkodowania ma wpływ na zakres odpowiedzialności
pozwanego oraz przyjęcie, że zdarzenia zaistniałe po dniu powstania szkody mają
wpływ na wysokość wymagalnego roszczenia w stosunku do pozwanego, a fakt
częściowej naprawy pojazdu determinuje wysokość doznanego przez powódkę
uszczerbku w majątku i sposób ustalania jego wysokości; – art. 436 § 2 k.c. zw. z
art. 415 k.c. i art. 19 ust. 1 ustawy z 22 maja 2003 r. o ubezpieczeniach
obowiązkowych przez błędną wykładnię prowadzącą do odmowy przyznania
odszkodowania za uszkodzenie pojazdu chociaż powódka wykazała przesłanki
odpowiedzialności odszkodowawczej pozwanego.
Powódka zarzuciła też, że zaskarżony wyrok został wydany z naruszeniem
prawa procesowego, tj. art. 232 i 233 § 1 k.p.c. przez przyjęcie, iż nie wykazała
wysokości szkody powstałej w pojeździe oraz że do ustalenia wartości należnego
jej odszkodowania konieczne było wykazanie zakresu dotychczas przeprowadzonej
naprawy pojazdu, jej kosztów oraz tego, czy w wyniku naprawy uszkodzony pojazd
doprowadzono do stanu technicznej używalności występującej przed
uszkodzeniem.
Skarżąca zarzuciła, że zaskarżony wyrok jest niezgody z art. 6, art. 361 § 1
i 2, art. 363 § 2, art. 415, art. 436 § 2 k.c. oraz art. 232 i art. 233 k.p.c. i wniosła
o stwierdzenie tej niezgodności z prawem.
Pozwany wniósł o oddalenie skargi.
Sąd Najwyższy zważył, co następuje:
Pozwany w niniejszej sprawie odpowiadał wobec powódki jako
ubezpieczyciel odpowiedzialności cywilnej osoby, która jako posiadacz samoistny
mechanicznego środka komunikacji wyrządziła powódce szkodę w mieniu
w związku z ruchem tego środka komunikacji (art. 822 § 1 k.c. i art. 19 ust. 1
ustawy z 22 maja 2003 r. o ubezpieczeniach obowiązkowych w zw. z art. 436 § 2
k.c. zw. z art. 415 k.c.). Jego legitymacja bierna była niesporna, tak samo jak
zakres uszkodzeń samochodu powódki, do których doszło w związku w związku
ze zdarzeniem z 7 marca 2011 r.
6
Z art. 822 § 1 k.c. wynika, że obowiązek ubezpieczyciela odpowiedzialności
cywilnej polega na zapłacie określonego w umowie odszkodowania za
szkody wyrządzone przez ubezpieczonego osobom trzecim, a więc na spełnieniu
świadczenia pieniężnego. W judykaturze przyjmuje się (por. m.in. wyrok Sądu
Najwyższego z 20 lutego 2002 r., V CKN 903/00, OSNC 2003, nr 1, poz. 15;
postanowienie Sądu Najwyższego z 12 stycznia 2006 r., III CZP 76/05, nie publ.,
uchwałę Sądu Najwyższego z 17 maja 2007 r., III CZP 150/06, OSNC 2007, nr 10,
poz. 144), że poszkodowany może, według swojego wyboru, żądać od
ubezpieczyciela zapłaty kosztów hipotetycznej restytucji albo zapłaty odpowiedniej
sumy pieniężnej ustalonej zgodnie z metodą różnicy. Przepis art. 822 § 1 k.c.
modyfikuje normę wynikającą z art. 363 § 1 k.c. bowiem jedynie tylko w ten sposób,
że roszczenie o przywrócenie stanu poprzedniego przekształca w roszczenie
o zapłatę kosztów restytucji. Powstanie roszczenia w stosunku do ubezpieczyciela
o zapłacenie odszkodowania, a tym samym jego zakres odszkodowania, nie zależą
od tego, czy poszkodowany dokonał restytucji i czy w ogóle ma taki zamiar
(por. wyroki Sądu Najwyższego z 27 czerwca 1988 r., I CR 151/88, nieopubl.,
i z 16 maja 2002 r., V CKN 1273/00, niepubl., postanowienie Sądu Najwyższego
z 12 stycznia 2006 r., III CZP 76/05, nieopubl.).
Zastosowanie art. 822 § 1 w zw. z art. 363 § 1 k.c. oznacza,
że poszkodowany nie może żądać zapłaty kosztów (hipotetycznej) restytucji
w sytuacji, w której przywrócenie stanu poprzedniego byłoby niemożliwe albo też
pociągało za sobą nadmierne trudności lub koszty (por. wyrok Sądu Najwyższego
z 20 lutego 2002 r., V CKN 903/00, OSNC 2003, nr 1, poz. 15; postanowienie Sądu
Najwyższego z 12 stycznia 2006 r., III CZP 76/05, nieopubl.). W takim przypadku
może żądać wyrównania tego uszczerbku w jego majątku, który odpowiada
wartości rzeczy zniszczonej wskutek działania sprawcy szkody. Ocena, czy koszty
restytucji są nadmierne zależy od okoliczności sprawy. Na gruncie spraw
dotyczących naprawy pojazdów mechanicznych ugruntowała się praktyka
zakładająca, że koszt naprawy nie jest nadmierny dopóty, dopóki nie przewyższa
wartości pojazdu sprzed wypadku (por. wyrok Sądu Najwyższego z 20 lutego
2002 r., V CKN 903/00, OSNC 2003, nr 1, poz. 15; postanowienie Sądu
Najwyższego z 12 stycznia 2006 r., III CZP 76/05, nieopubl.).
7
W niniejszej sprawie Sąd Rejonowy za bezsporny uznał rodzaj i zakres
uszkodzeń, do jakich doszło w samochodzie powódki wskutek zdarzenia z 7 marca
2011 r. Ustalił ponadto, że średni rynkowy koszt naprawy samochodu VW Tuareg
na rynku lokalnym przy zastosowaniu oryginalnych części zamiennych
sygnowanych znakiem producenta pojazdu oraz stawek za roboczogodzinę
stosowanych przez odpowiednio wyposażone nieautoryzowane warsztaty
naprawcze w dacie szkody wynosił 43.987,43 zł, a przy zastosowaniu części
używanych obniżyłby się do kwoty 25.129,32 zł. Naprawienie samochodu przy
użyciu części nowych nie spowodowałaby jednak wzrostu jego wartości w stosunku
do stanu sprzed szkody. Powódka podjęła wprawdzie działania zmierzające do
naprawienia samochodu, ale były one nieprofesjonalne i wręcz spowodowały
obniżenie wartości samochodu w porównaniu z tą sprzed daty wyrządzenia
powódce szkody.
Tych ustaleń Sąd Okręgowy nie zakwestionował i nie zmienił, gdyż nie ma
o tym mowy w motywach jego rozstrzygnięcia, powinien był je zatem wykorzystać
przy jego wydawaniu. Skoro w świetle powołanych wyżej art. 363 § 1 i art. 822 § 1
k.c. za koszty restytucji samochodu do stanu sprzed wypadku należało uznać –
nieprzekraczające jednak wartości samochodu – wydatki, jakie powódka miała
ponieść w celu przywrócenia jego stanu sprzed wypadku, to na ich podstawie
należało określić należne jej odszkodowanie, niezależnie od tego, czy działania
powódki podjęte z zamiarem osiągnięcie tego rezultatu były udane, czy nieudane.
Materiał dowodowy dawał podstawę do poczynienia tego rodzaju ustaleń, gdyż
dokonał ich Sąd Rejonowy. Sąd Okręgowy błędnie ograniczył zakres
odpowiedzialności pozwanego za skutki zdarzenia z 7 marca 2011 r. do wysokości
odpowiadającej – uznanym przy tym za niewykazane – wydatkom, które
powódka poniosła w związku z oddaniem samochodu do nieprofesjonalnie
przeprowadzonej naprawy. Zastosowanie ustalonej wykładni art. 363 § 1 i art. 822
§ 1 k.c. w okolicznościach sprawy prowadzi do oczywistego wniosku, że
powódce należało się odszkodowanie w wysokości odpowiadającej kosztom
profesjonalnej naprawy pojazdu, chociaż powierzyła czynności mające doprowadzić
do osiągnięcia takiego rezultatu osobie, które naprawę wykonała wprawdzie
tanim sposobem, ale za to wadliwie, powiększając zakres doznanego przez nią
8
uszczerbku majątkowego.
Z tych względów, na podstawie art. 42411 § 2 k.p.c., Sąd Najwyższy
stwierdził, że zaskarżony wyrok jest niezgodny z prawem, a o kosztach
postępowania orzekł na podstawie art. 98 § 1 i 3 w związku z art. 391 § 1, art. 39821
i art. 42412 k.p.c.”

Wypadek na schodach- czy zawsze jest ktoś winny? I czy zawsze należy sie odszkodowanie?

pexels-photo-1057103.jpeg

W swojej dotychczasowej karierze co najmniej kilkakrotnie prowadziłem sprawy  związane z zapłatą zadośćuczynienia i odszkodowania za skutki wypadku – upadku na schodach.

Skutki takich upadków ze schodów mogą być bardzo poważne. Od prostych złamań zaczynając, na skutku śmiertelnym (też z takim wypadkiem miałem do czynienia) kończąc.

W wielu przypadkach, gdy dochodzi do upadku na schodach osobom poszkodowanym należy się zadośćuczynienie, gdyż często mamy do czynienia z sytuacją, gdy schody są same z siebie skonstruowane w sposób niebezpieczny, w sposób niebezpieczny wykończone, albo ich utrzymanie a właściwie jego brak pozwala na uznanie, iż są one niebezpieczne dla użytkowników.

Dlaczego natomiast taki tytuł niniejszego posta?

Otóż powoli w naszym społeczeństwie rodzi się poczucie, iż za skutki każdego wypadku ktoś zawsze i bezwarunkowo odpowiada. Skoro jest wypadek, skoro jest uszczerbek na zdrowiu, to i musi być odszkodowanie, a rolą adwokata, radcy prawnego jest jego uzyskanie w imieniu klienta.

Jakiś czas temu zwrócił sie do mnie Klient z zapytaniem o poprowadzenie przez moją Kancelarię sprawy o zaplatę odszkodowania za skutki bardzo poważnego wypadku (mnogie wielomiejscowe złamania) w wyniku upadku ze schodów.

Do wypadku doszło na terenie ośrodka wypoczynkowego, na schodach prowadzących z tarasu restauracji do ogrodu. Miało to miejsce jesienią i akurat tego dnia padał piewrszy tej jesieni deszcz ze śniegiem.

Poszkodowany pewnie z tej przyczyny poślizgnął się na opadającym śniegu i uległ wypadkowi.

Oczywiście poszkodowany wystąpił do ubezpieczyciela ośrodka z żądaniem odszkodowania. Ubezpieczyciel, co nie dziwi wydał decyzję odmowną. Wskazując na brak winy własciciela ośrodka.

Po pierwsze w tej sytuacji poprosiłem o przesłanie zdjęć schodów oraz ich wymiarów, w tymwymiarów stopnic.

Na zdjęciu okazało sie, iż mamy całkiem przyzwoite schody, z szerokimi stopnicami. o prawidłowej normatywnej wysokości.

Co więcej schody wyposażone były w poręczne, a stopnie były ryflkowane.

Tak więc nie sposób było uznać, iż schody mają wady konstrukcyjne, które pozwalałyby uznać je za niebezpieczne. Ich stan techniczny też był prawidłowy.

Pozostała jeszcze do rozważenia kwestia utrzymania schodów i zabezpieczenia przed śniegiem. Ale była to jeszcze jesień, śnieg nie zalegał. Trudno byłoby się doszukać naruszenia jakiegokolwiek obowiązku w sprzątaniu, czy usuwaniu śniegu z schodów, zwłaszcza, iż ten wówczas od razu topniał.

Pozostało jedynie zgodzić się z stanowiskiem ubezpieczyciela.

Moim zdaniem w tej opisanej sytuacji wypadek miał po prostu charakter tzw. nieszczęśliwego wypadku za skutki, którego nikt nie odpowiada. Też tak może być.

Sklep wielkopowierzchniowy odpowiada na zasadzie ryzyka!?

escalator-stairs-metal-segments-architecture-54581.jpegNiesamowicie ciekawym orzeczeniem podzialiła się Gazeta prawna, która zacytowała w jedym w swoich artykułów wyrok Sadu apelacyjnego w Łodzi.

Mowa tutaj o wyroku  Sądu Apelacyjnego w Łodzi z 8 grudnia 2017 r., sygn. akt I ACa 454/17.

I cóż ciekawego ten wyrok nam mówi?

Otóż zdaniem Sądu Apelacyjnego w Łodzi właściciel, zarządca sklepu wielkopowierzchniowego, a idąc dalej centrum handlowego i tym podobnych obiektów odpowiada za szkody powstałe na tym obiekcie na zasadzie ryzyka, a nie winy.

Co zasada ryzyka oznacza w praktyce? Dla poszkodowanego bardzo dużo. Po pierwsze nie musi wykazywać winy sklepu, sam fakt zajścia zdarzenia jest podstawą do przyjęcia odpowiedzialności i dalej wypłaty odszkodowania, czy zadośćuczynienia.

Po drugie żeby zwolnić się od odpowiedzialności, to sklep, czy szerzej podmiot odpowiadający na zasadzie ryzyka musi wykazać, iż winę ponosi sam poszkodowany lub znana z imienia osoba trzecia.

W skrócie w sytuacji zajścia wypadku na terenie centrum handlowego powodowałoby to praktycznie przyjęcie odpowiedzialności własciciela sklepu.

Oddając głos Sądowi Apelacyjnemu w Łodzi:

„Podstawowy sporny między stronami problem w tej sprawie dotyczy charakteru odpowiedzialności przedsiębiorstwa (…). Wszystkie pozostałe zarzuty dotyczące ustaleń faktycznych są oceniane w płaszczyźnie znacznie surowszego reżimu odpowiedzialności na zasadzie ryzyka.

Prawidłowo Sąd I instancji przyjął jako podstawę odpowiedzialności spółki (…), a tym samym jej ubezpieczyciela spółki (…) art.435 § 1 k.c.

Zgodnie z jego treścią prowadzący na własny rachunek przedsiębiorstwo lub zakład wprawiany w ruch za pomocą sił przyrody (pary, gazu, elektryczności, paliw płynnych itp.) ponosi odpowiedzialność za szkodę na osobie lub mieniu, wyrządzoną komukolwiek przez ruch przedsiębiorstwa lub zakładu, chyba że szkoda nastąpiła wskutek siły wyższej albo wyłącznie z winy poszkodowanego lub osoby trzeciej, za którą nie ponosi odpowiedzialności.

Tę definicję spełnia przedsiębiorstwo pozwanej spółki (…), które jest bardzo dużym obiektem handlowym, dla funkcjonowania którego niezbędne jest korzystanie z sił przyrody. Dotyczy to nie tylko urządzeń oświetlenia, ogrzewania, klimatyzacji, transportu (wózki, taśmy), monitoringu, systemów kasowych itp. ale także otwierania i zamykania drzwi. Bez tych urządzeń niemożliwe byłoby funkcjonowanie nowoczesnych obiektów handlowych. To właśnie korzystanie 
z automatycznych urządzeń powoduje, że możliwe jest prowadzenie działalności handlowej i usługowej na tak dużą skalę. Bez nich byłoby to niewykonalne. Nie można więc ograniczać pojęcia takich przedsiębiorstw tylko do tradycyjnych dziedzin przemysłu czy transportu. Szybka automatyzacja wielu dziedzin przyśpiesza ich funkcjonowanie, sprowadzając tym samym tradycyjne ryzyko obrażeń spowodowanych przez maszyny, które wprawiane w ruch siłami przyrody stanowią znacznie większe zagrożenie niż nie wprawiane takimi siłami. Typowym przykładem takich urządzeń są właśnie drzwi automatyczne, bez których niemożliwa jest we współczesnym świecie szybkie i wygodne przemieszczanie się klientów obiektów handlowych. Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 5 czerwca 2014 r. w sprawie IV CSK 588/13 stwierdził: „Odpowiedzialność przewidziana w art. 435 § 1 k.c. została oparta na surowych zasadach, gdyż poszkodowany zobowiązany jest udowodnić tylko to, że doznał szkody, pozostającej w związku z ruchem przedsiębiorstwa, a prowadzący przedsiębiorstwo może uwolnić się od odpowiedzialności jedynie przez wykazanie, że do powstania szkody doszło wskutek jednej z trzech wymienionych w przepisie okoliczności, w tym wyłącznie z winy poszkodowanego. W ustalonej judykaturze Sądu Najwyższego (poczynając od orzecznictwa na tle art. 152 § 1 k.z., do orzeczeń najnowszych) pojęcie „ruchu przedsiębiorstwa” traktuje się szeroko i odnosi się do funkcjonowania przedsiębiorstwa jako całości, obejmującego każdy przejaw jego działania; istnienie związku pomiędzy ruchem i szkodą przyjmuje się już wtedy, gdy szkoda nastąpiła w wyniku zdarzenia funkcjonalnie powiązanego z działalnością przedsiębiorstwa, choćby nie było bezpośredniej zależności pomiędzy użyciem sił przyrody i szkodą (por. orzeczenia z dnia 25 stycznia 1961 r., 4 Cr 360/60, OSPiKA 1962, Nr 6, poz. 337 i z dnia 11 grudnia 1963 r., II CR 116/63, OSPiKA 1965, Nr 5, poz. 94 oraz wyroki z dnia 5 stycznia 2001 r., V CKN 190/00, niepubl., z dnia 19 czerwca 2001 r., II UKN 424/00, OSNP 2003, Nr 6, poz. 55, z dnia 9 maja 2008 r., III CSK 360/07, niepubl. i z dnia 1 kwietnia 2011 r., II PK 233/10, niepubl.).”.

Podkreśla się, że ocena, czy przedsiębiorstwo należy do kategorii wskazanej w art. 435 k.c., musi być dokonywana z uwzględnieniem faktycznego znaczenia określonych technologii w działalności przedsiębiorstwa oraz na podstawie ustalenia, czy możliwe byłoby osiągnięcie zakładanych celów bez użycia sił przyrody – tak Sąd Najwyższy w wyrok z dnia 23 maja 2012 r. w sprawie I PK 198/11.

Pomocna jest w tym zakresie i nadal aktualna wykładnia dokonana przez Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 12 lipca 1977 r., w sprawie IV CR 216/77 według którego wprawdzie prowadzący na własny rachunek kino nie ponosi odpowiedzialności za wywołaną przez ruch tego przedsiębiorstwa szkodę na osobie lub mieniu na zasadzie ryzyka, jednakże w uzasadnieniu tego wyroku Sąd Najwyższy zwrócił uwagę, że przy rozważaniu zastosowania art. 435 § 1 k.c. trzeba mieć na uwadze trzy momenty: stopień zagrożenia ze strony urządzeń, stopień komplikacji przy przetwarzaniu energii elementarnej na pracę oraz ogólny poziom techniki. Podstawową przyczynę wprowadzenia obostrzonej odpowiedzialności za szkodę wyrządzoną przez przedsiębiorstwa wprawiane w ruch siłami przyrody stanowi szczególne zagrożenie dla otoczenia, gdyż siły te mogą dochodzić do wielkich napięć i dlatego kontrola nad nimi nie stwarza pełnej gwarancji bezpieczeństwa. Stopień komplikacji utrudnia też ocenę, czy zachodzi wina po stronie obsługującego określoną maszynę. Pomocna jest także ocena, że art.435 k.c. nie ma zastosowania gdy chodzi o urządzenie stosunkowo proste, użyta energia nie jest zbyt wielka, niebezpieczeństwo zaś dla otoczenia minimalne jak przy pracy kina, jeśli zważyć, że maszyna projekcyjna jest odizolowana od sali widowiskowej, a taśmę sporządza się z materiałów trudnopalnych. Istotniejsze jest stwierdzenie, że problem należy też oceniać w świetle nowoczesnego rozwoju techniki, mając na uwadze szerokie posługiwanie się społeczeństwa urządzeniami wprawianymi w ruch za pomocą elektryczności w życiu codziennym. Powołując się na ustaloną judykaturę, 
w uzasadnieniu tego wyroku Sąd Najwyższy stwierdził, że według art. 435 § 1 k.c. chodzi o to, by użyta jako źródło energii siła przyrody stanowiła siłę napędową przedsiębiorstwa lub zakładu jako całości, by zatem jego istnienie i praca w danych warunkach czasu i miejsca uzależniona była od wykorzystywania sił przyrody, bez użycia których nie osiągnąłby celu, do jakiego został utworzony.

Przekładając te rozważanie na realia tej sprawy trzeba podkreślić, że bez użycia sił przyrody wielkopowierzchniowy obiekt handlowy nie osiągnąłby swojego celu gospodarczego. Istotnym elementem tego przedsiębiorstwa są drzwi automatyczne. Nie można rozpatrywać działania drzwi automatycznych w oderwaniu od modelu prowadzenia współczesnego przedsiębiorstwa handlowego o dużej skali. Skala wykorzystania różnorakich sił przyrody dla wprawienia w ruch, a więc umożliwienia funkcjonowania przedsiębiorstwa przesądza o zakwalifikowaniu obiektu w kategoriach art.435 k.c.

Oznacza to, że kwalifikacja prawna dokonana przez Sąd Okręgowy jest 
w pełni prawidłowa, a zarzuty naruszenia prawa materialnego tj.art.435 i art.429, art.355 k.c. bezzasadne.

Do odpowiedzialności na zasadzie ryzyka z art. 435 § 1 k.c. nie jest wymagana jakakolwiek nieprawidłowość działania podmiotu zobowiązanego, 
a wystarczającą przesłanką jego odpowiedzialności jest wyrządzenie szkody przez ruch przedsiębiorstwa lub zakładu. W przypadku winy poszkodowanego podmiot zobowiązany jest wolny od odpowiedzialności tylko wtedy, gdy wina jest wyłączną przyczyną szkody; w pozostałych przypadkach może być podstawą zmniejszenia odszkodowania na podstawie art. 362 k.c – por. wyrok Sądu Najwyższego z dnia 18 maja 2012 r. w sprawie III PK 78/11. Oznacza to, że przesłanka winy może być rozpatrywana tylko w kontekście zachowania poszkodowanego.”

Odszkodowanie za opóźniony pociąg

pexels-photo-556416.jpegW związku z faktem, że w tym roku dni wolne od pracy wypadające na początku maja  przypadły na środek tygodnia, wielu z nas zdecydowało się na wydłużenie weekendu majowego, co skłoniło większość nas do licznych podróży, także publicznym środkiem transportu – pociągami.

Jak wiadomo, polskie linie kolejowe słyną z opóźnień. Zapewne nie ma takich osób, którym nigdy nie spóźnił się pociąg. Natomiast niezliczone są przypadki, w których to osoby podróżujące pociągiem odczuły negatywne skutki opóźnienia pociągu.

Wielu z poszkodowanych taką sytuacją zastanawia się, czy należy im się odszkodowanie za opóźniony pociąg.

Odpowiedź brzmi tak! W przypadku opóźnienia pociągu mamy prawo dochodzenia odszkodowania. Ponadto istnieją dwie podstawy do uzyskania takiego odszkodowania – jedna wynikająca  z przepisów unijnych (jest ona częściowo ograniczona), a druga – z przepisów krajowych (nie ma w tym przypadku ograniczeń).

Prawo unijne

Podróżujący pociągami krajowymi dalekobieżnymi kategorii EIP, EIC, IC, TLK, IR, pomiędzy krajami UE oraz komercyjnymi, dalekobieżnymi pociągami przewoźników regionalnych na postawie art. 17 rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (WE) nr 1371/2007 dotyczącego praw i obowiązków pasażerów w ruchu kolejowym, mogą domagać się rekompensaty, w ramach której mogą liczyć na zwrot:

  • 25% ceny biletujednorazowego – w przypadku opóźnienia przyjazdu pociągu wynoszącego od 60 do 119 minut
  • 50% ceny biletujednorazowego – w przypadku opóźnienia wynoszącego 120 minut lub więcej.

Nie dotyczy to jednak osób podróżujących pociągami miejskimi, podmiejskimi oraz regionalnymi.

Kolejnym ograniczeniem jest fakt, że przedsiębiorstwa kolejowe mogą ustanowić próg, poniżej którego odszkodowania nie będą wypłacane. Należy jednak zauważyć, że poszkodowany może ubiegać się o odszkodowanie nawet w przypadku, gdy przyczyny nie wynikają z winy kolei. Aby przewoźnik uznał wniosek podróżnego, muszą być spełnione dwa wymogi: pociąg musi być opóźniony oraz musi być osiągnięty próg wypłaty.

 

Prawo krajowe

Pasażerowie pozostałych pociągów mogą ubiegać się o zwrot należności z tytułu naprawy szkody związanej z opóźnieniem pociągu na podstawie prawa krajowego: w szczególności art. 363 i 471-471 kodeksu cywilnego oraz ustawa – Prawo przewozowe (art. 62 ust.). Ponadto w odróżnieniu od ubiegania się o odszkodowanie na podstawie prawa unijnego, ubieganie się o odszkodowanie na podstawie prawa krajowego nie jest ograniczone kwotowo.

W sytuacji, gdy podróżujący ma zamiar dochodzić roszczeń na postawie wskazanych wyżej przepisów krajowych, koniecznością jest udowodnienie poniesionej przez podróżującego straty.

W celu udowodnienia poniesionej straty, poszkodowany zobowiązany jest do przedstawienia związku przyczynowo-skutkowego pomiędzy opóźnieniem pociągu a powstałą szkodą. Przykładowo służyć może temu przedstawienie rachunków wskazujących poniesioną stratę.

Podsumowując, odszkodowanie o które może ubiegać się poszkodowany z tytułu opóźnienia pociągu, nie jest odszkodowaniem za sam fakt opóźnienia środku transportowego, natomiast za  udokumentowaną stratę materialną powstałą wskutek opóźnionego przyjazdu pociągu do stacji docelowej.

Ile trwa proces w sprawie „blacharki”?

Accident_automobileDzisiaj znów o wnioskach Raportu Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości, którego autorem jest dr hab. Marcin Krajewski, a który dotyczy „Szkody na mieniu wynikającej  z wypadków komunikacyjnych”.

Tym razem na temat ustaleń na temat czasu trwania postępowania w sprawie szkody majątkowej w pojazdach, zwanych w slangu prawniczym: „blacharkami”.

Kiedyś pisłaem na podobny temat artykuł, dotyczący długości postepowania w sprawie o zadośćuczynienie, ktory można znaleźć tutaj.

Cóż zatem ustalili nam na podstawie badań kilkuset spraw Panstwo z Ministerstwa Sprawiedliwości?

Oddając  pole Raportowi:
„Średni czas trwania postępowania przed sądem pierwszej instancji od dnia
wniesienia pozwu do wydania orzeczenia wynosił 433,67 dnia, a mediana 395.
Najkrótsze postępowanie trwało tylko 7 dni, a najdłuższe aż 1981 dni. Wartości te są
nieco niższe dla spraw, w których dochodzono wyłącznie roszczeń z tytułu szkody
na mieniu. Średni czas trwania postępowania wynosił tu 413,34 dnia, mediana 384
dni, najkrótsze postępowanie trwało 7 dni, a najdłuższe 1276 dni.

Niezależnie, czy brać pod uwagę wszystkie badane sprawy, czy też jedynie te, w których
dochodzono wyłącznie odszkodowania z tytułu szkody na mieniu, przeciętne czasy
trwania postępowań należy uznać za wysokie.

Nie może być zaskoczeniem, że poważny wpływ na czas trwania postępowania
miała konieczność przeprowadzenia dowodu z opinii biegłego. W sprawach,
w których przeprowadzono taki dowód, średni czas trwania postępowania wynosił
465,21 dni, a mediana 421,50, przy czym czas minimalny to 90 dni, a maksymalny
1981 dni.

W sprawach, w których wniesiono apelację, średni czas od chwili wydania
orzeczenia sądu pierwszej instancji do chwili wydania orzeczenia sądu
odwoławczego wynosił 196,50 dnia (mediana 176,00 dni). Najkrótszy czas
oczekiwania na wydanie wyroku wyniósł 92 dni, a najdłuższy 387 dni. Nie jest
zaskoczeniem, że wniesienie apelacji prowadzi do znacznego przedłużenia łącznego
czasu trwania postępowania (średni czas trwania postępowania w obu instancjach
w sprawach, w których wniesiono apelację, wynosi 691 dni, mediana 629,50 dnia,
czas najkrótszy to 307 dni, a najdłuższy 1207 dni).”

 

 

 

 

 

Więcej na temat popularnych ostatnimiczasy Raportów można znaleśc nu mnie na blogu. Ostatnio pisałem kilka wpisów w oparciu o już lekko zdezaktualizowany Raport Rzecznika Finansowego z 2015 r. ( TUTAJ, TU i TU). W międzyczasie wpadł mi w ręce inny Raport, a konkretnie przygotowany przez Instytut Wymiaru Sprawiedliwości, którego autorem jest dr hab. Marcin Krajewski, a dotyczy on „Szkody na mieniu wynikającej  z wypadków komunikacyjnych”. Wpisy na temnat wniosków z tego Raportu opublikowałem już Tutaj i Tu.

Podmiot dochodzący odszkodowania – czyli kto pozywa ubezpieczyciela.

Inland_Piston_Rings_(24261372449)Ostatnio pisałem kilka wpisów w oparciu o już lekko zdezaktualizowany Raport Rzecznika Finansowego z 2015 r. ( TUTAJ, TU i TU). W międzyczasie wpadł mi w ręce inny Raport, a konkretnie przygotowany przez Instytut Wymiaru Sprawiedliwości, którego autorem jest dr hab. Marcin Krajewski, a dotyczy on „Szkody na mieniu wynikającej  z wypadków komunikacyjnych”.

Raport ten jest dobrym źródłem wielu ciekawostek, związanych z procesem dochodzenia odszkodowania, a które postaram się przedstawić na łamach niniejszego bloga.

Pierwszym wnioskiem o jakim chciałbym napisać, to trochę zaskakujący dla mnie wniosek, do którego doszli autorzy opracowania, a dotyczący charakteru podmiotu pozywającego ubezpieczalnie.

„Spośród wszystkich badanych spraw w 195 przypadkach powodem był podmiot
bezpośrednio poszkodowany (w tym w 12 przypadkach chodziło o jednego lub
dwóch współwłaścicieli uszkodzonego pojazdu), w 22 przypadkach roszczenia
dochodził podmiot zawodowo dochodzący odszkodowań, co oznaczało najczęściej
tzw. „kancelarię odszkodowawczą”, a w 10 przypadkach powodem był
ubezpieczyciel. Spośród pozostałych wskazań bardzo często jako powoda
wymieniano cesjonariusza wierzytelności odszkodowawczej, który jednak nie był
identyfikowany jako podmiot zajmujący się profesjonalnie dochodzeniem
odszkodowań.
Prowadzi to do wniosku, że odszkodowań za szkodę na mieniu najczęściej dochodzą
bezpośrednio poszkodowani, a tzw. kancelarie odszkodowawcze, wbrew
pojawiającym się niekiedy informacjom w mediach, mają stosunkowo ograniczony
udział w bezpośrednim dochodzeniu roszczeń przed sądami.” ( Cytaty za Raportem)

Muszę powiedzieć, iż byłem przekonany co do znacznie większego udziału podmiotów zawodowo zajmujących się dochodzeniem odszkodowań w procesie ich dochodzenia. W zasadzie jedynym wytłumaczeniem jakie widzę dla takiej sytuacji, to znacznie większa skłonność tzw. firm odszkodowawczych do zawierania ugód.

Mimo wszystko kilku-kilkunastu procentowy udział w procesach przeciwko ubezpieczalniom ze strony Kancelarii odszkodowawczych dziwi.

Jeszcze jeden ciekawy wniosek pojawia się w tym opracowaniu.

Otóż „Powód był reprezentowany przez profesjonalnego pełnomocnika ( adwokata lub radcę prawnego) w zdecydowanej większości, bo aż w 227 spośród badanych spraw (ok. 93%). W większości przypadków (127 spraw, 52% spraw ogółem, ok 56% spraw, w których występował pełnomocnik) pełnomocnik został ustanowiony już na etapie przedsądowym, co w przypadku odpowiedzialności ubezpieczyciela oznacza postępowanie likwidacyjne. Można z tego wyciągnąć wniosek, że praktyka korzystania
z profesjonalnych pełnomocników na etapie postępowania likwidacyjnego jest
stosunkowo częsta i odnosi się zapewne także do spraw, które w ogóle nie osiągają
etapu postępowania sądowego. W pozostałych przypadkach pełnomocnik został
ustanowiony z reguły na początku postępowania, a jedynie w 6 przypadkach w jego
trakcie.

W sprawach, w których występowali profesjonalni pełnomocnicy, na podstawie
badanych akt uznano, że w 45 przypadkach pełnomocnik był zatrudniony w tzw.
kancelarii odszkodowawczej, a w 173 przypadkach działał poza taką kancelarią. „

 

OC SKOKOWO W GÓRĘ!? Czy po wyroku Sądu Najwyższego dopuszczającego zadośćuczynienie dla „pośrednio” poszkodowanych czeka nas skokowa fala podwyżek stawek OC?

Reymerswaele_Two_tax_collectors_(detail)_04Głośny wyrok Sądu Najwyższego z 27 III 2018 r., o którym pisałem TUTAJ, a który dopuścił możliwość dochodzenia zadośćuczynienie nie tylko dla bezpośrednio pokrzywdzonych w wyniku wypadku, czy innego zdarzenia, ale także dla bliskich osób najbardziej poszkodowanych odbił się także szerokim echem wśród ubezpieczycieli.

W wypowiedziach jakie znalazłem w internecie pojawia się informacja, iż być może nawet może kierowców czekać:

SKOKOWA PODWYŻSZKA CEN OC

A to wszystko z uwagi na nie uwzględnienie przez ubezpieczycieli w swoich kalkulacjach skutków finansowych wyroku Sądu Najwyższego rozszerzającego krąg osób uprawnionych do dochodzenia zadośćuczynienia, także na osoby bliskie bezpośrednio poszkodowanych.

Niektóre scenariusze, na które wskazują nawet na możliwość upadku kilku ubezpieczycieli oraz na  konieczność skokowej podwyżki składek na ubezpieczenie obowiązkowe OC.

Przy bardziej  optymistycznym wariancie ceny pójdą w górę o kilkanaście, dwadzieścia procent do góry.

Trzeba wskazać, iż według szacunków Komisji Nadzoru Finansowego że średnio zadośćuczynienie dla osoby bliskiej ciężko rannego może wynieść ponad 40 tys.zł.

Przy czym taka kwota, podobnie jak w przypadku zadośćuczynienia za śmierć osoby bliskiej będzie wypłacane kilku osobom bliskim.

KNF szacuje, iż łączna wartość wypłat dla pośrednio poszkodowanych może wynieść w zależności od scenariusza kilkaset milionów złotych do kilku miliardów w wersji najbardziej realnej. Choć jest i wersja mówiąca o wypłatach rzędu kilkunastu miliardów.

W kontekście prawie 100 % podwyżek stawek OC w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy informacja ta nie napawać będzie optymizmem właścicieli pojazdów.

 

Biczowy Uraz kręgosłupa – jak podczas wypadku dochodzi do mechanizmu smagnięcia biczem.

 

Taki filmik znalazłem dzisiaj w odmętach internetu.

Pan profesor z medycznego punktu widzenia opisuje mechanizm powstania urazu „smagnięcia biczem.

 

 

 

 

A na temat smagnięcia biczem i odszkodowania, zadośćuczynienia należnego za ten uszczerbek na zdrowiu, szeroko już pisałem na łamach bloga. (Te wpisy można znaleźć pod tym LINKIEM jak i pod TYM a o urazie biczowym warto jeszcze poczytać w TYM MIEJSCU jak i TUTAJ. )